Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima
- Autor:
- Piotr Bernardyn
- PROMOCJAPRZEJDŹ
- Ocena:
- 5.3/6 Opinie: 3
- Stron:
- 200
- Druk:
- oprawa miękka
- Dostępne formaty:
-
PDFePubMobi
Opis książki: Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima
Dzięki Piotrowi Bernardynowi, polskiemu dziennikarzowi, który od ponad dziesięciu lat mieszka w Tokio i zna język japoński, mamy niepowtarzalną okazję spojrzeć na ostatnią z japońskich katastrof oczami samych mieszkańców. Przyzwyczajonych do nieszczęść, jakie od niepamiętnych czasów szykuje dla nich natura. Jak sobie z nimi radzą?
Przeczytajcie!
Japonia jest krajem, w którym cywilizację budować trzeba ostrożnie, w miejscu wyznaczonym przez naturę i nie budować tam, gdzie regularnie pokazuje się jej gwałtowność: trzęsienie ziemi, osunięcie stoku, przejście tajfunu. Kto tego zaniedba, dom jego zniesiony będzie do szczętu. A jeśli do tego dodać brak pokory i brutalne narzucenie naturze roli narzędzia do budowania własnej wizji krajobrazu? Pierwsza część książki Piotra Bernardyna, będąca dziennikiem trzęsienia ziemi i tsunami, pokazuje co się dzieje, gdy natura wchodzi do akcji z całą okrutną przewidywalnością kataklizmu. Ta część, to świetna rejestracja zachowań jednostek i całego społeczeństwa japońskiego. To lekcja pokory i społecznej powściągliwości, dyscypliny. Co się jednak dzieje, gdy społeczna powściągliwość i przesadna dyscyplina, połączone z posłuszeństwem wobec interesów przemysłu, hamują zdrowy opór społeczny – o tym jest większa, druga część książki. To relacja z niezakończonej do dzisiaj operacji usuwania skutków katastrofy nuklearnej. Autor dokumentuje wydarzenia po uszkodzeniu w wyniku tsunami elektrowni Fukushima Daiichi z dociekliwością i dużą wrażliwością na krzywdę społeczną, dociekając przyczyn ludzkich w osiągniętej skali nieszczęścia, podkreślając dwuznaczną rolę odegraną przez interesy grupowe przemysłu energetycznego, media, podkreślając ciężar odpowiedzialności, jaki spoczywa na politykach. W sytuacji prawdziwego kryzysu jest on tak wielki, że jedynie historia odpowie, czy go udźwignęli. Ale na pytanie o sensowność i przyszłość energetyki nuklearnej – czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam.
Dr Jadwiga Rodowicz-Czechowska, Ambasador RP w Japonii w latach 2008–12
Widzieliśmy to wszyscy: 11 marca 2011 roku w Japonii najpierw zatrzęsła się ziemia, potem połacie lądu zalały fale tsunami. Piotr Bernardyn mieszka w Japonii. Ma nam do powiedzenia znacznie więcej, niż ówczesny medialny przekaz: spektakularne obrazy żywiołu i stereotypowe uwagi o zimnokrwistych Japończykach. Trauma tsunami przechodzi w jego relacji w traumę Fukushimy – wielki znak zapytania nad przyszłością energetyki jądrowej.
Piotr Mucharski, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”
To nie tylko dobra, a wręcz fascynująca lektura. Dawno niczego tak dobrze napisanego nie czytałem.
Prof. dr hab. inż. Wladyslaw Mielczarski, Politechnika Łódzka i European Energy Institute
Piotr Bernardyn – Z urodzenia gdańszczanin, serce dzieli między Polskę a Daleki Wschód. Od wyjazdu w latach 90. na stypendium do Niemiec, większość czasu spędził za granicą, w tym ponad dziesięć lat w Tokio. W Polsce i w Niemczech studiował ekonomię, w Japonii na Uniwersytecie Keio – stosunki międzynarodowe. Przez lata aktywny w biznesie, m.in. w consultingu i jako tłumacz wspierający japońskie inwestycje w Polsce. W drugim wcieleniu dziennikarz i eseista. Od kilkunastu lat stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”; pisze o historii, polityce i kulturze Japonii, Chin, Tajwanu, Korei i innych krajów regionu. Relacjonował m.in. olimpiadę w Pekinie, jego artykuły publikowała „Rzeczpospolita” (dodatkek „Plus Minus”) i „Gazeta Wyborcza”, a także prasa japońska. Esej Duch Hiroszmy ukazał się w 2011 roku w podręczniku szkolnym do gimnazjum. Po trzęsieniu ziemi i awarii elektrowni atomowej w Fukushimie nie opuścił Japonii, choć wtedy było to nierzadkie wśród mieszkających tam obcokrajowców. Bał się jak wszyscy inni, ale górę wzięła zapewne lojalność do Japonii. W zamian mógł z bliska obserwować zmagania dzielnego narodu z tragedią. Dziś dzieli czas między Polskę i Japonię oraz przygotowuje kolejną książkę o Dalekim Wschodzie. (Dr Jadwiga Rodowicz-Czechowska, Ambasador RP w Japonii w latach 2008–12)
Wybrane bestsellery
-
Historia współczesnego Hongkongu rozpoczyna się w połowie XIX wieku wraz z przybyciem Brytyjczyków. Od tego momentu kilka rybackich wiosek przekształca się stopniowo w gospodarczą metropolię, którą znamy.(17.94 zł najniższa cena z 30 dni)
27.64 zł
35.90 zł(-23%) -
To nie jest kolejna książka o wypoczynku w hamaku i dwudziestu nożach na każdą okazję. Przetrwanie prawdziwej sytuacji kryzysowej zaczyna się w głowie. To nasze wybory (a nie drogi sprzęt!) grają pierwsze skrzypce. Właściwej, często krytycznej decyzji nie podejmie za właściciela żaden element ekw...(35.69 zł najniższa cena z 30 dni)
36.23 zł
54.90 zł(-34%) -
Survival to nie bajka dla grzecznych dzieci. Uprawianie survivalu, który tłumaczy się jako sztukę przetrwania, ma nas przygotować do wyjścia obronną ręką z ekstremalnych sytuacji. Wymaga on od człowieka naprawdę sporo, od wiedzy dotyczącej wzywania pomocy, przez umiejętności wybudowania schronien...(26.94 zł najniższa cena z 30 dni)
29.63 zł
44.90 zł(-34%) -
Byłem zainspirowany wizją zdobycia w rekordowym czasie czternastu ośmiotysięczników. Chciałem wejść na Annapurnę, Dhaulagiri, Mount Everest, Kanczendzongę, Lhotse, Makalu i Manaslu w Nepalu, a następnie wspiąć się na Nanga Parbat, Gaszerbrum I i II, K2, Broad Peak w Pakistanie, by na konie...(13.90 zł najniższa cena z 30 dni)
13.90 zł
44.90 zł(-69%) -
Książka ta stanowi kompendium wiedzy z zakresu zaawansowanych technik wspinaczkowych oraz zbiór praktycznych wskazówek dotyczących sprzętu, wyboru rejonu wspinaczkowego, bezpieczeństwa i formalności. Podręcznik O KROK DALEJ porusza także tematy treningu i fizjoterapii, rozwoju osobistego i czynni...(44.90 zł najniższa cena z 30 dni)
44.90 zł
149.00 zł(-70%) -
Piotr Strzeżysz po raz kolejny zaprasza też Czytelników w podróż — nie w przestrzeni jednak, a w czasie, do swojego dzieciństwa i wczesnej młodości, kiedy większość marzeń tak łatwo było spełnić. Słodko-gorzkie szkice z prowincji okresu komunistycznych ograniczeń, nostalgiczne anegdoty, peł...(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Everest. Czomolungma. Góra gór. Jest jak magnez. Piękna, intrygująca, dumna i niebezpieczna. Rozpala wyobraźnię niejednego wspinacza - bo któż nie chciałby wejść na Dach Świata? I choć Everest bez wątpienia jest magiczny, stał się też kołem zamachowym potężnego biznesu. Każdego roku wydaje się se...(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Ta i 500 innych opowieści umilą niejeden wieczór pełen wspomnień o Waszych tatrzańskich „wyrypach”. Jedna z najciekawszych książek o Tatrach, jaką kiedykolwiek napisano, teraz w nowej odsłonie. Zadawajcie pytania i zgadujcie. Czytajcie i bawcie się razem z autorem Czesławem Momatiukie...(32.94 zł najniższa cena z 30 dni)
34.04 zł
54.90 zł(-38%) -
W trzydziestą rocznicę tragicznej wyprawy na najwyższy szczyt świata oddajemy w ręce czytelników i wszystkich miłośników gór wznowione wydanie dzienników Mirosława ”Falco” Dąsala. "Każdemu jego Everest" to opisane niezwykle szczerze i plastycznie przeżycia autora, ale też problemy, z ...(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Oddajemy w ręce Czytelnika książkę Marka Wałkuskiego, dziennikarza radiowej „Trójki” i wieloletniego korespondenta Polskiego Radia w Waszyngtonie. W charakterystyczny dla siebie, dowcipny i przenikliwy sposób autor opowiada o życiu w Stanach Zjednoczonych i specyfice tego wielkiego kr...(17.45 zł najniższa cena z 30 dni)
17.45 zł
34.90 zł(-50%)
Zobacz pozostałe książki z serii Książki podróżnicze Bezdroży
-
Islandia. Wyspa ognia i lodu. Królestwo zorzy polarnej i „żywych” wulkanów. Ojczyzna Odyna, Thora i Widara. Przystań wikingów. Kraina elfów, trolli, potworów i… maskonurów. Arkadia samotników i marzycieli. Odległa, zimna, nieznana, piękna, intrygująca… Niewielka, ale mając...(29.94 zł najniższa cena z 30 dni)
32.93 zł
49.90 zł(-34%) -
Islandia. Wyspa ognia i lodu. Królestwo zorzy polarnej i „żywych” wulkanów. Ojczyzna Odyna, Thora i Widara. Przystań wikingów. Kraina elfów, trolli, potworów i… maskonurów. Arkadia samotników i marzycieli. Odległa, zimna, nieznana, piękna, intrygująca… Niewielka, ale mając...(24.95 zł najniższa cena z 30 dni)
27.45 zł
49.90 zł(-45%) -
W styczniu 2018 roku miała miejsce jedna z największych tragedii, a jednocześnie najbardziej spektakularna akcja ratunkowa w dziejach polskiego himalaizmu. To właśnie wtedy Tomasz Mackiewicz i Élisabeth Revol podjęli kolejną próbę zimowego wejścia na Nanga Parbat. Zdobycie szczytu w lekkim stylu ...(14.90 zł najniższa cena z 30 dni)
14.90 zł
49.90 zł(-70%) -
Wyspy Owcze, chociaż coraz liczniej odwiedzane przez podróżników, pozostają nadal daleką, dziką Północą. To świat, którego chce się doświadczyć, aby móc z niego uciec i potem za nim tęsknić.(14.90 zł najniższa cena z 30 dni)
14.90 zł
49.00 zł(-70%) -
Na kruchym lodzie. Opowieść o Arktyce i zmianach klimatu to książka niezwykła. Nie rozprawa naukowa, jak można by się spodziewać po profesorze nauk biologicznych, ale napisana ze swadą historia bliskich spotkań z niedźwiedziami polarnymi i nie tylko. Znajdziemy w niej także opowieści o fokach, pi...(32.94 zł najniższa cena z 30 dni)
16.89 zł
54.90 zł(-69%) -
Książka Moniki Witkowskiej to nietypowy przewodnik po tych budzących respekt, a przy tym stosunkowo łatwo dostępnych szczytach. Znajdziemy w niej wszystko, co potrzebne, by podążając śladem autorki, samemu zmierzyć się z każdą ze słynnych gór. Równie ważną, obok praktykaliów, część tomu stanowią ...(41.40 zł najniższa cena z 30 dni)
44.16 zł
69.00 zł(-36%) -
Dzięki Listom z Himalajów zamierzałem osiągnąć dwa cele. Chciałem opowiedzieć o wspinaczkach wysokogórskich na podstawie mojej korespondencji z ostatnich pięćdziesięciu lat i przedstawić autentyczne sprawozdanie z krainy śniegu i lodu, oparte na wybra- nych listach opowiadających o dwustuletniej ...(32.94 zł najniższa cena z 30 dni)
16.89 zł
54.90 zł(-69%) -
Zainspirowała mnie idea zdobycia w szalonym tempie wszystkich czternastu najwyższych szczytów świata. Miałem nadzieję wspiąć się na nepalskie imponujące wierzchołki Annapurny, Dhaulagiri, Kanczendzongi, Mount Everestu, Lhotse, Makalu i Manaslu, popędzić na Nanga Parbat, Gaszerbrumy I i II, K2, Br...(35.40 zł najniższa cena z 30 dni)
37.17 zł
59.00 zł(-37%) -
Nowozelandczycy odczuwają szczególny związek ze swoim krajem, bo od najmłodszych lat nakłada się na nich obowiązek opieki nad miejscem, w którym żyją. Obietnica Tiaki to zobowiązanie do opieki nad Nową Zelandią - na teraz i dla przyszłych pokoleń. Także wszystkich przybyłych zachęca się, by dbali...(32.43 zł najniższa cena z 30 dni)
31.44 zł
49.90 zł(-37%) -
Ten suchy zapis nijak nie oddaje istoty tego, na czym polega styl wielkościanowy, zwany również big wall. Kojarzą go być może ci, którzy kiedykolwiek mieli okazję oglądać robiące niewiarygodne wrażenie zdjęcia namiotów zawieszonych pośrodku ogromnej pionowej ściany skalnej. To właśnie wspinaczka ...(19.95 zł najniższa cena z 30 dni)
21.15 zł
39.90 zł(-47%)
Ebooka "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" przeczytasz na:
-
czytnikach Inkbook, Kindle, Pocketbook, Onyx Boox i innych
-
systemach Windows, MacOS i innych
-
systemach Windows, Android, iOS, HarmonyOS
-
na dowolnych urządzeniach i aplikacjach obsługujących formaty: PDF, EPub, Mobi
Masz pytania? Zajrzyj do zakładki Pomoc »
Audiobooka "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" posłuchasz:
-
w aplikacji Ebookpoint na Android, iOS, HarmonyOs
-
na systemach Windows, MacOS i innych
-
na dowolnych urządzeniach i aplikacjach obsługujących format MP3 (pliki spakowane w ZIP)
Masz pytania? Zajrzyj do zakładki Pomoc »
Kurs Video "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" zobaczysz:
-
w aplikacjach Ebookpoint i Videopoint na Android, iOS, HarmonyOs
-
na systemach Windows, MacOS i innych z dostępem do najnowszej wersji Twojej przeglądarki internetowej
Recenzje książki: Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima (21) Poniższe recenzje mogły powstać po przekazaniu recenzentowi darmowego egzemplarza poszczególnych utworów bądź innej zachęty do jej napisania np. zapłaty.
-
Recenzja: http://krotkoacztresciwie.blogspot.com Ande; 2016-03-31Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Piotr Bernardyn, to dziennikarz od 10 lat mieszkający w Japonii.Prowadzi od pewnego czasu bloga, na którym dzieli się swoimi przemyśleniami o Japonii, ale nie tylko. Książka"Słońce jeszcze nie wzeszło", jest próbą spojrzenia z innej strony na katastrofę w Fukushimie i konsekwencje tejże na życie mieszkańców Japonii.Katastrofa niewyobrażalna, której skutki, trudno było sobie wyobrazić, a która spadła nagle na niczego niespodziewających się ludzi.Niezwykle zimna krew, jaką zachowywali Japończycy, w obliczu tego wydarzenia, to zapewne tylko pozory. Nikt wobec czegoś takiego nie może przejść obojętnie. Autor przekazał w tej książce swoją opinie o tym pamiętnym dniu, a także zamieścił obserwacje, jakie poczynił, tuż po.Ciekawa i interesująca pozycja, będąca nie tylko świadectwem, ale i ostrzeżeniem, co może się stać, gdy zbyt nierozważnie bawimy się w bogów.
-
Recenzja: smakpodrozy.com Kasia BoniRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
To nie jest książka podróżnicza. To bardzo rzetelnie i dobrze napisany reportaż o tym, co wydarzyło się w Japonii 11 marca 2011 roku. A także o tym, jakie są tego konsekwencje.
Piotr Bernardyn, który w Japonii mieszkał ponad dziesięć lat, był tego dnia w Tokio. Dzieli się swoimi wspomnieniami. Ale, co najważniejsze dzieli się swoimi obserwacjami. Tłumaczy, objaśnia, odziera Japonię ze stereotypów. Nie mitologizuje opanowania Japończyków, nie wydziwia na ich brak emocji. Nie idzie na łatwiznę, tak jak wielu dziennikarzy, którzy ze spokoju Japończyków zrobili główny news. Drąży, docieka, szuka przyczyn. Pisze ze współczuciem o ludziach, którzy doświadczyli tragedii. O złości, o bólu i o strachu.
Autor opowiada o potrójnej katastrofie pokazując szerszą perspektywę. Kiedy pisze o tsunami wspomina o kamieniach, które stoją wzdłuż północnego wybrzeża Japonii. Najstarsze pochodzą sprzed 5o0 lat. Wyryto na nich słowa ostrzeżenia – “ten kamień jest dowodem na niszczącą falę morską”. Najnowsze postawiono w 2011 roku. Bernardyn pokazuje jakie decyzje o zabezpieczeniach podejmowały społeczności różnych wiosek i jakie są tego konsekwencje. Ale pokazuje też, jak wybiórczo działa ludzka pamięć. Jak łatwo uwierzyć we własną nieśmiertelność – “nam się przecież nic nie stanie”. Tak samo szeroko autor opisuje elektrownię Fukushima Daiichi. Choć właściwie opisuje firmę TEPCO i scenę polityczną Japonii. Dużo tu o korupcji, o formie, o braku zaufania. I o zmianach, które Japonię czekają. Na koniec pojawiają się historie ludzi, którzy już dawno temu wypowiedzieli wojnę elektrowniom atomowym.
Ta niewielka objętościowo książka pozwala choć odrobinę zrozumieć, co stało się 3 marca 2011. Jak to jest możliwe, że w tak rozwiniętym technicznie kraju w ogóle doszło do nuklearnej katastrofy? Jak to możliwe, że z jej skutkami tak długo nie można sobie poradzić? I jak to możliwe, że w demokratycznym państwie panuje taka dezinformacja?
Jedyne czego mi brakuje to więcej rozmów z ludźmi. Autor odwiedzał Tohoku – region dotknięty tsunami – spotykał ludzi, którzy trzy lata po trzęsieniu ziemi ciągle mieszkają w miejscach ewakuacji w tymczasowych domach. Ale książka jest bardziej opisowa. Pokazuje mechanizmy i wydarzenia. Niewiele w niej wypowiedzi Japończyków (poza kilkoma cytatami z gazet). Chciałabym usłyszeć ich głos.
“Słońce jeszcze nie wzeszło” to idealne kompendium wiedzy o przyczynach i skutkach katastrofy z 3 marca 2011. Jeśli wybieracie się do tego kraju to lektura obowiązkowa. Nie dowiecie się z niej, co warto w Japonii zobaczyć, ale zrozumiecie, z jakimi problemami żyją Japończycy. -
Recenzja: japonia-online.pl Agnieszka Markiewicz, 2014-07-24Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Piotr Bernardyn o trzęsieniu ziemi, tsunami i awarii w elektrowni atomowej. Rzeczowo i wnikliwie, ale bez patosu i jednoznacznej oceny.
11 marca 2011 roku doszło w Japonii do tragedii. Wpierw zatrzęsła się ziemia, z siłą, której wcześniej w Japonii nie notowano. Kilkadziesiąt minut później przyszło tsunami, wysokie na ponad 10 metrów (miejscami fala dochodziła do prawie 30 metrów); wdzierając się głęboko w ląd, zniszczyło niemal całe wybrzeże regionu Tōhoku - niektóre miejscowości zwyczajnie przestały istnieć. Oprócz tych dwóch naturalnych katastrof zdarzyła się i katastrofa trzecia – awaria elektrowni atomowej w Fukushimie. O ile dwie pierwsze katastrofy zdarzyły się niezależnie od człowieka, w wyniku działania sił przyrody i trudno było je (dokładnie) przewidzieć, o tyle katastrofa nuklearna to zupełnie inna historia. Czy rzeczywiście awaria reaktorów była tylko skutkiem zalania przez wywołane trzęsieniem ziemi tsunami? Czy można było taką awarię przewidzieć i jej zapobiec? Kto zawinił i jak daleko sięgają poczynione przez człowieka zaniedbania? Piotr Bernardyn, dziennikarz od lat mieszkający w Tokio, w czasie katastrofy przebywał w Japonii. Nie uciekł, jak zrobiło to wielu obcokrajowców. Doświadczał, obserwował, odwiedzał poszkodowanych, doczytywał i poddawał analizie – swoje doświadczenia i dociekania zawarł w książce "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima". Do pewnego momentu chciał po prostu napisać książkę o Japonii, tragedii z 11 marca poświęcając zaledwie rozdział. Później uznał, że materiał, który zebrał, jest zbyt obszerny i warto napisać książkę – temat był przecież chwytliwy. Jednakże, zadziałało coś jeszcze.
"Był także inny motyw do napisania tej książki. Mieszkałem co prawda w Tokio, ale śledziłem na bieżąco doniesienia zagranicznych mediów o katastrofie. Miałem często wrażenie, że kreowany w nich obraz różnił się od tego, co widzę na miejscu. O tym, że liczy się sensacja, że media ulegają stereotypom, wiadomo nie od dziś. Teraz miałem okazję dobitnie się o tym przekonać. [s. 10]"
Główną zaletą książki Bernardyna jest to, że łączy ogrom wiedzy z prostą formą przekazu, stając się tym samym lekturą dla szerszego grona odbiorców, niż tylko wąska grupa specjalistów. O tragedii z 11 marca autor pisze dwojako: z jednej strony podchodzi do tematu osobiście, opisując swoje doświadczenia i obserwacje w formie niemal dziennika (stając się tym samym kimś bliższym, kimś bardziej wiarygodnym w swym przekazie; nie patrzy z boku, nie pisze z dystansu – jest jak najbardziej w centrum wydarzeń i to nie jako obserwator zaledwie, ale uczestnik, jedna z ofiar), z drugiej zaś strony stara się pisać możliwie obiektywnie; nie oceniając poczynań człowieka jako jednostki, stara się pokazać, co działo się w czasie tragedii, jakie były jej realne skutki, a także – co do niej doprowadziło, zwłaszcza w kontekście wydarzeń wokół Fukushimy. Pokazuje początki energetyki jądrowej w Japonii, próbuje nam wyjaśnić – ale i samemu zrozumieć – jak doszło do tego, że elektrownie atomowe postawiono (i to w jakiej liczbie!) na terenie tak niestabilnym, jak Wyspy Japońskie, w państwie, które tyle przez atom wycierpiało.
"Śledząc medialny przekaz po katastrofie, miałem często wrażenie, że opisuje on jakiś inny kraj, niż ten, w którym jestem, i innych ludzi niż ci, których spotykam. Co więcej, siła stereotypu może być tak duża, że ludzie jej poddani zaczynają naginać swoje postawy, by jej sprostać. [s. 39]"
Po katastrofie przez wiele tygodni oczy całego świata zwrócone były na Japonię. Pokazywano zniszczenia, jakich dokonał żywioł, podawano liczby ofiar, siłę i zasięg skażenia. Pokazywano bardzo wymowne zdjęcia z terenów zalanych przez tsunami, miasta, które przestały istnieć. I mówiono o samych Japończykach: o ich wytrzymałości, poświęcaniu się dla innych, braterstwie, opanowaniu. Japończycy są skryci. Japończycy są silni, podniosą się. Pokazywano ich spokój. "Pozwólcie mi się bać" – pisał w tym samym czasie na swoim blogu pisarz Kohei Muramatsu. I ten – jakże inny od medialnego przekazu – obraz Japończyków kreśli nam Bernardyn. Mówi o zjawisku calm panic, o życiu w hinanjo (miejscach ewakuacji), w których przecież zdarzały się i awantury, i konflikty, bo każdy jest tylko człowiekiem. O nudzie mówi, o odczuciu powolnego umierania. Ale i o strachu przed samotnością lub – z drugiej strony – strachu przed życiem z kimś, kto w chwili zdarzenia się katastrofy ucieka, nie myśląc o bliskich. O braku zaufania mówi, o rozpadających się małżeństwach. O obawach przed życiem w środowisku skażonym. Pokazuje Japończyków w sposób "zwyczajnie ludzki", pozbawiony patosu.
Książka Bernardyna podzielona jest jakoby na dwie części. Pierwsza, o czym wspominam powyżej, dotyczy "ludzkiego" wymiaru tragedii – skupia się na człowieku, któremu przyszło zmierzyć się z silnym trzęsieniem ziemi, ogromną falą tsunami i skutkami awarii w elektrowni atomowej. W drugiej części autor bierze pod lupę japońską energetykę jądrową: jej początki, mit bezpieczeństwa, nawarstwiające się z czasem uchybienia, zaniedbania, korupcję.
"Jednym z kuriozów energetyki jądrowej w Japonii było usytuowanie głównego regulatora (NISA) wewnątrz struktur Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu (METI). Urząd, który miał pilnować bezpieczeństwa energetyki jądrowej, podlega ministerstwu zajmującemu się jej promocją. Konflikt interesów w ramach jednej instytucji wydaje się nieunikniony. [s. 74]"
Bernardyn mówi o nuklearnej wiosce, czyli o środowiskowych powiązaniach mediów, polityki, świata biznesu, biurokracji i nauki. Przygląda się działaniom operatora energii w Fukushimie, TEPCO. Wspomina o filmie dokumentalnym "Nuklearna aleja" z roku 1995 (reż. Nicholas Rohl), w którym fotograf Kenji Higuchi opowiada o pracy w elektrowni atomowej "od środka" i bez mitologizowania; o pracy z narażeniem na napromieniowanie radioaktywne i związane z tym konsekwencje, jak choroby czy śmierć. Co ciekawe, opisując to wszystko, Bernardyn nie podąża za chóralnym okrzykiem: atom jest zły. Przedstawia argumenty za i przeciw; określając swoje stanowisko wobec elektrowni jądrowych, pozwala czytelnikowi na wyrobienie własnego zdania.
Książka "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" z pewnością nie wyczerpuje tematu związanego z tragedią, jaka miała miejsce w Japonii 11 marca 2011 roku; potrzeba wiele czasu, by cała prawda ujrzała światło dzienne – z historią tak już jest. Jednakże, publikacja ta daje pewien obraz wydarzeń z tamtego okresu. Obraz o tyle ciekawy, że nie narzucający czytelnikowi, co ma o tragedii myśleć i jak ma oceniać tak pojedynczych (zwykłych) ludzi, jak i wielkie organizacje, firmy i ich działania. Z pewnością jest to jedna z lepszych (jeśli nie jedyna tak obszerna na naszym rynku) publikacja na temat wydarzeń z 11 marca, a zarazem ciekawy głos w kwestii atomu. Warto do niej zajrzeć. -
Recenzja: kirzenska.wordpress.com www.kirzenska.wordpress.com (2014-06-17)Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Książka publicysty Tygodnika Powszechnego Piotra Bernardyna ukazuje tragedię tsunami, która miała miejsce w marcu 2011 roku. Autor skupia uwagę czytelnika na tych dramatycznych wydarzeniach. Dodatkowo prezentuje nam w swojej książce oblicze Japonii.
Opisane trudne momenty skłaniają do refleksji. Dobrze znana nam jest tematyka katastrof, żałoby narodowej czy masowej śmierci, na skutek tragicznego wypadku. Tu jednak podczas czytania zaczynają nam się otwierać oczy na jak wielką skalę to była tragedia.
Energia jądrowa to przyszłość, ale zarazem ogromne zagrożenie dla ludzkości. Jeżeli jesteście ciekawi jak tsunami wpłynęło na elektrownię w Fukushimie i jakie były tego konsekwencje to przeczytajcie tą książkę.
Mimo stałego rozwoju cywilizacji, a także stałym monitoringiem na pewne sprawy nie mamy wpływu. Do tego dochodzą sprawy polityczne i interesy Państwa, które mają wyższość nad dobrem ludzkości.
Kryzys, nieszczęście i opór społeczny są bardzo wnikliwie opisane przez autora. Miał on rolę obserwatora, opisał wszystko bardzo dokładnie. Książka zainteresuje szczególnie tych, którzy interesują się energią atomową a także losami Japonii. -
Recenzja: Opętani Czytaniem ANNA SOLAK,2014-06-15Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Piotr Bernardyn to korespondent, któremu można zaufać. Spędził 10 lat w Tokio, gdzie studiował stosunki międzynarodowe i wbrew temu co zrobili jego koledzy, nie opuścił Japonii nawet po tragedii, z bliska obserwując rozwój wydarzeń. Jego "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" to arcyciekawa historia o tym, dokąd zmierza kraj, uznawany za jedną z największych potęg technologicznych na tej planecie, depczący po piętach Stanom Zjednoczonym i zdeterminowany ku temu, by jak najprędzej je prześcignąć. J
Jakie są faktyczne skutki Fukushimy: liczba ofiar śmiertelnych, liczba chorych, koszty skażenia środowiska A może jest jednak tak, jak mówią niektórzy, że szkody zostały wyolbrzymione, że część społeczeństwa dała się ponieść psychozie strachu W końcu dwa lata po katastrofie nikt nie zmarł na chorobę popromienną, u nikogo także nie stwierdzono jej objawów. Takie są fakty, choć ten rodzaj choroby ujawnia się dopiero po latach. Były jednak przypadki śmierci, które bez awarii w Fukushimie nie miałyby miejsca. „Gdyby nie ta elektrownia… straciłem już siły do życia i pracy” –napisał na kartce przybitej do drzwi stodoły rolnik, który popełnił samobójstwo. Wcześniej, z powodu skażenia ziemi, musiał zamknąć hodowlę i uśpić wszystkie zwierzęta. Mimo dobrego zdrowia życie odebrał też sobie najstarszy mieszkaniec wioski Iitate – a przeżył 102 lata. W kwietniu usłyszał w wiadomościach, że jego miejscowość podlega ewakuacji. „Nie chcę stąd wyjeżdżać” powiedział synowej i tej samej nocy powiesił się w swoim pokoju.
Taka i wiele podobnych historii mogła zdarzyć się tylko w kraju, gdzie od najmłodszych lat dzieciom serwowana jest bajka o ożywionym atomie, a przeciętny Japończyk „z marszu wyrecytuje jaki jest połowiczny rozpad jodu i strontu albo czy wołowina o skażeniu 35 bekereli nadaje się do jedzenia”. Zwłaszcza teraz, po katastrofie.
Japonia jeszcze przed katastrofą miała 50 działających reaktorów. Więcej mają tylko USA i Francja. Nie zapominajmy przy tym, że to kraj który ma już za sobą Hiroszimę, a ziemia drży tutaj non stop. Mimo to energia płynąca z atomu stoi tu bardzo wysoko, mało tego, jest gloryfikowana i usprawiedliwiana na każdym kroku, nawet wbrew licznym niedociągnięciom, które co jakiś czas wychodziły tu na światło dzienne. Dopiero po ogromnym tsunami i awarii w Fukushimie mieszkańcy całego kraju po raz pierwszy od 50 lat protestowali przeciwko zmasowanej polityce energetycznej rządu i monowładzy konsorcjum TEPCO, który miał monopol na produkcję energii z atomu i realnie decydujące o losach kraju lobby na najwyższych państwowych szczeblach. Mówi się, że z błędów zawsze trzeba wyciągać wnioski. Przerażające, że pomimo takiej terapii szokowej jeszcze w tym roku świat obiegła wiadomość, że Japonia wraca do dawnych metod pozyskiwania energii i ma zamiar stopniowo uruchamiać nieczynne od 2011 roku reaktory… -
Recenzja: POLSKA - DZIENNIK ŁÓDZKI .N, 2014-05-12Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Dziś, w ślad za wydawnictwem Bezdroża, proponujemy lekcję geografii, ale nie tej podręcznikowej - znacznie barwniejszej. „Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" Piotra Bernardyna - polskiego dziennikarza, który od ponad dziesięciu lat mieszka w Tokio - to spojrzenie na ostatnią z japońskich katastrof oczami samych mieszkańców. Ludzi przyzwyczajonych do nieszczęść, jakie od niepamiętnych czasów szykuje im natura i wciąż skazywanych na powtórki z egzaminu z życiowej zaradności.
-
Recenzja: swiatwslowachiobrazach.blogspot.com 2014-04-21Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Cała prawda o Japonii: Słońce jeszcze nie wzeszło
Po japońsku Fukushima oznacza zasobna wyspa i do niedawna, dzięki urokom krajobrazu i urodzajnym ziemiom, takie skojarzenia były całkiem na miejscu. Tu leży Iitate, wybrana kiedyś jedną z najpiękniejszych wiosek w kraju. Dzisiaj nikt w niej nie mieszka, Fukushima zaś długo, jeśli nie zawsze, kojarzyć się już będzie z czymś innym. [1]
Rocznica wydarzeń zawsze jest dobrym pretekstem do napisania książki (lub nakręcenia filmu), która przekaże ukrytą prawdę o minionych wydarzeniach. Pędząca codzienność sprawia, że ludzie których to nie dotyczy szybko zapominają o kolejnych tragediach - gdy media mówią o następnych, tych z innej części świata. Media zawsze mają znajdą nowy temat. Choć najczęściej nie przekazują całej prawdy, a skupiają się na jej małym ułamku.
Piotr Bernardyn od ponad dekady mieszka w Tokio. Tragedię przeżył na własnej skórze. Spędził sporo czasu wśród ludzi, których prawdziwy obraz jest ukryty gdzieś głęboko. Japończycy jawią się nam jako naród, który ma całkiem inne podejście do życia. Ich kultura mogłaby stanowić wzór odrębności. Każdy, kto miał okazję robić coś wspólnie z Japończykami (…) szybko zauważy gotowość do poświęcenia, chęć wniesienia własnej cząstki do wspólnego przedsięwzięcia, rodzaj altruizmu bez kalkulowania zysków i strat i oglądania się, czy inni robią to samo. Ma się nawet wrażenie, że Japończykom sprawia to satysfakcję. Po 11 marca takie zachowanie stało się bardziej widoczne. [2] Nie wdawajmy się jednak w dywagacje na temat przyczyny tego zjawiska. Autor reportażu bowiem wystarczająco dobrze radzi sobie z przedstawianiem nam prawdy o tym kraju i o jego mieszkańcach. Rozprawia się ze stereotypami i tłumaczy postępowanie Japończyków. Dzięki tej publikacji można naprawdę dobrze zrozumieć ich mentalność i wyjaśnić sobie przyczyny pewnych zachowań.
Pod przykrywką ogromnej tragedii jaka spotkała Japonię autor przedstawia nam wszystko to co powinniśmy wiedzieć o ludziach i ich życiu po trudnych wydarzeniach. Nie ma tutaj wyraźnej granicy pomiędzy tym co przed i tym co po 11 marca 2011 roku. Jednak Piotr Bernardyn bardzo dogłębnie przedstawia zarówno obraz po trzęsieniu, po tsunami i po dramacie Fukushimy, jak i próbuje wyjaśnić, dlaczego w ogóle doszło do tak ogromnych konsekwencji. To błędy człowieka stały się słabym punktem energetyki jądrowej. [3]
Piotr Bernardyn wziął pod uwagę spory materiał źródłowy: wypowiedzi polityków, naukowców i zwykłych ludzi, których tragedia najmocniej dotknęła, inne publikacje, audycje radiowe, ale także ważne dokumenty, jak raporty, w tym niezależnej komisji śledczej (którego fragment znajduje się na końcu wydania). Książka została podzielona na kilka części. Powoli poznajemy prawdziwy, ludzki obraz tragedii. Autor stara się utrzymać chronologię wydarzeń. Początkowo przypomina strach po trzęsieniu oraz próbuje ubrać w słowa chaos związany z tsunami. Możemy pamiętać wiele katastrof naturalnych, jedna nachodzi w drugą, mieszają się ze sobą. Sprzed trzech lat pamiętamy tylko ogólny zarys wydarzeń. W końcu Japonia to odległy rejon, w którym samo trzęsienie ziemi zdarza się częściej (oczywiście nie o tak wielkiej sile). Publikacja Bezdroży pozwoli nam postawić się na miejscu ludzi, którzy to wydarzenie (oraz jego konsekwencje) przeżyli. Autor bierze pod uwagę czynniki kształtujące ich kulturę i odnosi je do tragedii. Pokazuje – jeśli można tak napisać – ludzki obraz Japończyków (nie jednej osobie naród ten kojarzy się z robotami, którzy działają rutynowo i w sposób automatyczny; autor także o tym wspomina). W Japonii mówi się czasem, że człowiek umiera dla razy: najpierw gdy dusza oddziela się od ciała, potem gdy ciało ulega kremacji lub zostaje pochowane. Do tej ostatniej drogi trzeba je jednak odpowiednio przygotować. [s. 49] Japończycy w większości nie uważają się za osoby religijne, nie roztrząsają na co dzień kwestii metafizycznych. Wielką rolę odgrywa jednak rytuał, czynności, gesty, które należy wykonać w stosownych okolicznościach. Ich niedopełnienie jest bolesne, złamanie etykiety bywa równoznaczne z naruszeniem tabu. Oznacza to, że wobec tych kilku tysięcy pochłoniętych przez wodę, a wciąż nieodnalezionych ciał najbliższe rodziny nie mogą dokonać ostatniej posługi. [4]
W Słońce jeszcze nie wzeszło widzimy, że w przypadku takiego zdarzania nie ma rozróżnienia międzykulturowego. Słowa te mogą wydać się banalne, ale jednak ukazuje, że Japończycy od Europejczyków czy Amerykanów niewiele się różnią. Choć kultura sama w sobie jest zdecydowanie inna.
W dalszej części książki autor omawia kwestie związane z energetyką jądrową i dramatem w Fukushimie. Pokazuje jak wiele czynników do niej doprowadziło. Choć wszystko skupia się wokół jednego: czynniku ludzkim i niechęci do przyznania się do błędów czy niewiedzy. Piotr Bernardyn przedstawia obraz skażonej Japonii, ukazuje dramaty ludzkie i ekologiczne. Dotyka bardzo delikatnych spraw. Pokazuje palcem nie tylko na yakuzę, ale także na wielu polityków, naukowców i cała nuklearną wioskę. O tym, że mafia jest częścią nuklearnego biznesu, wiadomo nie od dziś. Rekrutuje ona ludzi do pracy w elektrowniach, niektórzy odpracowują tam dla niej swoje długi. (…) O ile w dużych miastach policja jest ostatnio mniej wyrozumiała dla mafiosów, o tyle na dalekiej prowincji proceder ma często jawny charakter. [5] Piotr Bernardyn tłumaczy czytelnikom, że do tej tragedii przyczyniło się wiele osób. Nawet pracowników, którzy na to wszystko się godzili. Pisze o wszystkim tym, co powinno otworzyć oczy. Pisze także o korupcji, o władzy, o polityce, o pędzie za pieniądzem. Kosztem prostych ludzi, którzy stracili sens życia. Prostych ludzi, którzy żyli z ziemi i morza, a które teraz nie nadają się do użytku. Entuzjastyczne opinie o energii jądrowej nie wystarczyły, równie ważna była negatywna kampania wobec tych naukowców, którzy mieli odmienne zdanie. Odsuwano ich na bok, ośmieszano, blokowano drogę kariery. W departamencie energii METI śledzono wszelkie krytyczne głosy na temat atomu, a specjalny fundusz umożliwiał od razu podjęcie kontrakcji. Ten zaś, kto na serio wdał się w działalność antynuklearną, prędzej czy później spotkał na swojej drodze jakuzę – japońską mafię, która metody nękania i zastraszania ma dobrze opanowane. Ktoś musiał tych ludzi opłacać. [6]
Słowa autora reportażu pozostaną w nas długo. Tego obrazu szybko nie wymażemy z pamięci. Zwłaszcza kilka fragmentów, które poruszą nawet osoby, które nie są w stanie wyobrazić sobie ogromu ludzkiej tragedii związanej z takim czy innym zdarzeniem losowym.
Książka okaże się rewelacyjną publikacją dla tych, którzy cenią dobry reportaż. Otworzy oczy na wiele zjawisk. Pokaże prawdę o kraju tak odległym, że aż dziwnym. Przeczytać tutaj można o wszystkim, czego media nie powiedzą. Bo się boją, bo nie mają na to czasu, bo ich to nie obchodzi, bo są inne tematy. Nie ma tu taniej sensacji. Jest prawdziwy obraz, który niejednokrotnie wzruszy i dotknie a nawet oburzy. Dziesięć lat stanowić ma granicę, za którą pamięć o tsunami słabnie na tyle, że górę bierze wygoda życia na płaskim, blisko morza. (…) Ci, którzy wracają, mówią sobie, że tsunami już nie nadejdzie, przynajmniej za ich życia. I mogą mięć rację, kłopot mają jednak następne pokolenia. [7]
Jest to zdecydowanie ważna pozycja, którą wielu powinno poznać. Zwłaszcza Ci, którzy uważają, że atom jest czymś najlepszym, co można podarować ludzkości. Proszę nie myśleć, że w tym tytule zawarta jest nagonka na biznes atomowy. Autor bardzo obiektywnie przedstawia wszystko to, co się z nim wiąże, I jakie są jego wieloletnie konsekwencje.
Całość – mimo poważnego tematu – czyta się szybko. Język jest dość przystępny, choć niejednokrotnie fachowy. Autor wplata w tekst wiele japońskich słów, wyrażeń. Dla mnie nie są one większym uatrakcyjnieniem, ale dla japonistów na pewno okażą się przydatne. Zawarte na końcu publikacji fragmenty raportu dopełniają obraz, który kształtuje się słowami Piotra Bernardyna.
Do nabrzeża podszedł chłopiec taszczący latarnię, zapalił ją, położył na tafli wody i popchnął. Widać było napis czarnym tuszem: "Miejmy nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy Tohoku znowu wypełni się śmiechem." [8]
Jeżeli:
* cenisz dobry reportaż * pasjonuje cię Japonia z każdego punktu widzenia * chcesz poznać kulisy ogromnych tragedii * lubisz mieć pojecie o ważnych wydarzeniach i chcesz sobie wyrobić zdanie na temat energii atomowej *chcesz poznać Japończyków z innej perspektywy niż przedstawia się ich w literaturze podróżniczej * chcesz wejść wśród ludzi i w ich emocje w trakcie i na krótko po trzęsieniu, tsunami i awarii w Fukushimie
"Słońce jeszcze nie wzeszło" jest książką właśnie dla Ciebie! -
Recenzja: Sztukater.pl JoannaKaRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Rocznica wydarzeń zawsze jest dobrym pretekstem do napisania książki (lub nakręcenia filmu), która przekaże ukrytą prawdę o minionych wydarzeniach. Pędząca codzienność sprawia, że ludzie "których to nie dotyczy" szybko zapominają o kolejnych tragediach - gdy media mówią o następnych, tych z innej części świata. Dziennikarze (telewizyjni) zawsze znajdą nowy temat. Choć najczęściej i tak nie przekazują całej prawdy, a skupiają się na jej małym ułamku.
Piotr Bernardyn od ponad dekady mieszka w Tokio. Tragedię przeżył na własnej skórze. Spędził sporo czasu wśród ludzi, których prawdziwy obraz jest ukryty gdzieś głęboko. Japończycy jawią się nam jako naród, który ma całkiem inne podejście do życia. Ich kultura mogłaby stanowić wzór odrębności. Nie wdawajmy się jednak w dywagacje na temat korzeni tego zjawiska. Autor reportażu bowiem wystarczająco dobrze radzi sobie z przedstawianiem nam prawdy o tym kraju i o jego mieszkańcach. Rozprawia się ze stereotypami i tłumaczy postępowanie Japończyków. Dzięki tej publikacji można bardzo dobrze zrozumieć ich mentalność i wyjaśnić sobie przyczyny pewnych zachowań. "Japończycy w większości nie uważają się za osoby religijne, nie roztrząsają na co dzień kwestii metafizycznych. Wielką rolę odgrywa jednak rytuał, czynności, gesty, które należy wykonać w stosownych okolicznościach. Ich niedopełnienie jest bolesne, złamanie etykiety bywa równoznaczne z naruszeniem tabu. Oznacza to, że wobec tych kilku tysięcy pochłoniętych przez wodę, a wciąż nieodnalezionych ciał najbliższe rodziny nie mogą dokonać ostatniej posługi."*
Pod przykrywką ogromnej tragedii jaka spotkała Japonię, autor przedstawia nam wszystko to co powinniśmy wiedzieć o ludziach i ich życiu po tragedii. Nie ma tutaj wyraźnej granicy pomiędzy tym co przed i tym co po 11 marca 2011 roku. Jednak Piotr Bernardyn bardzo dogłębnie przedstawia zarówno obraz po trzęsieniu, po tsunami i po dramacie Fukushimy, jak i próbuje wyjaśnić, dlaczego w ogóle doszło do tak ogromnych konsekwencji.
W tej ważnej publikacji wzięto pod uwagę spory materiał źródłowy: wypowiedzi polityków, naukowców i zwykłych ludzi, których tragedia najmocniej dotknęła, inne tytuły drukowane, audycje radiowe, ale także ważne dokumenty, jak raporty, w tym niezależnej komisji śledczej (którego fragment znajduje się na końcu książki).
Reportaż został podzielony na kilka części. Powoli wchodzimy w prawdziwy, ludzki obraz tragedii. Autor stara się utrzymać chronologię wydarzeń. Początkowo przypomina strach po trzęsieniu oraz próbuje ubrać w słowa chaos związany z tsunami. Możemy pamiętać wiele katastrof naturalnych, jedna przechodzi w drugą, mieszają się ze sobą. Sprzed trzech lat pamiętamy tylko ogólny zarys wydarzeń. W końcu Japonia to odległy rejon, w którym samo trzęsienie ziemi zdarza się częściej (oczywiście nie o tak wielkiej sile). Publikacja Bezdroży pozwoli nam postawić się na miejscu ludzi, którzy to wydarzenie przeżyli a jego konsekwencje przeżywają nadal. Autor bierze pod uwagę czynniki kształtujące ich kulturę i odnosi je do tragedii. Pokazuje – jeśli można tak napisać – ludzki obraz Japończyków (nie jednej osobie naród ten kojarzy się z robotami, którzy działają rutynowo i w sposób automatyczny; autor także o tym wspomina).
Książka ukazuje, że w przypadku takiego zdarzania nie ma rozróżnienia międzykulturowego. Słowa te mogą wydać się banalne, ale jednak obnaża prawdę, że Japończycy od Europejczyków czy Amerykanów niewiele się różnią. Choć kultura sama w sobie jest zdecydowanie inna.
W dalszej części dziennikarz omawia kwestie związane z energetyką jądrową i dramatem w Fukushimie. Pokazuje jak wiele czynników do niej doprowadziło. Choć wszystko skupia się wokół jednego: niechęci do przyznania się do błędów czy niewiedzy. Piotr Bernardyn uwidacznia obraz skażonej Japonii, ukazuje dramaty ludzkie i ekologiczne. Dotyka bardzo delikatnych spraw. Wskazuje palcem nie tylko na yakuzę, ale także na wielu polityków, naukowców i cała nuklearną wioskę. Tłumaczy, że do tej tragedii przyczyniło się wiele osób, także szeregowych pracowników, którzy na to wszystko się godzili. Pisze o wszystkim tym, co powinno otworzyć oczy: o korupcji, władzy, polityce i pędzie za pieniądzem. Kosztem prostych ludzi, którzy stracili sens życia. Prostych ludzi, którzy żyli z ziemi i morza, a które teraz nie nadają się do użytku.
Niektóre części książki Piotra Bernardyna pozostaną w nas długo. Tego obrazu szybko nie wymażemy z pamięci. Zwłaszcza tych fragmentów, które mówią o nieszczęściach, które spadły na osoby starające się walczyć z ogólną opinią o elektrowniach atomowych. Autor wie doskonale, że ogrom tragedii zostanie zrozumiany wtedy, gdy odniesie się ją do jednej osoby. Dlatego z wielu przypadków zakreśla te, które dotknęły go najbardziej.
Tytuł okaże się rewelacyjną publikacją dla tych, którzy cenią dobry reportaż. Otworzy oczy na wiele zjawisk. Pokaże prawdę o kraju tak odległym, że aż "dziwnym". Przeczytać tutaj można o wszystkim, czego media nie powiedzą. Bo się boją, bo nie mają na to czasu, bo ich to nie obchodzi, bo są inne tematy. Nie ma tu taniej sensacji. Jest prawdziwy obraz, który niejednokrotnie wzruszy i dotknie - nawet oburzy.
A wszystko to okiem człowieka, który wokół tych wydarzeń żył. Jest to zdecydowanie ważna pozycja, którą wielu powinno poznać. Zwłaszcza Ci, którzy uważają, że atom jest czymś najlepszym, co można podarować ludzkości. Proszę nie myśleć, że w tym tytule zawarta jest nagonka na biznes atomowy. Autor bardzo obiektywnie przedstawia wszystko to, co się z nim wiąże, I jakie są jego wieloletnie konsekwencje.
Całość – mimo poważnego tematu – czyta się szybko. Język jest dość przystępny, choć niejednokrotnie fachowy. Autor wplata w tekst wiele japońskich słów czy wyrażeń. Dla mnie nie są one większym uatrakcyjnieniem, ale dla japonistów na pewno okażą się przydatne. Zawarte na końcu publikacji fragmenty raportu dopełniają obraz, który kształtuje się słowami Piotra Bernardyna. Lubię książki, które dadzą pretekst do namysłu i ukazują prawdę o świecie, kulisy wielkich wydarzeń, dramatów. Cenię tytuły, które są napisane w sposób, mogący trafić do wielu. Dobry reportaż zawsze będę polecać. -
Recenzja: poczytajka.blogspot.com 2014-04-09Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Pod koniec lutego żona wyciągnęła mnie do Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie na spotkanie z Piotrem Bernardynem poświęcone jego książce. Po zakończeniu lektury okazało się, że Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima zostało prawie w całości przedstawione i omówione przez autora. Spotkanie momentami było nużące, ale książka zdecydowanie wypada na plus.
Piotr Bernardyn, który od ponad dziesięciu lat mieszka w Japonii, miał nieszczęście być w Tokio 11 marca 2011 roku, kiedy trzęsła się ziemia. Od własnych przeżyć związanych z tym dniem rozpoczął też książkę. Podzielił ją na dwie części - pierwsza opisuje reakcję Japończyków na trzęsienie ziemi i tsunami, druga - traktuje o katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima Daiichi (Fukushima numer 1) i skutkach jakie przyniosło ono dla japońskiego i światowego postrzegania energii pochodzącej z atomu.
Japonia - Kraj Kwitnącej Wiśni, kraina nieomal mlekiem i miodem płynąca, przynajmniej tak mi się kojarzyło to państwo położone na czterech głównych i kilku tysiącach pozostałych wysp. Obszar pozbawiony naturalnych bogactw, wiecznie zagrożony trzęsieniami ziemi. Ponadto dwukrotnie doświadczony siłą bomby atomowej. Kraj, który musiał paść na kolana, ukorzyć się przed technologią i nauką, które przyczyniły się do zakończenia zmagań wojennych na Pacyfiku. Kraj ten po drugiej wojnie światowej podniósł się z klęczek i udowodnił, że jest zdolny na pokojowej drodze zawładnąć światem - Japonia stała się potentatem i pionierem wielu rozwiązań elektronicznych.
Mieszkańcy wysp wydawali mi się identycznymi jednostkami pracującymi przez całe życie w jednej firmie. I taki stereotyp o Japonii funkcjonował w moim umyśle do czasu lektury Słońca... Co się zmieniło w moim postrzeganiu Japonii i Japończyków? Czytając o reakcjach tokijczyków na trzęsienie ziemi miałem wrażenie, że czytam kolejny raz Rok 1984 - wszyscy jak roboty wykonują to co powinno się zrobić, współczują na zawołanie, pomagają na zawołanie, jakby byli pozbawieni własnych przemyśleń i reakcji - zero spontaniczności, wszystko wedle ustalonych reguł. Wyglądają jak trybiki w ogromnej maszynie społecznej, zawsze na swoim miejscu, bezmyślnie wypełniający zadania, przyjmujący postawy wyszkolone w procesie socjalizacji, kiedy to uczy się dzieci uśmiechu i zakazuje płaczu. Ludzie stają się nieomal tym z czego tak dobrze znamy Japonię - robotami, którym próbuje się nadać duszę i nauczyć samodzielnego myślenia. W takim społeczeństwie, totalnie konformistycznym, wydarzyła się największa awaria elektrowni atomowej od 1986 roku.
W wyniku trzęsienia ziemi powstała olbrzymia fala tsunami, która doprowadziła do uszkodzenia reaktorów w elektrowni numer 1. Kto jest odpowiedzialny za tę tragedię? Czy całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia w Fukushimie można obarczyć tylko społeczeństwo? Mam poczucie, że nie. Autor wydaje się oddzielać ścianą Japończyków, którzy co dzień zakładają garnitur i biegną do pracy w korporacjach, od tych jednostek, które nimi rządzą. Władza żyje jakby własnym życiem, a jednostki są im tylko potrzebne, aby potwierdzać i zatwierdzać jej pomysły. W takim środowisku powstały zwyrodniałe powiązania między polityką, biznesem i mediami. Autor ukazuje takie kurioza jak przypadek, gdy instytucja mająca nadzorować rynek energetyczny jest podległa ministerstwu, które ma tenże rynek promować. W dodatku osoby pracujące w tejże instytucji czy ministerstwie, po zakończeniu tam pracy zwykle znajdują zatrudnienie w przedsiębiorstwach energetycznych. I tak zamyka się błędne koło, bo kto będzie donosił na swoich obecnych kolegów z ministerstwa czy na przyszłych pracodawców, takich jak japoński gigant energetyczny TEPCO? Zaniedbania związane z wybuchem w reaktorze w Fukushimie i wydarzenia mające miejsce po nim autor wymienia z marszu, jak choćby ewakuacja ludzi ze zbyt małego obszaru czy panujące przekonanie o stuprocentowym bezpieczeństwie elektrowni, odpornych między innymi na trzęsienia ziemi i tsunami, a co za tym idzie - brak jakichkolwiek planów ewakuacji na wypadek awarii.
Piotr Bernardyn w swojej książce rysuje świat, który miał być bezpieczny, a okazał się kruchy i nieodporny, tylko dlatego, że takim postanowiła go stworzyć władza. Społeczeństwo jest na wskroś konformistyczne, nieomal utopijne, a antyutopiści przybierają postać biednych prowincjuszy, rybaków i rolników. Japonia jawi się jako kraj o specyficznym rozumieniu demokracji. Książka, odkrywając kulisy rynku energetycznego w tym jednym z najbardziej rozwiniętych gospodarczo krajów świata, ukazuje Japonię w zupełnie innym niż stereotypowe, świetle. Mnie osobiście zdjęła kilka klapek z oczu, które określały moje postrzeganie Japończyków i ich państwa. Równocześnie jest to śmieszne i straszne, że kraj tak zaawansowany technologicznie nie potrafi ustrzec się przed wielką falą. -
Recenzja: etnosystem.pl Kaśka Paluch, 2014-03-24Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Książka, w której znajduję odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące Japonii po marcu 2011 roku, które najmocniej mnie nurtowały. W dodatku doskonale napisana.
Piotr Bernardyn, polski dziennikarz, mieszka w Japonii już od 10 lat. Zna język japoński, a dzięki temu także ten tajemniczy kraj niejako od wewnątrz, od jego głębokiej tkanki. Świetnie rozumie mentalność Japończyków, doskonale orientuje się w zależnościach gospodarczo-politycznych tego kraju. Rysuje obrazek tego specyficznego miejsca - położonego na styku płyt tektonicznych, w ognistym pierścieniu Pacyfiku - jako kraju ludzi sumiennych, oddanych, zdystansowanych do własnych emocji. Najpierw myślę, że świetnie odnalazłabym się wśród Japończyków. Że wszystko to, co na Zachodzie uznawane jest za objawy nerwicowe - jak calm panic - w Japonii jest wręcz pożądane. Później przekonujemy się, że poniekąd właśnie te "cechy" potęgi gospodarczej świata doprowadziły do jednej z największych katastrof, jakie ten świat widział.
Autor "Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" przedstawia Japonię sprzed i po tsunami oraz wybuchu Fukushimy w sposób niezwykle rzetelny, podparty wiarygodnymi źródłami z prasy i telewizji. Opisuje rozmaite manipulacje, protesty, zależności świata nauki do wielkiej polityki, reakcje ludzkie. Przede wszystkim jednak przedstawia czytelnikowi codzienne życie Japończyka - reakcje mieszkańców Tokio na pierwsze wstrząsy w marcu 2011 i zachowanie ich po katastrofie. Strach przed promieniowaniem. Walkę z władzą. I trudności, jakie sprawia w tym wychowanie w duchu ideologii konfucjańskiej. Bernardyn przedstawia historie konkretnych jednostek, żywych ludzi - takich jak my. Dzięki jego książce Japonia po tsunami przestaje być jakimś egzotycznym krajem z masą ludzką, a staje się nam miejscem bliskim, zaś ludzie - zbiorem osobowości. Rozumiemy ich tak, jak rozumielibyśmy najbliższych nam, rodzinę, koleżanki i kolegów z pracy. Bernardyn pisze o nich z dziennikarskim obiektywizmem, jednak jego opisy nie są pozbawione emocji. Nie bezpośrednio, w sposób ledwo wyczuwalny, przekonujemy się jaki jest osobisty stosunek autora do przedstawianych zdarzeń.
"Słońce jeszcze nie wzeszło..." przenosi też ciężar uwagi z podkreślanych przez zachodnie media skutki samego tsunami, z którymi Japonia poradziła sobie zresztą wyjątkowo sprawnie. Prawdziwym problemem jest katastrofa ekonomiczna po Fukushimie, zmiany mentalno-psychologiczne Japonii, strach przed atomem. Znakomity język i styl tej pozycji warty jest wielokrotnego podkreślenia. Przedstawienie w sposób tak zwięzły i jednocześnie zrozumiały tematu niełatwego budzi respekt. Książkę pochłania się jednym tchem. -
Recenzja: http://mumagstravellers.blogspot.com/ majka em, 2014-03-10Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Przed paroma dniami w moje ręce trafiła pozycja Piotra Bernardyna Bezdroża pt: „Słońce jeszcze nie weszło. Tsunami. Fukushima” – to mocna lektura! Zdecydowanie nie-do-poduszki! Autor od dekady mieszka i pracuje w Japonii. Gdy 11 marca 2011 roku na wyspie Honsiu zatrzęsła się ziemia, a zaraz potem nadeszło tsunami, w wyniku którego uszkodzony został reaktor atomowy, Piotr Bernardyn nie uciekł do Polski, lecz pozostał na miejscu. To, co z przerażeniem i niedowierzaniem świat śledził na ekranach TV, on widział i przeżywał osobiście. A potem opisał. Powstała książka – dokument, niezwykle rzetelna i wiarygodna, odważna i ważna o potężnej sile przekazu. Dla mnie osobiście stanowi ważny głos w ogólnoświatowej dyskusji na temat bezpieczeństwa energetyki jądrowej.
Książka Bernardyna ma głęboko przemyślany i logiczny układ. W Prologu Autor pokazuje serce Japonii – jej stolicę na chwilę przed zbliżającym się trzęsieniem ziemi i w jego trakcie. Japonia leży w takiej części kuli ziemskiej, gdzie ziemia drży i trzęsie się niemal co dnia, toteż I część książki jest jakby socjologiczną analizą tego, jak Japończycy radzą sobie z takimi sytuacjami.
Skutkiem trzęsienia, które nawiedziło wyspę Honsiu w 2011 roku, było tsunami i o nim taktuje kolejny rozdział książki. Najobszerniejszą jej część stanowi jednak obraz tego, co wydarzyło się chwilę potem. Potężna fala tsunami uszkodziła reaktor, a Japończycy i ludzie na całym świecie wstrzymali z przerażenia oddech.
Recenzja ma swoje wymogi formalne. Zasadniczo winna być krótka. Jej zadaniem jest zachęcić czytelnika do samodzielnej lektury. Z uwagi jednak na wagę i doniosłość spraw, o których pozycja Piotra Bernardyna traktuje, pozwalam sobie odstąpić od formy klasycznej recenzji i poświęcić jej (książce) nieco więcej uwagi. Taka decyzja ma swoje głębokie, jak mniemam, uzasadnienie; chcę wierzyć, że głębsze – za Autorem – wejście w szczegóły, pokaże Czytelnikowi, iż nie można przejść obojętnie wobec tego, co wydarzyło się w Japonii, że w obliczu stałej ogólnoświatowej tendencji i lobbowania na rzecz budowy kolejnych elektrowni atomowych, każdy obywatel świata musi wyrobić sobie zdanie zanim powie TAK. Lub NIE.
Japonia jako jedyny kraj na świecie ucierpiała od bomby atomowej. Jak to więc możliwe – zastanawia się Bernardyn - że kraj z taką traumą po Hiroszimie postawił ponad 50 reaktorów?! ( i dodaje, że więcej mają tylko USA i Francja!). I odpowiada słowami Haruki Murakamiego, najbardziej dziś znanego japońskiego pisarza: „Bo bardziej niż bezpieczeństwo ludzi liczył się zysk”.
Po II wojnie światowej miernikiem sukcesu uczyniono wskaźnik wzrostu gospodarczego, w konsekwencji pogoń za zyskiem stworzyła nowy model rzeczywistości, a odwieczne normy moralne zastąpione zostały coraz większą chciwością wielkich korporacji.
11 marca 2011 roku zatrzęsła się japońska , potem, jak wiadomo, nastąpiła fala tsunami, w wyniku której doszło do awarii.
I teraz zaczyna się najważniejsza i najbardziej porażająca część książki, w której Autor demaskuje podpierając się cały czas rzetelnymi danymi, że do eksplozji w budynku jednego z reaktorów, w wyniku której środowisko zostało skażone substancjami radioaktywnymi, nie doszło na skutek zbyt wysokiej fali tsunami, lecz w wyniku ludzkiej arogancji, ignorancji i haniebnych zaniedbań .
TEPCO - to prywatna japońska firma - właściciel 17 reaktorów jądrowych, która jest największym w Japonii i czwartym na świecie operatorem energii. W ścisłej „współpracy” z niewydolnymi i skorumpowanymi politykami oraz naukowcami przez lata TEPCO budowało iluzoryczny i całkowicie bezzasadny mit bezpieczeństwa (anzen shinwa). Tłumaczono ludziom, że energia jądrowa w Japonii jest absolutnie bezpieczna i… tania. By mit ten podtrzymywać, cięto systematycznie koszty, pogarszając warunki pracy ludzi, śrubowano normy, nie inwestowano, zatem sprzęt był coraz starszy, coraz bardziej zużyty, zawodny.Bernardyn ujawnia, że już w 2002 roku, na 9 lat przed tragedią z 11 marca TEPCO rutynowo fałszowało raporty bezpieczeństwa, ukrywając mniejsze i większe usterki.
Dwa lata później, w 2004 roku – kolejne dowody fałszowania dokumentacji, uchybień, korupcji i niebezpiecznego obniżania wymogów bezpieczeństwa. Tym razem dyrekcja TEPCO podała się do dymisji, by szybko powrócić w charakterze… doradców!
I jeszcze jeden przerażający dowód ujawniony przez Bernardyna; gdy w 1981 roku stawiano elektrownię w Niigacie sejsmolodzy i geolodzy twierdzili, że w pobliżu biegnie wprawdzie linia uskoku tektonicznego o dł. 7 km, jest jednak nieaktywna czyli nie zagraża konstrukcji reaktora. W 2003 roku było już wiadomo, że uskok liczy 20 km długości i JEST AKTYWNY! TEPCO nikogo jednak o tym nie poinformowało.
Działalność TEPCO nie byłaby możliwa bez korupcyjnych powiązań ze światem polityki, biurokracji, biznesu, nauki i mediów. Bernardyn pisze, że gdy po katastrofie wymuszona została decyzja o reformie energetyki jądrowej, trudno było znaleźć eksperta, który nigdy nie brał pieniędzy od firm energetycznych!!! Ale winą naukowców jest nie tylko przekupność i sprzedajność czy konformizm. Bernardyn pisze, że ważną rolę odegrało także zatracenie się w swej specjalizacji, czego konsekwencją stało się oderwanie od reszty społeczeństwa, niemyślenie o jego dobru. „Zdolność rozumienia skomplikowanych nawet procesów technologicznych nie musi iść w parze z cnotami charakteru, a wybitny fizyk jądrowy czy chemik może moralnie błądzić” – czytamy.
Nie mniej gorzkie słowa padają pod adresem mediów, które przez lata nie dopuszczały do głosu jakiejkolwiek krytyki energetyki jądrowej.
Nie inaczej działali politycy. W departamencie energii METI istniał specjalny fundusz umożliwiający „podjęcie kontroli”, czyli ośmieszania, blokowania naukowych karier i awansu tym z naukowców, którzy chcieli ukazać prawdę. W książce pada nawet nazwa yakuzy, japońskiej mafii, która była w ów proceder zamieszana ( zastraszanie niepokornych naukowców).
Po katastrofie w Czarnobylu zebrano 3,5 miliona podpisów przeciwników elektrowni atomowych, ale parlament japoński nigdy nie podjął na ten temat debaty.
Ów świat wzajemnych korupcyjnych powiązań, które nieuchronnie szykowały grunt pod tragedię, która miała nadejść, Bernardyn określa popularnym w Japonii mianem genshiryoko mura- nuklearna wioska. Jej celem było promowanie za wszelką cenę energetyki jądrowej, co stało się początkiem szeregu zaniedbań i rażących patologii.
O tym, jak wielka była arogancja szefostwa TEPCO zarządzającego i kontrolującego elektrownię nuklearną w Fukushimie świadczy też fakt, że już po tragedii wywołanej falą tsunami, w wyniku której uszkodzony został reaktor, mimo tego że powołano niezależną komisję śledczą parlamentu Japonii, której zadaniem było zbadanie przyczyn katastrofy, do społeczeństwa nadal wysyłano dane o skażeniu niedoszacowane i z opóźnieniem. Np. oficjalny komunikat o stopionych rdzeniach reaktorów ukazał się po kilku miesiącach, mimo że wiedziano o tym niemal od początku.
Raport komisji z długą listą przewinień i winowajców, którego obszerne fragmenty Bernardyn cytuje w ostatniej części książki, jest druzgocący i nie pozostawia złudzeń, że to nie działanie sił natury było przyczyną tragedii, że zawiódł człowiek.W raporcie parlamentarnej komisji czytamy coś, w co trudno uwierzyć: „Ani TEPCO, ani rząd nie były przygotowane na awarię, bo nie wierzyli w poważny wypadek” !
Jak wygląda Japonia dziś, w – dokładnie - 3 lata po tamtej tragedii? Straty są trudne do wyobrażenia i oszacowania.
Najpierw środowisko; skażonych zostało 8 % terytorium Japonii, tj. ok. 4 tys. km kw. ziemi. Suche cyfry, a przecież to była, JEST ziemia, która od pokoleń żywiła rolników i resztę Japonii.
A sami ludzie?
Mieszkańcy skażonych miejsc wciąż zmagają się z konsekwencjami awarii i chyba nikt nie ma złudzeń, że sytuacja ta szybko powróci do normy. Setki tysięcy ludzi musiało opuścić swe domostwa. Rozproszeniu uległo wiele rodzin, śmierć uczyniła sierotami wiele dzieci. Osierociła też rodziców, po dziś dzień szukających swego potomstwa.
W obliczu próby wiele związków nie przetrwało; oszacowano, że liczba rozwodów wzrosła o 15 %. Mniej czy bardziej trwale porwane zostały więzi rodzinne, sąsiedzkie, a codzienności towarzyszy niemalejący lęk i trauma milionów Japończyków przed radioaktywnym skażeniem. Tym, którzy uważają, że to wizja przesadzona Bernardyn przytacza dane z 2007 roku. Na skutek trzęsienia ziemi w Niigacie więcej osób zmarło PO katastrofie niż w jej trakcie, głównie na skutek stresu, chorób i niewygód, zaś liczba samobójstw zaczęła rosnąć dopiero po 3 latach! A przecież wtedy ludzie musieli sobie poradzić „tylko” z trzęsieniem ziemi i pożarem. Teraz doszła jeszcze trauma związana z tsunami, katastrofą jądrową i zniszczonym przez establishment poczuciem bezpieczeństwa.
Tyle fakty, z konieczności okrojone i zaprezentowane – za Autorem – w ogromnym skrócie. Co dalej? Jaki los czeka japońską energetykę jądrową? Europejską? Światową? Czy zwyciężą grupy interesów wciąż bardzo silne, czy myślenie o bezpieczeństwie naszej planety i przyszłych pokoleń?
Czy wiedzieliście Państwo, czytający ten tekst, że zużyte paliwo ( jako odpad radioaktywny) musi być przechowywane nawet…100 tysięcy lat?! Lata będą płynęły, nastanie XXII wiek, ale dzisiejsze odpady będą wciąż na początku procesu utylizacji. I problem kolejny: nie tylko GDZIE je składować, ale czy wolno nam zostawiać takie wątpliwe i groźne dziedzictwo kolejnym pokoleniom? Po japońskiej tragedii w Fukushimie Niemcy i Szwajcaria jednoznacznie powiedzieli atomowi NIE.
Piotr Bernardyn przypomina, że „technika z natury nie jest ani zła, ani dobra; pytanie tylko KTO I JAK ją stosuje” i deklaruje jasno i jednoznacznie: „ Jestem dziś przeciwnikiem elektrowni atomowych”. A Ty? A ja? … Wszak my, Polacy stoimy w przededniu DECYZJI. Jesteś za? Czy przeciw? -
Recenzja: FOCUS 2014-04-01Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Nowa pozycja w znakomitej serii „Bezdroża" zaczyna się od cytatu z Haruki Murakamiego: „Być Japończykiem to znaczy, w pewnym sensie, spędzać życie wśród różnego rodzaju naturalnych katastrof". To krótkie zdanie świetnie podsumowuje treść również niezbyt długiej książki. Autor, od lat żyjący w Japonii, oferuje nam spojrzenie na katastrofę z perspektywy ludzi, których najbardziej ona dotknęła. Szczegółowo pokazuje nam, co się dzieje, gdy potęga natury odsłania swe mroczne oblicze. Nie znajdziemy tu odpowiedzi na pytanie o przyszłość energetyki jądrowej, ale jest to bardzo przekonująca lekcja pokory.
-
Recenzja: czytankianki.blogspot.com 2014-03-09Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Piotr Bernardyn w reportażu „Słońce jeszcze nie wzeszło” przybliża wydarzenia z marca 2011 r. z nieco innej perspektywy. I tak w pierwszej części książki skupia uwagę na zwykłych obywatelach; opisuje, jak radzą sobie podczas trzęsienia ziemi i już po kataklizmie. Pokazuje to, czym rzadko zajmują się dziennikarze w podobnych sytuacjach: długotrwałe skutki tragedii, które nie ograniczają się przecież do utraty bliskich i dobytku. Pisze o traumie, depresji i samobójstwach wśród ocalałych z tsunami, pisze też o syndromie powstrząsowym i zachodzących z czasem zmianach w relacjach rodzinnych. To wszystko jest fascynujące, aż chciałoby się, żeby część „Tsunami” była dłuższa.
Znacznie więcej miejsca autor poświęca Fukushimie, w której po trzęsieniu ziemi doszło do awarii reaktorów atomowych. Katastrofa nie tylko doprowadziła do skażenia radioaktywnego i kolosalnych strat finansowych, ale przy okazji obnażyła nieuczciwość firm energetycznych, które od lat lekceważyły przepisy bezpieczeństwa i fałszowały raporty o emisjach. Bernardyn pokazuje, jak w ogóle doszło do tego, że w kraju boleśnie dotkniętym przez atak nuklearny w 1945 r. udało się wypromować energię atomową i uczynić z niej bodaj najważniejszą i najbardziej dochodową gałąź przemysłu. Informacje o silnych powiązaniach świata polityki, mediów, nauki, biznesu z urzędami są tyleż szokujące, co przykre.
„Słońce jeszcze nie wzeszło” to książka z gatunku tych, które otwierają oczy. Z jednej strony przybliża aspekty katastrofy zazwyczaj pomijane przez media żądne newsów, z drugiej obala kilka mitów dotyczących Japonii. I choć chwilami przeszkadzała mi szczegółowość drugiej części reportażu, materiał zebrany przez Bernardyna uważam za bardzo wartościowy. To publikacja, która zadowoli nie tylko czytelników zainteresowanych Krajem Wschodzącego Słońca. -
Recenzja: Voyage Paulina StolarekRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Historia zniszczonej przez tsunami japońskiej elektrowni atomowej wydawała się równie prosta, co tragiczna - tam, gdzie zagrożenie sejsmiczne jest codziennością podobne dramaty nie wykraczają przecież poza granice prawdopodobieństwa. Piotr Bernardyn - autor opowieści „Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima" (Bezdroża) - mieszka w Tokio od 10 lat i w katastrofie elektrowni zobaczył dużo więcej niż wypadek. W tym wydarzeniu jest historia kraju, polityki, społeczeństwa, cała zaszyfrowana wyspiarska rzeczywistość, przez którą Bernardyn pewnie prowadzi czytelników.
-
Recenzja: podrozejaponia.blogspot.com 2014-02-27Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Ostatnim czasem wpadła mi w ręce nowa pozycja wydawnictwa Bezdroża pt. Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima. Szczerze powiedziawszy, przeraziła mnie tematyka, ponieważ tak wiele zostało już powiedziane w kwestii 11 marca 2011 roku. Obawiałam się, że będzie to kolejna "Wielka Księga Martyrologii Narodu Japońskiego". Na szczęście Piotr Bernardyn w swojej propozycji wychodzi poza te ramy.
Piotr Bernardyn to polski biznesmen, dziennikarz mieszkający w Japonii już ponad 10 lat. Od niedawna prowadzi także bloga, na którym pisuje różne teksty dotyczące Azji, Japonii i Fukushimy. Polecam zajrzeć: www.piotrbernardyn.com. Biorąc pod uwagę doświadczenie autora w życiu w Japonii, jego punkt widzenia dla polskiego odbiorcy może być interesujący.
Słońce jeszcze nie wzeszło to jedna z wielu reakcji na tragedię, która dotknęła Japonię. Trauma po tym wydarzeniu jest tak ogromna, że można mówić nawet o społeczeństwie japońskim "sprzed Fukushimy" i "po Fukushimie". Bardzo trudno będzie o tej katastrofie zapomnieć, chociażby dlatego że do tej pory nie zatamowano radioaktywnego wycieku i temat jest ciągle wałkowany przez opinię publiczną.
Autor wspomina o kamieniach w regionie Tōhoku nawet i sprzed kilkuset lat, na których wyryto ostrzeżenia dla przyszłych pokoleń. Jeden z nich, z XVI wieku, informuje: Ten kamień w pobliżu wsi Tokusa jest dowodem na niszczącą falę morską. Takich porozrzucanych znaków - jak pisze - jest setki, a mimo tego po pewnym czasie mieszkańcy zdają się zapominać. Ludzie i ich traumy odchodzą, jednak kamienie to milczący świadkowie, którzy pozostają. Wypieranie ze świadomości pewnych zdarzeń to mechanizm obronny człowieka. Jednakże tym razem zacieranie śladów będzie bardzo trudne, o ile nie niemożliwe. Reaktor atomowy w Fukushimie to chyba największy pomnik, którego całkowite usunięcie zajmie kilkadziesiąt lat.
W europejskich, w tym i w polskich mediach, rozpisywano się o niespotykanej solidarności Japończyków oraz o niezwykłej sile, która pozwala Japończykom zachować zimną krew nawet w obliczu takiej tragedii. Zarówno ja jak i autor nie zgadzamy się z tym, ponieważ naturalną reakcją człowieka w sytuacji ekstremalnej jest strach. Media pokazywały obraz, w który być może same chciały wierzyć.
Japończycy nie są monolitem, nie wszyscy ulegli atmosferze wspomnianego wzmożenia, niektórzy widzieli w niej włąśnie przymus, mechanizm formatowania uczuć. "Pozwólcie mi się bać" - pisał 21 marca na blogu znany pisarz Kohei Muramatsu. Jego zdaniem strach w nadzwyczajnych warunkach jest czymś naturalnym, jest sensorem naszego organizmu, a wypieranie go oznacza utratę instynktu samozachowawczego. Wolno też płakać i być smutnym, tłumienie emocji jest po prostu niezdrowe. Po tym wpisie wymarły blog Muramatsu zaczęły odwiedzać tysiące ludzi - pisze autor. To samo mówił Pan Sól o wielkim trzęsieniu Hanshin z 1997 roku, które przeżył, którego doświadczył, o którym do końca życia nie zapomni. Nie było nawet mowy o zachowywaniu się zgodnie z wyznaczonymi zasadami bezpieczeństwa, bo w jednej sekundzie domy łamały się w drzazgi.
Katastrofa elektrowni atomowej w wielu japońskich umysłach wywołała niepokój i raz na zawsze zniszczyła wizję najbezpieczniejszej i najtańszej energii.
W publikacji autor zebrał i zanalizował wiele materiałów dotyczących katastrofy. Nie powstrzymuje się od krytyki japońskiego systemu zarządzania, wszechobecnej i wszechutrudniającej normalne funkcjonowanie korupcji w polityce japońskiej i władzach TEPCO. Opisuje bardzo dokładnie przypadki jawnych zaniedbań, fałszerstw czy "wilczych biletów" dla osób próbujących ustalony porządek zburzyć. Wskazuje na łamanie międzynarodowych standardów jak np. strefa ewakuacji, której promień powinien wynosić 30 km, a ewakuowano ludność z 20 km. Ponadto tak rozwinięty technologicznie kraj posiadający roboty będące niemal sztuczną inteligencją, jak się okazało, nie dysponuje robotami mogącymi pracować w warunkach ekstremalnych i trzeba było sprowadzać je z Francji.
W tym przypadku dopatruję się jedynie przerostu dumy i źle rozumianego honoru, co zaciera jakiekolwiek racjonalne myślenie. Mitologia atomowa kreująca obraz niezawodności i bezawaryjności doprowadziła do tego, że nie stworzono na czas kodeksu postępowania w przypadkach ekstremalnych. Ponoć Titanic też był statkiem niezatapialnym...
Wydaje mi się, że panowie w garniturach moszczący się na wygodnych skórzanych krzesłach nie ucierpieli tak bardzo. A żniwa zupełnego braku rozsądku i zaślepienia zyskiem zbierają ci, którzy nie mogą się bronić. Najbardziej niezadowoleni zdecydowali się wyjść na ulicę, by zaprotestować przeciwko atomowi. Niektórzy rozpoczęli również dosyć niezdrową, noszącą znamiona atomowej fobii, działalność na rzecz likwidacji atomu. Inni żyją tak, jakby nic się nie stało, a jeszcze inni reagują niemal alergicznie na kolejną próbę podjęcia rozłożenia tematu na czynniki pierwsze.
Ważne okazało się okazywanie współczucia i sympatii, poprzez wizyty turystyczne bądź biznesowe w prefekturach dotkniętych skażeniem i tsunami. W moim przekonaniu nie ma najmniejszej potrzeby, aby narażać się na niebezpieczeństwo związane z promieniowaniem, z drugiej jednak strony, cóż mogą zrobić, czy powiedzieć ci, którzy stracili wszystko i zdani są na łaskę rządu czy jednostkowych wolontariuszy?
Choć autor w przeważającej większości przytacza argumenty "przeciw", to zdarzyło mu się wpleść argument "za": ulokowane na prowincjach, gdzie niczego nie ma, reaktory to źródło utrzymania - często jedyne - dla okolicznych mieszkańców. Zamknięcie ich może być równie tragiczne w skutkach.
Trudno też wierzyć w analizy naukowców, ponieważ są one sprzeczne. W jednej chwili znalazł się tuzin naukowców informujących o niewielkim ryzyku, jaki niesie za sobą wyciek radioaktywny, o niewielkim promieniowaniu na danych terenach. W drugiej chwili znalazł się kolejny tuzin, który alarmował o zagrożeniu życia. Laicy pozostawieni się tak naprawdę sami sobie.
Tak czy inaczej, 11 marca definitywnie podważył zaufanie Japończyków do integralności środowiska naukowego - pointuje autor.
Warto też podkreślić, że wieloletnie doświadczenie w pracy dziennikarskiej zaowocowało spójnym, przejrzystym i łatwo czytającym się tekstem. Jest to długi artykuł, a miejscami esej, który układa się w logiczną całość. Nie ma wrażenia chaosu i pomieszania z poplątaniem. Książka ta to efekt drobiazgowego zbierania materiałów i ich analizy z różnych punktów widzenia. Na szczęście autor nie daje się ponieść "psychozie strachu". Przywołuje fakty, zdarzenia sprzed katastrofy i po katastrofie, co prawda nie w sposób beznamiętny i bezuczuciowy, ale też bez ozdobników nadających sytuacji martyrologiczny wydźwięk.
Według mnie jedynym mankamentem jest brak stosownych przypisów do omawianych statystyk i liczb. Ja reprezentuję postawę niewiernego Tomasza-Czytelnika, ponieważ nie uwierzę, dopóki nie zobaczę źródła. Domyślam się, że autor nie miał intencji oszukiwania, jednak akurat tych konkretnych przypisów brakowało mi najbardziej.
Podsumowując, niezależnie od tego, czy Czytelnik bądź Czytelniczka jest przeciwko energii atomowej, czy też za, książka Piotra Bernardyna to ważny głos w dyskusji, z którym warto zapoznać. Nie ma na polskim rynku wydawniczym żadnej innej wnikliwszej analizy uwzględniającej obecną sytuację polityczną w Japonii. Ta pozycja na pewno będzie nieprzyjemną zadrą dla japonofilów wierzących w mit o idealnej Japonii, a także dla osób przywłaszczających sobie prawo do jedynej słusznej opinii na temat sytuacji w Japonii.
Ja osobiście cieszę się, że zapoznałam się z lekturą i polecam ją wszystkim, których ta tematyka interesuje. -
Recenzja: radiokrakow.pl 2014-02-26Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Trzy lata temu w marcu 2011 roku świat obserwował wydarzenia w Japonii spowodowane przez najpierw trzęsienie ziemi o niespotykanej sile a potem tsunami, w którym fala przekroczyła wszystkie dokonane wcześniej obliczenia. Autor książki był na miejscu, w Tokio, przeżywał tragedię, w której zginęło dwadzieścia tysięcy ludzi. W książce opisuje pierwsze dni po katastrofie, ale przede wszystkim bada sytuację miejsc nią dotkniętych, kiedy wyjechały kamery światowych stacji telewizyjnych, zniknęli również japońscy reporterzy, Japonia przestała być interesująca dla mediów w obliczu innych dramatycznych wydarzeń na świecie, na przykład arabskiej wiosny.
Historia w książce Bernardyna ma dwie wyraźne części. Pierwszą poświęca ludziom z terenów najbardziej dotkniętych przez kataklizm. Opisuje ich determinację, walkę, ale tez rozpacz, a czasem bezradność i rezygnację. Bo jak udowadnia autor w tej opowieści, Japończycy nie są wcale twardymi, zdyscyplinowanymi, przyzwyczajonymi do trudnych wyzwań ludźmi. To stereotypy - pisze autor. Nieszczęście dotyka ich tak samo głęboko, jak każdą inną nację na ziemi.
Druga część książki koncentruje się wokół awarii elektrowni jądrowej w Fukushimie. Bernardyn opisuje pierwsze dni, ale przede wszystkim bada efekty operacji usuwania skutków katastrofy nuklearnej. Te skutki nie zostały usunięte do dziś, a operacja może potrwać jeszcze wiele lat. Czyje interesy odgrywają tu największą rolę? Jaką odpowiedzialność ponoszą politycy? Czy kraje, które dopiero sięgają po energię jądrową powinny brać lekcje w Fukushimie?
Piotr Bernardyn przytacza zdanie japońskiego dramaturga Masakazu Yamzaki, że "11 marca pozwolił Japończykom wrócić do korzeni. Istota japońskości polegać ma m. in. na proaktywnym poczuciu braku trwałości stanu rzeczy". Czyli świat jest nietrwały, trzeba z tą świadomością w pełni uczestniczyć w życiu.
Piotrowi Bernardynowi, korespondentowi Tygodnika Powszechnego, Polakowi mieszkającemu w Japonii od 10 lat, znającemu język, obyczajowość, ludzi, zawdzięczamy książkę niezwykłą, wnikliwą, napisaną z wrażliwością i znajomością tematu. -
Recenzja: wiadomosci24.pl Paweł Jankowski, 2014-02-25Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Wydawnictwo Helion przedstawia Japonię z 11 marca 2011 roku. Japonia w chwili trzęsienia ziemi, tsunami, katastrofy elektrowni jądrowej. Autor książki był tam w chwilach tragedii. Wspomnienie, analizy, historia, prognozy.
Książka jaką warto polecić. Daleka od suchej dziennikarskiej sprawozdawczości. Rzecz, która powstała skutkiem własnych doświadczeń i obserwacji autora. Piotr Bernardyn spędził wiele lat w Japonii. Zdążył poznać kraj i ludzi, relacje i stosunki tam panujące. Kiedy 11 marca 2011 roku o godzinie 14.46 (czas lokalny) zatrzęsła się ziemia w regionie Tōhoku, on był w centrum Tokio. To grubo ponad 350 km. Jednak siły natury dawały znać o sobie z niesłychaną siłą. Autor opisuje dramatyczne chwile, kiedy idąc ulicą japońskiej metropolii poczuł drżenie pod nogami, usłyszał odgłosy jakby z wnętrza ziemi, a po chwili ujrzał iście infernalny obraz chwiejących się wieżowców. To był początek jednej z największych klęsk żywiołowych w historii Kraju Kwitnącej Wiśni.
"Słońce jeszcze nie wzeszło" opatrzono myślą szalenie popularnego na świecie pisarza japońskiego, Haruki Murakamiego: "Być Japończykiem to znaczy, w pewnym sensie, spędzać życie wśród różnego rodzaju naturalnych katastrof." Książka Piotra Bernardyna znakomicie koresponduje z tak zarysowanym poglądem. Kaprysy natury implikowały sekwencję zdarzeń, które były przewidywalne z dużym prawdopodobieństwem o czym jednakże dowiedziano się zbyt późno. Autor zwraca uwagę, że żywioł wypełnił metodę Hitchcocka: "najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie." Zaistniało następujące prawo przyczynowo-skutkowe: trzęsienie ziemi → tsunami → katastrofa elektrowni jądrowej. Jak zwykle w takich wypadkach rozgorzały dyskusje i dociekania o odpowiedzialność (lub jej brak), podnoszono kwestie gwarancji bezpieczeństwa i obietnic państwa oraz rynkowych decydentów. Doświadczenia Japończyków w konfrontacji z bezwzględną przyrodą są odwieczne i wiele jest zapisów kronikarzy na ten temat, jak też innych świadectw. Piotr Bernardyn daje przykład kamiennych tablic, których niezliczona ilość znajduje się wzdłuż wybrzeża Tōhoku. Są takie sprzed kilkuset lat, a można już znaleźć postawione w ostatnich dniach. Na każdej wyryto ostrzeżenie przed tsunami. Jak pisze autor: "Stały się pomnikiem pokory człowieka wobec sił natury, ale też poniekąd symbolem kondycji ludzkiej w ogóle." W 2011 roku mordercze fale wywołane trzęsieniem ziemi spiętrzyły pędzące masy wody do wysokości 30 metrów i więcej. Sytuacja nabrzmiewała niepewnością, grozą i tragedią z minuty na minutę, z godziny na godzinę, i przez kolejne dnie. Kazdy kolejny wstrząs mógł zwiastować trzęsienie, którego siła przestawała być mierzalna w przyjętej powszechnie skali Richtera. Media nieustannie informowały ustami przerażonych spikerów, którzy trzymali się kurczowo swoich pulpitów i kasków na głowach. "Wybita w górnym rogu ekranów liczba 8,8 wskazywała siłę wstrząsu, na dole pulsowały na czerwono aktualne informacje o trzęsieniu i tsunami. (...) Przez cztery dni od ataku tsunami północ kraju była ciągle w chaosie: licznik ofiar na ekranie telewizora przesuwał się niemal jak stoper." Lada moment miały sprawdzić się najczarniejsze z myśli o katastrofie elektrowni jądrowej. W tamtych dniach Piotr Bernardyn nie zdecydował się na powrót do kraju. Postanowił poznać rzeczywistość w miejscu gdzie przedstawiała się najstraszniej. Postanowił też być nie tylko jednym z wielu mimowolnych uczestników zdarzeń, ale zasilił szeregi wolontariuszy pomagających ludziom dotkniętych katastrofą. W książce poświęcono wiele uwagi powrotowi do normalności po tragicznych wydarzeniach. Ofiarność Japończyków i organizacja życia od nowa to niezwykłe chwile. Autor zauważa, że nie jest to społeczeństwo wolne od podziałów, ale potrafi jednoczyć się w zdumiewający sposób. Zarazem nastąpiła głęboka przemiana w nastawieniu obywateli, co znalazło swoje odzwierciedlenie w polityce. Częściej i z większą wnikliwością zaczęto przyglądać się rządzącym, "gdyż w tutejszym układzie władzy politycy są figurantami, rządzi zaś biurokracja i biznes."
Klęska żywiołowa znalazła swoje potęgujące się dopełnienie w katastrofie elektrowni jądrowej w Fukushimie. Pewna bezradność i bierne oczekiwanie Japończyków po tsunami przeistoczyły się w aktywne działania. Przede wszystkim starano się różnymi środkami pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy doprowadzili do złamania prawa i zaniedbań. Głównym winowajcą mogła być tylko Tokyo Electric Power Company (TEPCO). Ta energetyczna potęga Japonii jest jednocześnie bardzo ważnym i wpływowym czynnikiem dla sprawowanych rządów. TEPCO stała się symbolem wszystkiego co złe w Japonii. Towarzyszyło temu niespotykane do tej pory wyzwolenie emocji. Szefowie firmy wędrowali od szkoły do szkoły, z jednego miejsca na drugie i składali słowa przeprosin gnąc się w pokornych ukłonach. Był to dotkliwy cios dla firmy, która stanowiła klasę samą dla siebie, elitę elit i jawiła się jako niezachwiane imperium. Mówiąc o Japonii jako o nuklearnej wiosce (genshiryoku mura) automatycznie przywoływano nazwę TEPCO. Energetyka jądrowa była dla Japonii priorytetem, który określił w dużej mierze jej wizerunek w świecie. TEPCO jako monopolista zdołał nawet podporządkować sobie agencję bezpieczeństwa elektrowni jądrowych w swoim kraju. Towarzysząca temu atmosfera sukcesu i triumfów naukowego postępu pozwoliła w dalszej kolejności na ukucie mitu bezpieczeństwa atomu (anzen shinwa). W takich sielankowych warunkach rozkwitała korupcja, nepotyzm, zaznaczała sie kontrola japońskiej mafii (yakuza). Początek XXI wieku przyniósł wiele afer i skandali z udziałem TEPCO. Okazywało się, że dopuszczano się fałszerstw w dokumentacji, ukrywano usterki elektrowni, przekłamywano dane geologiczne dla potrzeb budowy elektrowni i in. Po Fukushimie potentat nieomal stał się bankrutem. Perspektywy kilkudziesięciu lat usuwania powstałych szkód i wypłaty odszkodowań to koszty jakie mogą wydatnie osłabić budżet niejednego państwa. Firmę uratowała nacjonalizacja. Cóż, kiedy trzon ludzi na kierowniczych stanowiskach to wciąż osoby ze środowiska, które potrafi dbać o swoje interesy. W konsekwencji zaistniał szereg zjawisk, jak niechęć, a nawet otwarta wrogość wobec pracowników TEPCO. Same protesty po katastrofie były wystąpieniami jakich nie obserwowano w Japonii od pół wieku. Oficjalne obietnice zaprzestania eksploatacji elektrowni atomowych okazały się jednak serią zręcznych wybiegów i innych sztuczek wygłaszanych dla uspokojenia tłumów. Wszystko zdaje się powracać do obranej ścieżki postępowania. Katastrofa w Fukushimie i niebezpieczeństwo jakie z sobą niesie energetyka atomowa mają i inne oblicza, które pomogły przemilczeć i ukryć niewygodne fakty. Mentalność Japończyków jako ludzi skrytych, małomównych, zamkniętych w sobie to po części efekt wyspiarskiego pochodzenia i historii znaczonej długotrwałymi okresami izolacjonizmu. Poza tym, "azjatycki paternalizm albo japońska kultura: unika się mówienia wprost czy wręcz wypiera się złe wiadomości." Autor wskazuje przy tym na iluzoryczną rolę mediów: "Rok po tragedii Japonia spadła z 12. na 22. pozycję w rankingu wolności prasy, po dwóch latach była już na miejscu 53. [obecnie na miejscu 59., czyli dalszy spadek - przyp. aut.] Powód: "brak przejrzystości i niemal zerowy poziom szacunku dla dostępu do informacji bezpośrednio i pośrednio związanych z Fukushimą."*
Książka nie przeładowana liczbami i terminologią rodem z fachowych wydawnictw. Jej aspekt skrywanej emocji i osobistego obrachunku daje się poznać w ostatnim rozdziale. Piotr Bernardyn przydaje subtelnego tonu subiektywnych zapatrywań. Jest przeciwnikiem elektrowni atomowych. Jak sam przyznaje: "Niewątpliwie na moją postawę wpływ miał klimat korupcji, w jakim energetyka jądrowa funkcjonowała w Japonii." Wymienia też nierozwiązany problem odpadów radioaktywnych oraz relatywizm zasadzający się w kosztach, również w opłatach ponoszonych przez detalicznych odbiorców energii. Polskie starania o swoją elektrownię jądrową budzą więc w jego osobie sprzeciw. Autor zawarł w książce wyjątki z raportów komisji śledczej powołanej w sprawie wypadku w Fukushimie. Uwidacznia się rozbieżność stanowisk wobec wykazywania winy TEPCO, a tłumaczeniem firmy, która za czynnik sprawczy uznaje siłę wyższą, wskazując w tym wypadku na tsunami. Piotr Bernardyn przedstawia historię klęski żywiołowej jaka nawiedziła Japonię. Prezentuje też jej dalsze skutki i czyni to w sposób mogący zainteresować każdego. Zdaje się nie pomijać żadnego aspektu całej historii i nie gubi się w drobiazgowości. Jedna z najciekawszych tegorocznych nowości jakie do tej pory pojawiły się na rynku wydawniczym. Fascynująca. -
Recenzja: cire.pl Prof. Władysław Mielczarski, 2014-02-19Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Za trzy tygodnie minie trzecia rocznica katastrofy w elektrowni jądrowej w Fukushima. Jest to katastrofa zupełnie niezrozumiała z punktu widzenia techniki. Elektrownia przetrwała zarówno trzęsienie ziemi, jak i falę tsunami. Nastąpiła banalna awaria – brak zasilania. W każdej elektrowni w takim przypadku uruchamia się awaryjne agregaty dieslowskie dostarczające energię elektryczną. I tak powinno być w elektrowni Fukushima. Jednak żaden z 12 agregatów nie zadziałał. Dlaczego? Odpowiedź nie jest w obszarze techniki, ale raczej organizacji, a przede wszystkim relacji społecznych.
Kiedy zastanawiałem się jak to jest możliwe, aby żaden z awaryjnych agregatów prądotwórczych nie zadziałał, a działo się to w kraju perfekcyjnym, gdzie szybkie pociągi utrzymują rozkład jazdy z dokładnością prawie sekund, gdzie doprowadzono do perfekcji proces produkcji i jakości samochodów, wtedy otrzymałem do przeczytania i weryfikacji od strony technicznej rękopis książki p. Piotra Bernardyna „Słońce jeszcze nie wzeszło" (Wydawnictwo Helion).
Książkę przeczytałem zafascynowany. To bardzo ciekawy opis jak perfekcyjne z zewnątrz społeczeństwo oparte jest na wewnętrznych, nie do końca sprecyzowanych układach, w których wszystko jest na sprzedaż: opinie dziennikarzy i autorytet naukowców. Te zdawałoby się niewielkie niedoskonałość doprowadziły jednak przy skomplikowanej technologii do największej energetycznej katastrofy ludzkości, jaką jest awaria elektrowni jądrowej Fukushima. Jest to książka szczególnie potrzebna polskiemu czytelnikowi. W Polsce, kraju gdzie nie zawsze standardy techniczne są przestrzegane, mają powstać dwie wielkie elektrownie jądrowe, o wyjątkowo złożonej technologii. Jeżeli taka awaria zdarzyła się perfekcyjnym Japończykom, to jak to będzie u nas? Warto przeczytać i pomyśleć, a także może nauczyć czegoś na błędach innych.
Książka o awarii w elektrowni Fukushima ukazała się właśnie drukiem. Warto przeczytać o tym co działa się i dzieje w Japonii, aby lepiej zrozumieć, to co jest czy może być w Polsce. -
Recenzja: GLOBTROTER INFO Cezary Rudziński, 2014-02-14Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
11 marca 2011 roku wielkie trzęsienie ziemi i wywołana przez nie gigantyczna fala tsunami spowodowały katastrofę w japońskiej energetyce jądrowej – zalanie i uszkodzenie elektrowni Fukushima. Była to, po ukraińskim Czarnobylu, największa katastrofa w elektrowniach atomowych na świecie. Której dalekosiężne skutki mogą okazać się od tamtej, radzieckiej, większe ze względu na nadal trwające skażenia wód morskich i gruntowych. Mimo, iż w Fukushimie nikt nie zginął oraz nie zmarł wskutek napromieniowania w ciągu dwu lat po katastrofie. Straty ekonomiczne okazały się jednak ogromne. W latach 2011 – 2012 wyłączono w Japonii wszystkie reaktory jądrowe dostarczające krajowi 70% energii elektrycznej i pod znakiem zapytania stanęła przyszłość całej energetyki atomowej. W lipcu 2012 roku uruchomiono tylko 2 spośród 50 japońskich reaktorów. I nastąpiła rzecz zdumiewająca: gospodarka nie załamała się! Ale szacunki kosztów tej awarii w ciągu najbliższych 10 lat po niej wahają się od 70 do 250 mld $, a nie wykluczone są w granicach 500 mld $.
Dla Japonii i jej społeczeństwa Fukushima stała się punktem zwrotnym porównywanym z szokiem, jakim były wybuchy bomb atomowych w Hiroszimie i Nagasaki oraz klęska cesarstwa w II wojnie światowej. Katastrofę tę oraz społeczeństwo japońskie w jej obliczu przybliża czytelnikom polskim nasz rodak mieszkający w Kraju Kwitnącej Wiśni od 10 lat, znający język, dzieje i kulturę tego kraju. Który był w Tokio w momencie tego trzęsienia ziemi oraz na żywo obserwował jego skutki.
Jest to świetnie, sugestywnie napisana relacja z daleko idącymi wnioskami. Autor w oparciu o obficie cytowane źródła przedstawia błędy jakie popełniono lokalizując elektrownię jądrową w miejscu o którym „od zawsze” wiadomo było, że jest zagrożone falami tsunami i w przeszłości było już nimi zalewane. Pisze o zaniedbaniach „krytych” przez korupcję, o metodach – z użyciem „pomocy” japońskiej mafii - yakuzy wykupywania gruntów pod inwestycje jądrowe oraz łamania oporu tych, którzy nie godzą się na sprzedaż ojcowizny.
O potentacie japońskiej energetyki atomowej, firmie TEPCO. Absurdalnym usytuowaniu NISA – głównego regulatora bezpieczeństwa energetycznego kraju, w Ministerstwie Gospodarki, Handlu i Przemysłu, które zajmuje się m.in. promocją tej energetyki. O lekceważeniu standardów bezpieczeństwa wynikającym z błędów strukturalnych, stwierdzając m.in. „Korzenie tragedii Fukushimy tkwią z samym systemie organizacji władzy.”
Szalenie ciekawe są opisy wydarzeń związanych z tą awarią, ewakuacji w pierwszych dniach ponad 80 tys. ludzi z zagrożonych terenów (w sumie, w dwa lata po tragedii, nadal ponad 150 tys. ludzi było ewakuowanych), z błędami w ocenie ich skażenia. O tym, że objęło ono 4 tys. km² tj. 8% terytorium kraju i przybrzeżne wody morskie.
Co prawda, jak stwierdza autor, przez 2 lata po katastrofie nikt nie zmarł na chorobę popromienną, ale były samobójstwa bankrutów w jej wyniku, znacznie wzrosła też śmiertelność w domach starców w odległości 20 km od uszkodzonej elektrowni. Ciekawe są opisy japońskich zwyczajów pogrzebowych i kultu przodków. Poruszające sceny rekrutacji pracowników do wykonywania czynności niebezpiecznych w uszkodzonym reaktorze.
Świetne reakcji społeczeństwa i jego mobilizacji. A także opisy najbardziej dotkniętej tragedią 6-tysięcznej osady Oma w biednej prefekturze Aomori. Z historią oporu jednej z jej mieszkanek przed sprzedażą ziemi pod budowę elektrowni. Przykładów konkretnych ludzi, ich sylwetek i postaw jest w tej książce sporo.
Podobnie jak informacji o sporach naukowców i polityków zarówno o konkretne elektrownie, jak i w ogóle przyszłość energetyki jądrowej w tym kraju, w którym praktycznie nie ma miejsc wolnych od zagrożenia trzęsieniami ziemi, a wybrzeży falami tsunami. Ze stwierdzeniami ważnymi nie tylko dla Japonii. Chociażby:„Każde urządzenie kiedyś się zepsuje, każdy człowiek kiedyś polni błąd. A kumulacja błędów może mieć (w energetyce jądrowej) nieobliczalne konsekwencje”.
Autor pisze również o pytaniach, jakie stawiają sobie obecnie Japończycy. Co dalej ma być i będzie z ich krajem, który od dobrych 20 lat przezywa marazm w gospodarce i demografii? I potrzebuje impulsu na miarę tego z 1945 roku. Czy Fukushima stanie się tego zaczynem i impulsem? Przytaczając zdanie buddyjskiego mnicha: „Po Fukushimie naród znalazł się na cywilizacyjnym rozdrożu”.
Obszernie pisząc też o dyskusjach na temat relacji między demokracją i postępem naukowym. Z pytaniami w rodzaju: Czy można forsować nowe technologie wbrew woli społeczeństwa? Książka pokazująca mało u nas znane oblicze współczesnej Japonii i jej społeczeństwa ma dla nas, Polaków, również znaczenie związane z planami budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej.
Nie leżymy co prawda na terenach sejsmicznych czy zagrożonych tsunami, ale trudno nie zgodzić się z autorem, że „każde urządzenie kiedyś się, zepsuje, każdy człowiek kiedyś popełni błąd”. Czy warto więc ryzykować? Zwłaszcza, że jak wynika z faktów przytoczonych w książce przez autora, japońska energetyka jądrowa, a zapewne – nie znam się na tym – nie tylko ona, nie jest aż tak konkurencyjna pod względem kosztów, jak się powszechnie sądzi.
Zwłaszcza, gdy uwzględni się wszystkie koszty, także awarii, co dobitnie udowodniła Fukushima, a wcześniej Czarnobyl. Przy czym głównym problemem nie są katastrofy na wielką skalę, ale, co podkreśla autor, odpady z elektrowni jądrowych, które trzeba przechowywać w specjalnych warunkach nawet przez 100 tysięcy lat. Czy i na ile – pyta – wolno nam obciążać przyszłe pokolenia takim balastem? I stawia kropkę nad i: „Jestem dziś przeciwnikiem elektrowni atomowych”.
To ważny głos w toczących się i u nas dyskusjach na ten temat. Książkę ilustrują zdjęcia tsunami i strat, jakie ono spowodowało. Zaś w jej końcowej części znajdują się najważniejsze fragmenty raportu japońskiej komisji parlamentarnej badającej katastrofę w Fukushimie. A także informacje o trzech innych raportach. Ponadto – co bardzo ważne – słowniczek użytych w książce terminów i pojęć.
„To nie tylko dobra, to wręcz fascynująca lektura. Dawno niczego tak dobrze napisanego nie czytałem” – stwierdził, co umieszczono na „skrzydełku” wewnętrznym okładki, prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej i European Energy Institute. I trudno się z nim nie zgodzić. -
Recenzja: TVP Kultura, Tygodnik Powszechny Marcin Żyła, 2014-02-16Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
W kraju, gdzie występuje co piąte silne trzęsienie ziemi na świecie, do sytuacji dostosował się nawet język codzienny. A jak żyją z tym Japończycy?
W1956 r. miasto Hiroszima zorganizowało - we współpracy z USA - wystawę o energetyce jądrowej. Odwiedziło ją 100 tys. ludzi, poparcia udzieliły organizacje zrzeszające ofiary bomby atomowej z 1945 r. „Naszą nadzieją - pisano z Nagasaki - jest to, że energia, która może doprowadzić ludzkość do zniszczenia i anihilacji, będzie użyta dla szczęścia i dobrobytu łudzi".
Tymczasem dziś, trzy lata po katastrofie w elektrowni jądrowej w Fukushimie, Japończycy wymieniają się informacjami o lokalizacji „hotto spotto" (z ang. „hot spot"). To obszary o dużym skażeniu, czasem daleko od Fukushimy. Materiały radioaktywne niósł wiatr, a potem opadały z deszczem. „Nie wiadomo, ile jest takich miejsc - pisze Piotr Bernardyn w książce „Słońce jeszcze nie wzeszło" - mogą one zmieniać położenie. Są na zboczach gór, w lasach; lekceważyć ich nie można. Radioaktywny cez (...) zjedzony przez zwierzęta dostaje się do łańcucha pokarmowego albo spływa z wodami gruntowymi do rzek i oceanów".
To osobista książka. Polski dziennikarz mieszkający w Japonii - stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego" - zaczął ją pisać zaraz po 11 marca 2011 r. Tego dnia, podobnie jak miliony japończyków, przeżył największe trzęsienie ziemi w swym życiu. Wywołana przez nie wielka fala tsunami uszkodziła elektrownię w Fukushimie. Zaraz potem światowa prasa uległa stereotypom o Japończykach. „Poradzą sobie, są znani ze zdolności do mobilizacji, poświęcania jednostkowego dobra dla społeczeństwa" - powtarzaliśmy także w Polsce.
To częściowo prawda: w kraju, gdzie występuje co piąte silne trzęsienie ziemi na świecie, do sytuacji dostosował się nawet język codzienny: „ganbaru" znaczy „włożyć wysiłek" w odbudowę. A „soteigai" dotyczy katastrofy naturalnej: że jest „niemożliwa do przewidzenia".
Jednak w cieniu stereotypów o japońskiej zdolności do mobilizacji umknęła naszej uwadze dyskusja o pronukłearnym sprzysiężeniu władzy i korporacji, które przez dekady stworzyły podatny na nadużycia i korupcję system, sprzyjający budowie elektrowni atomowych. Bernardyn przedstawia to znakomicie. W systemie tym prym wiedzie wpływowa kompania energetyczna, a na dole piramidy są „nuklearni Cyganie": pracownicy najmowani do czyszczenia zbiorników ze ściekami z elektrowni.
Dziennikarz opisuje korupcję, która dotyczy nawet sejsmologów i geologów. 1 liczne - choć w dyskusji zwykle pomijane - badania ekspertów wskazujące, że w przyszłości może dojść do katastrofy gorszej niż w Fukushimie.
To japonia, której istnienia najczęściej nawet nie podejrzewamy. Jak pisze Bernardyn, to japonia, gdzie atak żywiołu trwa zwykle krótko. A potem nastają: cisza i życie. -
Recenzja: Tygodnik Angora Ł. AZIK, 2014-02-16Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Co ma japońska mafia do energetyki jądrowej Ma interes, trzeba stwierdzić krótko. I nie jest to jedyne zaskoczenie w dziennikarskiej analizie stanu japońskiej energetyki. W książce polskiego reportera od 10 lat mieszkającego w Japonii takich zaskoczeń jest wiele. Z dwóch powodów.
Pierwszy - to efekt naszego rynku księgarskiego, gdzie (obok tłumaczeń literatury pięknej) dominują publikacje krajoznawcze pisane z uwielbieniem i podziwem dla Kraju Kwitnącej Wiśni. Publikacje najczęściej pisane po krótkim, studyjnym pobycie, niedające żadnej orientacji w życiu kraju i Japończyków. Drugie zaskoczenie - to uświadomienie nam przez autora, że Japonia jest społeczeństwem hierarchicznym, czasem tkwiącym nadal w szarej kryminalnej strefie. Tak też funkcjonuje jej gospodarka. Tragiczny epizod, jakim było tsunami w marcu 2011 roku, które zniszczyło elektrownię atomową Fukushima 1, odsłoniło zarazem bolesną prawdę, której sami nigdy byśmy sobie nie uświadomili. Japonia nie jest kryształowa.
Dowiedli tego stanu sami Japończycy. Jak Tomohiko Suzuki, dziennikarz, który zatrudnił się w zdruzgotanej elektrowni jako robotnik. Pracował tam sześć tygodni, nim go zdemaskowano i wyrzucono. Suzuki w wydanej wkrótce potem książce opisał dokładnie chwyty stosowane przez firmy energetyczne, opierające się na niesprawiedliwości i bezprawiu. Jak oszukiwano nadzór i pozwalano, dla kasy, by ludzie napromieniowywali się, narażając zdrowie i życie. Jak narzucano normy, z góry wiedząc, że są niewykonalne. Jak manipulowano dokumentacją. Jak zlecano badania lekarzom, którzy byli na etatach elektrowni. Jak mafia (jakuza) werbowała robotników, albo zatrudniała w elektrowni firmy, które były jej winne pieniądze. Żadne mainstreamowe japońskie media nie zajmowały się tymi sprawami. Szokująca lektura, mówiąca szokującą prawdę o pięknym kraju, który warto poznać. Z każdej strony.
Szczegóły książki
- ISBN Książki drukowanej:
- 978-83-246-8512-7, 9788324685127
- Data wydania książki drukowanej:
- 2014-01-24
- ISBN Ebooka:
- 978-83-246-9323-8, 9788324693238
- Data wydania ebooka:
- 2014-02-12 Data wydania ebooka często jest dniem wprowadzenia tytułu do sprzedaży i może nie być równoznaczna z datą wydania książki papierowej. Dodatkowe informacje możesz znaleźć w darmowym fragmencie. Jeśli masz wątpliwości skontaktuj się z nami sklep@bezdroza.pl.
- Format:
- 150x210
- Numer z katalogu:
- 15487
- Rozmiar pliku Pdf:
- 8.7MB
- Rozmiar pliku ePub:
- 5.2MB
- Rozmiar pliku Mobi:
- 13.2MB
- Zgłoś erratę
- Kategorie:
Książki podróżnicze
- Serie wydawnicze: Książki podróżnicze Bezdroży
Bezdroża - inne książki
-
Polskę można poznawać na wiele sposobów i poruszać się różnymi szlakami. Tom trzymany w rękach przez Czytelnika jest kontynuacją serii i po odkryciu "Miast i miasteczek", a następnie "Wiosek i sielskich zakątków", czas poznać, jak wspaniałe dziedzictwo techniczne i przemysłowe czeka na nas w każd...(44.85 zł najniższa cena z 30 dni)
45.54 zł
69.00 zł(-34%) -
Najsłynniejszym szlakiem uzbrojonym w żelazne zabezpieczenia jest Orla Perć. To jedyny znakowany szlak w Tatrach ściśle wytyczony granią na długości wielu kilometrów, wymagający doskonałego przygotowania kondycyjnego. Aby umożliwić wszystkim podziwianie tej trasy ― „najpiękniejszej wś...(64.35 zł najniższa cena z 30 dni)
65.34 zł
99.00 zł(-34%) -
To wciągająca opowieść o wszystkim, co włoskie: pasji do jedzenia, miłości do piłki nożnej, bogatej kulturze, fascynującej historii, obyczajach, ale przede wszystkim o niezwykłych miejscach i ludziach. Autorzy, Agnieszka i Przemek, podróżują razem po Italii od ponad dekady, a teraz zabierają tam ...(41.40 zł najniższa cena z 30 dni)
45.54 zł
69.00 zł(-34%) -
Nasz przewodnik to ponad 300 stron skondensowanej wiedzy na temat wyprawy do miasta, które nigdy nie śpi!(47.40 zł najniższa cena z 30 dni)
52.14 zł
79.00 zł(-34%) -
Zapraszamy w podróż od wybrzeża Pacyfiku, przez Góry Skaliste, po Wielkie Równiny – aby odkryć niepowtarzalne piękno, które charakteryzuje te rozległe tereny. Zabierzemy Cię do największych metropolii, prezentując urokliwe San Francisco, pełne parków rozrywki i kultowych miejsc Los Angeles ...(47.40 zł najniższa cena z 30 dni)
52.14 zł
79.00 zł(-34%) -
Podstawowymi składnikami zamieszczonych w tej książce przepisów są bilet lotniczy i wypożyczony na miejscu samochód. Na tej solidnej bazie autorzy mistrzowsko komponują wyjątkowe trasy turystyczne.(41.40 zł najniższa cena z 30 dni)
45.54 zł
69.00 zł(-34%) -
Poza najwyższym wierzchołkiem aż 27 pozostałych głównych szczytów masywu przekracza wysokość 4000 m n.p.m., a dostępu do nich w większości przypadków bronią majestatyczne granitowe ściany i lodowce.(47.40 zł najniższa cena z 30 dni)
52.14 zł
79.00 zł(-34%) -
Via ferraty z roku na rok podbijają serca miłośników górskich wędrówek i łatwych wspinaczek. Jako forma turystyki górskiej porywają niemal każdego, kto lubi outdoorowe aktywności, góry, wyzwania i nowe miejsca. Na via ferraty chodzi się samemu, ze znajomymi lub z rodziną. Wycieczki można planować...(53.40 zł najniższa cena z 30 dni)
58.74 zł
89.00 zł(-34%) -
Przekrocz granicę i odkryj razem z nami wyjątkowe szlaki w górach naszych sąsiadów — w Słowacji, Czechach i Niemczech. My — czyli Hasające Zające — wiemy, co w górach jest najlepsze! Razem odbędziemy 33 wycieczki, przejdziemy przez 20 pasm górskich, pogórzy i wysoczyzn. Zachwyci...(35.40 zł najniższa cena z 30 dni)
38.94 zł
59.00 zł(-34%) -
W cieniu majestatycznych połonin, nad brzegami górskich potoków i w zieleni buczyny karpackiej natura skrywa miejsca, do których nie prowadzą wydeptane ścieżki. U stóp obleganej Tarnicy każdego roku nikną pod łanami polnych chabrów lub zielonego barwinka ślady po cerkwiach i drewnianych chyżach. ...(41.40 zł najniższa cena z 30 dni)
41.40 zł
69.00 zł(-40%)
Zamknij
Przeczytaj darmowy fragment
Dzieki opcji "Druk na żądanie" do sprzedaży wracają tytuły Grupy Helion, które cieszyły sie dużym zainteresowaniem, a których nakład został wyprzedany.
Dla naszych Czytelników wydrukowaliśmy dodatkową pulę egzemplarzy w technice druku cyfrowego.
Co powinieneś wiedzieć o usłudze "Druk na żądanie":
- usługa obejmuje tylko widoczną poniżej listę tytułów, którą na bieżąco aktualizujemy;
- cena książki może być wyższa od początkowej ceny detalicznej, co jest spowodowane kosztami druku cyfrowego (wyższymi niż koszty tradycyjnego druku offsetowego). Obowiązująca cena jest zawsze podawana na stronie WWW książki;
- zawartość książki wraz z dodatkami (płyta CD, DVD) odpowiada jej pierwotnemu wydaniu i jest w pełni komplementarna;
- usługa nie obejmuje książek w kolorze.
Masz pytanie o konkretny tytuł? Napisz do nas: sklep[at]helion.pl.
Książka, którą chcesz zamówić pochodzi z końcówki nakładu. Oznacza to, że mogą się pojawić drobne defekty (otarcia, rysy, zagięcia).
Co powinieneś wiedzieć o usłudze "Końcówka nakładu":
- usługa obejmuje tylko książki oznaczone tagiem "Końcówka nakładu";
- wady o których mowa powyżej nie podlegają reklamacji;
Masz pytanie o konkretny tytuł? Napisz do nas: sklep[at]helion.pl.
Książka drukowana
Oceny i opinie klientów: Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima Piotr Bernardyn (3) Weryfikacja opinii następuję na podstawie historii zamówień na koncie Użytkownika umieszczającego opinię. Użytkownik mógł otrzymać punkty za opublikowanie opinii uprawniające do uzyskania rabatu w ramach Programu Punktowego.
(2)
(0)
(1)
(0)
(0)
(0)
POKAŻ WIĘCEJ