ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »
« < 646 647 648 649 650 ... 924 > »

Lady Australia

Fascynuje cię najmniejszy kontynent świata, szukasz ciekawej książki o Australii – sięgnij po opowieść Marka Tomalika – podróżnika, dziennikarza prasowego i radiowego, pasjonata i znawcy Australii, do której jeździ systematycznie od 1989 roku.
„Lady Australia” to opowieść o najbardziej pociągającej, nieoczywistej i niedostępnej australijskiej ziemi. Australia oczami Tomalika jest kontynentem wielkich kontrastów i możliwości. Marek Tomalik zakochany jest w swojej Lady od lat, a całą jego książkę przenika duch zrozumienia i szacunku dla jej odmienności. Tekst, na pozór utkany ze skrawków luźnych skojarzeń, układa się w spójny obraz podróży przez piekło i niebo, ziemię spaloną i ziemię kwitnącą tysiącem kwiatów, krainę fascynującą i fantasmagoryczną, na przekór własnej słabości. Autor wędruje po bezdrożach, odwiedza miejsca dziewicze i zapomniane. Tym samym zabiera nas w niezwykłą wyprawę, która wielu czytelników oczaruje.
Eurostudent 2013-05-16

Bieganie i odchudzanie dla kobiet. Zdrowa i piękna każdego dnia

Każda z nas w nowym roku podejmuje kilka wyzwań. Jedna chce zrzucić kilka kilo, druga zacząć studia, a jeszcze inne zostać matką. Prawdą jednak jest, że z każdym kolejnym dniem przybliżającym nas do wiosny odczuwamy coraz większą potrzebę wyglądania zgrabnie i powabnie. W tym czasie wiele kobiet podejmuje walkę ze swoją wagą, niekoniecznie wykraczającą poza granice dopuszczalnej normy. Ja także nie byłam wyjątkiem, chciałam się czuć dobrze we własnym ciele, dlatego ostatnio bardzo zainteresowałam się tematyką diety i zagadnieniami z nią związanymi. Książka Jeffa i Barbary Galloway okazała się bardzo dobrą pozycją w tej dziedzinie.

W książce zostały zawarte opowieści kobiet, które borykając się z nadwagą, złymi nawykami żywieniowymi oraz brakiem ruchu postanowiły wziąć udział w maratonach, czy półmaratonach. Od czasu, gdy zaczęły regularnie trenować oraz jeść zdrowo, a co najważniejsze pilnować swojego dziennego zapotrzebowania ich waga zaczęła efektywnie spadać.

Ja sama należę do grupy osób, dla których bieganie to zmora. Nie wiem, w jakiej musiałabym być podbramkowej sytuacji, aby się na to zdecydować. Autorzy tej pozycji wychodzą jednak takim osobom naprzeciw. Ruch niekoniecznie oznacza pot, zmęczenie i ból wszystkich mięśni. Możemy spacerować. Wiadomo, spalimy wtedy mniej kalorii, jednak nasze mięśnie zostaną pobudzone do ruchu. W książce dowiedziałam się, że dopiero po 20 minutach jakiegokolwiek treningu zaczynamy ,,ożywiać” ukryte mięśnie.

Autorzy polecają zakupienie odpowiedniego obuwia, a także odzieży do biegania. Ciekawym pomysłem jest także zakupienie krokomierza ( cena ok. 50 zł ) i tuptanie choćby w miejscu. Wówczas również spalamy błędne kalorie. Jeżeli oczekujemy na dziecko zróbmy rundkę koło przedszkola, idąc do pracy wysiądźmy kilka przystanków szybciej i przejdźmy się pieszo. To wszystko sprzyja poprawie naszej kondycji, a także zdrowiu !

Nie rozumiem ludzi, którzy z momentem zaczęcia diety podejmują decyzję : nigdy więcej nie będę jadł/-a makaronów, sosów, chipsów, nie będę piła żadnych słodkich napojów, o lodach nie wspominając. Przecież tak się nie da funkcjonować. Sama to przerabiałam – najpierw chudłam kilka kg, a potem wracałam do wagi sprzed odchudzania. Jednak po zapoznaniu się z kilkoma pozycjami, w tym także z ,,Bieganie i odchudzanie dla kobiet” dowiedziałam się, że nie można całkowicie wykluczać wszystkich naszych ulubionych składników, bo wtedy ochota na nie jeszcze wzrasta. Jak podają autorzy, jeżeli nie możesz obejść się bez ciasteczek zjedz jedno do każdego posiłku. Jest to lepsze rozwiązanie, niż zjedzenie np. całej paczki na raz. Nie chcę nikogo oczywiście obrażać, bo sama popełniałam te błędy, chcę tylko uczulić.

Dzięki tej pozycji osoby chcące poprawić swój komfort życia dowiedzą się w jaki sposób ustalić sobie swój dzienny harmonogram zajęć, a także jakich produktów wystrzegać się w większych ilościach.

Dla osoby siedzącej dzienne zapotrzebowanie na kalorie wynosi 22 kcal * masa ciała. Oznacza to, że jeśli chcemy schudnąć powinniśmy tą ilość zmniejszyć o 10-20%. To tylko zalążek ciekawych informacji, jakie zawarli Jeff i Barbara Galloway.

Ja zaufałam tym autorom i nie żałuję. Poradnik przeczytałam dosyć szybko, jest napisany przystępnym językiem. Opowieści innych kobiet tylko motywują nas do działania. Ja mam w planach już inne pozycje tych autorów, bowiem wiem, że warto i znają się na tym, co opisują !
book-and-cooking.blogspot.com kruszynka

Lady Australia

Lady Australia nie jest zwykłą książką podróżniczą. Nie jest to opowieść o drodze, ale o... miłości. Tak, Marek Tomalik darzy Australię największym uczuciem - kontynent fascynuje go i przyciąga do siebie, jest jego miejscem na ziemi. Gdy inni zawracają, bo szkoda im auta na trudne do przebycia tereny, on korzysta z zaproszenia, podejmuje wyzwanie i kolejny raz przenika istotę Australii.

Książka przypomina fotokast - jest opowieścią wzbogaconą o obraz i dźwięk. Istnienie tekstu i obrazu jest uzasadnione, ale w jaki sposób do książki przemycono dźwięk? Tomalik utkał Lady Australię z kilku opowieści, z których każda ma niesamowicie brzmiący tytuł (obce słowa pochodzą z języków używanych przez przedstawicieli różnych grup etnicznych): Pana (Ziemia), Garrayura (Niebo), Jungku (Ogień/żar), Tjintirka (Konik polny), Punu (Zielone), Kwatye (Woda), Boondie (Skała), Altyerre (Dreamtime), Buya Nagi (Niech będzie światło). Wszystkie rozdziały zostały opatrzone świetnymi zdjęciami oraz sugestią dotyczącą muzyki, która powinna rozbrzmiewać podczas lektury. Ale niepowtarzalną atmosferę tworzy coś jeszcze, naszej podróży towarzyszą bowiem również legendy i... poezja Williama Blake'a oraz poetyckie wtręty autorstwa Tomalika. To j e s t miłość, skoro podróżnik w tak wyrafinowany sposób mówi o swojej lady. On ją ubóstwia i chłonie wszystkimi zmysłami, po powrocie do domu czuje jej zapach na swojej koszuli i słyszy ją w śpiewie ptaków nagranych na kasecie! Mimo iż moje miejsce na ziemi leży na innej półkuli, dałam się ponieść tej pieśni uwielbienia i napawałam się Australią.

Jak wspomniałam na wstępie, nie jest to typowa książka podróżnicza, ale nie jest to zarzut. Lady Australia zdecydowanie wyróżnia się na tle innych książek - Tomalik tchnął w jej karty ducha Australii. Jedyne co mi przeszkadzało podczas lektury to format książki, gdyż wolę lektury mniejsze, poręczniejsze, które mogę spakować do torebki i wygodnie czytać w autobusie. Nie przypadł mi do gustu również fragment z dziennikiem podróży, "standardowy" tekst był przyjemniejszy w odbiorze i bardziej poetycki. Na szczęście zapisków było bardzo niewiele.

Książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że Lady Australia tak mnie zafascynuje!
poczytajka.blogspot.com 2013-05-15

I tu, i tam

Najprościej to ujmując, rzecz jest 0 przekraczaniu granic. Pokolenie Martenki bardzo długo było odcięte od możliwości swobodnego podróżowania. I to, co dla młodych Polaków jest oczywistą oczywistością, to dla pokolenia 40+ otwarcie granic, likwidacja szlabanów i wiz, a przede wszystkim paszport w domu stały się niezwykłą szansą, którą koniecznie trzeba złapać. I wykorzystać. Samemu wszystko sprawdzić, wszystkiego dotknąć i posmakować. Tak jak Martenka w „I tu, i tam", który był i w Angoli, i w Wietnamie, Chile, Meksyku, Brazylii, na Tahiti i na Kanale Panamskim.

Już przywołany przez autora opis smaku fanty wypitej latem 1971 r. na przedmieściach Paryża zapowiada, że nie tylko zobaczymy kawał świata. Ale że też sporo się dowiemy. A i poczujemy smak tego, co najlepsze dla podniebień tubylców i przybyszów. Martenka jest do swoich podróży świetnie przygotowany. Zbyt wiele książek już przeczytał i przemyślał, by marnować czas na turystyczną tandetę.

Miarą oceny książek pisanych po podróżach jest dla mnie to, czego nie ma w przewodnikach turystycznych. I to coś ekstra jest też mocnym punktem tego zbioru reportaży. Martenka znowu okazuje się mistrzem słowa. Kolejny raz potwierdza, że rasowy reporter to taki, który ma zwykle oczy szerzej otwarte i słuch czujniejszy. A gdy na to nakłada się erudycja oraz bogaty i oryginalny język autora, to mamy co czytać. I o czym myśleć. Choćby o „ryngrafie jasnogórskim zawieszonym w hołdzie wdzięczności na szyi Pinocheta przez polskich trzech królów Wołka, Jurka i Kamińskie-go". Gdyby zaś ktoś za tym nie przepadał, to wystarczą mu smakowite opisy ucztowania. Bo chyba warto zaufać gustowi człowieka, który pisze, że „tak zwane azjatyckie jedzenie serwowane w budach w Polsce tak ma się do kuchni wietnamskiej, jak pół litra do półpaśca". I który w Santiago de Chile na własnym podniebieniu przekonał się, że „za 12-15 dolarów można zjeść w dobrej knajpie stek wielkości polskiej dziury budżetowej. Z winem". A w Monachium widział szparagi grube jak kabel elektryczny.

Na finał za Martenka polecam „gorące, delikatne naleśnikowe ciasto, jakim jest obtoczona sporych rozmiarów krewetka, zanurzona w sojowym sosie o smaku złamanym siekaną białą rzodkiewką". Smacznego.
Tygodnik Przegląd Jerzy Dmański, 2013-05-13

Lady Australia

Piękna i niesamowicie interesująca książka z bajecznymi zdjęciami.
Australia od wielu lat jest moim wielkim marzeniem. Chciałabym chociaż odrobinę poznać jej część lądową i zanurkować na Wielkiej Rafie Koralowej. Na razie taka podróż pozostaje jedynie w sferze marzeń, ale może kiedyś...

Dzięki książce autorstwa Marka Tomalika mogłam chociaż na moment przenieść się na australijski kontynent. Z każdej strony Lady Australii przebija wielka miłość, jaką autor darzy tamten rejon. Wspaniale opisuje życie codzienne, różnice między naszymi kulturami, piękno przyrody i żywiołu, którego australijska ziemia jest pełna.
Razem z Markiem Tomalikiem podróżujemy poprzez australijski busz, miasta, niebo i piekło tego kontynentu. Poznajemy ziemię kwitnącą pełnia roślinności, ale także tę spaloną letnim słońcem. Obserwujemy krainę fascynującą i tak różnorodną, jak tylko można to sobie wyobrazić.

Jak w jednym z wywiadów stwierdził Marek Tomalik, jego fascynacja Australią trwa od 24 lat i nie mija, wręcz się pogłębia. Ta miłość, fascynacja, swoiste uzależnienie od tej intrygujacej ziemi ma przełożenie na treść książki.
Jest to wspaniała lektura dla tych, którzy mieli okazję już poznać ten kraj i dla tych, którzy (podobnie jak ja) dopiero marzą o podobnej wyprawie.

Informacje, jakie przekazuje nam autor książki są fragmentaryczne, jakbyśmy czytali strzępki informacji o danym miejscu, danym zwyczaju, roślinności. Taki przekaz informacji wywarł na mnie wrażenie stop klatek z filmu o miłości do australijskiego kontynentu.
Warto sięgnąć po tę książkę, żeby przekonać się, że Australia to nie tylko kangury i misie koala
Ozdobą są wspaniałe, pełne cudownych kolorów zdjęcia.
Gorąco zachęcam do lektury.
pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com 2013-04-23
« < 646 647 648 649 650 ... 924 > »