ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »
« < 587 588 589 590 591 ... 923 > »

Barszcz ukraiński

W Kijowie trwa rewolucja, więc to dobry czas, aby przeczytać „Barszcz ukraiński”. Piotr Pogorzelski relacjonuje dla Polskiego Radia wydarzenia znad Dniepru od siedmiu lat. Oczekiwania wobec lektury można mieć spore i autor czytelników nie zawiódł.

Książka jest o Ukrainie. To mocno banalne stwierdzenie dalekie od prawdy nie odbiega. Autor po kolei omawia podstawowe wiadomości o kraju. Zaczyna od demografii i dwujęzyczności, następnie przechodzi przez religię, system władzy, korupcję, sposób traktowania kobiet i rolę historii w teraźniejszości. Druga połowa dzieła zawiera tematy mniej patetyczne – muzyka, alkohol, zabawa i Euro 2012. Całość daje dobre wyobrażenie o Ukrainie.

Może się wydawać, że o sąsiednim kraju wiemy dużo i pisanie książki ogólnie o wszystkim skończy się na skromnym kosztowaniu bogatego zbioru słodkiej wiedzy. Piotrowi Pogorzelskiemu udało się jednak w każdej dziedzinie podać informacje ważne w sposób merytorycznie poprawny, przekonujący i interesujący zarazem. „Barszcz ukraiński” przeczytałem z dużym zainteresowaniem, choć znajduję pewne zastrzeżenia. Niektóre rozdziały są do bólu nakierowane na polskiego odbiorcę, np. rzeź wołyńska. Z kolei rozdział, w którym ukraińscy intelektualiści przedstawiają swoje myśli o Polsce zatytułowany jest „Kraina Marzeń”. Słodko, prawda? Najlepsza część książki to rozdziały o lokalnej muzyce. Widać w nich ogromne znawstwo autora w sferze mało znanej w naszym kraju. Wczoraj wieczorem zgodnie z zaleceniem korespondenta zrobiłem sobie domowy koncert współczesnej muzyki ukraińskiej. Poznałem inny, bajkowy świat, choć geograficznie i kulturowo bardzo bliski.

Wszystkie rozdziały, oprócz ostatniego, napisane są w jednolitej formule. Najpierw zdjęcie, potem reportaż, a na koniec rozmowa. Fotografie dobrze ilustrują tekst. Kobiety w metrze i mural ze śpiewającym rektorem zapadły mi głęboko w pamięć. Pomysł na układ tekstu jest oryginalny, ale nie do końca się sprawdził. Rozmowy, które kończą tematy, często nie wnoszą nic nowego. Piotr Pogorzelski często odwołuje się do statystyk i na ogół poprawnie posługuje się danymi. Ogląd tematów od różnych stron, od liczb do wywiadu branżowego, to ogromna zaleta „Barszczu ukraińskiego”.

Językowo książka stoi na wysokim poziomie. Nie ma w niej skrótów myślowych i ogólników. Słownictwo jest bogate, często pojęcia podawane są w zarówno po polsku, jak i po ukraińsku. Piotr Pogorzelski dobrze wiedział, o czym chce napisać i logicznie opracował poszczególne tematy. Natrafiłem jednak na kilka irytujących nieścisłości, np. według książki refren jednej z piosenek śpiewa mężczyzna, a zwrotki kobiety, zaś w rzeczywistości jest na odwrót. Na początku ostatniego rozdziału znajduje się wyrażenie „na początku przedostatniego rozdziału”. Autor pozwolił sobie skomentować postawę narodu ukraińskiego jako bierną na swój los. Trwające w Kijowie niepokoje zaprzeczają jednak małej wierze dziennikarza. Na koniec uwaga typowa. Niestety w książce nie ma mapy. Wielka szkoda, bo byłaby przydatna.

„Barszcz ukraiński” to solidna pozycja wyjaśniająca, dlaczego za bliską granicą sytuacja społeczno-gospodarcza wygląda zgoła inaczej niż w Polsce. Po lekturze czuję braterstwo z sąsiadami i dlatego warto książkę przeczytać. Moja ocena: 4/5.

reportaze.blox.pl .

Mistrzowska edycja zdjęć. Adobe Photoshop CS5/CS5 PL dla fotografów

I znowu znany mi autor Martin Evening z książką „Adobe Photoshop CS5/CS5 PL dla fotografów”. M a on już na swym koncie książkę do każdej chyba kolejnej wersji programu Photoshop i Lightroom.

Nie tak dawno pisałem już na swoim blogu o książce Photoshop Lightroom 4 (świetnej zresztą). Dlatego bardzo chętnie sięgnąłem do kolejnej książki tego autora, a jest to solidna cegiełka wiedzy, ma ona bowiem ponad 750 stron plus dodatkowo płytę. Jest to tzw. „Biblia”, kompendium wiedzy o programie Photoshop od podstaw do bardzo zaawansowanych niuansików.

Jest to dawka mądrości polecana szczególnie posiadaczom programu Photoshop CS5/CS5PL lub nowszej, gdyż dużo funkcji zostało w tym programie rozbudowanych i dołożonych jako nowe tak więc posiadacze starszych wersji mogą nie znaleźć właściwych ścieżek postępowania z uwagi na ich brak w poprzednich wersjach np. Photoshop CS3 lub CS4, nie mówiąc już o jeszcze starszych wersjach.

Książka może posłużyć zarówno początkującym jak i bardzo zaawansowanym, jest napisana bardzo zrozumiałym i przyswajalnym językiem.

Podstawy z rozdziału pierwszego mogą nawet znawcą poprzednich wersji posłużyć jako drogowskazy zmian jakie dokonał ten program na swojej osi czasu. Kolejne rozdziały to już opisy możliwości programowych nowej wersji programu.

Autor wprowadza nas więc stopniowo w funkcje

Photoshopa dzięki czemu przechodzimy od podstawowych funkcji, narzędzi przez jego konfigurację do modułów takich jak np. Camera Raw (bardzo rozbudowany rozdział ze względu na jego unowocześnioną wersję 6.0, dającą dużo większe możliwości wstępnej obróbki zdjęć) , mini bridge (do katalogowania i wyszukiwania zdjęć), oraz jego bardziej szczegółowych zagadnień i możliwości obróbki zdjęć np. wyostrzanie, odszumianie, przekształcanie w zdjęcia B&W, HDR, retusz, praca na warstwach, praca z filtrami, kolorystyka zdjęć, drukowanie lub publikowanie zdjęć w Internecie.

Na sam koniec zostawiona została wisienka na torcie, czyli zaawansowanej możliwości automatyzacji Photoshopa, co za tym idzie usprawnienie pracy, przyspieszenie jego działania dzięki takim narzędziom jak tworzenie sekwencji operacji, zapisywaniu ich oraz na późniejszym ich wykorzystywaniu do pracy nad innymi zdjęciami np. kilkanaście zdjęć z jednej sesji o jednakowym oświetleniu lub zdjęcia w podobnej kolorystyce, które chcemy w ten sam sposób np. wyostrzyć, rozjaśnić lub użyć tego samego filtra.

Do książki dołączona jest płyta z trzema dodatkowymi krótkimi rozdziałami o skanowaniu, wyostrzaniu skanowanych zdjęć oraz z tabelą skrótów klawiszowych przyspieszająca pracę w programie dzięki szybkiemu wybraniu pojedynczego klawisza lub sekwencji przycisków. Dodatkowo mamy też dołączone zdjęcia z każdego rozdziału książki, na których możemy pracować razem z autorem, przeglądając ją.

No i podsumowanie podręcznika. Pierwszą sprawą na jaką się zwraca jest wygląd, mamy więc twardą okładkę z ciekawą oprawą, książka szyta, pięknie wydana, na marginesie górnym kolorystyka oddzielna dla każdego rozdziału, wszyta zakładka dająca nam możliwość zaznaczenia miejsca skończenia czytania, piękne kolorowe fotografie oraz skany okienek programu idealnie wkomponowane w zawartość każdej strony, twardy papier kredowy, idealne rozmieszczenie szpalty głównej i pobocznej z informacjami dodatkowymi.

Rzadko tak się rozpisuję nad zawartością zewnętrzną, oprawą oraz grafiką książki, ale jest to dla mnie ideał, wzór do naśladowania, do którego powinni wszyscy dążyć. Takich książek chciałbym jako czytelnik mieć jak najwięcej w swoim ręku.

Teraz druga sprawa treść i tu podobnie jak strona graficzna tak i strona merytoryczna spełnia moje najwyższe wymagania. Jest napisana zrozumiałym językiem, w dobrej kolejności, treść jest bardzo czytelna świetnie rozmieszczona, treść bez zbędnego lania wody przy omawianiu podstaw.

Każdy rozdział dopracowany w każdym detalu, dzięki temu, że autor sam zajmuje się fotografią zawodowo, poza tym ma czynny udział w pracach związanych z modernizowaniem kolejnych wersji tego programu, ma kontakt z największymi ikonami tworzącymi program jak np. przedmowa napisana przez Johna Nack naczelnego kierownika produktu Adobe Photoshop. Jako, że autor wydał już kilka książek o poprzednich wersjach tego programu, zdołał przez te kilka lat wyciągnąć najpotrzebniejszą esencję wiedzy, a odrzucić niepotrzebne peryferia i zbędne zagadnienia, aby móc stworzyć tę oto książkę.

Książka do tanich nie należy (149zł), ale takie wydanie musi tyle kosztować, aby było tak dopracowane, wydane w takiej szacie graficznej oraz zawierało tyle niezbędnej wiedzy. Moja lektura obowiązkowa, polecam wszystkim pracujących w tym programie. Moim zdaniem najlepsza książka o Photoshopie , dotychczas wydana w Polsce.
photomatrix-nik.blogspot.com Photomatrix, 2013-12-07

Limeryki zbrodni

„Limeryki zbrodni” Janusza Miki to kryminał, któremu wiele można zarzucić, ale lepiej skupić się na tym, że mamy do czynienia z debiutem naprawdę obiecującego autora. Powieść z akcją osadzoną w Krakowie wciąga i zarazem powoduje poczucie niedosytu. Dlaczego?

Seryjny morderca na swoje ofiary wybiera staruszków. Przy ciele pozostawia kartkę z limerykiem nie najwyższych lotów, lecz odnoszącym się do zamordowanej osoby. Do akcji wkracza policja i, jednocześnie, doświadczony dziennikarz śledczy Kornel Rączy. On sam ma do rozwiązania – i to pilnie – także inną zagadkę: jego nastoletnia córka najwyraźniej wpadła w nienajlepsze towarzystwo. Przed ojcem stoi zadanie dowiedzenia się kim są tajemniczy znajomi dziewczyny i co może jej grozić. Już tylko te dwa główne wątki „Limeryków zbrodni” zapowiadają miłośnikom kryminałów coś smakowitego. Tajemnica mająca swe korzenie kilkadziesiąt lat wcześniej, możliwość badania i odkrywania przez czytelników powiązań między ofiarami, poszukiwanie motywu przyświecającego zabójcy – to wszystko miało szansę w pełni rozkwitnąć w tej powieści, a zostało jedynie pobieżnie zasygnalizowane.

Radość z zagłębiania się w tajemnicę trwa tutaj niezwykle krótko: jeden z bohaterów, wyjaśnia drugiemu, kawa na ławę, powiązania pierwszej ofiary z potencjalnymi kolejnymi, z przemyśleń innego bohatera dowiadujemy się na samym początku książki, że skarb, na którego poszukiwanie czytelnik ma (lub powinien mieć) nadzieję, prawdopodobnie w ogóle nie istniał, więc zduszony w zarodku zostaje potencjalny finansowy motyw zbrodni, a śledztwo, które powinno powoli odsłaniać kolejne elementy układanki, właściwie nie istnieje: ot wydarzenia następują po sobie, a policjanci i główny bohater dziennikarz po prostu je rejestrują nie dokonując żadnej skomplikowanej analizy. Nie ma łamigłówki, a potencjalnie mogłaby być znakomita. Przez cały czas lektury zastanawiałem się: dlaczego, dlaczego, dlaczego ktoś pozwolił debiutującemu autorowi wydać tak pospiesznie i po łebkach napisaną powieść, podczas gdy był to materiał na świetny kryminał. Dlaczego tak żałuję? Już wyjaśniam.

Po pierwsze Janusz Mika wziął na warsztat motywy ze współczesnej historii Polski: działalność ubecji, nagarnianie sobie różnorakich korzyści przez jej członków, koleje emigracyjne i emerycki dobrobyt niedawnych zbrodniarzy, brak transparentnych rozliczeń z przeszłością i usankcjonowanych prawnie sądów nad komunistycznymi oprawcami, wynikające z tego samosądy lub ich próby. A zatem temat wciąż pełen niedopowiedzeń, budzący emocje i aktualny. Ciekawy dla Polaków, a w razie zagranicznej edycji książki zajmujący dla wszystkich osób zainteresowanych historią Europy Środkowej i także możliwy do zrozumienia dla tych czytelników, który nigdy wcześniej nie zetknęli się z powojenną historią Polski.

Po drugie autor nie poskąpił wyobraźni na stworzenie galerii niejednoznacznych postaci – bohaterów głównych i epizodycznych, z których każdy to osobna historia, budząca zdumienie, uśmiech, politowanie – różnie. Każda postać ma potencjał, czytelnik chce ją poznać bliżej. Niewielka objętość książki sprawia, że nie jest mu to dane i zarazem prowadzi do nadmiernej kumulacji danych o osobach. Informacja za informacją, brak przerwy i przestrzeni na ich satysfakcjonujące przemyślenie. Poza tym z interesującymi bohaterami chciałoby się pobyć odrobinę dłużej, nieprawdaż? A jak tego dokonać, gdy sumienne przeczytanie całej książki zajmuje ledwie dwie godziny?

autor nie poskąpił wyobraźni na stworzenie galerii niejednoznacznych postaci

Czas na trzeci nie do końca spożytkowany przez autora pozytyw: umiejętność tworzenia mocnych zwrotów akcji. Naraz okazuje się, że postać zupełnie poboczna ma poważny motyw i brak alibi na czas popełnienia morderstw. Czytelnikowi zaskakuje w głowie iskra: tak, to byłoby możliwe! Odrobina uciechy, że może dedukcja jeszcze się przyda. Niestety, efekt zaskoczenia nie zostaje przez autora wykorzystany. Wątek umiera tak szybko, jak się pojawił. Z finałem tak samo: świetny pomysł na zaskakującą pointę, a niestety zaledwie zarysowany, nie prowokujący czytelnika do logicznych konkluzji, podany na tacy. Podejrzany opowiada policjantowi, że to nie on, tylko ktoś inny, policjant mu wierzy, kurtyna opada, czytelnik znów jęczy: dlaczego, dlaczego, dlaczego?! Dlaczego w tak uproszczony sposób potraktowano tak zgrabny i zaskakujący pomysł?

Zostało mi jeszcze „po czwarte”. W tym miejscu chcę wspomnieć o mrocznym klimacie „Limeryków zbrodni”, tak dobrze znanym z kryminałów skandynawskich. Mroczne są zbrodnie i życie bohaterów. Nic nie układa się ładnie, przykre doświadczenia procentują, przewijają się wyraziście problemy osobiste bohaterów, ukazuje ponura egzystencja. Rozwody, trauma po śmierci bliskich, powikłane relacje dzieci z rodzicami, brak szczerości w rodzinie – to tylko kilka tematów jakie pojawiają się na kartach tej powieści. Czynią bohaterów bliskimi czytelnikowi, łatwo się z nimi związać, z zaciekawieniem śledzić ich los. Tylko znów huczy w głowie: dlaczego tak krótko, tak pobieżnie?! Autor, dla którego ta powieść jest pierwszą w dorobku miał prawo nie wiedzieć, jak wyważyć proporcje pomiędzy akcją, a analizą psychologiczną bohaterów, ale doświadczony redaktor powinien potrafić wskazać obszary powieści absolutnie warte rozwinięcia. Czyli w gruncie rzeczy wszystkie.

Na koniec pozostawiłem sobie do omówienia jeszcze jeden element powieści: Kraków, miejsce akcji. Miasto odmalowane przez Janusza Mikę jest bowiem bardzo prawdziwe i to mi się niezwykle podobało. To nie jest wreszcie cukierkowo-przesłodzony, rozpoetyzowany Kraków z pocztówek i rozkosznych, a niepodyktowanych doświadczeniem, wyobrażeń 90% Polaków, tylko ponure, przygnębiające miejsce, gnijące w oparach lejącego się strumieniami alkoholu. Kraków kryminalnie idealny. I jeszcze Kraków z lokalnymi smaczkami. Autor puszcza oko do czytelnika, który wie, kto pisał filmowe recenzje do lokalnego dziennika na starodawnej maszynie, uśmiecha się do osób mających pojęcie czym zajmowali się z entuzjazmem fani pewnej rozgłośni radiowej, opisuje pragnienie przygody polegającej na zakradnięciu się do zlokalizowanego w centrum miasta, powojennego bunkra, uwieczniając w powieści mimochodem członków stowarzyszenia opiekującego się tym zabytkiem. To są drobiazgi, fragmenty naszej lokalnej rzeczywistości, znane temu kto się tutaj urodził i spędził życie. Dla czytelnika spoza Krakowa będą stanowić po prostu epizodyczne elementy fabuły. Cóż, taki ekskluzywny bonus, dla tych, którzy długotrwale związali swą egzystencję z tym ponurym miastem.

Sumując wrażenia po lekturze muszę przyznać, że „Limeryki zbrodni” w formie w jakiej trafiły do rąk czytelników, przypominają bardziej szkic powieści niż ukończoną kryminalną fabułę. Niemniej nie żałuję czasu spędzonego z książką Janusza Miki, a raczej notuję w pamięci by śledzić dalsze poczynania literackie tego pisarza. Ulepszenie warsztatu przy tak dobrych pomysłach i zmyśle obserwacji może zaowocować narodzinami nowego mistrza kryminału. Warto być czujnym.
www.salonliteracki.eu Robert Wiśniewski, 2013-12-10

Barszcz ukraiński

Największy wpływ na decyzję dotyczącą zbliżenia się Ukrainy do Unii Europejskiej mają ukraińscy oligarchowie, którzy pełnią kluczową rolę w systemie politycznym. To synteza biznesu i władzy, która stworzyła "demokrację oligarchiczną", wyznaczy kierunek, w jakim w najbliższym czasie podąży ten kraj - prognozuje Piotr Pogorzelski, autor książki "Barszcz ukraiński".

Demonstracja w Kijowie
"Oligarchowie to fenomen, bez którego nie można pojąć współczesnej Ukrainy. Tak naprawdę to oni kształtują ukraińską politykę - wewnętrzną i zewnętrzną. Za pomocą kontrolowanych przez siebie mediów zaszczepiają społeczeństwu swoją wizję świata" - w taki sposób pozycję oligarchii w ukraińskim systemie społeczno-politycznym opisuje Piotr Pogorzelski, autor książki "Barszcz ukraiński", wieloletni korespondent Polskiego Radia w Kijowie.

W jego opinii, oligarchowie nie widzą potrzeb zmiany obecnego systemu. Jak jednak pisze, "na Zachodzie, w tym też w Polsce, wciąż się wierzy, że to oni dokonują w tym kraju proeuropejskiej rewolucji".

Pogorzelski podkreśla, że poprzez zespolenie dwóch grup - biznesu i władzy - na Ukrainie ukształtowała się "demokracja oligarchiczna", która jest czynnikiem hamującym integrację z Unią Europejską. Oligarchowie to przede wszystkim przedstawiciele wielkiego biznesu, którzy dorobili się swoich majątków w latach 90., poprzez prywatyzację kombinatów przemysłowych w okresie "dzikiego kapitalizmu".

W ocenie Pogorzelskiego, to ta niewielka grupa osób próbuje kontrolować społeczeństwo i wpływać na rezultaty wyborów parlamentarnych i prezydenckich, albo za pomocą mediów, albo przez próby kupowania głosów, a czasem nawet poprzez jawne fałszerstwa. Oligarchia jest strukturą wzmacniającą władzę, bo ”poglądy polityczne podlegają interesom biznesowym”.

Z powodu korupcji i łapówkarstwa ukraińscy biznesmeni mogą wpływać na podjęcie korzystnych dla nich decyzji przez polityków. Dzięki "zachętom finansowym" decyzje takie mogą być podejmowane nie tylko na poziomie lokalnym, ale także na poziomie parlamentarnym i rządowym. Istniejące "piramidy korupcyjne" mogą także wpływać na kierunki działań państwa - zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej.

Pogorzelski pisze, że odkąd Wiktor Janukowycz został prezydentem, na Ukrainie nie pojawił się żaden "poważny inwestor", bo prawie wszystkie przetargi wygrywają firmy należące do osób związanych z rządzącą Partią Regionów. Tak było np. w przypadku Rinata Achmetowa, którego koncern DTEK zakupił trzy zespoły elektrowni w latach 2011-2012. Oligarchom pozwala się także często na unikanie płacenia podatków czy dostarczanie przedsiębiorstwom państwowym gazu lub energii elektrycznej po cenach wyższych od rynkowych.

Do czasu wyborów prezydenckich w 2010 roku, w których wygrał Janukowycz, najsilniejszą pozycję miała grupa "gazowników", czyli osób związanych z byłem pośrednikiem w handlu gazem - firmą RosUkrEnergo i jej szefem Dmytrem Firtaszem. Janukowycz stworzył jednak własne zaplecze, tzw. rodzinę, składającą się z osób powiązanych z samym szefem państwa i jego synem, Ołeksandrem.

Prezydent uniezależnił się tym samym od oligarchów, a także wzmocnił swoją władzę polityczną; "rodzina" kontroluje bowiem nie tylko spółki handlowe, ale także Służbę Podatkową, milicję czy Prokuraturę Generalną.

Czy zatem Ukraina ma szansę na związanie się ze strukturami Unii Europejskiej Zdaniem autora książki, zależy to od oligarchów, którzy będą musieli w końcu wybrać, czy zwrócić się ku Zachodowi, czy optować za pozostawieniem Ukrainy w swoistej "ekonomicznej izolacji". Gdyby Ukraina zdecydowała się na prozachodnie reformy, wartość majątków oligarchów znacznie by wzrosła, ale ukraiński biznes boi się konkurencji, głównie tej z Europy Zachodniej.

Najważniejszy argument na "nie" dla "europejskiej drogi, to, według oligarchów, potrzeba dobrych stosunków z Rosją, bo największe fortuny na Ukrainie są oparte na gazie i innych surowcach energetycznych. Zwrot Ukrainy na Zachód doprowadziłby do pogorszenia relacji z Moskwą, a to oznaczałoby podniesienie cen gazu. Tym samym najlepsza dla oligarchów jest sytuacja "zawieszenia pomiędzy dwoma blokami" - między Unią Europejską i Rosją.

Zdaniem Pogorzelskiego, tylko zmiana struktury gospodarki może sprawić, że siłą rzeczy i oligarchowie, i społeczeństwo, staną się bardziej proeuropejscy. Pewne nieśmiałe zmiany już ruszyły - oligarchowie już teraz zaczynają zresztą inwestować np. w technologie informatyczne, ale wciąż nie wiadomo, jaki kurs obiorą władze w Kijowie.

Dodatkowo, do integracji z Unią Europejską oligarchów, i związanych z nimi polityków, zniechęcają obawy, że dostęp do unijnego rynku oznaczać będzie korzyści dla rolnictwa, podczas gdy przemysł może ponieść znaczne straty w warunkach wolnej konkurencji.
wiadomosci.onet.pl jsch, 2013-12-07

System Białoruś

Białoruś od lat walczy o prawa człowieka. Również Andrzej Poczobut spotkał się z radykalną reakcją na negatywne słowa o prezydencie Aleksandrze Łukaszence - został aresztowany. Teraz postanowił napisać o tym, co dzieje się na Białorusi, a przede wszystkim o „baćce" - jej samozwańczym ojcu, Łukaszence. Jego portret wisi w każdym urzędzie państwowym. Od informacji o tym, co zrobił, zaczynają się niemal wszystkie białoruskie serwisy informacyjne. Łukaszen-ka jest uważany za najwyższy autorytet w polityce, sporcie, kulturze i wszystkich innych sferach. Jednak zdarzają się opozycjoniści. Wtedy prezydent nie ma dla nich litości (o czym przekonał się sam autor). Nikt nie odważa się prorokować, kiedy Łukaszenka opuści swój urząd i zakończy okres dyktatury. Lekki styl i wypowiedzi świadków sprawiają, że książkę czyta się jak dobrą powieść. Obowiązkowa lektura dla wszystkich zainteresowanych Białorusią.
21. wiek autor nieznany, 2013-12-05
« < 587 588 589 590 591 ... 923 > »