Wyprawa na Żmudź i Inflanty
Autor: Wojciech Kłoskowski
Data dodania do serwisu: 2007-07-19
Relacja obejmuje następujące kraje: Litwa, Łotwa
Średnia ocena: 5.88
Ilość ocen: 3048
Oceń relację
<p align="justify"><em>"Tylko świat przewędrowany jest coś wart"</em> - napisał Kazimierz Wierzyński. Dopiero w drodze czuję, że żyję - jestem wolny i tak naprawdę niczym się nie muszę martwić. Podróże kształcą oraz sprawiają, że jesteśmy lepszymi ludźmi. </p><p align="justify"> </p><p align="justify">Do tego motta kolejny raz udało mi się przekonać żonę i na kolejny długi weekend wybraliśmy się zwiedzić Litwę, Łotwę i może Estonię. Cztery dni wolnego wydawały się optymalnym czasem na zwiedzenie tych krajów. Tak się życie potoczyło, że "dotychczasowy towarzysz podróży" w ten czas nie mógł doświadczyć uroków kolejnej wyprawy w nieznane, choć tym razem trasę opracowaliśmy dość dokładnie, wyszczególniając miejscowości do których chcieliśmy dotrzeć. Znajomi zaskoczeni pytali co tam jest ciekawego, po co tam jechać. Oczywiście mylili się. Wyznacznikiem były magnackie zamki i pałace, a także tajemnicze zamki Zakonu Kawalerów Mieczowych. Chcieliśmy także dotrzeć do hanzeatyckiej Rygi, może do Tallina, a w drodze powrotnej zrelaksować się w jakiejś nadmorskiej miejscowości. Ilość miejsc do zobaczenia w relacji z czasem, które na nie mogliśmy poświęcić sprawiła, że pędziliśmy w ekspresowym tempie, zwiedzaliśmy, robiliśmy szybkie zdjęcia, ale także gdzieniegdzie znajdowaliśmy czas na obserwację toczącego się naokoło życia z perspektywy sympatycznej knajpki. W szczególności to odróżniało nas od tzw. japońskich turystów, którzy nie doświadczając realiów zastanej miejscowości, zwiedzają tylko te najbardziej oblegane zabytki czy muzea, robią kilkaset zdjęć, mających przedstawiać tylko oni wiedzą co, i przy pomocy słono opłaconego przewodnika pomijają to, co warto zobaczyć. Powodzenia. Nasza wyprawa w niczym nie przypominała tych doświadczeń. Wiadomości czerpaliśmy z przewodnika Bezdroży: Litwa, Łotwa i Estonia. Bałtycki łańcuch”, informacji znalezionych w internecie i tym razem z map. Nasz trasa wiodła na Litwie przez Kowno i okolice, Kiejdany, Poniewież, Birże; na Łotwie przez Bauske, Rundale, Jelgave, Jurmale, Rygę, Sigulde, Turaide, Cesis, ponownie Rygę, Dobele, Liepaje i ponownie przez Litwę: Sventoj, Palange, Kretinge, Kłajpede.Pobudka była jak zwykle wczesnym rankiem. Na granicy polsko-litewskiej w Budzisku byliśmy ok. 6.00. Odprawa graniczna trwała chwilę, oprócz paszportów konieczne było także okazanie dokumentów pojazdu i prawa jazdy. Przy granicy nie ma problemu z wymianą złotówek, później wymienić można tylko euro lub dolary (kurs: za 92 zł dostaliśmy 80 litów). Litwa przywitała nas bardzo dobrą drogą, którą wśród równinnych krajobrazów, pomknęliśmy w kierunku Kowna. Po drodze pierwotnie mieliśmy w planie Mariampol, ale ostatecznie po kolejnej analizie atrakcji tej miejscowości postanowiliśmy nie tracić na nią czasu. Po około godzinie dotarliśmy do miejscowości znanej jako Kaunas i rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca do parkowania. W centrum (skrzyżowanie Gimnazijos i Sv. Gertrudos) udało nam się znaleźć bezpłatny parking, pomimo, że w bezpośrednim sąsiedztwie stały automaty do zakupu biletów parkingowych. Przez przypadek zorientowaliśmy się, że na Litwie trzeba przesunąć zegarek o godzinę do przodu - zrobiło się zatem o godzinę później.Najpierw udaliśmy się na Starówkę - dobrze zachowaną i zadbaną, a w zasadzie odrestaurowaną i przygotowaną pod turystów. Spacer rozpoczęliśmy ulicą Vilniaus. To najpiękniejsza ulica na Starówce. Większość kamienic pochodzi z XVI wieku. Nawet budki telefoniczne świadczyły o tym, że zwiedzaliśmy stare miasto. Większość kamienic zrobiła pozytywne wrażenie. Zachęcająco prezentowały się knajpki w nich usytuowane. Odwiedziliśmy punkt informacji turystycznej, gdzie zasięgnęliśmy sporo informacji o mieście i otrzymaliśmy plan miasta. W zasadzie w każdej miejscowości warto odszukać IT, gdzie przede wszystkim można otrzymać darmowe mapy, często także przewodniki po mieście (czasami w języku polskim, najczęściej w angielskim).</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090672.jpg" alt="Litwa, Kowno" title="Litwa, Kowno" width="375" height="500" /></div><p> </p><p align="justify">Po drodze zwiedziliśmy Bazylikę Archikatedralną św. Apostołów Piotra i Pawła (gotyckie wnętrze stwarza średniowieczny nastrój, a przepiękne obrazy i ołtarz powodują, że naprawdę warto zajrzeć do środka), ratusz zwany Białym Łabędziem (chyba najbardziej reprezentatywna budowla miasta), dom Perkuna, gotycki Kościół Witolda Wielkiego, kościół Franciszka Ksawerego z budynkami klasztoru i kolegium Jezuitów (z napisem po litewsku i rosyjsku : tu mieszkał i tworzył Adam Mickiewicz), Kościół św. Gertrudy, kościół św. Trójcy, Klasztor Bernardynek, a także męski odpowiednik przy kościele św. Jerzego (Benrardyni ci byli znani w całej RP z produkcji tabaki, miodu i nalewek), pałac Paców i wiele in. Krążąc po zaułkach Starego Miasta, odkrywaliśmy coraz to nowe jego zakątki, na każdym kroku spotykaliśmy zabytkowe budowle, opustoszałe placyki i dziedzińce. Taki sposób zwiedzania miasta sprawił nam bardzo dużo przyjemności, przede wszystkim dlatego, że błądziliśmy po miejscach nie przyciągających uwagi przeciętnego turysty. Żaden przewodnik was tam nie zaprowadzi. </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090685.jpg" alt="Litwa, Kowno" width="500" height="375" /></div><br /><div align="justify"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090687.jpg" alt="Litwa, Kowno" width="375" height="500" /></div><p align="justify">Kolejną atrakcją miały być znajdujące się w widłach Niemna i Wilii ruiny zamku mającego swe początki jeszcze w XIII wieku, które niestety zawiodły nasze oczekiwania. Zachowały się jedynie fragmenty murów i okrągła baszta. Wokół zamku znajduje się rozległa fosa, którą można pospacerować. Następnie rozpoczęliśmy spacer po nienazbyt okazałym deptaku - aleji Laisves, zwieńczonym Kościołem św. Michała Archanioła – bardziej przypominającym cerkiew niż świątynię katolicką. Jednak deptakiem warto się przejść choćby z tego powodu, żeby zobaczyć różnicę między ich sklepami a naszymi. Warto też napić się tam kawy. O dziwo, większość miejsc w licznych kawiarniach było zajętych. Największą atrakcją Kowna był widok z wieży Kościoła Zmartwychwstania ze wspaniałą panoramą miasta, skąd doskonale było widać Wilię i Niemen. Warto było się wspiąć by podziwiać rozlewiska rzek, Starówkę, nadbrzeżne łąki i ciągnące się po horyzont lasy. Krajobraz rzeki Niemen był zachwycający. Około południa rozpoczęliśmy zwiedzanie okolic Kowna (m.in. nadbrzeże chyba Niemenu), ostatecznie docierając do Czerwonego Dworu (Raudondvaris), z popadającym w ruinę zamkiem z przełomu XVI i XVII wieku. W XIX wieku zamek gruntownie przebudowano zamieniając go w wielką rezydencję w stylu renesansowo-neogotyckim – pałac z czerwonej cegły. Zwiedzając ów pałac ciężko się oprzeć wrażeniu, iż mamy do czynienia bardziej z kiepskim zamkiem niż pałacem. W tej miejscowości wzrok przyciągnął jeszcze kościół Św. Teresy. Kamienny kościółek górował nad całą okolicą. Następnie zwiedziliśmy Kiejdany (Kėdainiai), ponoć serce Litwy. Kiejdany były siedzibą rodu Radziwiłłów, miastem, w którym siedzibę miał książę Janusz Radziwiłł z Potopu Henryka Sienkiewicza. Mnóstwo tam restauracyjek i malowniczych kamienic. Spacerując po mieście podziwialiśmy zbór kalwiński z kryptami fundatorów Radziwiłłów, Stary Rynek zwany niegdyś Żydowskim z zespołem synagog, Rynek Wielki z ratuszem. Udaliśmy się też na spacer ulicą Didzioji (Wielką) – jedyną atrakcją miasta wartą odwiedzenia. Wystarczy godzina by przejść stare miasto wszerz i wzdłuż. Miasto imponuje spokojem i małomieszczańską atmosferą. Starówka Kiejdan jest oryginalna i całkiem ładna, jednak w relacji z Wilnem, Kownem czy słowackim Bardejowem nie robi wrażenia. Nie natknęliśmy się także na nic z opisów Sienkiewicza. .</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090747.jpg" alt="Litwa, Kiejdany" width="500" height="375" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Dalej udaliśmy się na Żmudź. Po drodze zajechaliśmy do urokliwego zajazdu przedstawiającego dawne życie na Żmudzi. Tam też spróbowaliśmy tradycyjnych żmudzkich napoi i potraw: zupy z duszonej kapusty i piwa. Zajazd ten okazał się być rewelacyjny - wszystko bardzo smaczne, niedrogie i w tradycyjnej scenerii.</p><p align="justify"> Przyjemność niebywała.</p><p align="center"> <img style="width: 204px; height: 144px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090809.jpg" alt="" width="204" height="144" /><img style="width: 205px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090807.jpg" alt="" width="205" height="144" /></p><p align="justify">Kolejną miejscowością, którą zwiedziliśmy były Birże (Biržai) - miasto położone nad rzeką Apaszcza i jeziorem Szyrwena. Tam zwiedziliśmy imponujący, późnorenesansowy zamek Radziwiłłów. Zamek, mimo że sprzed kilku wieków, prezentował się okazale. Okazało się, że do naszych czasów dotrwały ruiny, a jego obecny wygląd zawdzięczamy rekonstrukcji wg starych planów. Zamek otacza park zajmujący zbocze opadające ku jezioru. Po przeciwnej stronie jeziora (niegdyś była to wyspa Ostrów) odwiedziliśmy klasycystyczny Pałac Tyszkiewiczów, bardziej przypominający ogromną willę niż pałac. Zarówno pałac jak i zamek otacza park, a dodatkowego uroku dodaje położenie nad jeziorem i możliwość jego pokonania przez długi drewniany, arkadowy most. W Birżach robi się też dobre piwko – polecamy. Na marginesie wspomnę, że na Litwie dopuszczalna ilość alkoholu we krwi wynosi 0,4 promila. W godzinach popołudniowych z Birż udaliśmy się na Łotwę. Przed granicą podczas tankowania gazu zaskoczono nas zwrotem vatu za paliwo (dodatkowe 3 litry). Gaz jest sprzedawany pod nazwą „dujos”. Przekroczenie granicy to tylko formalność – okazanie paszportów i dokumentów pojazdu. Pierwszy postój na Łotwie zrobiliśmy w Bausce, gdzie znajduje się interesujący renesansowy XV wieczny zamek krzyżacki, godny zwiedzenia. Zamek położony jest bezpośrednio nad rzeką, co dodaje mu dodatkowego uroku. Nadto ruiny są całkiem dobrze zachowane. Udało nam się także wymienić pieniążki – łaty to chyba najsilniejsza waluta w Europie - 1 łat to około 6,50 złotych (za 70 USD dostaliśmy nieco ponad 30 łat). </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Bauska.jpg" alt="Łotwa, Bauska" width="500" height="208" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Później udaliśmy się w kierunku niedaleko, ale na odludziu położonej miejscowości Rundale, także wartej zwiedzenia. Znajduje się tam olbrzymi i przepiękny kompleks pałacowy. XVIII wieczny pałac jest najwspanialszym przykładem sztuki barokowej na Łotwie. Swoim wyglądem przypomina najładniejsze pałace Habsburgów. Na tyłach pałacu znajduje się przepiękny park. Było to kolejne wspaniałe miejsce w czasie naszej wyprawy. </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090878.jpg" alt="Łotwa, Pilsrundale" width="500" height="375" /></div><br /><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Pilsrundale.jpg" alt="Łotwa, Pilsrundale" width="500" height="200" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Z Pilsrundale skierowaliśmy się w kierunku Jelgavy, by zobaczyć pałac na wyspie. Po drodze nastąpiło drastyczne pogorszenie jakości dróg i ponad 30 km musieliśmy pokonać po szutrze. Jednak jakość drogi nie była najgorsza i jechaliśmy ponad 100 km/h. Jakby tego było mało, pałac nie zrobił najmniejszego wrażenia, poza tym bynajmniej nie jest położony na wyspie, ale po prostu nad rzeką. Jelgava jest zaprzyjaźniona z Białymstokiem. .</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090916.jpg" alt="Łotwa, Jelgava" width="500" height="375" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Późnym, ale bardzo widnym, wieczorem udaliśmy się w kierunku Rygi, ale nie planowaliśmy jej zwiedzać tego dnia, albowiem zamierzaliśmy przenocować w Jurmali - najlepszym łotewskim kurorcie bałtyckim. Jest ona znanym ośrodkiem wypoczynkowym i uzdrowiskiem, słynie z łagodnego mikroklimatu, sosnowych lasów, źródeł mineralnych i borowin, ale przede wszystkim z płytkich i ciepłych wód Zatoki Ryskiej oraz przepięknej, piaszczystej plaży ciągnącej się kilometrami przez całą miejscowość. Miasto przyciąga również zabytkowym charakterem. Wiele budynków zostało zbudowanych z drewna, również w stylu secesji. Wszystko to prawda. Miasteczko przypomina nieco nasz Sopot. Droga, która prowadziła do Jurmali to trzypasmowa autostrada, sprawiająca wrażenie najlepszych dróg zachodnioeuropejskich. Jurmała okazała się bardzo piękną miejscowością, ale nazbyt luksusową jak na naszą kieszeń. W ramach oszczędności na piwo musieliśmy zrezygnować z płatnego miejsca noclegowego i poszukać czegoś na dziko. Tuż po dwudziestej drugiej ruszyliśmy na obchód miasta. Zapuściliśmy się w wąskie, zatłoczone uliczki by znaleźć sklep i zrobić zakupy (dwa piwa i balsam ryski – 6 łat czyli ok. 40 zł). Odwiedziliśmy kilka sympatycznych knajpek, przede wszystkim aby napić się piwa, ale także naładować baterie do aparatu. Grubo po północy udaliśmy się na nocleg w kierunku morza. Tamtejsze piwo jest bardzo ciekawym doświadczeniem smakowym, w mojej ocenie lepsze niż w Polsce czy nawet Słowacji. Generalnie piwko łotewskie jest równie dobre jak litewskie, ewentualnie litewskie tak dobre jak łotewskie. </p><p align="justify">. </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1090917.jpg" alt="Łotwa, Jurmala, Bałtyk" width="500" height="375" /></div><div align="justify"> </div><p align="justify"> </p><p align="justify">Bałtyk nas całkowicie zaskoczył. Po pierwsze - byliśmy nad nim po dwudziestej pierwszej czasu polskiego (dwudziestej drugiej czasu łotewskiego) i trafiliśmy na wspaniały zachód słońca, które akurat chowało się za morze, po drugie - Bałtyk zachwycił swoim kolorem, po trzecie - ciemno nad Bałtykiem zrobiło się dopiero po północy – taki zwiastun „białych nocy”. Niby było po zachodzie, ale słońce nie schowało się całkowicie za horyzont, dzięki czemu nocą niebo spowite było różową poświatą. Było tak jak pisał Josif Brodski: przezroczysty, różowy odcień nieba był tak jasny, że błękitna akwarela morza niemal nie potrafiła go odbić. Generalnie białe noce polegają na tym, że latem zmierzch i świt tak sie wydłużają, że łączą się ze sobą. Mrok wcale nie następuje. Nie były to typowe białe noce, że możnaby czytać przysłowiową książkę, ale było na tyle jasno, że bez problemu można było rozróżnić kontury wszystkich rzeczy i zobaczyć osobę. Wszystko to sprawiło, że nad Bałtykiem przeżyliśmy najprzyjemniejsze chwile tego dnia i tam spędziliśmy noc. Na dobranoc zrobiliśmy po łyku okolicznej nalewki firmowanej nazwiskiem Napoleona. Gwiazdy nad naszymi głowami pojawiły się dopiero ok. drugiej w nocy. Następnego dnia planowaliśmy zwiedzanie Rygi.Śniadanie zjedliśmy tuż po wschodzie słońca. Przeżuwając pośpiesznie zrobione kanapki delektowaliśmy się widokiem morza. Nocleg w Jurmali spowodował, że bardzo wcześnie dojechaliśmy do stolicy Łotwy. Samochód zaparkowaliśmy pod mostem, na darmowym parkingu (parking w centrum 1,30 łata) i ruszyliśmy w kierunku Starego Miasta. Ryga posiada liczne zabytki, w tym jeszcze z czasów średniowiecza. Jest wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UNESCO. Stanowi jedno z największych w Europie skupisk architektury secesyjnej. Ryga zaskoczyła nas pięknie odremontowanym secesyjnym centrum, luksusowymi samochodami i niczym więcej, ale jest to miasto które warto odwiedzić. Poza Starówką stały bloki gorsze niż w Polsce. Największą atrakcją była bez wątpienia Starówka. Jej zwiedzanie rozpoczęliśmy wcześnie rano i poświęciliśmy na nią kilka godzin. Spacerując po wąskich i brukowych uliczkach podziwialiśmy szereg mieszczańskich kamieniczek. Szczególne wrażenie zrobiły masowo odwiedzane przez turystów: Trzej Bracia – kompleks trzech kamienic, gmachy kupieckiej Małej i Wielkiej Gildii, kocie kamieniczki i mnóstwo hanzeatyckiej secesji i baroku. Generalnie większość kamienic robi pozytywne wrażenie wyszukaną, bogato zdobioną, fasadą. W okolicach murów miejskich, pomiędzy basztą Prochową i bramą Szwedzką, wczuliśmy się w specyficzną atmosferę miasta, słuchając pięknie śpiewających Łotyszek.</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100098.jpg" alt="Łotwa, Ryga" width="500" height="375" /></div><div align="justify"> </div><p align="justify"> </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100021.jpg" alt="Łotwa, Ryga" width="375" height="500" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Duże wrażenie zrobił Plac Ratuszowy i okolice: Ratusz, Dom Bractwa Czarnogłowych ze wspaniałym frontonem o ciekawym zestawieniu kolorystycznym (bractwo te to jedyne w krajach bałtyckich elitarne stowarzyszenie nieżonatych kupców) i kościół św. Piotra, gdzie za 2 łaty wjechaliśmy windą na 72 metrowy taras widokowy. Widoki rewelacyjne. Z góry doskonale widać ryski gotyk i secesję, kościoły ze strzelistymi wieżami, zabytkowe kamienice. Ryga z wieży kościoła św. Piotra robi nie lada wrażenie, choć miasto nie gorzej prezentuje się z dołu, skąd wywołuje najbardziej pozytywne wrażenia. Zwiedziliśmy jeszcze także kościół św. Grzegorza - surowy w swym gotyckim obliczu, kościół św. Jana, katedrę luterańską Najświętszej Marii Panny w rynku – imponującą swym rozmiarem.</p><p align="justify"> </p><p align="center"> <img style="width: 213px; height: 139px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100147.jpg" alt="Łotwa, Ryga" width="213" height="139" /><img style="width: 201px; height: 139px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100160.jpg" alt="Łotwa, Ryga" width="201" height="139" /></p><p align="justify"> </p><p align="justify">Jednak bynajmniej tego miasta nie zamierzaliśmy zapamiętać tylko i wyłącznie z napotkanych zabytków. By poznać Rygę, tak jak inne miasta, trzeba w niej po prostu trochę pobyć i poobserwować, najlepiej z jednej z uroczych knajpek. A jest tam sporo przytulnych pubów, knajp i restauracyjek. W jednej z nich, zachwyceni wystrojem i ubiorem młodych dziewczyn w ludowych strojach łotewskich, spróbowaliśmy tamtejszych przysmaków, m.in. zsiadłego mleka z młodymi buraczkami (auksta). Nie omieszkaliśmy także napić się piwa. Jednak ceny piwa nas zaskoczyły, na Starówce 2 łaty, chociaż udało nam się także napić piwa za 1 łata. Jedno i drugie bardzo smaczne. Na koniec postanowiliśmy jeszcze pobłądzić bez mapy po zaułkach Starówki. Krążąc po wąziutkich uliczkach pełnych zakamarków z knajpkami lub sklepikami, odnaleźliśmy sympatyczną piwną piwniczkę. Nie szkoda było czasu poświęconego kawiarenkom i restauracyjkom ryskim. Cóż, cała ryska Starówka zdumiewa ocalałym gotykiem i zachwyca secesją..</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Ryga_002.jpg" alt="Łotwa, Ryga" width="500" height="166" /></div><div align="justify"> </div><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Ryga_001.jpg" alt="Łotwa, Ryga" width="500" height="205" /></div><div align="justify"> </div><p align="justify"> </p><p align="justify">Z Rygi skierowaliśmy się do Parku Narodowego Gauja. Wyjazd z miasta utrudnił nam spory ruch uliczny, brak jakichkolwiek oznakowań w którą stronę się kierować i nakazy jazdy prosto lub w prawo. Koszmar. Wyjazd zajął nam ponad godzinę. Sporo czasu straciliśmy też robiąc podstawowe zakupy w hipermarkecie (RIMMI, MAXIMA), tj. zakupując piwko, chleb, bułeczki – pieczywo godne polecenia celem poznania tamtejszego smaku. Pojechaliśmy w kierunku prawdziwych Inflant – krainy zamków Kawalerów Mieczowych i Krzyżaków oraz pięknego przełomu rzeki Gauja. Obszar parku w zasadzie wyznaczają dwa miasta Sigulda i Cesis, malowniczo położone wśród wzgórz i lasów. W średniowieczu swoje siedziby mieli tam rycerze zakonni. </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100203.jpg" alt="Łotwa, Sigulda" width="500" height="375" /></div><br /><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100202.jpg" alt="Łotwa, Sigulda" width="375" height="500" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">W Siguldzie bez problemu znaleźliśmy ruiny zamku Kawalerów Mieczowych z XIII-XVw. (brama wjazdowa, ruiny kaplicy, zabudowań zamkowych) oraz znajdujący się w pobliżu Nowy Zamek, w zasadzie bardziej przypominający dworek magnacki lub pałacyk. W okolicach Siguldy (w tłumaczeniu znaczącej nic innego niż „Las zwycięstwa”), nad rzeką Gaują, znajduje się ciąg warownych zamków wybudowanych przez Krzyżaków. Chcąc zobaczyć chociaż jeden z nich wybraliśmy się na spacer przez las na tzw. Wzgórze Malarzy, skąd roztaczał się wspaniały widok na wąwóz rzeki Gauja z górującym zamkiem w Turaidzie. Ponoć widok z tego miejsca przywołuje krajobrazy szwajcarskie i z tego powodu okolice nazywane są Szwajcarią Łotewską". </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100174.jpg" alt="Łotwa, Turaida, Park Narodowy Gauja" width="500" height="375" /></div><br /><br /><p align="justify">Z Siguldy przejechaliśmy się także kolejką linową nad Gaują do Krimuldy - miasteczka po drugiej stronie rzeki. Z góry roztaczał się wspaniały widok ma całą malowniczą dolinę Gauji i zamek w Turaidzie. Z wagonika kolejki można było też skoczyć do rzeki na bangi. Nam zabrakło odwagi.</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100290.jpg" alt="Łotwa, Parka Narodowy Gauja, rzeka Gauja" width="375" height="500" /></div><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100265.jpg" alt="Łotwa, Turaida" width="375" height="500" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Tego dnia zwiedziliśmy nadto zamek z czerwonej cegły w Turaidzie, a na koniec dnia wybraliśmy się jeszcze po schodach (ponad setce) do jaskini Gutmana, na której ścianach są wyryte napisy nawet z XVIII wieku - już wtedy pisano na ścianach. Tym razem nocleg zorganizowaliśmy nad rzeką Gaują. Sympatyczny spacer wzdłuż brzegu rzeki znów umiliło piwo łotewskie – tym razem w plastikowej butelce dwulitrowej. Czas był przesunięty o godzinę, jednak mimo wszystko długo po zachodzie słońca było widno. Ciemno zrobiło się po 1.00. Miło by było popatrzeć na pierwsze gwiazdy, ale i tak było pięknie i romantycznie. </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Gauja_001.jpg" alt="Łotwa, Park Narodowy Gauja" width="500" height="222" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Następny dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania miasteczka Cesis. Warto się tam wybrać z uwagi na dobrze zachowane ruiny zamku krzyżackiego, a w szczególności urokliwy park otaczający zamek i niewielkie jezioro u jego podnóża. Swego czasu była to ponoć najwspanialsza rezydencja wielkiego mistrza Zakonu Inflanckiego. W mieście imponuje jeszcze gotycki kościół, a całe miasteczko sprawia wrażenie średniowiecznego. Zapuściliśmy się w wąziutkie, kamienne uliczki. Poznając miasteczko wstąpiliśmy na pyszną na kawę i ciasto w małej sympatycznej kawiarence, wetkniętej pomiędzy stare kamienice. Kawa smaczna, gorzej się tylko dogadać przy zamówieniu. </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100304.jpg" alt="Łotwa, Cesis" width="500" height="375" /></div><br /><div align="justify"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100311.jpg" alt="Łotwa, Cesis" width="500" height="375" /></div><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100343.jpg" alt="Łotwa, Cesis" width="500" height="375" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Postanowiliśmy odpuścić Tallin na rzecz powrotu nad Bałtyk. Czekał nas znów przejazd przez Rygę. Mimo, że obwodnicami zajął nam ponad godzinę. I tak wyruszyliśmy w kierunku morza – przez kilkadziesiąt kilometrów nie natknęliśmy się na żadną miejscowość. Zbaczając z trasy zahaczyliśmy o Dobele – gdzie podziwialiśmy piękne ruiny zamku położone nad rzeką.</p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100365.jpg" alt="Łotwa, Dobele" width="375" height="500" /></div><p align="justify">. </p><div align="center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100373.jpg" alt="Łotwa, Dobele" width="500" height="375" /></div><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100388.jpg" alt="Łotwa, Dobele" width="375" height="500" /></div><p align="justify"> </p><p align="justify">Kolejną miejscowością do której dotarliśmy była Lipawa. Niby jest co tam zwiedzać, ale miasto wywarło na nas nienajlepsze wrażenia. W zasadzie to pełne jest ono rozlatujących się ruder, być może XIX- wiecznej zabudowy. Mijając te kamienice dotarliśmy do tamtejszego rynku. Miasto sprawiało wrażenie poradzieckiej bazy nadmorskiej. Atrakcją miał być bursztynowy zegar słoneczny – nie był. Spacer po mieście najbardziej umiliło nam piwko w jednej z restauracyjek na Starym Mieście. Bar się nam bardzo spodobał i miłoby było posiedzieć tam wieczorem, a potem zostać na nocną imprezę, ale niestety ... </p><p align="justify">Na południe od Lipawy przekroczyliśmy granicę łotewsko-litewską i zatrzymaliśmy się na nocleg w Sventoj. Miejscowość ta przywitała nas piękna pogodą, słońcem i białymi chmurami na błękitnym niebie. Tam udało nam się zrelaksować, cieszyć się do woli widokiem Bałtyku i wspaniałym tanim jedzeniem. O ósmej po południu słońce wciąż było wysoko na niebie i mocno prażyło. Plaża nad morzem była bardzo szeroka. Zdecydowaliśmy się na niej zjeść sympatyczną kolacyjkę, kanapki popijając piwkiem. Wracając z plaży natknęliśmy się na knajpkę na świeżym powietrzu, gdzie powoli rozkręcała się zabawa. Zjedliśmy tam goloneczkę, wypiliśmy kilka piwek, zapoznaliśmy się z kilkoma Litwinami i ostatecznie razem z nimi wspaniale się bawiliśmy – do muzyki przygrywanej przez kapelę tubylców. Największe wrażenie wywarł na nas sposób picia wódki przez Litwinów. Duży kieliszek wódki był wypijany pod banana lub cukierka. Około północy dopiero pozapalały się światła. Liczne kafejki zlokalizowane przy głównym deptaku zapraszały do środka. Gwar i kolejne piwka zachęciły do odwiedzenia kilku pubów. W tłumie turystów bawiliśmy się do rana. Tym razem odmiennie niż zwykle, wychodząc o 3 byliśmy pierwszymi. Zabawa trwała dużo dłużej. Nocowaliśmy blisko morza, na kampingu w stylu minionej epoki. W miejscowości tej znajduje się dużo noclegów, przeważnie tanich domków w kiepskim stanie, niestety nam nie dane było w nich przenocować. Akurat trafiliśmy na weekend, podczas którego przyjechało więcej turystów niż potencjalnych miejsc. Nie tylko noclegi były zajęte, ale i miejsca na plaży. Mieliśmy w końcu widok na tonący w mroku Bałtyk. Planowaliśmy wskoczyć do morza, jednak okazało się ono wyjątkowo lodowate. Następny dzień rozpoczęliśmy od plażowania. Później leniwie spacerowaliśmy po miasteczku, skusiliśmy się na regionalny przysmak – cepeliny ze skwareczkami i śmietaną (bardzo duże pyzy). W przewodniku zapewniano, że jest to przysmak na który obowiązkowo trzeba dać się skusić. W realizacji zamówienia dostaliśmy duży talerz z jeszcze większymi pyzami, chociaż mama nie robi bynajmniej mniejszych. Smak cepelin podkreślał mięsny farsz, skwarki i śmietama. Osobiście wolę chyba mleko na popitkę. Ogólnie smaczne. </p><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100451.jpg" alt="Litwa, Palanga" width="500" height="375" /></div><p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1100455.jpg" alt="Litwa, Palanga" title="Litwa, Palanga" width="375" height="500" /></div><p> </p><p align="justify"> </p><p align="justify">Po południu dotarliśmy do Połagi, w której mieliśmy ogromny problem ze znalezieniem miejsca do parkowania. Wszędzie natykaliśmy się na tłumy ludzi. Miasto sprawia wrażenie zachodniego kurortu nadmorskiego. Będąc w Połądze można się zapomnieć, że jesteśmy na Litwie. Życie kurortu koncentruje się na deptaku Basanoviciaus gatve, którego przedłużeniem jest długie molo. Deptak pełen jest knajpek, pizzeri, restauracji. Większość z nich nie należy do najtańszych. Idąc wzdłuż różnorodnych atrakcji dotarliśmy do zatłoczonego morza i plaży. Po drodze skusiliśmy się też na piwko w kawiarnianym ogródku. Na koniec, spacerując po ogromnym parku ze stawami dotarliśmy do urokliwie położonego pałacu, gdzie znajduje się Muzeum Bursztynu. Polecenia wart bardziej pałac niż muzeum. Spacer po parku był doskonałą odskocznią od zgiełku plaży. Jadąc do Kłajpedy, zahaczyliśmy o Kretyngę, zrobiliśmy tam szybki spacerek po parku otaczającym pałac – niewart polecenia. W Kłajpedzie zwiedziliśmy niewielką ale ciekawą Starówkę. Z powodu tłoku nie dostaliśmy się na prom do Mierzei Kurońskiej. W Kłajpedzie największą atrakcja jest budynek Teatru i stojąca przed nim fontanna. Z Kłajpedy do Kowna biegnie wygodna i szybka autostrada, o dziwo w mijanych samochodach kierowcami były same kobiety. A generalnie Litwinki nie są brzydkie.W ten sposób zakończyła się nasza podróż. Kilka uwag natury ogólnej: </p><div align="justify"><ul style="margin-top: 0cm"><li class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify">Kraje nadbałtyckie nie są tanie, poziom tamtejszego życia wydaje się być na wyższym poziomie niż w Polsce, </li><li class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify">Na Litwie drogi są w zasadzie lepsze niż w Polsce, czego jednak nie można powiedzieć o drogach na Łotwie. Jednak dobre warunki drogowe nie powinny mieć przełożenia na prędkość. Niemal na każdej drodze spotykaliśmy patrol policji. Z opowiadań wiemy, że mandaty tam są bardzo wysokie. Tubylcy w zasadzie nie przekraczają prędkości, dlatego też my nie przekraczaliśmy prędkości o więcej niż 20-30 km, a w terenach zabudowanych podróżowaliśmy zawsze zgodnie z przepisami. Na szczęście tamtejsi kierowcy ostrzegają światłami o napotkanych patrolach z radarem. W większości miejscowości na Litwie mieliśmy także problem ze znalezieniem miejsca do zaparkowania – odradzam pozostawianie samochodu w miejscach oznaczonych REZERVUOTA – policja zakłada blokady. </li><li class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify">Negatywnie zaskoczyły nas też ceny noclegów, dlatego też noce spędzaliśmy biwakując na dziko. Przykładowo można wskazać, że najtańszy nocleg w Jurmali jaki znaleźliśmy kosztowałby nas ponad 35 łat (80 dolarów). Drogie okazały się także wszystkie pozostałe rzeczy (piwo w barze nawet 2 łaty, parking 1,20 łata). Stosunkowo tani był tylko gaz LPG, piwo w butelkach plastikowych i papierosy. </li><li class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify">Na Estonię warto się wybrać tylko i wyłącznie dlatego, żeby potem nie żałować okazji, że było się tak blisko i nie zajechało. Ale nie warto nadkładać także tych kilometrów. Ponoć warto jechać tylko na zamek w Haapsalu (niestety było to za daleko jak dla nas). </li><li class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify">Będąc na Litwie obowiązkowo trzeba skusić się na cepeliny, goloneczkę, by chociaż trochę liznąć smaku litewskiej kuchni, najlepiej we wnętrzu stylizowanym na wiejską chatę. Ludowy wystrój dodaje dodatkowego smaczku. Na Łotwie warte spróbowania jest czarne pieczywo o specyficznym słodkawym posmaku. Dobre też są kiełbasy. No i oczywiścei grzechem byłoby nie zapoznać się ze smakiem łotewskiego jak i Litewskiego piwa. Teraz nie rozumiem reklam w telewizji, że jakieś tam jest prawdopodobnie najlepszym piwem na świecie. Do tej pory lepszy był tylko Tuborg w Rosji. </li></ul>Uczestnicy: Wojciech Kłoskowski i kochana żona Justyna Anna Kłoskowska <span style="display: none; font-size: 12pt; color: windowtext"><font face="Times New Roman"> </font></span></div>