ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Wawrzyńcowe Hudy

Autor: Tomasz Cukiernik
Data dodania do serwisu: 2003-04-06
Relacja obejmuje następujące kraje: Polska
Średnia ocena: 5.69
Ilość ocen: 250

Oceń relację

Tomasz Cukiernik
tomcuk@poczta.onet.pl
www.tomaszcukiernik.pl

Jest noc. Idę krętą dróżką. Obok mnie czarna ściana lasu. Przechodzę przez mostek, przedzieram się przez jakieś krzaki. I nagle moim oczom ukazuje się niesamowity widok: na dość dużej polanie pali się kilkadziesiąt małych ognisk, przy których siedzą ludzie: młodzi i starzy, kobiety, mężczyźni, dzieci. Pośrodku polany stoją cztery żerdzie, wysokie na około 20 metrów. Pomiędzy nimi widzę chrust, suche gałęzie, siano i ...stare opony. Na otaczających polanę wzniesieniach i hen, hen na groniach także palą się ogniska. Przy jednym z nich skupiło się bardzo dużo ludzi. Podchodzę bliżej. Okazuje się, że przy owym ognisku zasiadł pan Wawrzyniec Hubka - poeta ludowy ze Złatnej. Dowiaduję się, że to właśnie tutaj w Ujsołach (wsi położonej w Beskidzie Żywieckim w dolinie rzeki Ujsoły) zachował się prastary zwyczaj palenia tak zwanych hud w wigilię św. Wawrzyńca czyli 9 sierpnia (z reguły jednak uroczystość tę odkłada się do najbliższej soboty).
Święty Wawrzyniec żył w III wieku naszej ery. Był diakonem czyli pomocnikiem biskupa, opiekunem ubogich i chorych. Wraz z papieżem Sykstusem II poniósł męczeńską śmierć w Rzymie za to, że wszystkie pieniądze należące do kościoła rzymskiego rozdał pomiędzy ubogich. Jak podaje legenda - był podobno pieczony żywcem na rozpalonej żelaznej kracie. W średniowieczu święty Wawrzyniec był jednym z najpopularniejszych świętych: był patronem ubogich, piekarzy, kucharzy, bibliotekarzy, chronił od pożarów i reumatyzmu. Jego męczeńską śmierć postanowiono uczcić paleniem wielkich ognisk.
- Chociaż - mówi ludowy poeta - niektórzy uważają, że noc z 9 na 10 sierpnia jest dalszym ciągiem nocy świętojańskiej i sobótek, jedno jest pewne - zwyczaj ten jest bardzo stary a noc ta należy do szczególnych w roku.
Pan Wawrzyniec uważa, że zwyczaj istniał już wtedy "kie jesce pajscyzna jistniała, a po beskidzkik lasak zbójnickowie chodzowali, panom za krziwde chłopskom skóre garbowali, bogocom zabiyrali ji bidnym dawali". W owym czasie przeszła przez kraj zaraza, która w Beskidach zrobiła ogromne spustoszenie. Wówczas wymierały całe wsie. Ludzi nie chowano na cmentarzach, lecz w pobliskich lasach i na polanach. Dostaję gęsiej skórki, gdy pan Wawrzyniec mówi, iż po dziś dzień gdy "wiater wykróci goja, to się spod jego korzyni kości ludzki wysypujom". Ludzie przypisywali zarazę złym mocom, dlatego zaczęli palić hudy dla odstraszenia zła. Obecne "Wawrzyńcowe Hudy" organizowane są w folklorystycznej oprawie od 1978 roku. W tym roku odbyły się 3 sierpnia, po raz dwudziesty trzeci.
Pan Wawrzyniec zamilkł, ale nie na długo, bo wszyscy chcą posłuchać pięknej, góralskiej gwary, którą posługuje się poeta ze Złatnej. Dowiaduję się o powstaniu kościoła parafialnego w pobliskiej miejscowości - Rajczy pod wezwaniem św. Wawrzyńca. A wszystko zaczęło się podobno od tego, że "pod rajcajskom grapom kole zamku Lubomiyrskiego, ka stoł stary młyn, wyndrowały se zawdy ło północy pokutujonce duse ji śpiwały pieśni". Pewnej nocy wędrujące dusze ze świecami w ręku zobaczył stary gazda Sporek i zgłosił to proboszczowi w Milówce. Rajczanie i proboszcz postanowili, że na tym miejscu powstanie kościół i "jak łuradzili, tak zrobili". Król Jan Kazimierz, który w lipcu 1669 roku bawił przejazdem w zamku Lubomirskich dał zezwolenie na budowę kościoła parafialnego w Rajczy. Budowę kościoła ukończono w 1674 roku. Jego patronem został święty Wawrzyniec. Po poświęceniu kościoła "duse przestały wendrowaj".
Pan Wawrzyniec opowiadał tak barwnie i ciekawie, iż na dłuższy czas zaległa niczym nie zmącona cisza. Wskazówki mojego zegarka wskazywały północ, gdy wtem ktoś krzyknął, że czas już podpalić hudę (owe wysokie na 20 metrów żerdzie). Hudę podpala młody chłopak. Musi ona być podpalona tylko jedną zapałką, co wymaga nie lada sprytu. Języki ognia obejmują powoli całą konstrukcję. Iskry wesoło wyskakują do góry. Zdaje mi się, że dosięgają nieba. Rozlega się piosenka:
"Jak ty gronie syroki,
wyskakujom wysoko
hud polonyk cyrwone jynzory,
psi nik chłopcy, dziwcynta
wawrzińcowe dziś świynto
łodprawiajom- wesołe som hory..."
Ludzie wesoło śpiewają i tańczą. Przy ogniu zaczyna się biesiada suto zakrapiana wszelkiego rodzaju alkoholami. A gdy sobie popiją i pojedzą, to znowu zaczynają się bawić. I tak zabawa trwa do bladego świtu

Artykuł ten ukazał się w Internetowym Magazynie Kulturalnym www.koneser.pl