Ulice śpiewają. Kamienie mówią. Z domów emanuje historia, sława, romantyzm - Paryskie City Tour
Autor: Wojciech Kłoskowski
Data dodania do serwisu: 2007-10-08
Relacja obejmuje następujące kraje: Francja - Paryż, Belgia - Bruksela
Średnia ocena: 6.18
Ilość ocen: 2440
Oceń relację
<div align="justify"> Opisać Paryż to zadanie niełatwe, niewiele bowiem jest takich miast, które robią wrażenie na każdym kroku, zachwycają w każdej sekundzie. „Wszystko co istnieje w dowolnym miejscu na ziemi, istnieje też w Paryżu” (Wiktor Hugo). Tam nieustannie spotyka się historyczne miejsca, zabytki i muzea. Tam każda chwila przynosi nowe wrażenia, bez względu czy zwiedza się muzea, czy przechadza się ulicami. Miasta tak pięknego nie da się opisać, można jedynie złożyć relację z tego jak było (chociaż udane próby podjął Bolesław Prus czy Stefan Żeromski). Niniejszy wywód można też potraktować jako opowieść o najpiękniejszych zabytkach oraz refleksjach (być może niebanalnych) wynikających z osobistego spotkania z fascynującą stolicą Francji. By ją poznać, trzeba zobaczyć, usłyszeć, rozkoszować się nią. Paryż jest idealnym miejscem do zwiedzania, a jego urok skłania do romantycznych spacerów, nie tylko ze względu na jego nieporównywalną z niczym atrakcyjność w dziedzinie zabytków, ale przede wszystkim ze względu na klimat tego miasta. Pełno tam cudownych uliczek z kamienicami, kawiarenek. „Ulice śpiewają. Kamienie mówią. Z domów emanuje historia, sława, romantyzm” (Henry Miller). Tam życie toczy się jak w teatrze. Na ulicy czy w bistrze artysta koegzystuje z biznesmenem, jego żona współgra z młodą, odzianą w diamenty kochanką, emigrant z Afryki przyjaźni się z kolegą z Azji. Oto krajobraz Paryża. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Zwiedziliśmy bardzo dużo, mimo że nastawieni byliśmy na początku bardziej na podziwianie miasta, niż zaliczanie kolejnych zabytków. Jednak Paryża nie da się podziwiać bez zabytków. Można sobie chodzić po Paryżu wybierając dowolny kierunek i zawsze natkniemy się na coś pięknego, przeważnie zabytkowego, co nas zaskoczy i poruszy. Taki jest Paryż. To „miejsce, gdzie powietrze przepojone jest duchem sztuki”, to „królowa świata” jak mawiał Napoleon. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> W niniejszej relacji postaram się przede wszystkim podzielić wrażeniami, a nadto przedstawić trasę naszej wycieczki, obejmującą – moim zdaniem – prawie wszystkie najważniejsze miejsca, które trzeba w Paryżu zobaczyć. Miejsca spowite atmosferą pasjonującej historycznej przygody: Paryż średniowieczny, Paryż królewski, Paryż napoleoński. Warto poznać też Paryż futurystyczny. Miejsca, które nas zachwycą i zaskoczą o każdej porze dnia i nocy. Aby tak było wystarczy trochę pospacerować i poobserwować. Optymalnym sposobem jest poruszanie się pieszo wspomagane metrem – bez problemów podróżowaliśmy nim po całym mieście. My wyjechaliśmy w ramach zorganizowanej wycieczki autokarowej. Polecam jednak podpytać o której i gdzie można odnaleźć grupę lub autokar i zwiedzać Paryż na własną rękę. W ten sposób można spędzić milej czas, odkryć cudowne miejsca o których pilot nie wie, o których nie wspominają przewodniki: do składów kupieckich, do warsztatów fabrycznych, do mieszkań rękodzielników, do kwater studenckich, do kawiarni i restauracyj na ulicach czwartego rzędu. I tu dopiero można poznać właściwe życie Paryża. Na pewno nie stracimy też czasu na czekanie na maruderów. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Do Paryża wybraliśmy się świętować Sylwestra 2006 / 2007. Nasza wyprawa trwała 6 dni, z czego 2 spędziliśmy w podróży. Podróż autokarem, mimo, że trwająca niemal 24 godziny, była znośna. Zakwaterowani byliśmy w małym hoteliku na przedmieściach w okolicach lotniska De Gulla. Pokój miły i przyjemny w cenie 30 E. Wg niego najbardziej romantyczny hotel w Paryżu. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> - „Paryż! ... Paryż (mówi sobie, ciągle śpiąc). Wszakże od tylu lat o nim tylko marzyłem.”Zwiedzanie Paryża rozpoczęliśmy od jego serca – wyspy Ile de la Cite. Dzień był pochmurny, ulice mokre od deszczu, ale tam rozpoczął się nasz totalny zachwyt stolicą Francji. „Czuje, że Paryż na pierwszym kroku go przytłoczył, i – jest kontent.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Jako pierwsza zachwyciła nas Notre Dame – imponująca i majestatyczna. A jest śliczna z każdej strony. Katedra Notre Dame jest prawdopodobnie najbardziej popularną budowlą francuskiego gotyku,Dzwonnik z Notre Dame. Dzieląc się wiedzą zdobytą z przewodników podczas zwiedzania można wskazać, iż katedra ma 130 metrów długości, 48 metrów szerokości, a wysokość sklepienia w głównej nawie przekracza 35 metrów. Fasadę Katedry tworzą dwie wieże, mające 70 metrów wysokości. Te cyfry są imponujące. między innymi dzięki powieści</div><div align="justify"> </div><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060087.jpg" alt="Paryż, Notre Dame" width="500" height="382" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> </div><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060088.jpg" alt="Paryż, Notre Dame" width="500" height="382" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> </div><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060090.jpg" alt="Paryż, Notre Dame" width="500" height="375" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Pierwsze spojrzenie na Katedrę było znad Sekwany, a właściwie ulicy opanowanej przez stoiska bukistów, gdzie sprzedaje się zwykłą tandetę pamiątkarską (z przewagą paryskich widokówek). Z zewnątrz charakteryzują ją ozdobne portale, nad nimi Galeria Królów i dwie niewykończone wieże. Na środkowym portalu wyrzeźbiono scenę Sądu Ostatecznego. </div><div align="justify"> W środku katedra oszałamia swoim rozmiarem i nastrojem średniowiecznego majestatu, co pozwala wyobrazić sobie zdarzenia z przeszłości rozgrywające się w tym miejscu, choćby koronację cesarza Napoleona Bonaparte. Jest to kościół pięcionawowy z krótką nawą krzyżową, dość długim prezbiterium i podwójnym</div><div align="justify"> obejściem na półkolu.</div><div align="justify"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060142.jpg" alt="Paryż, Notre Dame" width="375" height="500" /></div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify"> Zwiedzaliśmy ją powoli, przesuwając się bocznymi nawami wraz z tłumem turystów, jednocześnie podziwiając bogato zdobione kaplice. Szczególne wrażenie robi prezbiterium, nie tylko swym wyglądem, ale w szczególności imponującym rozmiarem. Po dojściu do końca katedry nie można nie zachwycić się ogromnymi rozetami, w szczególności przepiękną środkową. Generalnie wszystkie witraże, a jest ich sporo, sprawiają niesamowite wrażenie, mieniąc się tysiącem barw rozetą rozświetlającą mroczne wnętrze świątyni</div><div align="justify"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060136.jpg" alt="Paryż, Notre Dame" width="500" height="366" /></div><div style="text-align: center"> </div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify"> Po wyjściu z katedry znaleźliśmy się na dziedzińcu i stąd rozpoczęliśmy spacer po wyspie. Na dziedzińcu przed Notre Dame znajduje się Point Zéro - punkt, z którego mierzy się odległości z Paryża do wszystkich miejscowości we Francji. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Cała Ile de la Cite przywołuje przeszłość i przeniosła nas w Paryż Średniowieczny. Spacerując po wyspie wśród średniowiecznych zaułków i kamienic, natrafiliśmy na takie relikty historii jak Pałac Sprawiedliwości, Conciergerie (które podczas Rewolucji służyło jako więzienie, obecnie odbywają się tam rozprawy sądowe. Ciekawe czy adwokacji mają nadal perułki zamiast togi. Na fasadzie budynku znajduje się zegar ufundowany przez naszego króla Henryka Walezego), Saint – Chapelle, no i w końcu Pont Neuf. Ta atmosfera przeszłości spowodowała, że nasz spacer nabrał dużo większego uroku, niż gdziekolwiek indziej.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060160.jpg" alt="Paryż, Conciergerie" width="500" height="375" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Pont Neuf wbrew swojej nazwie jest najstarszym mostem w Paryżu. Imponuje on swoją konstrukcją i zapewnia wspaniały widok na Sekwanę. Jednym spojrzeniem ogarnia się rzekę o majestatycznie zabudowanych brzegach wielkomieszczańskimi kamienicami, jej mosty i statki. Nad wodą i daleko wzdłuż brzegu wlokły się domy przedmieścia biedne, ordynarne i małe. A sama Sekwana to szeroka i piękna rzeka. „Co chwila rozlegał się ryk statków nurzających się w falach Sekwany, wrzał turkot omnibusów na mostach i przyległych ulicach. Po tamtej stronie rzeki wybiła gdzieś czystym dźwiękiem godzina dziesiąta”(a w zasadzie druga). </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Następnie skierowaliśmy się w stronę Luwru. Spacerując prawym brzegiem Sekwany (przy Quai du Lauvere kilkadziesiąt sklepów z naszymi ulubionymi Yorkami) minęliśmy miedzy innymi Place du Chatelet z ozdobną fontanną zwycięstwa i doszliśmy do ogromnego placu Luwru. Po jego jednej stronie stoi majestatyczny Kościół Św. Germaina z Auxerre (St. Germain-l’Auxerrois), naprzeciw zaś mieści się Luwr, a w zasadzie słynna kolumnada Perraulta – najbardziej znany widok Luwru. Tak wkroczyliśmy w Paryż Królewski – dobę renesansu. Tym razem Luwr zwiedziliśmy tylko z zewnątrz.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060517.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="375" /></div><br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060189.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="375" /></div><br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060438.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> Przed Luwrem, na dziedzińcu Napoleona III, góruje szklana piramida okalająca wejście do wnętrza muzeum. Przed szklaną budowlą, wznosi się konny pomnik króla Ludwika XIV, umieszczony w osi Champs-Élysées. Piramidę otaczają gustowne zabudowania pałacowe, bogato ozdobione posągami i płaskorzeźbami. Luwr to dawny pałac królewski, zamieniony obecnie w muzeum sztuki. Najstarsze fragmenty Luwru pochodzą z końca XII wieku. W XVI wieku przebudowano tę budowlę w renesansowy pałac, by w 1793 r. zamienić w muzeum. W mojej ocenie Luwr jest ładniejszy niż pałace w Wiedniu. Nie trzeba wchodzić do środka by być pod jego wrażeniem. Ale jeszcze większe wrażenie robi szklana piramida na dziedzińcu. Ogromna szklana piramida i towarzyszące jej trzy mniejsze, w połączeniu z misami wodnymi, w których tafla wody zrównana jest z powierzchnią ziemi, tworzą niesamowitą kompozycję, a wszystko to na tle kilkusetletniej fasady starego pałacu. Zatrzymaliśmy się tam i jako, że miałem aparat Zorkę 5, zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć. Wszystkie wyszły świetnie. Niektóre sprawiają wrażenie pozowania w przestrzeni iluzjonistycznej. Obowiązkowo też zanurzyliśmy ręce w wodzie fontanny i wrzuciliśmy do niej monetę, co jak powszechnie wiadomo jest skutecznym sposobem na realizację marzeń związanych z powrotem do Paryża.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"><div align="center"> <img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060191.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> Obecnie w skład zespołu pałacowo - muzealnego wchodzą dwie główne części: Stary Luwr - z czterema skrzydłami i Nowy Luwr, otaczający galeriami i pałacami "Place du Carrousel", sięgający aż do pawilonu Tuileries. Cały Luwr zajmuje powierzchnię 20 hektarów. Idąc dalej pozostawiliśmy po prawej ręce piramidę Pei i powędrowaliśmy przez Dziedziniec Napoleona wzdłuż lewego skrzydła Luwru. Nosi ono imię kardynała Richelieu, po naszej prawej stronie było skrzydło Denona, a z tyłu – skrzydło Sully. </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Stitched_004.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="179" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> Jako ciekawostkę należy wskazać, iż podwórze Luwru położone jest na jednej linii z obeliskiem, Champs-Élysées, Łukiem Tryumfalnym, Grand Arche, wchodząc w skład tzw. osi historycznej Paryża. Stanowi ona w sensie fizycznym i duchowym idealnie proste połączenie pomiędzy królewskim Luwrem, poprzez napoleoński Arc de Triomphe aż po futuralistyczny Grande Arche. Intencją przyjętego założenia było wykazanie, że wszystko tworzy jedną całość, niczym jak w „Kodzie da Vinci”. </div><div align="justify"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060211.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="375" /></div><br /><p align="justify"> Zwieńczeniem placu przed Luwrem jest Arc de Triomphe du Carrousel. „Cóż to znowu?... – myśli spostrzegłszy na lewo ogromny budynek, niepodobny do żadnego z tych, jakie znał dotychczas. Jest to olbrzymi prostokąt z kamienia, a w nim brama z półkolistym sklepieniem.” Spacerując dalej przeszliśmy przez Ogrody Tujleries. Śliczne. Trasa wiodąca od Luwru przez Ogrody Tijleries to piękny spacer. Był grudzień, a wszystko naokoło nas było otoczone zielonym trawnikiem. Na ławce wśród alei, kwietnych rabatów i licznych posągów zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. Siedząc w cieniu drzew, mając na wprost panoramę Paryża z górującą wieżą Eiffla, samoczynnie człowiek oddawał się marzeniom. Taki mały łuk tryumfalny przedstawiający i upamiętniający zwycięstwa Napoleona I. Pełno było przy nim naciągaczy zachwalających swoje pamiątki, wykrzykujących: Good price, czy blink, blink.</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060214.jpg" alt="Paryż, Ogrody Tijleries" width="500" height="375" /></div> <br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060217.jpg" alt="Paryż, Ogrody Tijleries" width="375" height="500" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> Nad ogrodami, które ze wzgórza zbiegały tam ku rzece, unosił się i wypełniał całe powietrze zapach róż upajający, rozkoszny…On obserwował twarze swych pań. … były jakby natchnione. Zwracały się mimo chęci w kierunku źródła prześlicznej woni i z przymkniętymi powiekami, z uśmiechem na wargach wciągały ją nozdrzami. Szczególniej twarz... przykuwała w owej chwili jego uwagę. Ta istota, pochłonięta przez zapach różany, zdawała się być niby jasny motyl, dla którego ten kwiat został stworzony i który sam jeden ma do niego tajemnicze prawo. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Następnie skierowaliśmy się na ruchliwą Rue de Rivoli. Tę ulicę możemy polecić na zakupy. Wystawne butiki kusiły najnowszymi kreacjami. Cóż za sklepy! Najlichszy z nich lepiej wygląda aniżeli najpiękniejszy w Warszawie.Comedie Francaise), by ostatecznie dotrzeć do Pałacu Królewskiego (Palais-Royal) i jego ogrodów. Tam natknęliśmy się na niemal idealną kompozycję nowoczesnej sztuki, dawniejszych posągów, uszeregowanych wiązów i lip. Z trzech stron ogród otoczony jest rzędami filarów i portykiem, gdzie mieszczą się modne i małe butiki, które przetrwały inwazję dyktatorów mody. Na przestrzeni kilkudziesięciu metrów mieszczą się renomowane sklepy, w których np. za marynarkę Zary można przepłacić 500 E. Nas co najwyżej było stać na zakupy w Sephorze. Dalej minęliśmy złoty pomnik konny Joanny D`arc i przez arkady udaliśmy się w okolice ulicy St. Honoré z domem Moliera</div><div align="justify"> </div><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060222.jpg" alt="Paryż, złoty pomnik konny Joanny D`arc" width="278" height="388" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify">„Szedł powoli i z trwogą myślał, że ledwie po ośmiogodzinnym pobycie Paryż zaczyna go nudzić... Spogląda na prawo i znowu widzi dwa szeregi latarń, dwa szeregi witryn, dwa szeregi drzew i dwa szeregi pięciopiętrowych domów. Końca ich nie widać. (...)” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Później udaliśmy się na spacer Wielkimi Bulwarami, w tym jednym noszącym imię ich twórcy – barona Haussmanna. Ulica szeroka, wysadzona drzewami. „Naokoło wre i kipi, i szumi i pryska; nie widać końca tłumów, ani olśniewających wystaw, ani nawet samej ulicy. (...) Znaleźliśmy się na środku placu, z którego rozchodzi się siedem ulic. Liczy raz i drugi – siedem ulic ... Gdzie iść?... Chyba w kierunku drzew...” Tak wkroczyliśmy w Paryż napoleoński. „Na prawo, gdzieś bardzo daleko, widać plac, na lewo – niedużą markizę, a pod nią gromadka mężczyzn i kobiet, którzy siedzą przy okrągłych stoliczkach, prawie na chodniku, i piją kawę. (...) Tam kawiarnie są jeszcze synonimem tego, co wydaje się mijać bezpowrotnie: spotkania, rozmowy i bezgrzesznie marnotrawionego czasu. W Polsce tak czas spędza się przy piwie. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> W głębi na lewo widać jakiś potężny gmach. Na parterze – szereg arkad i posągów, na pierwszym piętrze olbrzymie kolumny kamienne i nieco mniejsze marmurowe, ze złoconymi kapitelami. Na wysokości dachu w kątach orły i złocone posągi, unoszące się nad złoconymi figurami rozhukanych koni. Dach bliżej płaski, dalej kopuła zakończona koroną, a jeszcze dalej dach trójkątny, również dźwigający na szczycie grupę figur. Wszędzie marmur, brąz, złoto, wszędzie kolumny, posągi i medaliony ...”Les Galeries Lafayette, do której warto wejść do środka nie ze względu na zakupy (szczególnie imponujący jest dział z bielizną), ale z uwagi na bogate wnętrze i wielką szklaną kopułę. Dotarliśmy tak oto do przepięknie zdobionej Opery Garniera, a następnie zwiedzając okolice natknęliśmy się na</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060257.jpg" alt="Paryż, Opera" width="231" height="161" /> <img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060249.jpg" alt="Paryż, Les Galeries Lafayette" width="225" height="159" /> </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Okolice te także opanowane są przez kreatorów mody i piękne Paryżanki. Nie wiedząc, że znajdują się tam najmodniejsze restauracje, w tej okolicy zrobiliśmy sobie postój na kanapkę – tylko się domyślam jak musieliśmy wyglądać. Doznań estetycznych co do urody kobiecej, a także kobiecego uroku można m.in. zaznać w Marionaundzie. Generalnie wszyscy Francuzi, i oczywiście Francuzki, były szczuplejsze, inaczej, gustowniej ubrane. Francuzki, szczególnie starsze nastolatki ubrane według najnowszych wskazań projektantów mody, swym wyglądem robiły naprawdę pozytywne wrażenie przez co na ulicy można odczuć, że jest się w stolicy mody. Mają one nieodgadnioną dla mnie zdolność doboru szykownego stroju. W mojej ocenie francuski styl jest synonimem elegancji. Francuzi biorą życie jakim jest, uganiają się za praktycznymi celami, są szczęśliwi i tworzą arcydzieła. Gdy Paryżanin chce zobaczyć naturę jedzie za miasto, gdy chce nacieszyć się sztuką, idzie do galerii Louvru, a gdy pragnie zdobyć wiedzę ma muzea i gabinety. Praca nad szczęściem we wszystkich kierunkach oto treść życia paryskiego. A jak jest się szczęśliwym to się lepiej wygląda niż gorzej.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060577.jpg" alt="Paryż, Pola elizejskie" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> Wieczorem spacerowaliśmy po nastrojowych ulicach Paryża. Zaproponował, że pokaże jej Champs Elysees w nocy. Pozytywnych wrażeń dostarczył spacer po Avenue des Champs-Elysee – głównej, reprezentatywnej alei Paryża. Drogę, którą pokonaliśmy Francuzi nazywają „Drogą Tryumfalną”. „Ruch był tak wielki, jak gdyby co najmniej połowa Warszawy biegła na zobaczenie jakiegoś wypadku.” Idąc aleją doszliśmy do placu Clemenceau. Z tegoż to placu rozciągał się nocny widok na Avenue Churchil z mostem Aleksandra III i pałacem Inwalidów, zaś na wprost przed nami rozciągał się inny świat, zamknięty wspaniałą sylwetką Łuku Triumfalnego. Inny, albowiem mijaliśmy przedstawicielstwa wielkiego biznesu, handlu, mody i rozrywki. Odnaleźliśmy siedziby kilku zagranicznych linii lotniczych, renomowanych banków i salonów samochodowych (m.in. Peugeot’a i Mercedes’a). Ulica świeciła jasnym blaskiem lamp i neonów. Po drugiej stronie ulicy widzieliśmy słynną restaurację Le Fouquet’s, w której co roku odbywa się ceremonia wręczania “Cezarów” – francuskich nagród filmowych, odpowiedników amerykańskich “Oskarów”. Po naszej stronie ulicy były modne kluby i dyskoteki, a przede wszystkim – mnóstwo bardzo pięknych i drogich sklepów odzieżowych. Nas nie stać było choćby na krawat, chyba, że z ubiegłorocznej kolekcji. Znaleźliśmy jednak czas by nad filiżanką kawy paryskiej w miłym towarzystwie spędzić chwilę w małej przytulnej ulicznej kawiarence. „Na chodnikach przybywało coraz więcej osób ubranych wykwintnie – lśniących cylindrów, jasnych paltotów i staników. (...) I znowu spokojnie, równo, uroczo płynęła rzeka ludzka na chodnikach, a środkiem rwał jej nurt bystry, uwieńczony opianą tkanin przecudnych, lekkich, w oddali niebieskawozielonych ...”. Z przewodnika wiemy, że „na Polach Elizejskich trzeba bywać. Ludziom (tam spotkanym) nie jest wszystko jedno, gdzie robią zakupy, jedzą, uczą się tańczyć, dokąd jeżdżą na wakacje czy chodzą do kościoła.” My planowaliśmy na Bałkany. W międzyczasie byliśmy w Zakopanym, Berlinie, na Słowacji i Węgrzech, zwiedziliśmy Wiedeń, pojechaliśmy na Litwę i Łotwę, oczarował nas Petersburg, relaksowaliśmy się w Puszczy Augustowskiej, wytchnienia szukaliśmy w Trokach i Wilnie, smakowaliśmy piwa w Czechach, odkrywaliśmy tajemnice Malborka i Fromborka, przy okazji trafiając na jarmark dominikański do Gdańska. Byliśmy także we Lwowie, a ostatnio podróżowaliśmy po Turcji. </div><div align="justify"> Pola Elizejskie łączą Place de la Concorde z Placem Charles'a De Gaulle'a, na którym znajduje się z monumentalny Łuk Triumfalny (50m. wysokości i 45 m. szerokości). Notabene w telewizji wydaje się być mniejszy. Został on wystawiony ku czci i chwale armii francuskiej zgodnie z wolą Napoleona I. Ściany łuku zdobią płaskorzeźby. W górnej części łuku ilustrują one zwycięstwa Napoleona, zaś herby wyrzeźbione na attyce noszą nazwy bitew z czasów Rewolucji i Pierwszego Cesarstwa. Można spędzić kilka godzin podziwiając te wzory. My staliśmy tylko kilkanaście minut przypominając sobie miejsca, gdzie wygrywał Wielki Cesarz. Można rzec, jakie zwycięstwa, taki symbol zwycięstwa. Ale nie tylko łuk symbolizuje siłę i mądrość Napoleona. Paryż jest pełen innych miejsc pokazujących wielkość Cesarza Francuzów.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060265.jpg" alt="Paryż, Łuk Tryumfalny" width="500" height="375" /></div><br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060706a.jpg" alt="Paryż, Łuk Tryumfalny" width="500" height="382" /></div></div><p align="justify"> Łuk stoi na środku gigantycznego ronda, do którego dochodzą Wielkie Bulwary, największe arterie komunikacyjne Paryża. Powoduje to, że chcąc przejechać samochodem przy łuku w kierunku Pól Elizejskich trzeba stać w gigantycznym korku. Na plac przed Łukiem dostaliśmy się podziemnym przejściem. Można też wjechać na górę i stamtąd podziwiać Paryż. Nam szkoda było czasu (kilkugodzinna kolejka). </p><div align="justify"> Spod Łuku pieszo udaliśmy się w kierunku Wieży Eiffla. Wieża jest niesamowita, zaś największe wrażenie sprawa, gdy jest ciemno i na niebie rozbłyskują jej światła, a w szczególności gdy o pełnej godzinie włączą jej iluminację. Wówczas miga jak choinka. Wówczas zachwyca. Najniezwyklejszy widok na wieżę jest spod Palais de Chaillot, gdzie panuje niesamowity klimat, gdzie każdy jest zachwycony widokiem wieży. Warto to poczuć. Tam spoglądając na Wieżę Eiffla wyczuwa się bijący puls Paryża. Widok jarzących się świateł wprawia w zachwyt. Następnego dnia też byliśmy pod wieżą, ale w dzień, i to już nie było to samo. W dzień wieża rozczarowuje. Jest szara, zwykła, metalowa. Generalnie cała okolica Palais de Chaillet robi wrażenie. Jest to wielki taras nad Sekwaną otoczony posągami i fontannami. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Pod wieżą czekała na nas największa atrakcja tego dnia – nocny rejs po Sekwanie. Wrażeń z rejsu nie sposób opisać. Wieczorem pięknie oświetlone budynki są doskonale widoczne z rzeki. Iluminacje nadbrzeżnych budowli urzekają i wprowadzają w niesamowity nastrój. Taki romantyczny. By mieć najlepszy widok, zajęliśmy miejsce na górnym, odsłoniętym pokładzie. Najbardziej urzeka Notre Dame, Most Aleksandra III i kościół Madeleine. Podczas tej wieczornej przejażdżki po Sekwanie oglądaliśmy Paryż od najładniejszej strony. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Statek płynął spod Wieży Eiffla najpierw w górę rzeki, w kierunku mostu – Pont des Invalides. W sumie przepłynęliśmy pod 25-cioma mostami, niektóre pokonując dwukrotnie. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Po przepłynięciu pod Mostem Inwalidów z głośników rozległ się głos spikera, informującego w kilku językach (po francusku, angielsku, niemiecku i japońsku a także rosyjsku) o obiektach, które mijał statek. Minęliśmy Most Aleksandra III, chyba najładniejszy, Pałac Inwalidów, kopuły Grand i Petit Palais, dalej pięknie oświetlony, niemal antyczny budynek Pałacu Burbonów (siedziba Zgromadzenia Narodowego), Place de la Concorde z wznoszącym się po środku Obeliskiem Ramzesa Wielkiego, Most Zgody, a zaraz za nim – Muzeum d’Orsay. Każdy widok trwał kilka, może kilkanaście sekund. Dalej przed nami wyłonił się Luwr – budynek Oranżerii, zielona plama ogrodów Tuileries, a na górze nad głowami Pont Royal, a chwilę później Pont du Carrousel prowadzący na główny dziedziniec Luwru.</div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060568.jpg" alt="Paryż, Sekwana" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div><div style="text-align: center"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060297.jpg" alt="Paryż, Sekwana, Katedra" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060302a.jpg" alt="Paryż, Katedra" width="500" height="375" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Dalej była wyspa Cité – serce Paryża. Statek skręcił w prawą odnogę, mijając Square du Vert-Galant – romantycznie zarośnięty cypel, na którym zawsze wieczorem spacerują zakochani. To właśnie tam w początkach XIV wieku spłonął na stosie ostatni wielki mistrz templariuszy, Jakub de Molay. Przepłynęliśmy pod najstarszym mostem Paryża Pont Neuf. Jasno oświetlony pomnik króla Henryka IV na koniu stał w tym miejscu, obok którego przechodziliśmy kilka godzin wcześniej. Po prawej stronie pojawił się Hôtel de la Monnaie – siedziba mennicy państwowej, po lewej – ponura bryła Pałacu Sprawiedliwości, nad którą górowała oświetlona iglica XIII-wiecznej Sainte-Chapelle. Przepłynęliśmy pod mostem Saint Michel. Z lewej zabudowa Cité przygnębiała swoją jednostajnością. Nad nami pojawił się Mały Most (Petit Pont). Stoi on w miejscu, gdzie znajdował się pierwszy most Paryża, wybudowany z drewna przez Rzymian, łączący drogę prowadzącą z Orleanu (dzisiejsza rue St. Jacques) z ośrodkiem władzy na Cité. Z lewej strony pojawiał się pomnik Karola Wielkiego na tle monumentalnych wież katedry Notre-Dame. Pokonaliśmy następny most, przeznaczony tylko dla pieszych Pont Au-Double, a za chwilę – Most Arcybiskupi (Pont Archevéché). </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Pozostawiliśmy za sobą wyspę Cité i popłynęliśmy obok wyspy Świętego Ludwika. Po lewej stronie Biblioteka Polska i Muzeum Adama Mickiewicza. Dalej kolejny most na którym stała wielka statua patronki Paryża Świętej Genowefy. Po prawej – wysoki, nowoczesny budynek Instytutu Świata Arabskiego. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Dalej po obu stronach mijaliśmy obiekty związane z polską emigracją. Po prawej – budynek paryskiego Arsenału, gdzie funkcję bibliotekarza sprawował w ostatnich latach życia Adam Mickiewicz. Po lewej, na wyspie – Hôtel Lambert rodziny Czartoryskich. Chwilę później zaskoczył nas Hôtel de Sens, robiący wrażenie swoim kształtem późnośredniowiecznego zameczku. Kolejny most nosi imię króla Ludwika Filipa – wybudowany w czasach II Cesarstwa zastąpił istniejący tu wcześniej most zwodzony. Po lewej stronie pojawił się piękny widok na Panteon i kościół St.Étienne-du-Mont, natomiast po prawej minęliśmy gotycko-renesansowy kościół Świętych Gerwazego i Protazego (najstarsze w Paryżu, XVII-wieczne organy). Wyspa Św. Ludwika pozostała za nami. Popłynęliśmy prawym ramieniem Sekwany wzdłuż brzegów wyspy Cité, najpierw pod mostem Arcole, obok merostwa Paryża – Hôtel de Ville i dużego placu na którym dawniej miały miejsce rozruchy społeczne i wykonywane były egzekucje. Przed merostwem, od strony Sekwany pojawił się konny posąg Étienne Marcela. Przepłynęliśmy pod Mostem Notre-Dame. </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060310.jpg" alt="Paryż, Sekwana" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> „Oderwał oczy od widoku miasta i chciał znowu przypatrzeć się pannie .... Teraz dopiero lepiej zauważył, jaki jest jej profil. Broda miała kształt czysto sarmacki czy kaukaski. Wysuwała się nieco, a w taki sposób, że między nią i dolną linią nosa tworzyła się jakby prześliczna parabola, w głębi której kwitły różowe usta. Gdy tylko rysy twarzy rozwidniał blask wrażenia, w mgnieniu oka wargi stawały się żywym ogniskiem. Wyraz ich zmieniał się, potężniał albo przygasał, ale zawsze miał w sobie jakąś szczególną siłę prawdziwej ekspresji. Patrzącemu przychodziła do głowy myśl uparta, że nawet impuls zbrodniczy odzwierciedliłby się w tej twarzy z taką samą szczerością jak radość na widok rozkwitłych irysów, wesołych barw krajobrazu, dziwnych fantazji malarskich, a również na widok pospolitych przedmiotów. Widać było, że każda rzecz staje wobec tych oczu jako zjawisko naturalne i dobre. Czasami jednak przebijała się w nich zmęczona niechęć i uśmiech zabity. Ale i w tym było coś dziecięcego: szczerość, szybkość i potęga.”</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- „Chciała przecież ”prześlicznie wyglądać” i chciała aby świat to widział. Szczególnie teraz, tutaj w Paryżu, przez najbliższe dni.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> „Jak wyraz twarzy, tak samo ruchy miały w sobie coś... niepodobnego... Jeżeli chciała oddać słowami to, co czuła, bardzo żywo, prędko, na mgnienie oka wznosiła ręce, a przynajmniej brwi, jakby uciszała wszystko zdolne zagłuszyć ową melodię jej myśli, wyrazów, uśmiechów i poruszeń ciała.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify">- „On, człowiek dojrzały i w swoim klimacie gwałtowny, poczuł się tu jak flegmatyczne dziecko, któremu imponuje wszystko i wszyscy.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Z prawej strony otworzył się widok na Place du Châtelet z Kolumną Zwycięstwa, zdobiącą Fontannę Palmiera z początku XIX w., z lewej, na brzegu Cité, widzieliśmy przykryty kopułą XIX-wieczny budynek Trybunału Handlowego. Następnie przepłynęliśmy pod mostem Pont au Change.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060319.jpg" alt="Paryż" width="500" height="382" /></div><div style="text-align: center"> </div> Po lewej stronie ozdobiona czterema wieżami Conciergerie. Wyspa Cité została za nami. Po prawej – romańsko-gotycka bryła kościoła Saint-Germain-l’Auxerrois i dalej – wspaniała wschodnia fasada Luwru ze słynną kolumnadą Perraulta z czasów Ludwika XIV.</div><p align="justify"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060314.jpg" alt="Paryż, Wieża" width="221" height="291" /> <img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060324.jpg" alt="Paryż, Wieża" width="218" height="292" /></p><p align="justify"> Po lewej stronie coraz bardziej majestatycznie rysowała się pięknie oświetlona Wieża Eiffla i monumentalny Palais de Chaillot, wznoszący się nad fontannami ogrodów Trocadéro i most Jeny, łączący zespół Chaillot z Wieżą Eiffla. Tak dobiliśmy do brzegu. Po wyjściu ze statku zmuszeni byliśmy szybko odszukać nasz autokar. Na szczęście był w umówionym miejscu. Z okien autokaru podziwialiśmy najbardziej znane paryskie domy mody, potem zwiedziliśmy Dzielnicę Łacińską. </p><div align="justify"> Tego dnia zwiedzanie zakończyliśmy objazdem po Dzielnicy Łacińskiej. Tam natrafiliśmy na plac. „Na jego środku stał gmach prostokątny, otoczony kolumnami jak grecka świątynia; wielkie drzwi spiżowe, okryte płaskorzeźbą, na szczycie frontonu również płaskorzeźba przedstawiająca, zdaję się, sąd ostateczny.” Był to Panteon nawiązujący kształtem i wspaniałymi kolumnami do świątyń starożytnej Grecji. Później widzieliśmy Pałac Burbonów (wcześniej widziany od strony Sekwany), asymetryczny kościół Saint-Étienne-du-Mont (św. Stefana na Wzgórzu) i Saint-Germain-de-Prés oraz budynki Sorbony. W zasadzie ulice tej dzielnicy prezentowały się ponuro i mało efektownie, a wrażenie wywarły pojedyncze budowle. Pierwsze wrażenie było takie, że nic nie straciliśmy zwiedzając okolice autobusem. Podczas kolejnej wizyty w Paryżu okaże się czy mieliśmy rację. </div><div align="justify"> Wieczorem, wyczerpani intensywnym zwiedzaniem, skupiliśmy się na „francuskiej” telewizji J. Usypiał się i myślał, że ten pierwszy dzień w Paryżu upamiętni mu się na całe życie. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> - „Od dnia w którym po raz pierwszy skąpał się w Paryżu, zaczęło się dla niego życie prawie mistyczne.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Dzień zaczynaliśmy od typowo paryskiego śniadania : kawy i bagietki z masłem. Po śniadaniu pojechaliśmy do Wersalu. Wersal to kompleks zabudowań królewskich wraz z przepięknymi ogrodami. By się z nim bliżej zapoznać, najpierw musieliśmy wymyślić jak ominąć gigantyczną kolejkę, znaleźć boczne wejście do środka, przekonać strażnika, że nasza grupa tędy wchodziła, a my się spóźniliśmy, ale na szczęście się udało. Nawet nikt nie sprawdził biletów (mieliśmy wykupioną Karte Musees, która upoważniała do wstępu do ponad 70 muzeów i zabytkowych miejsc w Paryżu. Ważna była 1 dzień). Następnie już tylko musieliśmy podjąć kilkugodzinny spacer, najpierw po pałacowych wnętrzach, później po alejach ogrodów. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Pałac w środku imponuje swoim rozmiarem i reprezentacyjnością. Zwiedziliśmy komnaty królewskie, miejsca, gdzie odbywały się dworskie bale, sypialnie króla i oddzielne królowej. W długich i wielkich salach, wobec ścian zawieszonych historycznymi malowidłami, jednolita gromadka jak gdyby się rozdzieliła. Każda z osób przypatrywała się na swoją modłę lichym płótnom niższego piętra. Wkrótce te malunki poczęły nużyć. ... ani komnaty królewskie, ani sala lustrzana nie zaciekawiały go bardzo. Stąpał wolno... niby to obserwował malowidła. Szereg bitw Napoleońskich, tłumy wojska, teatralne twarze i gesty wodzów, dzikie spienione rumaki - przesuwały się w oczach jakby szeregi odległych, młodzieńczych rojeń. Gdzieś daleko zatrzymano się przed białym, marmurowym posągiem umierającego Korsykanina. Kiedy całe towarzystwo wracało z tamtej okolicy pałacu i kiedy znowu mijano sale pełne batalii, stara pani rzekła: - Jesteśmy daleko stąd, w świecie bohaterów... Marzymy, marzymy.”</div><div align="justify"> </div><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060402.jpg" alt="Wersal" width="500" height="192" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> No i te przepiękne widoki z okien na ogród. Stała oparta o jedno z niewielkich krzeseł, kryte nikłym błękitnawym adamaszkiem, i patrzyła w okno. Wyraz twarzy jej był tak dziwny..., że wstrzymał się mimo woli.”</div><div align="justify"> </div><div align="justify">„- Widać stąd, przez to okno, wielki dziedziniec i bramę. Tamtędy... Tamtędy wdarł się motłoch. Pijane kobiety, mężczyźni uzbrojeni w noże. Maria Antonina widziała z tego okna! Doznała tak dziwnego wrażenia... Cały ten straszny tłum krzyczał: „Śmierć Austriaczce!” I tędy, tymi drzwiami uciekła tędy uciekła... (...) Podniosła oczy niewinne, o przedziwnym jakimś wyrazie strachu czy boleści. Jeszcze raz rzuciła na małe izdebki wejrzenie pełne serdecznego żalu i poszła prędko za towarzyszkami”</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060393.jpg" alt="Wersal" width="500" height="382" /></div><br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060405.jpg" alt="Wersal" width="499" height="311" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Na zewnątrz podziwialiśmy kolejne poziomy ogrodów, klombów, basenów, fontann i alejek. Kilkadziesiąt minut spacerowaliśmy po ładnym terenie. Największe wrażenie zrobiły malownicze rzeźby z brązu otaczające baseny znajdujące się bezpośrednio przed pałacem. W głównej alei stoją dwie ogromne fontanny: Latony i Apolla. W pierwszej posąg bogini wznosi się pośrodku murowanego basenu. Druga przedstawia boga prowadzącego rydwan ciągnięty przez silne konie. Wracając w stronę pałacu jeszcze raz podziwialiśmy malownicze położenie przepięknych i znakomicie utrzymanych ogrodów.</div><div align="justify"> </div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 35.4pt; text-align: justify" align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060496.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="375" /></div><p> </p><div align="justify"> Jako następne w planach mieliśmy największe muzeum na świecie – Luwr. Dostaliśmy się do niego bocznym wejściem – bezpośrednio z peronów metra Palais Royal – Mousée du Louvre, omijając w ten sposób gigantyczną kolejkę przy głównym wejściu. „Dookoła stały odwieczne posągi bogów, jedne wielkości niezwykłej, inne naturalnej, a wszystkie prawie z nosami i rękoma uszkodzonymi w sposób bezbożny. Czasami (zatrzymywaliśmy) się przed którym, ale przeważnie wówczas, gdy uderzał jakiś zabawny despekt boskich kształtów. (...) W zakątku tworzącym jakby niewielką izbę, oświetloną jednym oknem, stoi na niewysokim piedestale tors białej Afrodyty. Sznur owinięty czerwonym pluszem nikomu do niej przystępu nie daje. (...) Głowa jej zwrócona była w jego stronę i martwe oczy zdawały się patrzeć. Schylone czoło wynurzało się z mroku i, jakby dla obaczenia czegoś, brwi się zsunęły. (...) wtedy dopiero ujrzał małą, niewidoczną fałdę między brwiami, która sprawia, że ta głowa, że ta bryła kamienna w istocie – myśli. Z przenikliwą siłą spoglądała w mrok dookoła leżący i rozdzierała (nas) jasnymi oczami. Zatopiła je w skrytości życia i do czegoś w nim uśmiech swój obraca. Wytężywszy rozum nieograniczony i czysty, posiadła wiadomość o wszystkim, zobaczyła wieczne dnie i prace na ziemi, noce i łzy, które w ich mroku płyną. Jeszcze z białego czoła bogini nie zdążyła odejść mądra o tym zaduma, a już wielka radość dziewicza pachnie z jej ust rozmarzonych. W uśmiechu ich zamyka się wyraz uwielbienia. Dla miłości szczęśliwej. Dla uczestnictwa wolnego ducha i wolnego ciała w życiu bezgrzesznej przyrody. Dla ostrej potęgi zachwytu zmysłów, którego nie stępiły jeszcze ani praca, ani zgryzota, siostry rodzone, siostry nieszczęsne. Uśmiech bogini pozdrawia nadchodzącego z daleka. Oto zakochała się w pięknym śmiertelniku Adonisie... Cudne marzenia pierwszej miłości rozkwitły w łonie jej jako kwiat siedmioramienny amarylisa. Barki jej wąskie, wysmukłe, okrągłe dźwignęły się do góry. Dziewicze łono drży od westchnienia... Długi szereg wieków, który odtrącił jej ręce, który zrabował jej ciało od piersi i zorał prześliczne ramiona szczerbami, nie zdołał go zniweczyć. Stała tak w półmroku „wynurzająca się”, Anadiomene, niebiańska, która roznieca miłość. Obnażone jej włosy związane były w piękny węzeł, krobylos. Podłużna, smagła twarz tchnęła nieopisanym urokiem.” Czyż można lepiej opisać wrażenia ze spotkania z Wenus w Luwrze.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060449a.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="308" height="361" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> „Panienka bez zachęty obserwowała Wenus w sposób zadziwiający. (...) Tymczasem najstarsza z panien odczytała cały rozdział o historii posągu i zbliżyła się do pluszowego sznura. Oparłszy na nim ręce zaczęła przyglądać się rzeźbie z ciekawością, entuzjazmem i oddaniem się, właściwym tylko niewiastom. Można by powiedzieć, że w owej chwili przystępowała do zobaczenia Wenus z Milo. Oczy jej nie były w stanie nic prócz posągu zauważyć, pragnęły i usiłowały zliczyć wszystkie piękności, wszystkie cechy dłuta Skopasa... o których mówił Bädecker, spamiętać je i ułożyć w głowie systematycznie jak czystą bieliznę w kufrze podróżnym. Były to oczy szczere aż do naiwności. Zarówno jak cała twarz odzwierciedlały subtelne cienie myśli przechodzących, oddawały niby wierne echo każdy dźwięk duszy i wszystko mówiły bez względu na to, czy kto widzi lub nie ich wyraz”. </div><div align="justify"> </div><div align="justify">„-Jakież wrażenie zrobiła na pani Wenus z Milo?</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- Wenus... - rzekła, jakby ją bo pytanie zbudziło ze snu przykrego. Twarz jej oblał rumieniec, wnet znikł i skupił się w prześlicznych ustach, które nieznacznie drgały.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- Ma caluteńkie plecy poszarpane, jakby ją kto przez cztery dni z rzędu prał ekonomskim batem... rzekła kategorycznie.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- Prześliczna... - półgłosem wymówiła ..., zwracając w jego stronę swe matowe oczy. Drugi raz miał możność spojrzeć w te oczy i znowu krótko gościło we wszystkich władzach jego duszy nieuchwytne zatrwożenie. We wzroku tej dziewczyny było coś, jakby zimny, niepołyskujący blask księżyca, kiedy nad senną ziemią tarcza jego we mgłach się kryje.... </div><div align="justify"> </div><div align="justify">ożywiła się i zaraz twarz jej ukazała wewnętrzne wzruszenie.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- Jakaż ona piękna! jakaż prawdziwa! Gdybym w Paryżu mieszkała, przychodziłabym do niej... no, milion nie milion, ale co tydzień, żeby się napatrzeć. Grecy w ogóle stworzyli świat bogów tak cudowny... Goethe...” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Od dawna w Luwrze gromadzone są bogate zbiory sztuki francuskiej i światowej. Są wśród nich eksponaty z całej Europy, a także wspaniałe zbiory sztuki asyryjskiej, etruskiej, greckiej, koptyjskiej, islamskiej i starożytnej. Nie jest możliwe zapoznanie się z muzeum w czasie jednej, choćby nawet długiej wizyty. Potrzeba przynajmniej kilkunastu długich wizyt, aby spokojnie przyjrzeć się skarbom Luwru. Mają rację ci, którzy twierdzą, że interesujący się sztuką mają tam co oglądać. W ciągu kilku godzin udało nam się liznąć trochę malarstwa i rzeźby. Zwiedzając Luwr, staraliśmy się nie przegapić najważniejszych dzieł, po drodze niejako zapoznając się z resztą. Na szczęście, większość podstawowych kolekcji, a nawet niektóre co ważniejsze, pojedyncze dzieła, mają swoje drogowskazy. Nasz zachwyt skupił się na Mona Lisie, Wenus z Milo (prototyp kobiecego piękna) i nie poznanej Nike z Samotraki. Przy nich zawsze gromadzi się największy tłum. </div><div align="justify"> </div><div align="justify">- „Nigdy jeszcze w życiu nie doświadczał takiej chęci rozmawiania o sztuce i słuchania z pilnością, co sądzi o ulatujących wrażeniach drugi człowiek.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Na mnie największe wrażenie wywarło płótno znane z lekcji historii „Wolność prowadząca lud na barykady” (niezwykle wymowne dzieło) oraz podniosła „Koronacja Napoleona I” (te zaś z kolei imponuje podniosłością i majestatem). </div><div align="justify"> </div><div align="justify">- „Te same uczucia, które przed chwilą miał w sobie, widział teraz na licach nieznajomej. Sprawiało mu to szczerą przyjemność.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Nieco inne wrażenia wywarły płótna François Bouchera - Diana po kąpieli, stanowiące arcydzieło gatunku oraz szokujące pewno w tamtej epoce dzieło Jeana-Honoré Fragonarda Kąpiące się. Do podobnej tematyki, ale w zupełnie inny sposób, nawiązuje Pierre Paula Prud w Wenus w kąpieli, a także Jean-Auguste-Dominique Ingres w Tureckiej łaźni. Mijając kolejne prace doszliśmy do obrazów, malowanych przez mistrza baroku Pietera Paula Rubensa. Już po okrągłych kształtach skąpo ubranych kobiet można domyślić się, kto jest autorem dzieła. Odnaleźliśmy także mistrzowskie płótna Rembrandta: Bethsabe w kąpieli, Pielgrzymi w Emmaus, Autoportret przy sztalugach i szokującą Rzeźnię.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">„... ukazał mu się obraz, o którym była mowa. Widział go przed rokiem i uderzony niewypowiedzianą siłą tego arcydzieła zachował je w pamięci. Z czasem wszystko, co stanowi samo malowidło, szczególną rozwiewność barw, rysunek figur i pejzażu, prostotę środków i całą jakby fabułę utworu, przywaliły inne rzeczy i zostało tylko czujące wiedzenie o czymś nad wszelki wyraz bolesnym. Wspomnienie owo było jak mętne echo czyjejś krzywdy, jakiejś hańby bezprzykładnej, której nie byliśmy winni, a która przecie zdaje się wołać na nas z ziemi dlatego tylko, że byliśmy jej świadkami. </div><div align="justify"> </div><div align="justify">(...) Ten, z konieczności, patrząc w te oczy jasne, prawdziwie jasne, podniecony ich wynurzeniem zachwytu, które zastępowało w zupełności tysiąc słów opisu płótna Puvis de Chavannes'a, zaczął przypominać sobie nawet barwy, nawet pejzaż. Uniesienie tych oczu zdawało się przytaczać mu obraz, podpowiadać dawno zatarte wrażenie. Tak, pamiętał... Chudy człowiek, a właściwie nie człowiek, lecz antropoid z przedmieścia wielkiej stolicy, obrosły kłakami, w koszuli, która się na nim ze starości rozlazła, w portkach wiszących na spiczastych kościach bioder, stał znowu przed nim ze swą podrywką zanurzoną w wodę. Oczy jego spoczywają niby to na pałąkach trzymających siatkę, a jednak widzą każdego człowieka, który przechodzi. Nie szukają współczucia, którego nie ma. Ani się żalą, ani płaczą. „Oto jest pożytek wasz ze wszystkich sił moich, z ducha mojego...” - mówią doły jego oczu zapadłych. Stoi tam ten wyobraziciel kultury świata, przerażający produkt ludzkości. ... przypomniał sobie nawet uczucie zdumienia, jakie go zdjęło, gdy słyszał i widział wrażenie innych osób przed tym obrazem. Skupiały się tam tłumy wielkich dam, strojnych i pachnących dziewic, mężczyzn w „miękkie szaty odzianych”. I tłum ten wzdychał. Łzy ciche płynęły z oczu tych, którzy tam przyszli obarczeni łupami. Posłuszni rozkazowi nieśmiertelnej sztuki przez chwilę czuli, jak żyją i co stwarzają na ziemi.” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Poza pięknie pokazanymi figurami kobiet udało nam się także zobaczyć dzieła starożytnego Egiptu, Grecji, Rzymu, Mezopotamii (stela z kodeksem Hammurabiego), a na koniec jeszcze raz skupić się na reprezentatywnych dziełach Luwru – siedząc w knajpce w Holu Napoleona, pod szklaną kopułą i przeglądając album. Wizytę w Luwrze zakończyliśmy wyjeżdżając ruchomymi schodami na górny poziom piramidy Pei. Wychodząc towarzyszyły nam uczucia wyczerpania i przesytu, wywołane nużącym poszukiwaniem drogi do najsłynniejszego arcydzieł.</div><div align="justify"> </div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; background: white none repeat scroll 0% 50%; -moz-background-clip: -moz-initial; -moz-background-origin: -moz-initial; -moz-background-inline-policy: -moz-initial; text-indent: 35.4pt; text-align: justify" align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060455.jpg" alt="Paryż, Luwr" width="500" height="382" /></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> „Nie wiem tylko, po co tyle czasu tracić na oglądanie tych rozmaitych korytarzy z obrazami, kiedy na ulicach jest tak bosko, taki Paryż! (...) Co w tym jest ciekawego? Wszelkie te muzea i zbiory zawsze mają w sobie coś z trupiarni, tylko że są jeszcze nudniejsze. Na przykład... Cluny. Jakieś doły, pieczary, kawałki odrapanych murów, cegły, nogi, ręce, gnaty... Weźmy Carnavalet. Piszczele, paskudne, zakurzone truposze, stare rupiecie spod kościołów. W dodatku trzeba koło tego chodzić z miną uroczystą, nadętą, obok każdej rzeczy stać kwadrans, udając, że się patrzy. Albo i tutaj: obrazy, obrazy i obrazy bez końca. No i te figury</div><div align="justify"> </div><div align="justify">...Wtrąciła - są to arcydzieła, że tak powiem.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- Wiem, wiem... arcydzieła. Ale przecież wszystkie obrazy są do siebie podobne jak dwie krople wody: wylakierowane drzewa i gołe panny z takimi tutaj...” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Dzień poświęcony na zwiedzanie muzeów zamierzaliśmy zwieńczyć wizytą w muzeum d’Orsay. Spod Luwru dotarliśmy tam spacerkiem, po drodze na lewo ciągnął się ogród, oddzielony żelaznymi sztachetami i słupami, na których stały wazony, a po chwili kolejny raz podziwialiśmy Plac Zgody. Muzeum to mieści się w budynku dawnego dworca kolejowego. Niestety nie dane nam było wejść do środka ze względu na oblegające tłumy. Była to największa i jedyna porażka tego wyjazdu. Jednocześnie strażnik przypomniał nam, że mamy Sylwestra (o czym całkowicie zapomnieliśmy) i zamykają wcześniej. Na dziedzińcu przed muzeum mogliśmy jedynie zrobić kilka fotek na ekspresyjne rzeźby konia, nosorożca i młodego słonia. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Po zmianie planów, późnym popołudniem udaliśmy się na spacer po Montmartre: plac malarzy du Tertre, bazylika Sacre Coeur, wiatrak Renoira, Moulin Rouge, Plac Pigalle. Bazylika góruje nad Paryżem. Siedząc tam na schodach mogliśmy podziwiać wspaniałą panoramę Paryża. Ba. Patrzyliśmy na Paryż budzący się do nocnego życia. </div><div align="justify"> </div><div align="justify">„Stanąwszy na wzgórzu, (...), panny wydały okrzyk. U nóg ich leżała, ciągnąc się w głąb kraju i gubiąc w rudych mgłach, pustynia kamienna: - Paryż. Barwa jej była czerwonawa, ryża, tu i ówdzie rozdarta przez dziwaczny znak ciemny, przez Łuk Tryumfalny, wieże kościoła Notre-Dame albo wieżę Eiffla. Z krańców niedościgłych dla oka mgły zabarwiały się błękitnawymi smugi. (...) Jakieś dziwne wzruszenie ágarnęło przybyłych, wzruszenie takie, jakiego doświadcza się tylko na widok wielkich zjawisk przyrody: w górach, pośród lodowców albo nad morzem.(...)</div><div align="justify"> </div><div align="justify">Siedział obok panny, ale nawet o tym sąsiedztwie zapomniał. Tonął oczyma w Paryżu. W głowie jego przegryzały się myśli bez związku, własne, niepodzielne, niżej świadomości stojące postrzeżenia, z których się zwierzyć człowiek nie jest w możności.”</div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 35.4pt; text-align: justify" align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Stitched_010.jpg" alt="Paryż, Montmarte" width="500" height="221" /></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Spacerując po Montmartre doszliśmy do wniosku, że to już był zupełnie inny Paryż od tego, do którego przyzwyczaiły nas eleganckie aleje centrum. Ta krótka przechadzka zrobiła swoje wrażenie. Tam życie toczy się jakby normalniej, bardziej prawdziwie, może nieco mniej na pokaz, mniej ładnie. Na ulicach można spotkać zwykłych ludzi, takich jak wszędzie, mniej eleganckich, w zasadzie takich jak my. Ulice są tam wąskie, ciche i spokojne, a uroku dodaje im położenie na zboczach wzgórza. Całą okolicę cechuje klimat małomiasteczkowy, niemal idylliczny, niczym z obrazów impresjonistów, którzy tam tworzyli swe pejzaże. Nie trudno sobie wyobrazić, że w tej okolicy mieszkał Chopin, van Gogh, Apollinaire. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Na placu du Tertre znaleźliśmy knajpkę, w której poczuliśmy smak prawdziwie francuskiego piwa i mogliśmy wczuć się w klimat okolicy. Na tym placu później odnaleźliśmy też oryginalną gospodę, w której przesiadywał Picasso. Tam Paryż wygląda, jakby wszyscy mieszkańcy czuli potrzebę ciągłego komunikowania się w kawiarniach. Od tamtej chwili sztuka francuska zyskała u mnie na wartości. Napomknę tylko, że szczególny urok restauracyjek i bistr polega na przytulnym wystroju i lampce prawdziwego francuskiego wina. Schodząc ze wzgórza skierowaliśmy się w okolice, gdzie malował Picasso i van Gogh. </div><div align="justify"> Na Montmartre udało nam się w końcu także znaleźć sklep spożywczy i zaopatrzyć w niezbędne artykuły na wieczór. Na stacji metra napiliśmy się nadto, miejscowym zwyczajem, francuskiego wina z butelki (którego zdążyłem zostać wielbicielem) i nawiązać wspólny język z Francuzami (mimo, że w sumie myślałem, że pożyczam korkociąg rodakom. Ale byli bardzo mili i oddali). </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Około 20 wróciliśmy na Pola Elizejskie na zabawę sylwestrową, jednak po kilku minutach okazało się, że musimy wrócić do Montmartre. Nocna podróż metrem i spacer po Placu Pigalle zrobił na nas niesamowite wrażenie. Plac Pigalle, będący uosobieniem nieprzyzwoitego paryskiego nocnego życia, i okoliczne sex shopy uderzały swoją innością, a atmosferę miejsca podkreślały nieustanne syreny policyjne. Po drodze byliśmy kuszeni do obejrzenia sex show na żywo (wejście nie jest płatne, ale ile kosztuje piwo!!!), a Folies Pigalle zapraszał na roznegliżowaną rewię. </div><div align="justify"> </div><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Moulin.jpg" alt="Paryż, Moulin Rouge" width="252" height="195" align="left" /><div align="right"> <img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060605.jpg" alt="Paryż, Montmarte" width="251" height="195" /></div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify" style="text-align: center"><div align="justify"> „W Paryżu! Jesteśmy teraz w Paryżu! Musimy umoczyć wargi w pucharze rozpusty... - szepnęła brunetka do starej damy w sekrecie przed młodszymi towarzyszkami."</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Po powrocie pod Łuk Tryumfalny byliśmy odurzeni wrażeniami całego dnia. Wystarczyła nam przysłowiowa lampka wina by bawić się w noc sylwestrową wyśmienicie. Czas było zaszaleć. Co do balu wspomnę tylko tyle, że jak chce się balu to zostaje się w Polsce. Tam bale sylwestrowe mają inny charakter, a ten na którym mieliśmy okazję być bardziej przypominał pośpieszną wizytę w pub&restaurant. Sylwestra w zasadzie spędziliśmy na Polach Elizejskich, wraz z nami było jakieś dwa miliony ludzi i nic się nie działo. Tylko cisza i oczekiwanie. Taki tłok że praktycznie nie było jak się ruszyć. Nie było nawet sztucznych ogni. Dobrze, że byliśmy w gronie znajomych, chociaż i tak udało mi się złożyć życzenia Francuzkom – po angielsku. Po północy cały tłum się rozszedł i my także musieliśmy się pożegnać i wracać do hotelu. Trzeba przyznać, że był to niesamowity wieczór (m.in. dlatego, że nie do końca szczegóły pozostały w pamięci). Sylwester okazał się bardzo udany, może z powodu dużej ilości wina. Zresztą każdy dzień w Paryżu przynosił mu nowe idee albo rozjaśniał tajemnice jego własnej duszy.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Następnego dnia był ciężki poranek. Wstał zachmurzony i z bólem w sercu przesuwał się pomiędzy potokiem ludzi tak ruchliwych, krzykliwych, rozmawiających i śpiewających jak dzieci wypuszczone ze szkoły. Gdyby ci wszyscy ludzie – mówił sobie – byli podobni do mnie, Paryż wyglądałby jak szpital smutnych malkontentów. Na szczęście pół dnia straciliśmy w kolejce pod Wieżą Eiffla i to pozwoliło zmobilizować siły na dalsze zwiedzanie. Konstrukcja wieży jest ogromna. Najpierw wysiedliśmy z windy na drugim poziomie i Paryż stąd wyglądał normalnie. Co innego z trzeciego poziomu, z samej góry. Niższy poziom trzeciej kondygnacji jest obudowany, wyższy – otwarty, jedynie zabezpieczony kratami. </div></div><div style="text-align: center"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060642.jpg" alt="Paryż" width="382" height="500" /></div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify"> Z obu rozciąga się piękny widok na Paryż i jego okolice. Paryż przedstawiał się jednakowo: było to może domów, przecięte tysiącem ulic, nierówne dachy wyglądały jak fale, kominy jak odpryski, a wieże i kolumny jak większe fale. (...) Spostrzegł, że ów Paryż budowany przez kilkanaście wieków, przez miliony ludzi, nie wiedzących o sobie i nie myślących o żadnych planie, o logice, o stylu, ma jednakże plan. Na górze przychodziły myśli „z jakim trudem dźwigają się polskie budowle nieduże, nietrwałe i płaskie, a tu siła ludzka, jakby dla rozrywki, wznosi olbrzymy i tak dalece jest niewyczerpana pracą, że jeszcze zalewa je ozdobami.” W orientacji pomagają panoramy, umieszczone w niższej części. Z góry mieliśmy piękny widok na Pola Marsowe i Ecole Militarie, Łuk Tryumfalny, Hotel Inwalidów, Plac Zgody, most Aleksandra III, Pola Elizejskie, wzgórze Montmartre i mnóstwo innych atrakcji, które nie sposób opisać. W ten sposób, przy pomocy zoom`a w aparacie i lornetki można poznać cały Paryż. Po prostu wystarczy wejść i podziwiać. Widok jest niesłychany, gdy patrzy się ze szczytu wieży na Paryż. W pogodny dzień ponoć widać do 70 km!). </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> „W Paryżu! Jesteśmy teraz w Paryżu! Musimy umoczyć wargi w pucharze rozpusty... - szepnęła brunetka do starej damy w sekrecie przed młodszymi towarzyszkami.” Po powrocie pod Łuk Tryumfalny byliśmy odurzeni wrażeniami całego dnia. Wystarczyła nam przysłowiowa lampka wina by bawić się w noc sylwestrową wyśmienicie. Czas było zaszaleć. Co do balu wspomnę tylko tyle, że jak chce się balu to zostaje się w Polsce. Tam bale sylwestrowe mają inny charakter, a ten na którym mieliśmy okazję być bardziej przypominał pośpieszną wizytę w pub&restaurant. Sylwestra w zasadzie spędziliśmy na Polach Elizejskich, wraz z nami było jakieś dwa miliony ludzi i nic się nie działo. Tylko cisza i oczekiwanie. Taki tłok że praktycznie nie było jak się ruszyć. Nie było nawet sztucznych ogni. Dobrze, że byliśmy w gronie znajomych, chociaż i tak udało mi się złożyć życzenia Francuzkom – po angielsku. Po północy cały tłum się rozszedł i my także musieliśmy się pożegnać i wracać do hotelu. Trzeba przyznać, że był to niesamowity wieczór (m.in. dlatego, że nie do końca szczegóły pozostały w pamięci). Sylwester okazał się bardzo udany, może z powodu dużej ilości wina. Zresztą każdy dzień w Paryżu przynosił mu nowe idee albo rozjaśniał tajemnice jego własnej duszy. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Następnego dnia był ciężki poranek. Wstał zachmurzony i z bólem w sercu przesuwał się pomiędzy potokiem ludzi tak ruchliwych, krzykliwych, rozmawiających i śpiewających jak dzieci wypuszczone ze szkoły. Gdyby ci wszyscy ludzie – mówił sobie – byli podobni do mnie, Paryż wyglądałby jak szpital smutnych malkontentów. Na szczęście pół dnia straciliśmy w kolejce pod Wieżą Eiffla i to pozwoliło zmobilizować siły na dalsze zwiedzanie. Konstrukcja wieży jest ogromna. Najpierw wysiedliśmy z windy na drugim poziomie i Paryż stąd wyglądał normalnie. Co innego z trzeciego poziomu, z samej góry. Niższy poziom trzeciej kondygnacji jest obudowany, wyższy – otwarty, jedynie zabezpieczony kratami.</div><div align="justify"> </div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 35.4pt; text-align: justify" align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060676a.jpg" alt="Paryż" width="500" height="382" /></div><div style="text-align: center"> </div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 35.4pt; text-align: justify" align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060693.jpg" alt="Paryż" width="500" height="287" /> </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060690.jpg" alt="Paryż" width="500" height="191" /></div><div style="text-align: center"> </div><br /></div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Stitched_019.jpg" alt="Paryż" width="500" height="163" /></div><div style="text-align: center"> </div> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060687a.jpg" alt="Paryż" width="500" height="375" /></div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify"><br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060674.jpg" alt="Paryż" width="500" height="375" /></div></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Na samej górze, w skromnym gabinecie, widzieliśmy też dalej pracującego inż. Eiffla, pogrążonego w rozmowie z Thomasem Edisonem. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Dalszą cześć dnia mogliśmy spędzić szwędając się po centrum lub pojechać do Le Defense. Oczywiście wsiedliśmy do metra (linia nr 1, kierunek Défense) i po kilkunastu minutach wysiedliśmy chyba na najbardziej nowoczesnej stacji Grand Arche. Wówczas mówił sobie, że jest zupełnie szczęśliwy, jeździł z jednego końca Paryża na drugi. Na powierzchnię dostaliśmy się windą, a po wyjściu niemal zamarliśmy z zachwytu. Wkroczyliśmy w Paryż futurystyczny. Byliśmy w środku najnowocześniejszej dzielnicy Paryża. Warto było pojechać i zobaczyć, jak śmiałe wizje architektów znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Poza tym sam widok na Łuk Tryumfalny spod Grand Arche wart był wycieczki.</div><div align="justify"> </div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 35.4pt; text-align: justify" align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Stitched_024.jpg" alt="Paryż, La defense" width="500" height="82" /></div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify"> Na wschód mieliśmy widok na Paryż z dominującym w panoramie Łukiem Triumfalnym, na zachód – supernowoczesną zabudowę z Wielkim Łukiem, którego sześcienna konstrukcja lekko skośnie usytuowana jest w osi szerokiej alei spacerowej, nazywanej Esplanadą Défense, albo Esplanadą generała de Gaulle’a. Komunikacja publiczna i ruch samochodowy odbywa się tutaj wyłącznie pod ziemią – cały teren Défense przeznaczony jest wyłącznie dla pieszych. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Jak okiem sięgnąć – las budynków wysokich i bardzo wysokich, wśród których z rzadka tylko usytuowane są konstrukcje nieco niższe. Pod względem artystycznym La Défense sprawia świetne wrażenie, co chwilę zaskakuje nas nowy kształt, inna elewacja, interesująca urbanistyka. Nie ma w zasadzie dwóch identycznych budynków. </div><div align="justify"> </div><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060750.jpg" alt="Paryż, La defense" width="500" height="375" /></div> <br /><br /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1060751.jpg" alt="Paryż, La defense" width="500" height="375" /></div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Po prawej stronie Tour Manhattan, jeden z najoryginalniejszych wieżowców dzielnicy, pełen wypukłych i wklęsłych powierzchni, w których lustrzanych szybach odbijają się sąsiednie budynki. Po prawej stronie pokazuje się najwyższy budynek Défense – aluminiowo-czarna Tour Framatome, liczący 178 m wysokości, obok srebrno-szara Tour Elf. Bliżej, charakterystyczny budynek o kształcie wygiętego liścia – Centrum Przemysłu i Techniki (CNIT), pierwsza realizacja w Défense, z końca lat 50-tych XX w. Naprzeciwko, po lewej stronie – centrum handlowe, rozciągające się na dwóch poziomach i zawierające wielkie magazyny, przeszło dwieście sklepików, restauracje i kina. Po lewej stronie niezbyt efektownie się prezentująca kula kina sferycznego – Dôme Imax. We wnętrzu podobne urządzenia jak w La Villette: ekran o powierzchni 1000 m2, obejmujący 180o kąt widzenia, fotele, nachylające się w zakresie 30o. Na prawo od kinowej kuli – wielki budynek nazywany Colline de l’Automobile. Zgodnie z nazwą mieści się na wzgórzu (colline), a mieści w sobie Muzeum Samochodów, w którym zgromadzono przeszło 100 modeli pojazdów, prezentujących historię automobilizmu od początków aż do współczesności. </div><div align="justify"> </div><div align="justify">No i ten niesamowity widok na Łuk Tryumfalny.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Luk_noca.jpg" alt="Paryż, Łuk nocą" width="457" height="220" /></div><div style="text-align: center"> </div></div><div align="justify"> Staliśmy na placu (parvis) przed Wielkim Łukiem Défense. Jest naprawdę wielki. Konstrukcja, zaprojektowana przez duńskiego architekta Otto von Spreckelsena i wzniesiona w 1989 r. to dwa wysokie na 110 metrów 35-piętrowe wieżowce, połączone trzecim, poprzecznym. Wszystko to wygląda jak pusta rama do obrazu, ale wrażenie symetrii zacierają sztuczna “chmura” umieszczona w dolnej części prześwitu i ażurowa konstrukcja szybkobieżnej windy, którą można wjechać na taras widokowy o powierzchni 1 hektara, gdzie znajdują się także sale wystaw czasowych. Stojąc przed Łukiem nie odczuwa się jego monumentalnej wielkości, może z powodu zmniejszających go optycznie chmury i windy, może też z powodu rozległości terenu, na jakim jest usytuowany. Doprawdy, trudno uwierzyć, że w przestrzeni, obejmowanej przez ramiona Łuku, z powodzeniem zmieściłaby się cała Katedra Notre-Dame... Budynek ten jest z pewnością najbarwniejszą i najbardziej rzucającą się w oczy budowlą w całym mieście.</div><div align="justify"> </div><div align="justify"> <div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Wielki_luk.jpg" alt="Paryż, Wielki Łuk" width="382" height="500" /></div></div><p align="justify"> </p><div align="justify"> Było już późno i musieliśmy wracać metrem na Plac Zgody, gdzie miał być autokar do Polski. Na szczęście się spóźniał i mieliśmy czas żeby go w końcu zwiedzić. „Naprzeciw zobaczył ogromny plac, na którym majaczyła wysmukła kolumna. Im bardziej zbliżał się, tym wyżej rosła kolumna i plac się rozszerzał. Przed i za kolumną biły duże wodotryski (...) w głębi widać było rzekę”. Plac Zgody ozdobiony jest na środku staroegipskim obeliskiem, pokrytym autentycznymi hieroglifami egipskimi, sławiącymi faraona Ramzesa II. Po dwóch stronach obelisku znajdują się piękne fontanny, wykonane na wzór fontann rzymskich na placu San Pietro, a sam plac otoczony jest posągami, przedstawiającymi 8 głównych miast Francji: w północnej części placu są to, licząc od Champs-Élysées: Brest, Rouen, Lille i Strasburg, w południowej, licząc od Tuileries: Lyon, Marsylia, Bordeaux i Nantes. Pod niektórymi z nich znajdują się zejścia do podziemnych garaży. Obecny wystrój plac pochodzi z połowy XIX w.</div><div align="justify"> </div><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Obelisk.jpg" alt="Paryż, Obelisk" width="201" height="400" align="left" /><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Obelisk_i_kolo.jpg" alt="Paryż, Obelisk" width="209" height="400" /></div><div style="text-align: center"> </div><div align="justify"> Obelisk otoczony jest niewielkim placem wyłączonym z ruchu samochodowego, skąd najlepiej jest rozejrzeć się po placu Concorde i jego okolicy. A widać sporo. „Za sobą miał ogród (Tuileryjski), przed sobą bardzo długą aleję (Pola Elizejskie). Po obu stronach ciągnęły się skwery i pałace (Luwr), a daleko na wzgórzu wznosiła się ogromna brama (Łuk). Czuł, że w tym miejscu może mu zabraknąć przymiotników i stopni najwyższych.” W przewodniku wyczytaliśmy, że w pobliżu miejsca, gdzie staliśmy, znajdowała się słynna gilotyna, bowiem tu właśnie odbywały się najbardziej widowiskowe egzekucje w czasie Wielkiej Rewolucji. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Tam pożegnaliśmy Paryż i udaliśmy się w podróż powrotną. Przed odjazdem była jeszcze odrobina szaleństwa: piwo w ogródku (5 euro) i coś a la hot dog (5 euro). Po północy dotarliśmy do Brukseli i podziwialiśmy nocne uroki tego miasta, Zobaczyliśmy pięknie oświetloną bazylikę, kilka uliczek i inne najciekawsze zabytki tego miasta Grand Place i jego pałac królewski, katedrę św. Michała i oczywiście symbol stolicy Belgii – Manneken Pis. Najfajniejsze, rzecz jasna, były sikające figurki. Przeszliśmy pełnymi uroku uliczkami, tętniącymi życiem do późnych godzin nocnych. Po ponad godzinie opuściliśmy Brukselę i udaliśmy się w dalszą drogę do kraju. Bruksela to miasto z klasą, jak na stolicę Europy przystało. Bruksela też nam się podobała, jednak nie tak jak Paryż. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Podsumowując, w okolicy głównych zabytków tłumy turystów, jednak mimo wszystko, nawet zatłoczony spacer przy piramidzie w sercu Luwru, tłumne wpatrywanie się w Mona Lizę, zagłuszony przez turystów dźwięk dzwonów Notre Dame, czy paryskie powietrze przesiąknięte turystycznym gwarem, robią swoje i powodują, że do Paryża wybierzemy się co najmniej raz. Niewątpliwie to jedno z najokazalszych i z pewnością jedno z najpiękniejszych miast świata (piękniejszy może być tylko Petersburg i Wiedeń). Na każdym kroku widać też, że to bardzo bogaty kraj. Całe miasto jest przesiąknięte dobrobytem. W Paryżu byliśmy tylko 4 dni, ale mieliśmy więcej pozytywnych wrażeń niż gdziekolwiek indziej przez tydzień czy dłużej, przy czym wspaniale zabawiliśmy się w Sylwestra, na pewno nie gorzej niż inni w Polsce. Paryż w pełni zasługuje na miano romantycznego miasta. „Tam mogliśmy oddać się marzeniom. Tam spędziliśmy wspólnie miłe chwile. Tam każdy dok, każda ulica, każdy przedmiot wymusza subtelne reakcje.” Niektórzy turyści nigdy nie weszli do żadnego paryskiego muzeum, ani nie widzieli żadnych zabytków, a jednak znają i kochają to miasto.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">„- Cóż pani się najbardziej podobało w Paryżu? - Było to jedno z zapytań przygotowanych jeszcze wczoraj, jak lekcja.</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- W Paryżu? - mówiła rozciągając ten wyraz z uśmiechem na ślicznych wargach. - Podoba mi się, to jest sprawia mi przyjemność, wszystko... Ruch, życie... Jest to jak burza! Na przykład w okolicy Gare Saint-Lazare - nie wiem, jak się ta ulica nazywa gdy się jedzie w powozie i gdy się widzi tych ludzi pędzących trotuarami, te fale, fale... Hucząca powódź... Raz widziałam powódź okropną u stryja, w górach. Woda nagle wezbrała... Wtedy chciało się wołać na nią: wyżej, prędzej, leć! Tu to samo...</div><div align="justify"> </div><div align="justify">- A pani? - Mnie... to samo... - mówiła prędko - a oprócz tego Louvre. Tylko nie ten malowany. Fe!.. Wać pan, tamten.„ </div><div align="justify"> </div><div align="justify">„Powiadam tobie, cud, nie miasto! No, a jak zobaczysz Elizejskie Pola, a potem między Sekwaną i Rivoli. Eh! Ja tobie mówię, cud, nie miasto ... Kobiety tylko trochę zanadto wypychają się. Ale to inszy smak ...” </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Co zaś się tyczy smaku, warto spróbować Creppe – pychota. Niezłe są także ślimaki, kawa paryska i zupa cebulowa. Bagietki też są warte swej ceny (6 euro). Żegnaj Paryżu, mam nadzieję, nie na zawsze. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> Uczestnicy: Wojciech Kłoskowski (on – autor i narrator), Justyna Kłoskowska (ona). W relacji wykorzystano, generalnie w formie cytatów, fragmenty Ludzi Bezdomnych Stefana Żeromskiego i Lalki Bolesława Prusa. </div><div align="justify"> </div><div align="justify"> </div>