ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Pasterka z PTT na Wiktorówkach

Autor: Wojtek Szarota
Data dodania do serwisu: 2004-01-14
Relacja obejmuje następujące kraje: Polska
Średnia ocena: 6.09
Ilość ocen: 1915

Oceń relację

Autokar czekał na nas już o 20:30 pod DKK (Dom Kultury Kolejarza). Okazało się, że przyszło nieco więcej ludzi niż się zapisało, ale się pomieściliśmy, choć w Starym Sączu dosiadła się jeszcze dość spora grupa osób. Jurek Gałda, nasz przewodnik zastępuje chorego Krzysztofa Żuczkowskiego. Po sprawdzeniu listy wyruszamy w stronę..., właśnie, w którą stronę? Jurek Gałda decyduje się poddać pod głosowanie to, czy jedziemy – jak to było na plakatach i w planach Krzysztofa – do Rzepisk, czy tak, jak chciałby Jurek jako miłośnik Tatr, na Wiktorówki do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr. Demokracji stało się zadość, prawie wszyscy byli za Wiktorówkami, ale dwie osoby były stanowczo przeciwko takiej zamianie. Ja osobiście cieszę się, że będę miał możliwość uczestniczyć w pasterce w takim miejscu. Jest to najwyżej położona kaplica w Polsce, Sanktuarium Maryjne to miejsce pielgrzymek turystów, taterników, górali z Podhala, a przede wszystkim pasterzy, których coraz mniej w Polsce, ale którym msza z 24 na 25 grudnia w tradycji kultury chrześcijańskiej jest poświęcona.
Nasz kierowca Jurek Jabłoński obiecuje że będzie z nami pielgrzymował. W autokarze panuje podniosła atmosfera, wszyscy wydają się jakby lepsi. Lekki gwar rozmów miesza się z kolędami płynącymi z radia, albo z komentarzem naszego przewodnika dotyczącego trasy i miejsca. Do parkingu przy Wierch Porońcu docieramy tuż przed godziną 23.00.Temperatura wydaje się w miarę znośna, ale jest na pewno 10 stopni poniżej zera, a może nawet więcej. Ruszamy w górę razem z pasażerami kilkunastu samochodów, którymi przyjechali tutaj z całego Podhala i Spisza. Część pielgrzymów trzyma w rękach płonące pochodnie, część latarki.
Wędrując szlakiem w stronę polany Jaworowej podziwiamy wspaniałą scenerię. Mimo że śniegu nie jest dużo wystarczyło go by wspaniale poubierać górnoreglowe smukłe smreki. Księżyc oświetla trasę: szczyty smreków, gdy idziemy wąskim duktem, albo polanki i drogę, gdy las wkoło rzednie. Widać migotania żółtych świateł pochodni i nieco jaśniejsze latarek. W powietrzu unosi się zapach korzenno-świąteczny, może nawet nieco alkoholowy, bo młodzież (bo chyba jej najwięcej wśród pielgrzymów) dodaje sobie „ducha”, ale wszystko w ramach przyzwoitości. Niebo jest wspaniale rozgwieżdżone, a Tatry oświetlone księżycem wyglądają tajemniczo. Widoczne są od Murania aż po Świnicę. Dobrze widać Wysoką, na którą wspiąłem się w tym roku w towarzystwie kumpli z klubu wysokogórskiego. Warto by podziękować Królowej Tatr za ten ciekawy sezon tatrzański, a działo się w nim wiele: Młynarz, Baranie Rogi, grań Tatr zachodnich od Tomanowej przełęczy do Pyszniańskiej, Czarny Mięguszowiecki, Wołowiec Mięguszowiecki, Jastrzębia Turnia, Czarny Szczyt, Jagnięcy (kolejny raz), Mała Wysoka i parę innych pięknych chwil w Tatrach, które udało się spędzić bezpiecznie i przy sprzyjającej pogodzie. Rusinowa polana rozświetlona księżycem udostępnia nam kolejne piękne panoramy Tatr Bielskich Wysokich: Gęsią Szyję, Koszystą...

Rozmarzyłem się, ale szczypiący mróz przypomina o tym, że trzeba się poruszać, a poza tym zbliża się już godzina rozpoczęcia Pasterki. Wchodząc do lasu tracimy na chwilę orientację z powodu zdecydowanych ciemności, uruchamiamy więc czołówki, aby opanować dość strome dziesięciominutowe zejście do samej Kaplicy. Oświetlone Sanktuarium prześwituje pośród ciemnego posępnego lasu niczym światełko w tunelu. Zbliżamy się do coraz większych światłości pięknie oświetlonej Kaplicy Matki Boskiej Jaworzyńskiej, której nazwa pochodzi od nazwy dawnej hali – Jaworzyny Rusinowej. We wnętrzu tej skromnej kaplicy zbudowanej z drewna w stylu zakopiańskim znajduje się już wielki tłum pielgrzymów śpiewających kolędy na cześć nowonarodzonego Jezusa. „Ej maluśki, maluśki, maluśki...”. Kaplica ta jest nie tylko od przeszło 100 lat obiektem kultu maryjnego, lecz również centrum duszpasterstwa tatrzańskiego prowadzonego od 1958 przez zakon dominikanów. Mszę odprawia wielu księży, a wśród nich Leonard Węgrzyniak OP, góral, ratownik TOPR, jedna z najbardziej barwnych postaci współczesnych Tatr. Nam pozostaje i tak zaszczytne miejsce na schodach wiodących do kaplicy. Pomimo mrozu i wiatru nie jest nam zimno, las bowiem doskonale otula to miejsce. Z perspektywy czasu – wstyd się przyznać – nie pamiętam, o czym była homilia, wiem tylko, że byłem wzruszony.
Śpiewaliśmy natchnieni kolędy pod góralską muzykę kapeli z Bukowiny Tatrzańskiej. Czasami okrutnie zawodzili, ale ten archaizm doskonale komponował się do tego miejsca i do tej szczególnej mszy w roku. Po sprawnie rozdanej komunii świętej udaje się nam uzyskać audiencję przed obliczem czczonej figurki Matki Bożej Jaworzyńskiej – Królowej Tatr. Modlitwa na kolanach jest naszym podziękowaniem za cały sezon tatrzański, cały rok, a zarazem pożegnaniem z tym miejscem. Jeszcze tylko posilamy się gorącą herbatą z termosu i wyruszamy w drogę powrotną. Teraz odczuwamy mróz i bardzo trudno jest się nam rozgrzać. Przez chwilę myślałem, że odpadnie mi nos. Światło płonących pochodni, zapach ich, alkoholu i ludzkiego potu wiedzie nas migocącym korowodem do naszego autokaru. Płonące ogniska oznajmiają nam, że dotarliśmy do zaimprowizowanego strzeżonego parkingu. Pakujemy siebie i nasze przeżycia do autokaru, gdzie jest jeszcze miejsce na łamanie się opłatkiem, życzenia świąteczne, wspólne śpiewanie kolęd, próbowanie świątecznych smakołyków, słowem pełną integrację.
Nad ranem już nieco śpiący docieramy do Nowego Sącza ściśniętego blisko 30 stopniowym mrozem, by udać się do naszych rodzin na święta, te najbardziej rodzinne ze wszystkich.

Co roku Polskie Towarzystwo Tatrzańskie oddział w Nowym Sączu organizuje wyjazd autokarem na taką Pasterkę. Zapraszamy wszystkich chętnych!

Wojtek Szarota
rysyy@interia.pl