ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Krótka wizyta w Pradze

Autor: Jacek Żoch
Data dodania do serwisu: 2003-03-19
Relacja obejmuje następujące kraje: Czechy
Średnia ocena: 5.99
Ilość ocen: 204

Oceń relację

Jacek Żoch
zoch@poczta.onet.pl
jzoch.prv.pl

Tak się jakoś złożyło, że nigdy nie byłem w Pradze, tak popularnym miejscu wyjazdów Polaków. Postanowiłem naprawić to niedopatrzenie i wraz z Sylwią wybraliśmy się do stolicy Czech na "przedłużony weekend" od 3 do 5 sierpnia 2001. Wpierw chcieliśmy jechać autobusem, ale okazało się, że z dwóch kursujących tam linii, jedna
( Orbis ) nie jeździ w dogodne dla nas dni tygodnia, druga ( PKS ) ma już zarezerwowane powroty do połowy sierpnia. Zdecydowaliśmy się wiec na podróż koleją - bilet powrotny na kuszetkę 2 klasy kosztuje 290 zł. Wyjechaliśmy wieczorem w czwartek, 2 sierpnia 2001. Podróż przebiegła spokojnie, choć jedna z współpasażerek dużo opowiadała o ponoć grasujących na tej trasie złodziejach ( miała nawet własne zamknięcie rowerowe ). Mieliśmy wcześniej zarezerwowany hotel ( 00420 2 243 20 202 - mówią po polsku, albo www.hotel.cz ), jednak na dworcu w jednym z licznych "kantorków" znaleźliśmy nocleg o o połowę taniej ( dwójka, wspólne łazienki, 300 Kc od osoby, 1 zł ÷ 9 Kc ). Spaliśmy w akademiku, niedaleko stacji metra Pavlova, w centrum miasta. Warunki nie były może zbyt luksusowe, ale dało się wytrzymać.
Wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Kupiliśmy bilety trzydniowe ( 300 Kc, nie wyjeździliśmy tyle, ale to jednak była duża wygoda ) i metrem dojechaliśmy do ścisłego centrum. Wysiedliśmy na Placu Republiki, skąd przeszliśmy pięknym bulwarem "Na prikope" do stacji Mustek. Po drodze wypiliśmy świetną kawę w jednej z kawiarni. Potem już tylko kawałek dzielił nas od rynku Starego Miasta. Tu obejrzeliśmy pomnik Jana Husa oraz ratusz ze słynnym zegarem astronomicznym i ukazującymi się co godzina figurkami dwunastu apostołów. Przyjemność podziwiania uroków czeskiej stolicy psuły niestety tłumy innych turystów. Ceny w ścisłym centrum były również znacznie zawyżone w stosunku do innych miejsc. Z rynku przeszliśmy pięknymi, wąskimi uliczkami przez Stare Miasto do Rudolfinum, a potem nadbrzeżem do mostu Karola. Ten symbol Pragi był oczywiście wypełniony w całości wielojęzycznym tłumem turystów oraz różnego rodzaju sprzedawców. Przepiękne widoki rozpościerają się z wieży widokowej ( wstęp płatny ). Stamtąd wróciliśmy do naszego "miejsca zakwaterowania". Wieczorem, choć lekko padało, odwiedziliśmy kilka lokali. Ceny piwa w centrum wahają się od 20 do 50 Kc za Pilzner Uruqel. Warto jednak uważać - czasami cena przekąski np. precelków przekracza cenę samego piwa ...Wracaliśmy piechotą, bo niestety metro kursuje tylko do godziny 23:00 .
Następny dzień postanowiliśmy poświęcić na zwiedzenie drugiego brzegu Wełtawy. Niestety pogoda popsuła się - padało. Mimo to wyruszyliśmy. Przeszliśmy do Muzeum Narodowego, a później przez Plac Wacława.
Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności ponownego odwiedzenia Starego Miasta rynku. Przez most równoległy do mostu Karola przeszliśmy rzekę. Uliczkami przepięknej Małej Strany dotarliśmy ( po drodze pożywiając się doskonałą pizzą w jednym z licznych lokali ) do zamku na Hradczanach. Stromym podejściem dotarliśmy do siedziby prezydenta Czech. Opuszczona flaga wskazywała, że Vaclawa Havla nie ma obecnie na zamku. Przeszliśmy przez dziedziniec pałacu prezydenckiego do katedry św. Wita. Wstęp do całego zespołu kosztuje 120 Kc. Kościół robi duże wrażenie - jest naprawdę piękny. Przepiękne, zdobione kaplice, podziemia ze szczątkami królów i cesarzy i 100 metrowa wieża ze wspaniałą panoramą są warte obejrzenia. Niedaleko katedry znajduje się stary pałac królewski - budowla raczej skromna. Zarówno kancelaria czeska ( gdzie doszło do drugiej defenestracji praskiej, czyli wyrzucenia posłów cesarskich przez zbuntowanych protestantów ), jak i sala Władysławowska ( miejsce wyboru królów czeskich i zaprzysiężenie prezydentów państwa ) są raczej skromne. Obok pałacu stoi ładna bazylika św. Jerzego o czerwonawej fasadzie. Jednym z najczęściej odwiedzanych zabytków jest Złota Uliczka, gdzie niegdyś mieszkali alchemicy i złotnicy. Niestety tłumy turystów uniemożliwiają jakiekolwiek podziwianie urody tego miejsca. W kamieniczkach przy ulicy znajdują się liczne sklepiki sprzedające np. zbroje rycerskie. na krańcu Hradczanów znajduje się niesamowita nowoczesna rzeźba czaszki.
Po obejrzeniu Hradu przeszliśmy przepięknymi uliczkami Małej Strany, aż na wzgórze Petrin. Chcieliśmy wejść na stojącą tam kopie wieży Eiffla, ale było już późno i zastała zamknięta. Zjechaliśmy kolejką linową, a potem tramwajem wróciliśmy do centrum. Po drodze wstaliśmy do "Pod Kielichem", gdzie przychodził Józef Szwejk - lokalu o ciekawym wystroju, ale niezbyt taniego ( piwo 50 Kc, tyle samo orzeszki ). Wieczór spędziliśmy niedaleko naszego hostelu. W knajpce zjedliśmy wspaniałe mięso z knedlikami ( wraz z piwem około 150 Kc ), a potem jeszcze zaszliśmy na piwo do lokalu naprzeciwko akademika.

Koniec wycieczki pod względem pogodowym zapowiadał się nie najlepiej - padało. Przeszliśmy jednak przez Nowe Miasto do wzgórza Wyszehradzkiego. Znajduje się tutaj ładny kościół śś. Piotra i Pawła, słynny Cmentarz Wyszehradzki z grobami wielu zasłużonych osobistości ( Bedrzich Smetana, Antoni Dworak,Karel Čapek ) oraz rotunda św. Marcina z 1275 r. - jedna z z najstarszych budowli w mieście. Ze wzgórza przeszliśmy miłymi uliczkami do centrum kongresowego obok stacji metra Vysehrad. Rozpogodziło się. Na targu Havelskě ( niedaleko stacji metra Mustek ) zrobiłem zakupy prezentów ( szkło, drewniane zabawki, kukiełki to typowe przedmioty sprzedawane w całym mieście ). Postanowiliśmy pojechać do stacji Staromestska i obejrzeć pozostałości kultury żydowskiej - cmentarz i synagogi. Niestety okazało się, że za wstęp do tych obiektów trzeba sporo zapłacić - około 500 Kc. Poprzestaliśmy zatem na obejrzeniu z zewnątrz dawnej synagogi i cmentarza. Potem jeszcze pojechaliśmy zobaczyć stację metra Anděl ( miała być urządzona w stylu socrealistycznym, w sumie nic ciekawego ) oraz poszliśmy na ostatnie zakupy do supermarketu Tesco w centrum - do domu jednak należało zawieść takie miejscowe specjalności jak Pilzner, Becharovka, absynt czy nalewka na ziarnach konopi indyjskiej. Po odebraniu bagaży pojechaliśmy metrem na dworzec kolejowy. Tym razem pociąg był pełny. Podróż upłynęła spokojnie i nad ranem byliśmy już w Warszawie. Skończyły się niestety piękne dni i trzeb było wrócić do rzeczywistości.