Izrael - Szalom aleichem czyli 2 tygodnie w Ziemi Świętej - sierpień 2007
Autor: Grzegorz Karwowski
Data dodania do serwisu: 2007-11-19
Relacja obejmuje następujące kraje: Izrael
Średnia ocena: 6.88
Ilość ocen: 165
Oceń relację
<font><p align="justify">Wybierając się do Izraela ku pewnemu zdziwieniu zauważyłem, że informacji w sieci po polsku jest niewiele, relacji polskich turystów jeszcze mniej, a jeśli już to tylko z krótkich wypadów do Ziemi Świętej z plaż Egiptu. A tymczasem jest to kraj dla takiej zwykłej włóczęgi wyśmienity. Dawny Środek Ziemi, jedno z najbardziej fascynujących miejsc na świecie czyli Jerozolima. Kraj fantastycznej przyrody – trzy morza, największa depresja na świecie, kapitalne pustynne formy skalne, zielona Galilea i okolice jeziora Tyberiadzkiego, wiele rezerwatów z unikalną fauną i florą. Jest to też miejsce gdzie na każdym kroku spotyka się historię: od czasów biblijnych, poprzez pozostałości rzymskie, budowle z czasów islamskich, twierdze krzyżowców, kościoły i klasztory chrześcijańskie. Fascynujący jest tygiel kulturowy, ze ścierajacymi się wpływami żydowskimi i arabskimi, ale też z domieszkami 70 nacji, z których składa się dzisiejsze izraelskie społeczeństwo. Jest to wymarzone miejsce do poznania skąd się religia wzięła i czym dzisiaj jest dla chrześcijan, muzułmanów i żydów. Poza tym Izrael jest krajem bardzo przystępnym, wciąż nieco droższym od Polski, ale odległości nie są duże, standardy noclegów, transportu i żywności bardzo zbliżone do naszych. W Polsce Izrael wciąż funkcjonuje jako mieszanka doniesień medialnych i całego mnóstwa nie zawsze pozytywnych stereotypów, z którymi najłatwiej się zmierzyć odwiedzając ten przeciekawy kawałek świata. </p><p align="justify">Niniejsza relacja nie ma na celu dokładnego zilustrowania wszystkich miejsc, które w czasie dwutygodniowego pobytu w sierpniu 2007 zobaczyliśmy. Nie ma także ambicji zmierzenia się z napotkaną tamże fascynującą materią polityczno-socjologiczną. Zawiera natomiast trochę praktycznych informacji dla podróżujących na własną rękę, z pewnymi subiektywnymi spostrzeżeniami wszystkiego tego co wokół. </p><strong><p>Trasa</p><p>1. Jerozolima </p></strong><p align="justify">Rozpoczęliśmy od kilku dni w Jerozolimie. Nocowaliśmy w New Palm Hostel nieopodal Bramy Damasceńskiej, bardzo sympatycznym, tanim i godnym polecenia hostelu ze świetną atmosferą i kawalkadą różnych oryginałów. Dużą zaletą noclegu w takim miejscu była bliskość Starego Miasta i Wschodniego Dworca Autousowego. </p><p align="justify">Jerozolima jest niesamowicie wciągającym miastem – wszelkie odniesienia o Syndromie Jerozolimskim od razu znalazły nasze zrozumienie. Tyle fascynujących miejsc na niewielkiej w sumie przestrzeni, nagromadzenie zabytków od najdawniejszych czasów i przede wszystkim poczucie wielkiego Sacrum potrafił zaabsorbować bez reszty. Z zazwyczaj tłumnego i ekstatycznie rozmodlonego placyku przed Ścianą Płaczu, można przejść na prawie bezludne Wzgórze Świątynne z Kopułą Skały i Meczetem Al-Aksa. Ściana Płaczu jest oblężona od wczesnych godzin rannych do późnej nocy, szczególnie gdy odbywają się uroczystości religijne np. bar micwa. Poza właśnie świętami i szabasem można robić zdjęcia, ale ważne aby pamiętać, żeby nie czynić tego nachalnie. Wejście na teren Wzgórza Świątynnego jest możliwe dla nie-muzułmanów tylko przed południem, przez niepozorny ułożony z desek trap tuż obok Bramy Gnojnej. Aby wejść do któregoś z Meczetów na Wzgórzu Świątynnym należy wykazać się albo sporą determinacją albo trafić na własciwy moment kiedy pozwolą na to strażnicy. Jerozolima jest także oczywiście miejscem ostatniej drogi Jezusa – niestety Droga Krzyżowa – Via Dolorosa potrafi być rozczarowująca. Oprócz niektórych kościołów i kapliczek w większości przebiega przez hałaśliwy arabski bazar. Warto też skorzystać z przewodnika, który potrafiłby sensownie po wszystkich stacjach oprowadzić, a znalezienie takowego łatwym zadaniem nie jest. Można też dołączyć do copiątkowych procesji śladami ostatniej drogi Jezusa. Bazylika Grobu Świętego nie można też powiedzieć aby była szczytowym dokonaniem architektonicznym, ale nie o to też w niej chodzi. Dla chrześcijan jest wielkim symbolicznym miejscem z Grobem Pańskim i kilkoma ostatnimi stacjami Drogi Krzyżowej. Warto przyjść jak najwcześniej aby uniknąć tłumów, kolejek przed wejściem do wnętrza Grobu Jezusa i niestety szalenie jarmarcznej atmosfery z fleszami, komórkami i sprzedawcami pamiątek. Po wschodniej stronie Starego Miasta znajduje się Góra Oliwna z kilkoma ważnymi świątyniami, gigantycznym żydowskim cmentarzem, ale też z przepięknym widokiem na całą Jerozolimę. W południowej części Starego Miasta znajduje się dzielnica żydowska, najlepiej odrestaurowana, najdroższa, i też chyba najbardziej klimatyczna. Między synagogami i domami modlitwy znajdują się jesziwy i miejsca spotkań ortodoksów skąd dobiegają niesamowicie melodyjne chasydzkie śpiewy. W ogóle muzyka i dźwięki w Jerozolimie są wyjątkowe bo chyba nigdzie na świecie w takiej skali nie można usłyszeć prawie jednocześnie śpiewów muezinów, kościelnych dzwonów i melodii żydowskich. Stare Miasto to oprócz dzielnic żydowskiej i arabskiej, także części chrześcijańska i bardzo dla nas egzotyczna ormiańska. Wokół Starego Miasta rozciąga się mur a który w kilku miejscach można za opłatą wejść.</p><p align="justify">Ale atrakcje Jerozolimy nie kończą się na Starym Mieście – na południe od Bramy Gnojnej znajduje się Góra Syjon z Wieczernikiem i Miastem Dawida. Cała nowoczesna zabudowa i większość budynków rządowych znajduje się w gwałtownie się rozbudowującej Jerozolimie Zachodniej – imponujące budynki Knesetu, Muzeum Izraela, Uniwersytetu i cała dzielnica rządowa. Jerozolima potrafi zająć dowolną ilość czasu. Odwiedziliśmy jeszcze muzeum Holocaustu Yad Vashem – wstrząsające studium zagłady Żydów w Europie. Przeciekawym doświadczeniem było też zobaczenie Me’a Sharim – dzielnicy ortodoksów, w której żyją (a przynajmniej ubierają się) tak jak ich przodkowie na dawnych polskich Kresach. I nawet jeśli odbiega to od naszych wyobrażeń, to świat jerozolimskich ultraortodoksów wbrew ich chęciom jest jedną z największych atrakcji Jerozolimy. </p><strong><p>2. Zachodni Brzeg</p></strong><p align="justify">Zdecydowana więszość znanych nam terenów biblijnej Judei leży na terenie na Zachodniego Brzegu (albo Palestyny - na moje ucho chętniej Arabowie wolą się posługiwać tą nazwą). Po stronie arabskiej znajdują się więc i Betlejem, Jerycho, Hebron i wiele innych słyynych ze Starego i Nowego Testamentu miejsc. Palestyna odgradzana jest stopniowo od terenów żydowskich przez zasieki i szczelny kilkumetrowy mur, który poprzez obecność strażniczych wieżyczek kojarzy się nieodłącznie z murem więziennym. Także wschodnia część Jerozolimy (większość Starego Miasta) jest zamieszkała przez Arabów, ale dostęp tam jest swobodny. Ruch pomiędzy Zachodnim Brzegiem a resztą Izraela odbywa się przez regularne przejścia graniczne, z kontrolą dokumentów, czytnikami linii papilarnych i czasem niemałymi kolejkami. Kwestia bezpieczeństwa – to jest sprawa indywidualna, ale moim prywatnym zdaniem atmosfera po stronie palestyńskiej jest mniej napięta, ludzie wydają się być też bardziej otwarci. Być może z powodu tego, że nie spotyka się tak jak w Jerozolimie co parę kroków uzbrojonych żołnierzy, wydaje się, że Palestyna nie ma wiele wspólnego ze stanem wyjątkowym czy zagrożeniem terrorystycznym. Są miejsca takie jak Hebron przed którymi wiele osób ostrzega ze względu na częste zajścia między osadnikami żydowskimi, a ich arabskimi sąsiadami. Ale Betlejem, Ramallah, Jerycho nie różnią się wiele od miasteczek w Jordanii czy Maroku, z ich arabskim kolorytem – sukami, zaśpiewami muezinów, szczelniej ubranymi kobietami, ale też z większym bałaganem i zdecydowanie gorszą infrastrukturą jak po stronie żydowskiej. </p><strong><p>3. Morze Martwe – Ein Gedi – Masada.</p></strong><p align="justify">Z Jerozolimy najłatwiej dojechać nad Morze Martwe autobusem Eggedu z Dworca Autobusowego. Autobusy jeżdżą rano dosyć często, droga jest malownicza – po opuszczeniu rogatek Jerozolimy samochody wjeżdżają w wąwóz opadający na wschód w stronę Jordanii, dopiero na wysokości Jerycha droga odbija na południe. Znajdujemy się już wtedy w największej depresji na świecie. Po drodze do Ein Gedi i Masady autobus przystaje we wszystkich przydrożnych skupiskach budynków, zajeżdża też do tamtejszych kibuców, których wydaje się być nad Morzem Martwym sporo – jak na pozornie jałową i wysuszoną słońcem okolicę. Największą atrakcję stanowi samo morze oczywiście, do woli można się unosić na powierzchni ciepłej, słonej i gęstej solanki. Plaże są na ogół dostępne bez opłat, a na brzegach są zainstalowane prysznice ze słodką wodą. Obok pławienia się w morzu plażowicze kolejną atrakcją jest obsmarowywanie się zalegającym przy brzegach ponoć upiększającym czarnym błotem. Dla miłośników profesjonalnych usług w Ein Gedi jest ośrodek Spa gdzie jak twierdzi reklama błotem i trzciną okładają nubijskie niewiasty (lub specjalistki od rehabilitacji wykształcone w dawnym Związku Radzieckim). Poza samym morzem, w Ein Gedi znajdują się dwa niesłychanie malownicze wąwozy – jeden prowadzi do Źródła Davida drugi do Żródła Arugot – są to ciągi gęstej roślinnności nad brzegami wypływających ze skał potoków, które spadając tworzą bajkowe wodospady. Brzegi są zarośnięte sitowiem, palmami i zielonymi krzewami, a w setkach należy liczyć zamieszkujące ten rezerwat koziorożce i hasające po gałązkach drzew gryzonie. W wodospadach można się kąpać, czy też raczej leżakować w zacienionym rozlewisku patrząc na refleksy słońca na tafli Morza Martwego. Poza rezerwatami Ein Gedi bardzo popularny w tej miejscowości jest ogród botaniczny w pobliskim kibucu. W ogóle samo Ein Gedi rozciąga się na długości ok.5 km, nie jest to ciąg zabudowań, wręcz przeciwnie – pojedyncze grupy budynków między którymi przemieszcza się busami lub autostopem. Temperatury w lecie oscylują nierzadko wokół 40 stopni C, spacery w takim żarze są niemałym wyznaniem. </p><p align="justify">Masadę warto odwiedzić dla przepięknych widoków na całe Morze Martwe i dla zobaczenia wyjątkowego miasta-fortecy ulokowanego na wypłaszczeniu osobliwego wzgórza. Zdaniem też amerykańskiego archeologa, który nas tam podrzucił jest to najbardziej prawdopodobna okolica gdzie miała znajdować się biblijna Gomora. Do Masady można albo wspiąć się ścieżką (tzw. Snake Path) lub wjechać kolejką linową. Cała dawna zabudowa sama w sobie jest bardzo ciekawa, wiąże się też z jednym z kluczowych żydowskich podań ludowych o samobójczej śmierci mieszkańców, którzy nie chcieli się poddać rzymskim legionom w powstaniu w I w n.e. </p><strong><p>4. Pustynia Negew – Petra</p></strong><p align="justify">Przejazd do Petry jest bezproblemowy, trzeba dotrzeć do przejścia granicznego Arava (przejście im. Icchaka Rabina) – z Eilatu to ok.5-6 km, taksówkarze niestety potrafią zedrzeć 40 NIS. Do Jordanii na tym przejściu wiza jest darmowa (Aqaba leży w strefie wolnocłowej), opłaca się natomiast departure tax przy wyjeździe z Izraela (w 2007 ok.15$). Zresztą podobnie jest przy wjeździe – wyjeżdżając z Jordanii trzeba zapłacić 5 J.D (ok.5 EUR). Z granicy izraelsko-jordańskiej można podjechać taksówką do centrum Aqaby a tam się przesiąść do busów jadących do Ammanu, lub w stronę Wadi Musa (Petry), można też zostać oczywiście w mieście. Z granicy podobno nie można pójść do Akaby na piechotę – też jakieś 4-5 km, pod drodze są posterunki, które potrafią zawrócić chętnych (to jest wersja oficjalna, ale być może praktyka jest inna). Ze strony izraleskiej do Eilatu nie jeżdżą autobusy (kiedyś podobno jeździł nr 15), dlatego trzeba się zdać na taksówkę lub spacer. Z Aqaby można pojechać w dowolne miejsce w Jordanii, chociaż tego nie przećwiczyliśmy, można pewnie wrócić do Izraela np. przejściem Allenby między Ammanem a Jerozolimą, lub przejściem na północy w Galilei. </p><strong><p>5. Eilat</p></strong><p align="justify">Eilat to rozkrzyczane hotelisko z wielką liczbą wielkich hoteli, pensjonatów i wcinających się w pustynię betonowych osiedli mieszkaniowych. Samo miasto jest dosyć osobliwe, rozdzielone na pół pasami startowymi lotniska, pięknymi samymi w sobie plażami z przyjemną wodą Morza Czerwonego i z widokiem na łopocząca kilka kilometrów na wschód olbrzymią flagą Królestwa Jordanii. Stąd też ledwie krok do przejścia Taba na granicy z Egiptem. Eilat jest wybitnie turystyczny, z tętniącą głośną muzyką, tłumami plażowiczów, zawyżonymi cenami i trudno dostępnymi w sezonie noclegami, bardziej kojarzy się z Ibizą albo Wyspami Kanaryjskimi niż z Ziemią Świętą. Z pewnością swojsko czułyby się tam nasze dresy i towarzystwo spod znaku tuningowanych samochodów. Nieopodal dworca Eggedu znajduje się kiepskiej sławy schronisko młodzieżowe, sam dworzec też dosyć oryginalny – raz że dostęp jest swobodny (bez bramek, które na północy i w centrum kraju są normą), a dwa że obskurny strasznie – co raczej niecodzienne jak na Izrael. Eilat jest połączony liniami autobusowymi głównie z Tel Avivem, Beer Sheva i Jerozolimą, ale są też linie do Hajfy. Znaczna część autobusów startuje w godzinach nocnych, jeśli ktoś nie planuje zostawać w mieście to może się przemieścić nocnym autobusem w dowolnym północnym kierunku. Na położonym w centrum lotnisku lądują głównie loty czarterowe i linie krajowe, ciekawe jest obserwowanie jak samoloty zniżają się tuż nad plażę aby dotknąć kołami pasa ledwie parę metrów dalej, a przy starcie jak manewrują aby nie wlecieć na terytorium Jordanii. </p><strong><p>6. Hajfa – Acco </p></strong><p align="justify">Hajfa budzi silne skojarzenia z naszym Trójmiastem – prężny ośrodek gospodarczy rozciągniety wzdłuż wybrzeża, spory ruch samochodowy, szerokie arterie komunikacyjne, bardzo ciekawe zabytki ze światynią bahaitów na czele i stawiane coraz wyżej na wzgórzach wieżowce z dominującym nad wszystkim strzelistym uniwersytetem.</p><p align="justify">Akko natomiast (a przynajmniej jego najstarsza część) to otoczone murami portowe miasteczko z urokliwą plątaniną wąskich uliczek, jednym z najwspanialszych meczetów w kraju, i przede wszystkim z dawną fortecą krzyżowców gdzie stacjonowali zanim nie trafili do Polski. W Akko można przenocować w chyba jedynym na starym mieście hostelu, z przestronnym, sprzyjającym integracji hallem. Przy samych murach znajduje się miejska plaża, ale znacznie czystsza jest Coral Beach kilkanaście minut na południe od miasteczka. W Akko nieopodal wejścia do fortecy znajduje się sklep z biżuterią i pamiątkami jakich wiele w Izraelu, ale na jego drzwiach można zauważyć proporce Wojska Polskiego. Współwłaścicielka wyjechała z Polski w latach siedemdziesiątych, ale wciąż utrzymuje związki z krajem i z radością gości dosyć rzadkich turystów z Polski.</p><strong><p>7. Tel Aviv - Jaffa</p></strong><p align="justify">Stolica Izraela na pierwszy rzut oka, szczególnie jeśli miasto poznaje się od strony Głównego Dworca Kolejowego, jest rozczarowująca. Po spędzeniu w mieście kilku dni i poznaniu go także z innych stron, niestety rozczarowanie nie mija. Zdecydowanie najciekawsze w mieście jest jego usytuowanie – wzdłuż długiej, pięknej plaży, z fantastycznymi widokami na zachód słońca. Najbardziej klimatyczna wydaje się być położona na południowych krańcach miasta Jaffa – ponoć najstarszy port na świecie (ale niestety w 2007 poddany pracom renowacyjnym). Poza tym Tel-Awiw to wielkie skupisko szklanych hoteli i biurowców, przekraczajace w swej skali to co znamy z Warszawy. No i miasto jest też największym poza Niemcami skupiskiem budynków spod znaku bauhausu, należy spędzić niemało czasu, aby móc to dostrzec i docenić. Generalnie Tel Awiw jest bardzo żywym, kosmopolitycznym miastem, ze sporym ruchem ulicznym i chaotyczną siecią drogową – niestety mimo ambicji Izraelczyków miast skojarzeń z Nowym Jorkiem zdecydowanie mu bliżej do krzyżówki warszawskiego downtown, plażowej obecności jak w Rio i mniej ciekawych dzielnic Aten.</p><p align="justify"> </p><font size="2"><strong><p>Ludzie i relacje </p></strong></font><p align="justify">Społeczeństwo Izraela podobno składa się z przybyszów z 70 różnych nacji. Oprócz zamieszkałych tam od dawna Arabów i przybywających od czasów ruchu syjonistycznych Żydów z Europy, przodkowie wielu współczesnych Izraelczyków przybyli z Połnocnej Afryki, Etiopii, krajów arabskich czy ostatnią ponadmilionową wielką falą emigracji z dawnego Związku Radzieckiego. Ten wielokulturowy tygiel, ulega częściowej homogenizacji poprzez służbę wojskową, z której jednak Arabowie są wyłączeni. Do rożnorodności etnicznej należy też dodać róznorodność religijną bo obok głównych nurtów islamu i judaizmu, możemy spotkać różnej maści chrześcijan, druzów i bahaitów. Wszystko to tworzy niesamowitą mieszankę i dla socjologów jest zapewne fascynujące. </p><p align="justify">Komunikować można się raczej bez problemów w języku angielskim, często też zrozumiały jest rosyjski. Wbrew naszym wyobrażeniom Polska jest dla młodego i średniego pokolenia prawie w ogóle nieznana, tym bardziej język polski. Zdarzają się starsi ludzie, którzy polski pamiętają, ale ich stosunek do Polaków jest ostrożny. Tematy naszych wzajemnych relacji z przeszłości są sprawami bardzo delikatnymi. Ze zdumieniem spotkałem się kilka razy ze stawianiem Polaków na równi z Niemcami odpowiedzialnymi za zagładę w czasie II wojny. Polacy są postrzegani jako główni pomocnicy hitlerowców, funkcjonujemy też w ich świadomości jedynie z haniebnych kart antysemityzmu, pogromów i Holocaustu – wiedza o wspólnej wielowiekowej historii jest znikoma (ale czy u nas jest inaczej?). Współczesna Polska to jedynie Marsze Żywych w Oświęcimiu, prezydent Wałęsa w Jerozolimie na początku lat 90’tych i polskie wycieczki pod Ścianą Płaczu – wyróżniające się hermetycznością. To czym czasami się trochę chwalimy, iż współczesny Izrael w niemałej mierze został założony przez emigrantów z Polski – wydaje się dzisiaj nie mieć żadnego znaczenia, ani nawet niespecjalnie jest pamiętane. </p><p align="justify">Generalnie Izrael jest krajem według naszego pojęcia zwesternizowanym. Tel Awiw, Hajfa i wiele miejscowości wybrzeża śródziemnomorskiego to strefa zamieszkana przez klasę średnią. Wiele nowoczesnych budynków i samochodów, siedziby firm informatycznych i biotechnologicznych, rzędy podmiejskich willi nad morzem, tętniące życie gospodarcze i intelektualne. Zupełnie inna jest Jerozolima gdzie sporą część miasta zamieszkują ortodoksyjni Żydzi – noszący się jak w przedwojennych sztetlach – mężczyźni w czarnych chałatach, pejsach i kapeluszach, a kobiety w szarym stroju z chustą przykrywającą ogoloną głowę. Północne i zachodnie tereny Izraela to z kolei w więszości Arabowie. Przybysze ze Związku Radzieckiego nie tworzą jednolitej wspólnoty, niemniej zdecydowanie się wyróżniają karnacją, mentalnością i niestety pewnymi przyzwyczajeniami rodem ze świata poradzieckiego.</p><p align="justify"> </p><strong><p>Transport</p></strong><p align="justify">Izrael jest krajem niewielkim, najdłuższa trasa autobusowa Eilat-Hajfa to jakieś 6,5 h jazdy. Autobusy jeżdżą często, są klimatyzowane i nie ma problemu z zabraniem bagażu. </p><p align="justify">Z roku na rok rozbudowuje się też linia kolejowa przecinająca kraj z północy, przez Hajfę, Tel Aviw z odnogą do Jerozolimy, a dalej na południe w stronę Beer Sheva. Kolej jest w standardzie zachodnim, tylko nie wiadomo dlaczego wszystkie szyby w wagonach wyglądają jak niemyte od miesięcy, czyżby to jakiś środek antyterrorystyczny - trudniej bowiem zajrzeć do środka? Między głównymi ośrodkami krążą taksówki wieloosobowe sherut – spotyka się je już na lotnisku gdzie czekają tuż za główną halą przylotów. Z lotniska Ben Guriona można się udać do Tel Aviwu, lub Jerozolimy (za niecałe 30 NIS do dworca autobusowego lub za 45 NIS pod wskazany adres). </p><p align="justify">Swego czasu dobrze funkcjonował autostop, ale ponoć od czasu drugiej intifady popularność łapania okazji przez żołnierzy, a przez to i chęć zatrzymywania się kierowców znacznie spadły. Osobną sprawą jest komunikacja na Zachodnim Brzegu –autobusy w stronę odjeżdżają z dworca głównego tuż przy Bramie Damasceńskiej, część podjeżdża do muru granicznego, należy przejść przez bramki kontrolne, a po drugiej stronie przesiąść się do następnego autobusu. Są też autobusy, które jeżdżą bezpośrednio na Zachodni Brzeg bez konieczności zmiany pojazdu, ale o to należy o to zapytać przy wsiadaniu. Po stronie palestyńskiej autobusy kursują równie często, niższy jest ich standard, ale dzięki temu także i ceny. Dojazd np. do Hebronu i innych miesjcowości na południe od Jerozolimy najłatwiejszy jest spod zbudowanego na wyrost dworca autobusowego w Betlejem.</p><p align="justify">Dworzec Eggedu w Jerozolimie jest nowoczesny, irytujące jest to, że większość napisów jest tylko w hebrajskim i niełatwo się samemu rozeznać w rozkładzie jazdy, gdy informacja jest oblegana. Autobusy miejskie w Jerozolimie czy Tel Aviwie mają także przyzwoity standard europejski – często są klimatyzowane. Przystanki autobusów czasem są specjalnie lokowane w pewnych odległościach od siebie aby nie tworzyć większych ludzkich skupisk. Bilety kupuje się u kierowcy – mają wielką wprawę w odliczaniu reszty, pojedynczy bilet w Jerozolimie to 5,50 NIS. </p><p align="justify">Dojazd na lotnisko – oprócz taksówek, sherutów (taksówek zbiorowych) i autobusów, można dojechać na lotnisko pociągiem – stacja zwie się tak samo jak lotnisko czyli Ben Gurion. Należy pamiętać o tym, że wchodząc do samolotu przechodzi się wielostopniową, drobiazgową kontrolę, z przeszukiwaniem bagażu i wyjaśnianiem służbom kontrolnym do czego dane sprzęty służą i że nie da się z nich poskładać karabinu maszynowego, dlatego na lotnisku trzeba się pojawić co najmniej 2 godziny przed odlotem.</p><p align="justify"> </p><strong><p align="justify">Noclegi</p></strong><p align="justify">Znalezienie noclegu nie jest trudne, w większych miastach można przenocować w schroniskach – cena takich noclegów to od kilku dolarów w pobliżu Bramy Damasceńskiej w Jerozolimie, do kilkunastu dolarów w Tel Aviwie – w okolicach Ben Yehuda Street. Najtańsze noclegi są oczywiście w 6-8 osobowych dormitoriach. Warunki w schroniskach są przyzwoite, zawsze jest prysznic z gorącą wodą, dostęp do kuchni i całkiem schludne posłanie, czasem można zostawić bagaż i skorzystać z internetu. Trzeba natomiast mieć na uwadze, że schroniska są zwykle w centrach miast – cały zgiełk miasta, szum samochodów i ruch ulicy jest tuż za oknem, a reguła że czym tańszy pokój tym hałas większy jest normą. Schroniska natomiast są znakomitym miejscem do spotkania ‘travellersów’ z całego świata, źródłem informacji o tym co trzeba koniecznie zobaczyć albo co można sobie darować, są też świetną okazją do socjalizacji szczególnie dla podróżujących samotnie. Największy wybór schronisk jest w Jerozolimie – tuż przy murach Starego Miasta, niemała ich liczba jest też w Tel Aviwie, zdecydowanie mniej w Hajfie. W popularnych miejscowościach turystycznych są też sieciowe schroniska młodzieżowe IYHA o standardzie naszych hoteli *** - z klimatyzacją i telewizją w pokoju. Ceny noclegów zaczynają się w nich od 20$. Przenocować można też w kibucach – warunki podobne jak w schroniskach i ceny też bardzo podobne (czyli raczej wysokie). Niemniej w pewnych miejscach noclegi w takich schroniskach są jedyną możliwością – przykładowo nad Morzem Martwym w Ein Gedi lub Masadzie – jedyne zabudowania to oprócz budynków muzeów czy parków narodowych to właśnie schroniska. Można oczywiście też znaleźć sporą liczbę różnej klasy hoteli z cenami od 30-40 za nocleg, takie kurorty jak Ein Bokek nad Morzem Martwym lub Eilat nad Morzem Czerwonym to nic innego jak wielkie skupiska hotelowych kompleksów. Nocowanie na dziko jest wyobrażalne – Izrael to kilkaset km wybrzeża Morza Śródziemnego z całkiem sympatycznymi plażami, trzeba pamiętać że wybrzeże jest silnie zagospodarowane i gęsto zaludnione, miejsca bardziej odludne są zajmowane przez jednostki wojskowe (których jest mnóstwo). Można też sobie wyobrazić nocowanie nad Morzem Martwym – chociaż wybrzeże nie jest tak łatwo dostępne, wiele jest użytków rolnych i sporo jest też patroli wojskowych (w końcu granica). Nocowanie z kolei gdzieś na plaży w Eilacie jest mocno ryzykowne, ze względu życie tętniące na wybrzeżu całą dobę, a ponadto na sporą liczbę szemranych typów.</p><p align="justify"> </p><strong><p>Co spożywać?</p></strong><p align="justify">W Izraelu i chyba w ogóle na całym Bliskim Wschodzie kuchnia bazuje na kilku prostych potrawach z wykorzystaniem baraniny, drobiu, czasem ryb, warzyw i owoców. Na każdym kroku można spotkać shoarmę (z kurczakiem lub baraniną) z lokalnym specjałem czyli humusem, oraz falafele – pyszna zakąska z kulkami z ciecierzycy. W barze na talerzu takie danie kosztuje 30-40 NIS, w wersji przenośnej w bułce lub chlebie pita wydamy kilkanaście NIS. Dla miłośników bardziej wyrafinowanej kuchni znajdziemy bez problemów mnóstwo restauracji z daniami z regionu, ale też z akcentami z krajów skąd pochodzą dzisiejsi Izraelczycy – w Tel Awiwie wiele jest restauracji etiopskich, rosyjskich (z blinami i kawiorem), zdarzaja się marokańskie, i oczywiście wszechobecna chińszczyzna. Na północy w Hajfie i Akko wiele jest restauracji rybnych tuż nad brzegiem morza. Z polskich skojarzeń to bardzo popularne są ogórki kiszone. W miejscowościach turystycznych spotyka się restauracje samoobsługowe o całkiem znośnych cenach. </p><p align="justify">W Izraelu można znaleźć dosyć przeciętne piwo Goldstar, ale wszyscy tubylcy zdaje się że wolą Heinekena. Wodę można pić z kranu, ale jej smak nie jest powalający. Butelka wody mineralnej 1,5l kosztuje od 5 do 8 NIS w zależności gdzie kupujemy. Na południu blisko Eilatu, znajduje się kibuc Yotvata (można rzec że na samej pustyni) z legendarnymi produktami mlecznymi, nie sposób się nie zatrzymać po drodze na najlepsze ponoć w promieniu 1000 km lody. </p><strong><p> </p></strong><p align="justify">W przygotowaniu do wyjazdu posługiwałem się głównie wydawnictwami:</p><ol><li>Przewodnik ‘Izrael.’ Neil Tilbury Lonely Planet 1994 Wyd. Pascal.</li><li>Przewodnik “Podróże marzeń. Izrael’ Insight Guides 2007 Wyd. Agora</li><li>E. Barbur, K.Urbański ‘Właśnie Izrael. Gadany przewodnik po teraźniejszości i historii Izraela.’ Wydawnictwo Sic! 2006. </li></ol></font>