ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Czarnogóra 2010 - relacja zauroczonej Bałkanami

Data dodania do serwisu: 2010-09-02
Średnia ocena: 7.30
Ilość ocen: 102

Oceń relację

Odkrywanie Czarnogóry rozpoczynamy od Herceg Novi, położonego blisko granicy z
Chorwacją „miasta kwiatów”. Skomplikowana historia tego niewielkiego miasteczka,
którego początki istnienia sięgają XIV wieku, wpłynęła na specyficzną mieszankę
romańsko-mauretańsko-orientalnej architektury. Wędrujemy po wąskich klimatycznych
uliczkach, odwiedzamy wszystkie mijane cerkwie, wspinamy się na Forte Mare - Morską
Twierdzę, z której roztacza się przepiękny widok na miasto i zatokę. Miasto tonie w
egzotycznej, śródziemnomorskiej roślinności. Spacerując mijamy różowe i białe oleandry,
burgundowe i amarantowe glicynie, dzikie róże, ogromne agawy, opuncje, nieduże
bananowce, drzewka pomarańczowe i oczywiście kolosalnych rozmiarów palmy.
Choć Herceg Novi przypomina trochę klimatem chorwacki Split czy Trogir, to można
wyczuć tu bardziej śródziemnomorską, leniwą atmosferę. To, co podoba nam się
najbardziej, to właśnie panujący tu spokój, cisza, której nie są w stanie zakłócić nieliczni
turyści.

   

             Herceg Novi- miasto kwiatów
 
Kolejnego dnia udajemy się na wycieczkę wokół słynnej Boki Kotorskiej- malowniczej zatoki
wciętej między strome zbocza masywu Lovcen. To jedyny fiord na południu Europy!
Pierwszym celem naszej podróży jest małe miasteczko Perast, położone 31km od Herceg
Novi, naprzeciwko uroczej cieśniny Verige. Sama miejscowość jest faktycznie maleńka –
tak naprawdę to jedna wąska uliczka, na której mieszka może raptem trzystu mieszkańców,
przeważnie starszych ludzi. Wygląda, jak gdyby w sezonie przyjeżdżali tam jedynie bogaci
intelektualiści, wyobrażamy ich  sobie siedzących w tych małych knajpach z widokiem na
Zatokęi piszących książki. Wspinamy się na wieżę XV-wiecznego kościółka św. Mikołaja,
z której roztacza się cudowny widok na dwie malownicze wysepki położone dokładnie
naprzeciw Perastu: Sveti Djordje i Gospa od Skrpjela.
Na jednej z nich umiejscowiono akcję „Casino Royale”- jednej z przychód Jamesa Bonda.


 
Perast


Zachęceni opisem w przewodniku postanawiamy dotrzeć do Cetinje, dawnej stolicy kraju.
Wąską, asfaltową i bardzo krętą drogą trzeciej kategorii pokonujemy malowniczą trasę
przez przełęcz gór Lovcen – 1748m! Przejeżdżamy przez środek tego niezwykłego
Parku Narodowego, podziwiając piękne widoki Boki Kotorskiej, które oglądane z tej
wysokości co wrażliwszych mogą doprowadzić do gwałtownej palpitacji serca  Samo
Cetinje, będące ważnym centrum duchowym dla Czarnogórców, to nieco prowincjonalne
miasteczko, w którym czas na co dzień pewnie zdaje się płynąć wolniej-my trafiamy jednak
na kolorowy i głośny Festiwal Folklorystyczny Bałkanów. Kolejnym punktem naszej wycieczki
jest Kotor. To doskonale zachowane średniowieczne miasto, często nazywane miniaturą
Dubrownika. Architektura, biały kamień, wąskie uliczki, duża liczba zabytków przypadająca
na metr kwadratowy-faktycznie bardzo przypominają to znane chorwackie miasto.
Po zejściu z głównego placu Starówki trzeba uważać, by nie zabłądzić w plątaninie małych,
wąskich uliczek, które nie mają nazw, lecz każdy dom oznaczony jest osobnym numerem.
Na każdym kroku można spotkać interesujące detale architektoniczne, często wizerunki lwa,
symbolizujące czasy władające tu kiedyś Republiki Weneckiej. Panuje przyjemny gwar,
ale nie tłok… Z miast, które odwiedzamy w czasie całej naszej wyprawy jedynie Budva
okazuje się dość hałaśliwym, zatłoczonym miejscem –to modne i tętniące życiem do
późnego wieczora miasto przyciąga głównie ludzi młodych, ponoć zjeżdża się tu cała
belgradzka „złota młodzież”.

 
W drodze do Cetinje -dawnej stolicy Czarnogóry

Będąc w Czarnogórze nie można nie zobaczyć Jeziora Szkoderskiego. By tam dotrzeć,
znowu wybieramy najbardziej krętą drogę z możliwych, prowadzącą przez malowniczą
przełęcz masywu Rumija ( prawie 1600m n.p.m). Gdybyśmy przez całe wakacje zobaczyli
tylko TO, uważalibyśmy, że było warto! Jezioro jest ogromne, niezwykle malownicze i
bardzo ciepłe. Znacznie cieplejsze niż Adriatyk! Ten największy park narodowy
w Czarnogórze o powierzchni 40 tys. ha jest jedną z ostatnich w Europie ostoi pelikanów
-nie mamy tyle szczęścia-wypatrując pelikany udaje nam się podejrzeć jedynie białe czaple
i kormorany. W drodze powrotnej zwiedzamy „czarnogórskie Pompeje”- wymarłe miasto
rozciągające się na skalistym wzgórzu- Stari Bar.Tylko tam można zobaczyć olbrzymie
cyprysy wyrastające z murów obronnych!

 
Jezioro Szkoderskie. Cyprys w Starim Barze


Parę dni „plażujemy” w Ulcinj- przedziwnym mieście położonym przy samej granicy
z Albanią, miejscem spotykania Wschodu z Zachodem, zwanym czasem miniaturą
Stambułu. Ulcinj słynie z piaszczystej Wielkiej Plaży-choć na nas wrażenie zrobiła
Ada Bojana- sztuczna wyspa z najsłynniejszą plażą dla naturystów.


Czarnogórskie plaże-piaszczysta Ada Bojana i jedna z kamienistych plaż w okolicy Ulcinj

Za parę dni mkniemy już znajomą nadmorską magistralą przez Bar, pokonujemy nowy
płatny tunel w kierunku Podgoricy, stolicy Czarnogóry. Temperatura przekracza 40 stopni
- to właśnie Podgorica uważana jest za najcieplejsze miasto w całej byłej Jugosławii.
Mimo kompletnego braku oznakowania udaje nam się trafić na obwodnicę Podgoricy
w kierunku miasta Niksic - to tu działa jedyny w Czarnogórze browar Onogost, którego
sztandarowym produktem jest popularne i bardzo dobre Niksicko pivo.  Brak znaków jest
bardzo typowy dla tego kraju. Zapewne Czarnogórzanin zna drogę a turystów się nie
spodziewa. Wszystkie nasze nawigacje po przekroczeniu granicy Czarnogóry kompletnie
zgłupiały - wybierając się do tego kraju koniecznie trzeba zaopatrzyć się w Polsce
w dobre mapy. Tuż przed Niksicem odbijamy w krętą, wąską drogę prowadzącą do
Monastyru Ostrog, jednego z najważniejszych ośrodków religijnych całych prawosławnych
Bałkanów. To właśnie Górny Ostrog widnieje na większości pocztówek z Czarnogóry –
biała charakterystyczna budowla wbudowana w zagłębienie pionowej skały. Ostatnią
część drogi trzeba pokonać pieszo stromą ścieżką pod górę, co w tym upale okazuje się
sporym wyzwaniem. Na górze kolejka pielgrzymów stoi przy maleńkiej cerkiewce,
w zasadzie jaskini skalnej, gdzie przechowywane są relikwie św. Wasyla Ostrogowskiego
Cudotwórcy. Tutejsi ludzie nadal wierzą, że relikwie mają uzdrawiającą moc.



Monastyr Ostrog

Przez ukwiecone Góry Durmitor docieramy do Żablijaka. Naszym celem jest rafting Tarą.
Tara jest najdłuższą rzeką Czarnogóry, ma 149 km i pewnym momencie tworzy najgłębszy
kanion w Europie (i drugi-po amerykańskim kanionie Colorado-na świecie). Po drodze
mijamy słynny most na Tarze ( Djurdevica Tara). Ma ażurową konstrukcję o długości
366 m i 5 przęseł o wysokości ok. 172 m. Naprawdę robi wrażenie!
Spragnieni przygód ubieramy się w pianki, kamizelki i kaski. Okazuje się jednak, że nasz
turystyczny, piętnastokilometrowy odcinek jest zupełnie bezpieczny. Pozbywamy się więc
naszego profesjonalnego ubrania i tylko zaplatani w liny na dnie pontonu, z zachwytem
obserwujemy turkusową wodę Tary, kamienie, głazy, małe wysepki, tutejsze ptaki
i cudowną panoramę gór. Gdy dopływamy do słynnego mostu kibicujemy śmiałkom,
którzy skaczą na bungie.

 

 
Rzeka Tara w górach Durmitor

Ktoś wspomniał, że z Bałkanami jest tak, jak z filmami Emira Kusturicy – albo się je kocha,
albo nienawidzi, nie można jednak pozostać względem nich obojętnym. Bałkany potrafią
uzależnić, a Czarnogóra jest tego najlepszym przykładem. Czy wrócimy tam jeszcze?
Żegnając się z naszymi czarnogórskimi przyjaciółmi mówiliśmy „do zobaczenia w przyszłym roku”.

Na podstawie wakacyjnego bloga, gdzie znajdziecie więcej wspomnień i zdjęć
czarnogora 2010.blogspot.com
blogerka Marta