ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »
« < 789 790 791 792 793 ... 924 > »

Londyn. Przewodnik - Celownik. Wydanie 1

Good Morning, London!

Wszyscy wielbiciele podróży, zarówno tych zorganizowanych, jak i tych odbywanych na własną rękę, wiedzą, jak cenne źródło wiedzy na temat kraju docelowego stanowi dobry przewodnik. Dobry, czyli taki, który nie ogranicza się wyłącznie do praktycznych informacji (bowiem te nieustannie się dezaktualizują), ale który zawiera wiele ciekawostek na temat prezentowanych obiektów, rys historyczny kraju, nieco kultury, sztuki czy zwyczajów obywateli. Oczekiwania najbardziej wymagających spełni "Przewodnik-Celownik" Zofii Reych, wydany przez wydawnictwo Bezdroża, a tom zabierający nas do Londynu z atlasem miasta w środku to prawdziwa gratka nie tylko dla turystów, ale i Polaków mieszkających na Wyspach. Jeśli spojrzymy na mapę miasta, co centymetr znajdziemy jakiś zielony punkt, natomiast w rzeczywistości odkryjemy kolejne ogrody, stanowiące zaczarowane miejsca i oazę ciszy w wypełnionym zgiełkiem Londynie. Do Parków Królewskich Kensington Gardens, Hyde Park, Green Park i St. James Park możemy udać się, by złapać oddech po dniu pełnym wrażeń. Przewodnik zabierze nas bowiem do miejsc znanych i nieznanych, począwszy od Abbey Road, przy której mieszczą się słynne studia nagraniowe (powstawały tu płyty Pink Floyd, Oasis, Spice Girls i innych), przez oficjalną siedzibę monarchii brytyjskiej, czyli Buckingham Palace, na Ye Olde Cheshire Cheese (czyli na jednym z historycznych pubów) kończąc. Wszystkie te, wymienione w przewodniku miejsca, opatrzone są krótką notką na ich temat, a także informacjami dotyczącymi lokalizacji, pobliskiej stacji metra, cen biletów wstępu czy godzin otwarcia. Nie można zapomnieć oczywiście o kuszących zdjęciach, które działają skuteczniej niż najbardziej sugestywna reklama. Zadziwia fakt, z jaką pieczołowitością zgromadzono tu miejsca godne polecenia i przyznam się, że pomimo kilku miesięcy spędzonych na przemieszczaniu wzdłuż i wszerz miasta, o istnieniu niektórych z nich nie miałam pojęcia. Przewodnik podzielony jest na pięć oznaczonych kolorami części, z których dwie pierwsze to indeks atrakcji turystycznych i atlas Londynu. Kolejny rozdział dotyczy fascynującej historii miasta, opisanej w przystępny sposób i interesującej nawet dla tych, którzy z zamierzchłymi czasami są na bakier. Dowiemy się tu, jak wiele śladów obecności Rzymian na terenie Londynu przetrwało do dziś, zatopimy się w legendę o krukach z Tower of London oraz w historię wielkich plag. Atrakcje Londynu wymienione w przedostatnim rozdziale to szereg niezwykle przydatnych informacji odnoście do zabytków i miejsc wartych zobaczenia. Przewodnik zamyka część zawierająca informacje praktyczne, czyli dowiemy się z niej, gdzie najlepiej przyłożyć głowę do poduszki (i za ile), gdzie udać się w celu wzmocnienia ciała i ducha (poznamy tu nawet rodzaje piw, które możemy zamówić w pubach), gdzie robić zakupy - zarówno te tańsze (Sainsbury`s – polecam osobiście, Tesco Extra, czy Waitrose) jak i droższe (Burberry, Prada). Znajdziemy tu również wskazówki dotyczące środków komunikacji, a także rozrywki - bowiem Londyn to miasto, które zaspokoi gust każdego (bezpłatne muzea, galerie, kluby warte polecenia i West End kochający musicale). To wszystko sprawia, że "Przewodnik-Celownik" rzeczywiście można uznać za wyróżniający się, z przejrzystym systemem odsyłaczy, alfabetycznym leksykonem 111 największych atrakcji turystycznych i kolorowymi fotografiami. Brakuje mi jedynie małej choćby mapki pokazującej podział Londynu na strefy - ta informacja jest bowiem przydatna w przypadku poszukiwania mieszkania na wynajem na czas pobytu czy hotelu oddalonego od ścisłego centrum. Mimo tego niedopatrzenia, przewodnik po Londynie jest jednym z najlepszych, jakie posiadam i okazuje się nieodzownym elementem wakacyjnego ekwipunku.
granice.pl Justyna Gul

Bieganie metodą Gallowaya. Ciesz się dobrym zdrowiem i doskonałą formą!

We wrześniu na rynku pojawiło się drugie wydanie książki autorstwa Jeffa Gallowaya – twórcy metody pokonywania maratonów marszobiegiem. Jednak nie przypadkowym, w sytuacji, gdy biegacz przeliczył się ze swoimi siłami i zaczął iść na 35. kilometrze. Metoda ta zakłada przeplatanie biegu z marszem od samego początku aż do końca i można dzięki niej osiągać bardzo dobre wyniki. W drugim wydaniu książki “Bieganie metodą Gallowaya” przeczytamy o tym jak zacząć biegać i jak przygotować się do biegów na popularnych dystansach – 5 km, 10 km i do półmaratonu.

Jeff Galloway to amerykański biegacz i trener, autor metody pokonywania długich dystansów pod postacią planowanego marszo-biegu. Rekordzista Stanów Zjednoczonych w biegu na 10 mil z 1973 roku z czasem 47.49. Od wielu lat prowadzi trening biegaczy-amatorów. Ma stałą rubrykę w amerykańskim wydaniu miesięcznika Runner’s World. Na czym polega jego nieoceniona dla debiutantów (i nie tylko!) metoda?

Oryginalna książka zawierała program treningowy do biegu na 10 km i do maratonu. Ponieważ Jeff napisał niedawno książkę w całości poświęconą maratonom, postanowił usunąć trening do maratonu z "Biegania metodą Gallowaya". Dodał natomiast program przygotowań do bardzo popularnych biegów od 5 km do półmaratonu.

Co znajdziemy w drugim wydaniu:
- Programy treningowe do biegu na 5 km i do półmaratonu.
- Omówienie kwestii pomiarów tętna jako składnika treningów.
- Koncepcję przerw na marsz na wszystkich dystansach.
- Informacje na temat treningów w skrajnym upale i zimnie.
- Rozdział poświęcony motywacji i treningowi mentalnemu.
- Informacje na temat odżywiania.
- Szczegółowe analizy kontuzji i ich leczenia, w tym dotyczących problemów z podeszwą stopy, takich jak zapalenie powięzi stopy i ostrogi piętowe, oraz specjalny raport na temat urazów pasma biodrowo-piszczelowego.
- Informacje o specjalnych potrzebach starszych biegaczy, z naciskiem na spalanie tłuszczu i znaczenie odpoczynku.

Wydawca obiecuje, że “Bieganie metodą Gallowaya” to lektura dla biegaczy na wszystkich szczeblach zaawansowania – kompletny przewodnik po świecie biegaczy. W książce znajdziemy programy treningowe do zawodów na trzech dystansach – 5, 10 i 21,097 km.

Książka sprzedała się już w ponad 400 000 egzemplarzy od swojego pierwszego wydania w roku 1984.

W najbliższym czasie będziecie mogli przeczytać na www.polskabiega.pl wybrane rozdziały z książki.
PolskaBiega.pl

Alchemia portretu. Warsztaty Bolesława Lutosławskiego

Bolesław Lutosławski, jeden z najciekawszych, polskich fotografów portretowych. Absolwent Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wykładowca, podróżnik, realizator filmów, pracujący w międzyczasie, w Polskim Wydawnictwie Muzycznym. Mimo tylu zajęć, które towarzyszyły Lutosławskiemu, to jednak fotografię i zamiłowanie do portretu kocha przede wszystkim. Pierwsze szlaki w fotografii przecierał dzięki swej babci. Często brał udział w zdjęciach, które robiła. Nie interesowały Go pozy, czy mimika twarzy, ale samo uczestnictwo w wydarzeniu jakim była ówcześnie sesja. W późniejszym okresie dużo podróżował między Wielką Brytanią, a Polską. Jego zdjęcia publikowały między innymi "Przekrój", "Polityka", "The Guardian", "Vogue" (osiągnięcie, które zasługuje na wielkie brawa). Oprócz tego napisał kilka książek - "Czarny Łabędź" z 2009 roku, "Korzenie nie znają granic" z 2005 itp., jednakże za najważniejszą uznałabym: "Tańcząc nad przepaścią. Moja walka z rakiem" (2005), opisującą zmagania Bolesława ze straszną chorobą (książka zawiera portret lekarza, a zarazem przyjaciela "Bo", doktora Roberta Marcusa, który pomógł artyście pokonać chorobę).

"Alchemia portretu" sama w sobie jest wymownym dziełem fascynacji drugim człowiekiem. Portret według autora jest teraz wszędzie- w albumach rodzinnych, na bilbordach, w gazetach, a każdy z nich ukazuje inne uczucia (radość, smutek, złość etc.). Fotografowanie ludzi, bo o nich tu głównie mowa, to poznawanie każdego z osobna.

"Portrety są indywidualnymi opowieściami o ludziach"

Bolesław Lutosławski w pewnym momencie uzmysłowił sobie, (dzięki z resztą wybitnemu fotografowi jakim był Richard Avedon) że "kształt najbardziej skomplikowanych zdjęć formalizuje się w momencie, który trwa krócej niż uderzenie serca". Tym samym zatrzymujemy ulotną chwilę na zawsze. W swojej karierze spotkał wielu utalentowanych fotografów światowej sławy, Barnego Lotagama, Czy Bardina, którego miał okazję fotografować.

"Kto wie, może kiedy robiłem te zdjęcia, podświadomie zrozumiałem, że jedynie intymność porozumienia ma znaczenie, że jedynie spotkanie drugiego człowieka warte jest zapamiętania, a nie meble wśród których to się dzieje..Być może eteryczność chwil jest bardziej autentyczna niż miejsca, w których żyjemy"

Według twórcy zasadniczą inspiracją do zrobienia portretu jest osobowość ludzi, każdego z osobna. Rozmyśla nad tym stwierdzeniem w całej książce. Jak się dowiadujemy pozbycie się zbędnego bałaganu z planu fotograficznego pozwala na pokazanie tego, co w modelu najistotniejsze - charakteru i uczuć. W wielu sytuacjach sam model kreuje sytuację podczas sesji, co sama przyznam szczerze bardziej mi odpowiada. Swoboda z jaką pozuje jest naturalna bez zbędnego pozowania, czy wręcz aktorstwa (oczywiście nie ganię takiego podejścia). Na dużą uwagę zasługuje dział "Moja przestrzeń". Lutosławski opisuje w nim, co znaczy mieć miejsce, w którym możemy dać się ponieść intuicji . Po przeczytaniu tych kilku kartek doszłam do konkluzji, ku mojemu zdumieniu, że mam miejsca, które dają mi dozę bezpieczeństwa, dobrze mi się w nich fotografuje i doznaję uczucia, że "wszystko będzie OK". Właśnie poprzez nie rodzą się w wyobraźni pomysły, bo podobnie jak Bolesław czuję się w nich naturalnie i nikt nie mąci mojej integralności narodzonej między mną, a modelem i spokoju, w którym się wtedy znajduję. Album porusza bardzo ważne kwestie, uświadamia czytelnikowi coś istotnego- fotografia to nie zwykła zabawa z aparatem. Artyści niejednokrotnie czekają na moment, na jedyną w swym rodzaju chwilę aby nacisnąć spust migawki. W dużej mierze pojawiają się one spontanicznie. Czekanie, zarazem czuwanie potrafi trwać latami. Portrety uwidaczniają zmiany jakie w nas zachodzą na przestrzeni dni, tygodni, lat. Zaobserwujemy w nich więcej niżeli mielibyśmy patrzeć w lustro. Nie nazwałabym tej książki warsztatami, choć znajduje się w niej kilka tajników, które z kolei pomogą amatorom lub zaawansowanym robić lepsze zdjęcia. Taką podpowiedzią jest np.: Jak zmierzyć światło, jakie są materiały światłoczułe. Cały twór "Bo" porównałabym raczej do wspomnień. Mistrz prowadzi nas niemal płynnie przez rozdziały. Wspomina spotkania, biesiady - ogółem życie, i te wyjątkowe momenty, których był świadkiem. Plastycznie, praktycznie namacalnie demonstruje sytuacje, co współgra z Jego filozoficzną stroną natury. Rozwodzi się nad kilkunastoma aspektami, jest wielowarstwowy. Zaciekawiło mnie bardzo, że po ujęciach wychodzi do pubu lub na kawę z nowo poznanymi osobami. Długo z nimi rozmawia. Podsumowując, na piedestał wysuwa się improwizacja, zaufanie budujące relacje pomiędzy ludźmi, ale też kontakt wzrokowy.

"Intensywność spojrzeń jest pomostem do drugiego człowieka"

Znaczącą cechą winien być zmysł przewidywania okoliczności zdarzeń w czasie ruchu, wkomponowania osoby we własną przestrzeń. Lektura sprawiła, że inaczej spojrzałam na to, czym się zajmuję. Jest prawdą, że przeglądając zdjęcia odkrywam je na nowo. Wynajduję nowe elementy, których wcześniej nie zauważyłam. Zgadzam się również z tym twierdzeniem iż "fotografowie z reguły nie lubią, gdy ktoś patrzy na nich przez obiektyw". Bardzo trudno jest zrecenzować album będący zarazem wspaniałym świadectwem tak niezaprzeczalnie mądrego fotografa bez podawania tego, o czym owa "Alchemia" jest. Urzekł mnie cytat o marzeniach, niesłychanie wartościowym elemencie istnienia.

"Nasze marzenia splatają się z marzeniami innych ludzi i może właśnie na tej podstawie nawiązują się przyjaźń i miłość.." Natomiast wywód recenzyjny na temat "Alchemii portretu" zakończyć warto inną wypowiedzią.

"Każda sesja kryje w sobie niespodzianki i każda jest przejmującym w swojej intensywności odkryciem nowej osobowości. Dlatego właśnie jestem fotografem."

Serdecznie polecam wszystkim miłośnikom aparatów i tego co powstaję przy ich pomocy - piękna zawartego w każdym z nas, bo " robiąc zdjęcia nie należy tylko patrzeć, należy widzieć.
Magia Słowa Pisanego Justyna Wrzeszcz

Krym oraz Lwów, Kijów, Odessa. Półwysep rozmaitości. Wydanie 7

To jedno z najbardziej magicznych miejsc na świecie. Krym od tysięcy lat przyciąga pdróżników. Choć należy do Ukrainy, to jednak charakteryzuje się tym, że wpływ na architekturę, życie codzienne miały wpływ różne kultury z Europy i Azji. Na rynku pojawił się jeden z nielicznych przewodników poświęconych temu urokliwemu półwyspowi, czyli „Krym, półwysep rozmaitości oraz Lwów, Kijów, Odessa" wydany przez Bezdroża. To niezwykle przydatna publikacja dla tych wszystkich, którzy wybierają się lub marzą o wyjeździe na południe Ukrainy. Wzbogacona o liczne mapy i bogato ilustrowana.
Echo Miasta - Poznań MI

Krym. Półwysep rozmaitości ...oraz Lwów, Kijów, Odessa. Wydanie 7

To jedno z najbardziej magicznych miejsc na świecie. Krym od tysięcy lat przyciąga pdróżników. Choć należy do Ukrainy, to jednak charakteryzuje się tym, że wpływ na architekturę, życie codzienne miały wpływ różne kultury z Europy i Azji. Na rynku pojawił się jeden z nielicznych przewodników poświęconych temu urokliwemu półwyspowi, czyli „Krym, półwysep rozmaitości oraz Lwów, Kijów, Odessa" wydany przez Bezdroża. To niezwykle przydatna publikacja dla tych wszystkich, którzy wybierają się lub marzą o wyjeździe na południe Ukrainy. Wzbogacona o liczne mapy i bogato ilustrowana.
Echo Miasta - Poznań MI
« < 789 790 791 792 793 ... 924 > »