Czy rzeczywiście kusząca egzotyką, rajskimi wyspami, wspaniałymi
plażami, byddyjskimi sanktuariami Tajlandia jest dziś mniej dla
turystów bezpieczna? O braku zagrożeń przekonywały niedawno władze
tego kraju goszcząc kilkuset dziennikarzy z całej Europy. Byłem
wśród nich. Na specjalnej konferencji prasowej w Bangkoku w hotelu
Sofitel Plaza przekonywali o tym wysocy przedstawiciele rządu (w
tym także minister zdrowia), Narodowego Urzędu ds. Turystyki Tajlandii
(TAT) i narodowych linii lotniczych Thai Airways. Nie ukrywano jednak,
że zwłaszcza w lutym i marcu ruch turystyczny zmalał nawet do 40
procent - w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku. Wtedy
też zawieszono 8 połączeń lotniczych. Od czerwca w ruchu lotniczym
wszystko zaczęło wracać do normy. Lądują już nawet samoloty z Los
Angeles.
O tym na konferencji nie było, ale wyczuwało się w atmosferze, że
gospodarze jako niesprawiedliwe odebrali wpisanie Tajlandii na listę
zagrożeń SARS Światowej Organizacji Zdrowia. Bo rzeczywiście zanotowano
tutaj nawet zgony ludzi przybyłych z Wietnamu ale zdecydowana postawa
władz medycznych sprawiła, że już później nowej transmisji tej choroby
nie odnotowano. A dziś władze są pełne optymizmu. Wierzą, że kraj,
który w 2002 r. gościł 10 milionów turystów nadrobi tegoroczne straty
w ostatnim kwartale. Wcześniej zakładano, że w tym roku Królestwo
Tajlandii odwiedzi 11 milionów gości. Teraz władze przewidują zaledwie
2-procentowy spadek od tej liczby.
Optymizm przejawia się także w konkretnych gwarancjach rządu, który
zapewnia (do października br.) zwrot kosztów leczenia w razie zakażenia
i 100 tysięcy dolarów w przypadku zgonu wywołanego SARS-em. Jednocześnie
narodowy przewoźnik lotniczy - Thai Airways - rozlosuje wśród osób,
które na jego pokładach przylecą (do końca września br.) do Tajlandii
ponad 20 tysięcy bezpłatnych biletów...
Podróżując później przez 10 dni po całej Tajlandii przekonałem się,
że nigdzie nie ma paniki i oznak zagrożenia (chociaż na wszelki
wypadek odkażane są dyskretnie lotniska i samoloty, kontrolowany
jest także szczególnie napływ przybyszów z sąsiednich krajów, gdzie
naprawdę były powody do niepokoju). Maski noszą tradycyjnie tylko
policjanci i kierowcy tuk-tuków, chroniący się w ten sposób przed
smogiem prawie piętnastomilionowego Bangkoku. Są takie miejsca -
jak wyspa Phuket - gdzie jest dwa razy mniej turystów, niż w tym
samym czasie rok temu. Pustawo jest w okolicach Krabi. Brak zagranicznych
turystów widoczny jest w okolicach najważniejszych zabytków Bangkoku.
A ci, których można spotkać najczęściej przyjechali z pobliskiej
Malezji, Singapuru, czy Tajwanu i Południowej Korei. Ale już na
Ko Samui prawie nie odnotowano spadku gości, a życie na tej kameralnej
wysepce tętni jak w czasie letniego szczytu na Ibizie - błyskotce
hiszpańskich Balearów. Pełne są restauracje, hotele i motorówki
wiozące turystów na morskie safari. Tak naprawdę to widać, że w
ogóle nie zmalał indywidualny ruch trampingowy. Mniej za to ląduje
samolotów dużych niemieckich czy amerykańskich tour-operatorów.
Dziś turystów kuszą nie tylko władze, ale i korzystniejsze ceny
turystycznych usług.
Andrzej Lisowski
Tajlandia bez Sars
2003-08-07 - 2003-08-07
więcej ciekawostek »