Adrenalinę na pewno podniesie Wam, przy okazji pobytu w Barcelonie,
wypad do oddalonego od niej o ponad 20 kilometrów toru Formuły 1
- Circuit de Catalunya. I to nie tylko w czasie emocjonujących wyścigów.
Pierwsze spotkanie z takim torem powoduje mrowienie ciała a uszy
atakują bardzo specyficzne ultradźwięki. Kataloński tor - jeden
z siedemnastu na świecie - to idealna wypadkowa tras wyznaczonych
przez samych kierowców Formuły 1. Bo najpierw wybrano samo miejsce.
Było to 11 lat temu. Dziś tor należy do najbezpieczniejszych na
świecie. Jego długość wynosi 4730 metrów, różnica poziomów - 50
metrów a grubość asfaltowego podłoża dochodzi do jednego metra.
Wymiana całego asfaltu zajęłaby nawet do dwóch miesięcy. Najdłuższa
prosta ma tutaj 1100 metrów. Największą prędkość osiągnął na niej
podczas zawodów Michael Schumacher. 310 kilometrów na godzinę! Trybuny
mieszczą do 100 tysięcy widzów. Choć zawody bywają tylko od czasu
do czasu to jednak cały kompleks pracuje przez cały rok. Codziennie
trenują tutaj rozmaite ekipy, odbywają się różne prezentacje. Z
bliska mogą się wszystkiemu przypatrywać zorganizowane grupy turystów.
Prowadzi się ich nawet choć na chwilę i w bardzo małych grupkach
pod same garaże zawodników... Tor pracuje na siebie szkoląc także
zwykłych kierowców na specjalnym placu poślizgowym. To istna szklanka
a opony naszego samochodu zupełnie normalne. Zaraz za barierką śmigają
samochody Formuły 1. Kierowca instruktor robi z nami nawet obroty
samochodu o 360 stopni zatrzymując się potem spokojnie w miejscu
wcześniej wskazanym. Kiedy patrzymy na próby innych kursantów zdaje
nam się, że to prawdziwy balet na lodzie. Po takim kursie instruktorzy
wyjeżdżają z kursantami na najbardziej ruchliwe ulice Barcelony.
Andrzej Lisowski
Nie tylko Gaudi
2003-06-10 - 2003-06-10
więcej ciekawostek »