ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Wakacje w cieniu wojny - Bośnia i Hercegowina

Autor: Kamila Mróz
Data dodania do serwisu: 2003-07-22
Relacja obejmuje następujące kraje: Bośnia, Hercegowina, Bałkany
Średnia ocena: 5.90
Ilość ocen: 410

Oceń relację

Kamila Mróz

Tuż za granicą chorwacko-bośniacką straszy zbombardowany hotel, ale już w bloku, który stoi niedaleko kobieta w podkoszulku beztrosko rozwiesza pranie. Kilkaset kilometrów dalej, w Neum w jedynym kurorcie Bośni i Hercegowiny, powstaje dom za domem, a turyści z rozkoszą pływają w ciepłym Adriatyku. Niezbyt drogo, gorąco i wakacyjnie. Czy powojenna Hercegowina może być doskonałym miejscem na urlop?


Na ulicach nie sposób nie spotkać patroli SFOR

Na początku na wszystko patrzy się większymi oczami. Ze zdziwieniem. Czy jest bezpiecznie? Jak teraz żyją w jednym państwie Bośniacy, Serbowie i Chorwaci, zaledwie kilka lat po wojnie, w której walczyli przeciwko sobie?
Znajomi przerażeni: na wakacje do Bośni i Hercegowiny! Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzega - podczas postoju nie schodzić na pobocza dróg. Istnieje niebezpieczeństwo min.
Zatem na początku ostrożnie wychodzę z samochodu. Ale już po kilku godzinach zapominam o wojnie. Jestem na wakacjach i zwyczajnie odpoczywam. Zapominam o minach prawie do samego końca urlopu...
Przejeżdżamy obok fabryki Coca Coli, widzimy kierowców w luksusowych autach, roześmianą młodzież i zgiełk w miastach. Mieszkańcy Bośni i Hercegowiny muszą zapomnieć o wojnie, muszą żyć normalnie. I żyją.
Bośnia i Hercegowina to kraj górzysty. Góry Dynarskie powodują, że droga jest kręta, ale też widoki przepiękne. Rejony górskie często są nieskażone przez człowieka, mają urozmaiconą rzeźbę terenu i malownicze doliny o charakterze kanionów. W dole płynie zielona rzeka Neretwa.
Dwa kraje w jednym. I nie chodzi tylko o podział geograficzny na Bośnię i Hercegowiną, raczej o administracyjny i narodowościowy na Republikę Serbską (stolica Banja Luka) i Federację Bośniacko-Chorwacką (ze stolicą w Sarajewie, także stolicą kraju). Nie ma co ukrywać - nie bardzo się lubią. Nawet produkty krajowe w sklepach w obu częściach kraju są inne, bo republiki rozwijają się odrębnie.


Ślady wojny...

W niewielu miejscach na świecie można niemal obok siebie zobaczyć muzumański meczet, prawosławną synagogę i kościół katolicki. W Mostarze jednym z najstarszych i najciekawszych miast Hercegowiny przenikają się kultury Wschodu i Zachodu. Mostar z bogatą historią, przyjął elementy orientalne z czasów panowania Turków i innych władców, którzy przychodzili, budowali po swojemu i odchodzili.
W XV w. mostarczycy poprosili Wysoką Portę (ówczesny rząd w Konstantynapolu) o zgodę na budowę porządnej przeprawy przez rzekę. W ten sposób powstał najważniejszy symbol Mostaru - piękny kamienny Stary Most, łączący jedną część miasta z drugą. Wtopiony w krajobraz miasta i najpiękniejszego odcinka Neretwy tworzył widok, którym bośniacy dumnie chwalą się na pocztówkach i obrazach. Teraz w tym miejscu zdecydowanie brakuje najistotniejszego elementu. W listopadzie 1993 r. kamienny most został zburzony podczas działań wojennych. Trwają intensywne prace przy jego odbudowie. Wokół Starego Mostu powstała handlowa dzielnica miasta z basztami i licznymi warsztatami rzemieślniczymi.


Znaki drogowe wprawiają w osłupienie - "zakaz wjazdu czołgiem" i "zakaz strzelania"

Mostar, podobnie jak cała Bośnia i Hercegowinam, jest jednym wielkim placem budowy. Zniczone przez kule i bomby domy nabierają normalności. Wszędzie widać dźwigi, robotników i słychać odgłosy porządnej roboty. Niektóre domy zostały tak zniszczone, że sensowniejsze wydaje się wybudowanie obok nich nowych. Inne modernizowane są metr po metrze. Widać jeszcze zabezpieczone piętro i idealnie odnowiony parter.
Nie wszystkie rejony Bośni i Hercegowiny zostały zniszczone jednakowo. Czasami śladów wojny nie napotykamy przez wiele kilometrów, a naraz wyłania się mała doszczętnie zbombardowana wioska.
Bośniacy noszą w sobie ogromny ciężar wojny. W jej trakcie (początek 1992, za koniec historycy uważają porozumienie z Dayton w 1995 r.) pochowali dziesiątki tysięcy ojców, synów i krewnych. Nienawiść podsycana nacjonalizmem doprowadziła ich do zbrodni.

Teraz Chorwaci i Serbowie, którzy napadli na Bośniaków żyją obok siebie, a spokoju pilnują wojska sił stabilizacyjnych SFOR. Wszędzie ich pełno. Hiszpanów, Włochów, Anglików. Są i Polacy. Niektórzy uważają, że gdyby nie obecność wojska wojna w mgnieniu oka rozgorzałaby na nowo. Inni nie podzielają tego poglądu, chcą zapomnieć o jej koszmarze i przeżyć swoje dalsze życie w spokoju. Jak inne narody, zwyczajnie.
W Bośni i Hercegowinie byliśmy w momencie przełomowym dla Polski. 7 i 8 czerwca Polacy opowiedzieli się za przystąpieniem do Wspólnoty Europejskiej. My swoje “tak” powiedzieliśmy w Ambasadzie Polski w Sarajewie. Do Sarajewa jechaliśmy 3,5 godziny. Za Konijcem spotkaliśmy grupy dzieci, które na poboczu jezdni, często krok od pędzących w obie strony samochodów, na wyciągniętej ręce trzymały słoiki z owocami lasu. W ten sposób zachęcały do ich kupienia. Po raz pierwszy zobaczyliśmy bośniacką biedę, na co dzień, mimo oficjalnie ogromnego bezrobocia (ok. 50 proc.), nie rzucającą się w oczy. Po kilkugodzinnej podróży i półtoragodzinnym poszukiwaniu ambasady nasze karteczki spoczęły spokojnie w urnie referendalnej. 40 - stopniowy upał męczył, ale nie żałowaliśmy wyprawy.
Gorąco w Bośni zaczyna się robić w kwietniu. W maju papryki i pomidory są już dojrzałe, a na drzewach zaczynają pojawiać się małe cytryny i pomarańcze. Szafirowe Morze Adriatyckie zachęca do kąpieli nie tylko swoim pięknem, ale i czystością. Na kamienistych plażach pod rozgrzanym słońcem szybko nabiera się opalenizny.
Bośnia i Hercegowina posiada zaledwie kilkukilometrowy dostęp do morza. W jednej miejscowości - Neum. Mieszkańcy Neum doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ich miejscowość jest atrakcyjna dzięki morzu. Prawie każdy dom jednorodzinny przygotowuje się na przyjęcie turystów. Na wypoczynek zapraszają też liczne hotele. Podobnie jak chorwackie, nadmorskie miejscowości Neum wydaje się “rzucone” w skały. Każdego dnia jego mieszkańców wita spokojna zatoka. Tańsze niż pobliska Chorwacja, a równie urokliwie Neum ma przed sobą przyszłość. Bośniacki kurort skrzętnie korzysta z położona w pobliżu Magistrali Adriatyckiej. Podróżni, którzy przejeżdżają z jednej części Chorwacji do drugiej właśnie w Neum robią zakupy.


Na murach miast widać tesknotę za dawnymi czasami. Sarajewo, jako jedyna stolica postjugosłowiańska, moze poszczycić się ulicą marszałka Tity.

Wydaje się być ono doskonałym, niedrogim miejscem do wypoczynku, ale też bazą wypadową dla ciekawych byłej Jugosławii turystów.
Blisko stąd do chorwackiego wspaniałego Dubrownika. czy na Półwysep Peljesac, gdzie proponuje zwiedzić m.in. miejscowość Ston, a potem z Orebica popłynąć na wyspę Korculę. W drugą stronę od Neum, już po kilkudziesięciu minutach, rozpoczyna się Makarska Riviera z licznymi, małymi miejscowościami wypoczynkowymi. Wystarczy zjechać z magistrali w dół, czyli w stronę morza i na pewno trafimy na jakąś plażę.
W samej Bośni i Hercegowinie też jest wiele do zwiedzania. Dla licznych grup Polaków miejscowość, którą koniecznie należy odwiedzić to Medugorje - miejsce prawdopodobnych objawień maryjnych. Kościół do tej pory nie potwierdził ich autentyczności, ponieważ w przypadku tzw. objawień prywatnych Watykan podejmuje badania dopiero po ich zakończeniu. Według widzących w Medugorje trwają one nadal.
Wszystko zaczęło się w 1981 r. W czerwcu grupie młodych ludzi w różnym wieku na wzgórzu Podbrdo ukazała się Matka Boska. Od tamtego czasu Medugorje odwiedziły miliony pielgrzymów. Centralnym punktem miejscowości jest kościół pw. św. Jakuba, a poza nim i Podbrdo “Gospa” (jak mówią Chorwaci) ukazywała się również na wzgórzu Kriżewac.

W pierwszych latach objawień biedne, oddalone od głównych dróg Medugorje było przede wszystkim ośrodkiem żarliwej modlitwy. W jednej z książek, które ten temat napisano w 1983 r. przeczytałam, że Medugorje nigdy nie było miejscem turystycznym, a spragnionym pielgrzymom nigdy nie sprzedano tutaj szklanki wody. Mieszkańcy miejscowości pomagali strudzonym pielgrzymom spocząć, poili ich i karmili. Po 20 latach Medugorje jest chyba jednym z najbardziej nowoczesnych miejscowości Bośni i Hercegowiny. W dawnej wiosce istnieje kilka banków, a Visę, co w Bośni zdarza się naprawdę rzadko, przyjmują nawet małe butiki. Na przeciwko kościoła znajduje się kafejka z alkoholem, obok rząd sklepików z dewocjonaliami. Za świeczki, obrazki, medaliki czy różańce z nazwą miejscowości można w nich płacić chyba każdą walutą. Polskie złote, chorwackie kuny, bośniackie marki konwertybilne, angielskie funty, a najlepiej euro. Nie ma sprawy. Obecnie, bez wątpienia Medugorje jest miejscem typowo turystycznym. Pod samym wzgórzem objawień znajdują się kolejne rzędy sklepików, w których można kupić nawet zapalniczkę z Matką Boską. Sklepiki i kafejki niemalże wchodzą na wzgórze. Wyżej się już nie da. Na autentycznie zagłębionych w modlitwie pielgrzymach zbijane są naprawdę duże pieniądze. Miejsce paradoksów i kontrastów, gdzie wiarę ustawiono na równym poziomie z komercją. Z drugiej strony nie zauważyłam dbałości o turystów. Z kościoła parafialnego do Podbrdo jest dość daleko, a na drodze nie ma żadnych oznaczeń. Kilkakrotnie musieliśmy pytać miejscowych o drogę. Z tego i braku chodników (idzie się jezdnią) skrzętnie korzystają taksówkarze, których ponoć w Medziugoriu jest już kilkuset.

Bośnia podczas całego naszego pobytu niczym nas nie przestraszyła, aż do samego powrotu. Okazało się, że przy poboczu drogi, którą przejeżdżaliśmy znaleziono miny. A jednak. Sznurek samochodów cierpliwie poczekał na zakończenie pracy saperów i znowu wszystko wróciło do normalności.

Kamila Mróz

Autorzy zdjęć:
Rafał Wodziczko &
Kamila Mróz - Wodziczko