Białoruś rzekami i nie tylko
Autor: Zofia Piłasiewicz
Data dodania do serwisu: 2007-12-12
Relacja obejmuje następujące kraje: Białoruś
Średnia ocena: 5.66
Ilość ocen: 506
Oceń relację
<p align="justify">Czy wiecie Państwo gdzie leży na mapie Kanał Ogińskiego? Wszyscy potrafimy zanucić polonez „Pożegnanie Ojczyzny”, ale umiejscowić na mapie kanał sfinansowany przez wuja autora tego poloneza- to już gorsza sprawa. </p><p align="justify">Wybudowany w XVIII wieku przez Hetmana Wielkiego Litewskiego- Michała Kazimierza Ogińskiego kanał, długości 54 km, łączy dorzecze Dniepru i Niemna, a dokładnie rzekę Jasiołdę wpadającą do Prypeci /ta z kolei do Dniepru/ z rzeką Szczarą, uchodzącą do Niemna. W ten sposób od Bałtyku można dopłynąć do Morza Czarnego lub odwrotnie. Tak czy owak część drogi pod prąd. A punktem krytycznym jest tutaj Słonim. Od tego miasta w obie strony płyniemy w dół. Kanał miał 9 śluz o konstrukcji drewnianej, zakonserwowanej słomą. Długość komory każdej ze śluz wynosiła 40 metrów, a szerokość świetle – 5,25 m. Kanał Ogińskiego leży na Białorusi. </p><div align="justify">A naszym kajakowym celem staje się Szczara. Tym razem Kanał omijamy. </div><p align="justify">Wyjazd na Białoruś leżącą od nas o przysłowiowy „rzut beretem”, to ciągle dla turysty wyjazd egzotyczny. Zdecydowanie lepiej znane są Stany Zjednoczone, Cypr czy Tunezja. </p><p align="justify">Wyjazd na Białoruś to także cofnięcie w czasie. </p><p align="justify">Najpierw wiza. Trochę biurokracji, zdjęcie, wołczer, obowiązkowe ubezpieczenie i przepisowe 5 dni czekania. </p><p align="justify">Szczęśliwi, że mamy wizę na całe 10 dni / wyjazd planujemy na tydzień, ale w myśl zasady „strzeżonego Pan Bóg strzeże” zabezpieczamy sobie trzy dni awaryjne/, pakujemy bagaże. Załatwiamy przez Internet wypożyczenie kajaków / tu pomagają przyjaciele z Grodna/ i transport na Szczarę. Jeszcze Kuźnica Białostocka i już „płyniemy ‘ z nurtem drobnych przemytników do pociągu do Grodna. Jesteśmy w tym składzie chyba jedynymi turystami, chociaż ludzi tłum. Do plecaków przypięte kamizelki ratunkowe i namioty wzbudzają ciekawość i sympatie celników. Przypominają tylko o konieczności zarejestrowania się na policji. Jeśli jesteśmy tam dłużej niż trzy dni- taki obowiązek nas nie ominie- inaczej –poważne kłopoty czekają nas przy wyjeździe. </p><p align="justify">No więc – rejestracja w Grodnie. Najpierw dwie sążniste ankiety na osobę do wypełnienia obowiązkowo w języku rosyjskim. Gwałtownie przypominamy sobie kształt rosyjskich liter. Kiedy pomyliwszy rubryki prosimy o dodatkowy arkusz – urzędująca policjantka mówi- „nielzia”- tyle papieru ile ludzi i „chwatit”. Sytuacje ratuje korektor używany jeszcze wielokrotnie. W rubrykach jest miejsce na zdjęcie. Tego na szczęście nie żądają, ale za to musimy uiścić opłatę meldunkową. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że miejsce, gdzie dokonuje się opłaty- leży na drugim końcu Grodna. Z kwitkami potwierdzającymi opłatę trzeba wrócić do biura meldunkowego na Policję. Później odczekać swoje przy biurku Pani policjantki, która na słowa zniecierpliwionego klienta wypominającego głośno po rosyjsku : „naczelnik się zmienił, miało być prościej, mniej papierów, mniej biurokracji, przyjaźniej dla turystów- a tu co?” rzuca książką meldunkową i z rozbrajającą otwartością zamyka dyskusję: „naczalnik izmieniłsia, no ustroj jeszczio niet”. Na takie dictum zamykamy usta. Jeszcze szukanie toalety- nie takie to proste. Po odwiedzeniu wielu gabinetów otrzymujemy cenny kluczyk do przybytku- czego to nie robi się dla gości z Polski. Tak po 3,5 godzinach /to naprawdę wyjątkowo krótko- i tylko dzięki kierowcy, który obleciał Grodno dookoła za opłatami/ , mamy upragnione pieczątki. W Polsce zapomnieliśmy już jak smakuje biurokracja- stęsknionym polecam meldunek na Białorusi. </p><p align="justify">Jedziemy na Słonim. Nie dojeżdżamy do niego. Zbyt dużo czasu straciliśmy w Grodnie, robi się ciemno i nie ma szans, żeby dzisiaj składać kajaki- jedziemy do Dużej Woli- wioseczki nad Szczarą jakieś 20 km od Słonima. Zwiedzanie miasta zostawiamy na inny czas. Nie dotkniemy też Kanału Ogińskiego, który zaczyna się tuż za Słoniem i prowadzi w kierunku Jasiołdy. To zostawiamy na przyszły rok. My wybieramy kierunek do Grodna. </p><p align="justify"><strong>Szczara i Niemen.</strong> </p><p align="justify">Kierowca busa, który nas wiezie, pomaga nam rozbić obóz, a ostra maczeta znakomicie zastępuje siekierę / ten to sobie poradzi w każdym ustroju jaki będzie na Białorusi/. Pomoc jest bardzo przydatna, bo chmary komarów /Karelia to przy tym małe miki/ - osłabiają morale naszej drużyny. Obóz rozbijamy nad Szczarą z pięknym widokiem na całkiem pokaźną rzekę wijącą się wśród podmokłych łąk.</p><div align="justify"> Na drugim brzegu oko biegnie aż po horyzont niczym nie zatrzymywane- to fragment bagien Polesia. Nurt szybki, rzeka głęboka z dużą ilością wody. Szerokość około 20 metrów. Lipcowe opady deszczów zrobiły swoje. Poziom wody jest znacznie wyższy niż zwykle. Duża Wola dużą była kiedyś. Ponoć nazwa pochodzi od tego, że mieszkali tu kiedyś ludzie wolni, dumni i niezależni. Tak było przed wiekami. Dzisiaj wieś to kilka domów chylących się ku upadkowi i starzy ludzie, którzy trwają na swoim kawałku ziemi. W czasie wojny mieszkańcy wsi zostali rozstrzelani przez Niemców za to, że nie chcieli zdradzić. </div><p align="justify">ukrywających się w pobliskiej puszczy partyzantów. Pomnik poświęcony tym ludziom stoi na skarpie prawego brzegu. </p><p align="justify">Składamy kajaki. Stare tajmienie. Jeden z nich ma chyba 20 lat. Połatane, z brezentem pękającym na szwach, przeżyły już nie jedno. Nasze obawy gasi zostawiony w worku przez poprzedniego użytkownika nie rozpoczęty walidol. Jak on czy ona płynęli i nie musieli po walidol sięgać, to znaczy, że nie jest tak źle. Co nieco próbujemy jeszcze pokleić, ale wszystkiego się nie da. Wybieramy te najbardziej newralgiczne miejsca. </p><p align="justify">Tajmień to dobry kajak, nasze egzemplarze mogłyby mieć tylko bardziej szczelną powłokę. Ładujemy bagaże i delikatnie rozpoczynamy spływ. Szybko się okazuje, że poziom wody w kajaku nie jest tak wysoki, wystarczy co jakiś czas ulać obciętą butelką i można płynąć. Najbardziej suchy okazuje się najbardziej zniszczony kajak. Pozory czasem mylą. </p><p align="justify"><strong>Rzeka jest piękna.</strong> </p><p align="justify">Szybko kończą się bagna i wpływamy w Lipiczańską Puszczę. Piękne dąbrowy, cisza, tylko czasem zimorodek lub czapla zakłócą spokój. Żadnych ludzi, tylko przyroda. Kilkusetletnie dęby, od których trudno oderwać wzrok. Po jakimś czasie puszcza nabiera jeszcze bardziej dzikiego charakteru- wpływamy w rezerwat myśliwski „Biały trop”. Mam nadzieję, że myśliwi bywają tu tylko zimą. Wydaje się, że jesteśmy teraz jedynymi użytkownikami rzeki. Nie wiadomo kiedy przepływamy 25 km, by szukać noclegu na lewym brzegu w okolicach wioski Koroli. Z nurtem Szczary płynie się szybko. Według internetowych informacji jej nurt to 2 km na godzinę, ale przy tym poziomie wody jest zdecydowanie szybszy. </p><p align="justify">Wieczór przy ognisku już bez owadów, sympatyczna kompania, opowieści snujące się wraz z leniwym dymem ogniska palonego dębiną /to najbardziej dostępne drzewo w Lipiczańskiej puszczy/. I cisza, cisza, cisza, tylko od czasu do czasu szmer liści nad głową.</p><div align="justify">Następny dzień płyniemy zapatrzeni w piaszczyste skarpy, słoneczne dąbrowy, chmary jaskółek brzegówek i drzewa. Cudowne, stare drzewa. Na koniec Szczara jeszcze przyspiesza, rozdziela się na odnogi /trzeba uważać bo w szybkim nurcie pojawiają się zwalone drzewa/, by gwałtownym westchnieniem wpaść do Niemna. Przybijamy na lewym brzegu. Jeszcze raz wracamy pieszo, w górę Szczary, żeby pożegnać stare lipiczańskie dęby i popatrzeć z góry na rzekę. Z góry wyraźnie widać rozdzieloną wodę Szczary i Niemna. Mają inne kolory. Przez parę chwil ta różnica jest widoczna. Na skarpie lewego brzegu Niemna stoją w równych odstępach wędkarze. </div><p align="justify">Łowią t..a..a..a..kie sumy. Jednym z wędkarzy jest pochodząca z Wołkowyska Irena. </p><p align="justify">Sympatyczna wędkarka żałuje, że nie wzięła ze sobą maszynki do strzyżenia- nasi mężczyźni według niej mają zdecydowanie niedobrane fryzury. Irena jest fryzjerką. Mówi po polsku z pięknym zaśpiewem. Jest Polką mieszkającą na Białorusi. Tu się urodziła. Częstuje nas pyszną uchą z suma i każdemu trafia się kawał słodkiego mięsa. Ilonie nawet z wąsami. Jak będziecie płynąć- mówi- wszyscy wędkarze na brzegu mnie znają- aż do Mostów. Ma potężne osiągi wędkarskie. W zeszłym roku jej sum ważył 40 kg. Jak ta wątła kobieta mogła go wyciągnąć? Pozory mylą. Irena jest silna, odważna i bardzo dobrze zorganizowana. </p><p align="justify">Śmiejemy się, że do Mostów- wszyscy znają Irenę, od Mostów Aleksandra, i w ten sposób jesteśmy wśród samych przyjaciół. No i jest z nami Tolo. Kolega z Grodna, który przez trzy dni towarzyszy nam w spływie, później musi wrócić do pracy. Jeszcze kąpiel w Niemnie i ruszamy w kierunku Mostów. Do Grodna zostało niewiele- tylko 90 km rzeki.</p><p align="justify">Niemen jest piękny. Okolony jeszcze piaszczystymi skarpami w kształcie małych klifów, z płaszczyzną ciągnącego w bezbrzeżnej przestrzeni nieba. Jak w Mongolii- wzdycham. Na niebie białe baranki chmur. Przejrzystość powietrza i białe czaple na płyciznach. A na brzegach wędkarze. Na rzece tylko nasze skromne trzy kajaki. Pełna sjesta. Rzeka niesie dostojnym i dość szybkim nurtem. Jej szerokość to około 50 metrów wody. Od czasu do czasu na podmytym piaskiem brzegu pojawia się czapla biała, siwa, a nawet stada bocianów. Już zbierają się do odlotu- to przecież połowa sierpnia. Czasem pojawi się jakiś aborygen. Zamacha do nas, pozdrowi. Ludzie są tu życzliwi. Na jednej z łach piachu, mały piesek wskakuje do wody i usiłuje przepłynąć na drugą stronę. Patrzymy z niepokojem na jego walkę z nurtem, ale po paru minutach już radośnie otrzepuje się na drugim brzegu, gdzie łowi ryby jego pan. Sielsko, anielsko dopływamy do </p><p align="justify">miejscowości Mosty. Dzisiaj za nami zostały 34 km. Trochę Szczary i Niemna. Krótki wypad do sklepu i słowa sprzedawczyni, która na nasz kaleki rosyjski odpowiada „przecież ja mówię po Polsku. Chodziłam do polskiej szkoły”. Tu w tym rejonie mieszka dużo Polaków. Szukamy miejsca na biwak, który znajdujemy na lewym brzegu właściwie między mostami w sosnowym lesie. Wyraźnie czujemy zmęczenie po wiosłowym dniu i nawet szyszki pod karimatą nie robią większego wrażenia. </p><p align="justify">Następny dzień rozpoczynamy niecierpliwie. Za jakieś 24 km będą Bohaterowicze. Bardzo jesteśmy ciekawi tej zamkniętej w czasie wioseczki. Na chwilę wpływamy w rzekę Rossę- lewy dopływ Niemna płynący z okolic Wołkowyska. Rzeczka nas zachwyca swoją krystaliczną, miękką wodą i bystrym nurtem. Może to jest temat na następny spływ? Siedzimy na dnie popijając kawę jak w najlepszej kawiarni. Żal nam opuszczać Rossę, ale czas płynąć dalej. Płyniemy w kierunku Bohatyrowicz.</p><div align="justify">Ledwie znajdujemy wioseczkę wśród drzew. Utkane domki między drzewami prawie są niewidoczne z poziomu Niemna. Wskazówką jest dość wysoka zarośnięta skarpa lewego brzegu, dróżki między trzcinami, którymi przepływa jakaś łódka na połów ryb. Lądujemy cumując do jakiejś łódki. Brniemy stromo pod górę, gdzie usadowił się niewielki domeczek, pomalowany na żółto, z zielonymi obramowaniami okien. Cały tonący w kolorowych kwiatach. Wchodzimy na podwórko. Wita nas starsza pani z dobrym uśmiechem i śpiewną polszczyzną. Chętnie opowiada o sobie, dziejach Bohatyrowiczów, pokazuje drogę do grobu Jana i Cecylii. Wspomina jeszcze o Orzeszkowej, która przyjeżdżała tu na wakacje i w tej wsi pisała „Nad Niemnem”. Dom w którym mieszka Pani Maria jest z 1930 roku. Mieszka tu ze swoją 90-letnią matką. Mogłaby stąd wyjechać do dzieci, ale serce jej nie pozwala. Gdzie znajdzie taki ładny widok na Niemen? Zauroczeni opowieściami, zachwyceni klimatem, wędrujemy jarami do grobu Jana i Cecylii. </div><p align="justify">Składamy na nim nazrywane po drodze kwiaty. Jest tu jeszcze drugi grób- grób powstańców styczniowych- ale ten, został za nami, trzeba by się cofnąć z kilometr, a już wieczór. Żegnamy gościnnych gospodarzy i obładowani w darze pachnącymi słońcem pomidorami i soczystymi gruszkami, przedzieramy się do rzeki. </p><p align="justify">Biwak znajdujemy na prawym brzegu, na łasze żółtego piachu. Jak nad morzem. Następny dzień to pożegnanie Toli. Zarzuca na siebie plecak i maszeruje 10 km do najbliższej drogi, by łapać stopa do Grodna. Brakuje nam jego zabawnych opowieści, wspomnień o wyprawach, i opowieści o Białorusi. Sam z pochodzenia jest Azjatą z Republiki Komi. Jego ojciec był wojskowym, Tola urodził się w Dreźnie. Za czasów sowieckich mieszano ludność na różne sposoby. Na przykład nasza koleżanka z Grodna swoje dzieciństwo spędziła na Wyspach Kurylskich. Pomimo surowości przyrody i klimatu Wysp- miło je wspomina. Jak dziecko, które wszędzie potrafi znaleźć sobie zabawki. Później ojciec dostał przydział do Grodna. I tu kończyli wszystkie szkoły. Tola odsłużył wojsko w czołgistach, ale nigdy nie chciał zostać w wojsku i skorzystał z pierwszej okazji, żeby z niego wypaść. Kocha wyprawy i katamarany. Gdzież on nie był. Praskało go po rzekach na terenie całego byłego ZSRR. A żonę znalazł sobie Polkę. Żegnamy Tolę i płyniemy dalej z nurtem Niemna. Od Bohaterowicz mamy jeszcze 41 km. </p><p align="justify">Zachęceni przez Tola szukamy na prawym brzegu ujścia rzeki Kotry. To podobno bardzo ładne, sosnowe miejsce biwakowania. Ale obraz wyobraźni, który nam się tworzy na wskutek Tolowych opowieści, nijak nie pasuje do rzeczywistości. Ani się obejrzymy- Kotra zostaje za nami. Nocujemy już w okolicach podmiejskich Grodna. Miejsc przyjaznych biwakowaniu – dużo. Wędkarzy też. Następnego dnia, przed Grodnem mijamy rozpoczętą budowę zapory. Podobno ma tu powstać hydroelektrownia. Niemen już nie będzie taki sam. Żal nam tego wizerunku pięknej rzeki, może zdążyliśmy w ostatnim momencie, żeby podziwiać jej naturalne piękno? Kończąc spływ mamy nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie z rzekami Białorusi. </p><div align="justify">Pozostaje jeszcze czas na zwiedzanie Grodna . </div><p align="justify"><strong>To piękne i ciekawe miasto.</strong></p><div align="justify">Zabytki, które warto zobaczyć to: dwa zamki- Stary z XIV wieku, w którym zmarł Stefan Batory i Nowy w którym odbył się ostatni sejm I Rzeczypospolitej i 2 rozbiór Polski, Cerkiew św. Borysa i Gleba /Kołożska/- obecnie najstarszy zabytek miasta z XII wieku – położone na wysokiej skarpie nadniemeńskiej miejsce mocy i wewnętrznej ciszy. </div><p align="justify">Coś w tym jest - sprawdziłam. W ścianie zewnętrznej ozdobne lazuryty, a wewnątrz ściany wbudowane amfory, które miały wzmacniać akustykę. Poza tym kościoły, klasztory, piękna XVIII wieczna zabudowa z czasów Tyzenhausa, pięknie odnowiona Dolina Szwajcarska i brukowane wąskie ulice. Naprawdę warto zobaczyć to miasto. W sierpniu przyszłego roku ma się w nim odbyć festiwal kultur narodowości zamieszkujących Grodno. A różnorodności w tym względzie nie brakuje. To chyba najbardziej przyjazne turystom miasto na Białorusi.</p><p align="justify">Okolice piękne. Mnie zauracza miasteczko Mir, z odbudowanym zamkiem, niewielkim starym ryneczkiem i cerkwią. Nazwa miasteczka nie pochodzi od rosyjskiego słowa mir- jak moznaby skojarzyć, ale od nazwiska ostatnich właścicieli- Mirskich. Odbudowany zamek został wpisany na swiatową listę zabytków Unesco. Wielokulturowe niegdyś miasteczko, do którego sciągali nawet kupcy z Chin na słynne dwutygodniowe jarmarki, zachowało coś z klimatu dawnych czasów. Wystarczy wejść do cerkwii na rynku i porozmawiać z nastawnikiem.Ten pasjonat historii swojego miejsca, odsłoni przed wami ciekawe pamiatki, opowie zajmująco historię , której na próżno by szukać w miejscowych folderach. Nas zauroczył. Takich miejsc na Białorusi i ciekawych ludzi jest więcej. Wystarczy tylko odważyć się na podróż na wschód.</p><p align="justify">Na zakończenie spływ w pigułce:</p><p align="justify">Szczara i Niemen </p><div align="justify"><strong>Długość spływu- 130 km</strong> </div><p align="justify">W tym Szczara- 40, Niemen- 90</p><div align="justify"><strong>Etapy:</strong> </div><p align="justify">Duża Wola- Koroli – 24 km</p><p align="justify">Koroli- Nowosiołki - Mosty- 27km</p><p align="justify">Mosty- ujście rzeki Rossy - Bohatyrowicze- 38 km</p><p align="justify">Bohaterowicze ujście rzeki Kotry – 19km</p><div align="justify">Ujście rzeki Kotry - Grodno – 22 km. </div><p align="justify"><strong>Miejsca biwakowania</strong> - dowolne, poza rezerwatem, gdzie biwakowanie jest zabronione.</p><p align="justify"><strong>Trudność: szlak łatwy.</strong></p><p align="justify"><strong>Malowniczość</strong> w skali od 1-4 /3/</p><div align="justify">Informacje praktyczne; Waluta: Rubel białoruski , 100 BYR= 0,1297 zł. </div><p align="justify">Najlepiej zabrać dolary lub euro. </p><p align="justify">1 dol=ok.2140 rubli</p><p align="justify"><strong>Wiza turystyczna</strong> – 6 dol /czas oczekiwania do 5 dni roboczych/</p><p align="justify"><strong>Obowiązkowe ubezpieczenie</strong> –około 10 zł, wołczer tygodniowy- 70 zł. </p><p align="justify">Podróż pociągiem z Kuźnicy do Grodna- 4 zł.</p><p align="justify"> </p>