Sardyńska majówka
Autor: Małgorzata Felińczak
Data dodania do serwisu: 2010-09-06
Relacja obejmuje następujące kraje: Włochy/Sardynia
Średnia ocena: 6.12
Ilość ocen: 48
Oceń relację
<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } --> <!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } A:link { color: #000080; so-language: zxx; text-decoration: underline } A:visited { color: #800000; so-language: zxx; text-decoration: underline } --> <!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } A:link { color: #000080; text-decoration: underline } A.western:link { so-language: zxx } A.ctl:link { so-language: zxx } --> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="center"><strong>SARDYŃSKA MAJÓWKA</strong></p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Zima stulecia teoretycznie dobiegła końca, ale wiosna też nie rozpieszczała. Kwietniowe opady śniegu z deszczem i temperatury bliskie zeru wyjątkowo motywują do szczegółowego analizowania rozkładu lotów tanich linii lotniczych. Szczerze mówiąc, w okresie kiedy brak słońca, jest to mój ulubiony sposób na walkę z depresją. Tym razem otwarcie nowego połączenia lotniczego z Wrocławia do Mediolanu, przez mojego ulubionego przewoźnika, a niekiedy i głównego „sponsora” podróży (bilet lotniczy za 1 grosz to nie fikcja)– Ryanair – stworzyło całkiem nowe drogi do eksploracji południa Europy. Potrzebowałam na to trochę czasu, ale w końcu udało się znaleźć idealne połączenie: Wrocław – Mediolan Bergamo – Cagliari Sardynia – Bruksela Charleroi – Wrocław. Wylot 10 maja 2010 powrót 19 maja 2010, czas oczekiwania na połączenia na lotniskach ok. 3 godzin, cena za 1 bilet w obie strony z bagażem podręcznym ok.300 zł. Jeszcze szybka analiza miejsca: </p><p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/sardynia.jpg" alt="" /><p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Jest idealnie: morze, góry, średnia temperatura powietrza w maju 23 stopnie, temperatura morza 18 stopni, jeszcze telefon do przyjaciół, którzy nigdy nie odmówią udziału w wyprawie i lecimy....</p> <p align="JUSTIFY">Miesiąc, który pozostał do wylotu upłynął nam na poszukiwaniu informacji o Sardynii, co okazało się wcale nie tak łatwa sprawą. Nie znajdziemy w księgarniach zbyt wielu przewodników po tej wyspie, a o mapach gór, które zamierzaliśmy chociaż trochę poznać, można tylko pomarzyć. Utwierdziło nas to w przekonaniu, że wybraliśmy dobry kierunek podróży, bo nie dla nas przepełnione kurorty, betonowe plaże, i all inclusivy. W internecie można znaleźć wszystko, a więc też i sporo informacji o tej mało popularnej wśród naszych rodaków wyspie. Dla osób wybierających się na Sardynię ważna jest informacja, że Sardynia co prawda administracyjnie należy do Włoch – od 1948 ma status regionu autonomicznego, ale przez wieki będąc pod wpływem Fenicjan, Rzymian, Arabów, Katalończyków i w końcu Włochów, zachowała sporą odrębność kulturową i niezależność. Językiem urzędowym jest włoski, ale język sardyński jest w powszechnym użyciu, a większość mieszkańców bardziej czuje się Sardyńczykami niż Włochami. W kontaktach z „tubylcami” warto o tym pamiętać. Wyspa, jak nam się wydawało, jest niewielka ma 272 km długości i 144 szerokości i jest drugą pod względem wielkości wyspą Morza Śródziemnego. Założyliśmy, że nasza wyprawa ma mieć charakter turystyczno - wypoczynkowy, i zaczęliśmy poszukiwania dogodnego miejsca na założenie „obozu”. Szybko sprecyzowaliśmy warunki konieczne takiego miejsca: nad morzem, ale blisko gór, dobra komunikacja z cała wyspą, niska cena, ale w miarę komfortowe warunki. Wbrew pozorom poszukiwania nie było szczególnie trudne, istnieje wiele stron, np.</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><font color="#000080"><span><u>http://www.sardegna.com</u></span></font></p> <p align="JUSTIFY"><font color="#000080"><span><u>http://www.paradisola.it</u></span></font></p> <p align="JUSTIFY"><font color="#000080"><span><u>http://www.rent-sardinia.com</u></span></font></p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> które oferują, szczególnie przed sezonem, sporo tanich i przyjemnych noclegów, od popularnych campingów, których standard zdecydowanie przewyższa znane nam krajowe, przez „wioski turystyczne”- (Village Turistico – chyba włoski wynalazek), apartamenty, aż do pięciogwiazdkowych hoteli – dla każdego według potrzeb. Wybór padł na wioskę turystyczną (Village Turistico) Porto Corallo w pobliżu miejscowości Villaputzu na wschodnim wybrzeżu – <font color="#000080"><span><u>http://www.portocoralloresidence.it</u></span></font>. </p> <p align="JUSTIFY">O wyborze zadecydowała nie tylko urocza nazwa ale, przede wszystkim cena i całkiem dobre położenie jako punkt wypadowy do zwiedzania wyspy. Za 9 noclegów w bardzo ładnym dwupoziomowym domku z dwoma sypialniami dwoma łazienkami i tarasami z widokiem na morze, zapłaciliśmy 458 Euro - do podziału na cztery osoby. Jest to cena podstawowa nie obejmująca np. takiego luksusu jak telewizor, jeśli ktoś nie wyobraża sobie wakacji bez telewizji, za niewielką dopłatą może go sobie wypożyczyć. Zamiast telewizora wynajęliśmy samochód, co jak się okazało na miejscu jest najlepszą i chyba jedyną możliwością sprawnego poruszania się po wyspie. Istnieje oczywiście komunikacja publiczna, ale jeśli chce się dotrzeć w mało uczęszczane a jednak ciekawe miejsca, o transporcie publicznym można zapomnieć. Skorzystaliśmy z oferty firmy <font color="#000080"><span><u>http://www.autoeurope.pl</u></span></font> , koszt wynajęcia Fiata Punto z klimatyzacją na 9 dni w maju to ok. 200 Euro. </p> <p align="JUSTIFY">Zaliczki za nocleg i samochód zostały zapłacone, stroje kąpielowe kupione, urlopy załatwione, symulacja spakowania się na 9 dniową wyprawę w bagaż podręczny wielkości 55 cm x 40cm x 20 cm, z małymi problemami, ale zaliczona, nawet kurs euro osiągnął akceptowalny poziom, tylko ta natura.....8 maja chmura pyłu wulkanicznego przykryła dokładnie trasę naszego przelotu. Obserwowaliśmy jak po kolei zamykają się lotniska w Cagliari, Mediolanie, i na całym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Wrocławskie lotnisko czekało na decyzję o zamknięciu, ale ciągle działało – wiadomo Wrocław zawsze poddaje się ostatni. Szukaliśmy alternatywnych dróg dotarcia na Sardynię, ale nic poza pokonaniem Morza Tyrreńskiego wpław nie byliśmy w stanie znaleźć, miejsca na promach już dawno zostały wykupione. Na szczęście wieczór przed odlotem przyniósł zmianę pogody, padał deszcz i wiał silny wiatr, chmura pyłu przemieszczała się na wschód odsłaniając Sardynię i Mediolan, ale zasłoniła teraz południe Polski razem z Wrocławiem. Rano przed odlotem, licząc na cud sprawdziłam w internecie odloty z lotniska w Mediolanie Bergamo, i nie mogłam uwierzyć ale, samolot którym mieliśmy odlecieć z Wrocławia do Mediolanu, właśnie był w drodze do Wrocławia, zaczęłam szykować kanapki na drogę !!</p> <p align="JUSTIFY">Wrocław pożegnał nas deszczem, wiatrem i jesienną pogodą, a lotnisko w Mediolanie Bergamo powitało wielkim tłumem ludzi, którzy od kilku dni koczowali tu w oczekiwaniu na samolot. Gdzieniegdzie porozstawiane były jeszcze łózka polowe, na których ofiary wulkanu Eyjafjoell spędziły kilka dni swoich wakacji. Jeszcze krótki lot i lądowanie w Cagliari na pasie lotniska wychodzącym prosto w morze. Podczas podejścia do lądowania można podziwiać turkusowy kolor wody i bogate życie podwodne w strefie przybrzeżnej, oglądanie szczegółów dna morskiego z okna samolotu – to jak dla mnie troszkę za duża atrakcja. Samochód z wypożyczalni już na nas czekał i być może widok nowiutkiego błyszczącego Punto z przebiegiem 1000 km, w innych okolicznościach uradowałby nas niezmiernie, ale nie tym razem. Jesteśmy co prawda na Sardynii, ale nie zapominajmy, że to ciągle Włochy, i południowy sposób jazdy, który mieliśmy już okazję wcześniej poznać. Trudno, niestety w wypożyczalni nie było brzydszego samochodu, oby bogowie nad nami czuwali, inaczej nie zobaczymy już kaucji. Przy okazji kaucji za samochód, która miała być zablokowana na karcie kredytowej, okazało się że bardzo miły pan z obsługi nie jest w stanie tego uczynić ponieważ musi wpisać nasze nazwiska obfitujące w polskie znaki „ł” „ę” „ń” itp. do jakiejś bazy, a niestety jego klawiatura nie posiada tychże liter, chcąc nie chcąc, musieliśmy uiścić kaucję w gotówce, co poważnie uszczupliło nasze zapasy walutowe. Jadąc na Sardynię, trzeba być przygotowanym na to, że Sardyńczycy są miłośnikami kaucji, pewnie w pięciogwiazdkowych hotelach nie ma takiego zwyczaju, ale w Villagio Turistico, jak najbardziej. I nie należy być zdziwionym, kiedy zaproponujemy założenie blokady na określoną sumę na naszej karcie kredytowej, a zdziwiona pani recepcjonistka odpowie: only cash ! </p><p> </p><p> </p><p align="center"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><strong>Z CAGLIARI DO PORTO CORALLO</strong></p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Wsiedliśmy do pachnącego nowością Punto i ruszyliśmy drogą nr125 wytyczoną jeszcze przez Rzymian w kierunku Porto Corallo, oddalonego od Cagliari o ok. 75 km. Pokonanie tej trasy zajmuje ok. 2 godzin.</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/mapka_1.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Kręta górska droga przez masyw Sarrabus poprzecinany kanionami rzeki Flumendosa, dostarcza niezapomnianych wrażeń i jest sporym wyzwaniem, zwłaszcza kiedy trzeba uważać na nieustraszonych kierowców i zwierzęta współuczestniczące w ruchu. Widok kóz pasących się na poboczu drogi, czy krów stojących na półce skalnej w pierwszej chwili zaskakuje, po kilku dniach jest po prostu zwykłym widokiem.</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/kozy.jpg" alt="" /> </p> <p align="JUSTIFY">Do Porto Corallo dotarliśmy o zmierzchu, po załatwieniu wszystkich formalności i wpłaceniu kaucji, udało nam się odnaleźć jedyną jak się okazało później, działającą restaurację. Przy prawdziwej włoskiej pizzy (od 5-10 E w zależności od dodatków) i sardyńskim winie zakończyliśmy pierwszy dzień wyprawy. </p> <p align="JUSTIFY">Rano obudził nas szum morza i słońce przedzierające się przez drewniane żaluzje, widok z tarasu wynagrodził trudy podróży</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/porto_corallo.jpg" alt="" /> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Postanowiliśmy dzień przeznaczyć na rekonesans najbliższej okolicy i zgromadzenie zapasów żywności. Nasze Villago okazało się całkowicie opustoszałe, oprócz naszej czwórki mieszkało tu kilka osób, sądząc z wyglądu Skandynawów i Niemców. Prawdziwy sezon turystyczny zaczyna się na Sardynii pod koniec maja, przybywa turystów, a ceny za apartamenty wzrastają kilkakrotnie. Wzrastają też temperatury, ze średniej 23 stopnie w maju do średniej w czerwcu 28 a w lipcu 31. Nam po zimie stulecia, 25 stopni w zupełności wystarczyło do plażowania i kąpieli w morzu, mimo przerażonych spojrzeń Sardyńczyków, którzy przechadzali się brzegiem morza w swetrach i puchowych kamizelkach. </p> <p align="JUSTIFY">Wybrzeże wyspy jest pięknie ukształtowane, strome zbocza porośnięte makią – zaroślami składającymi się ze skarlałych drzew i krzewów, schodzących do samego brzegu morza, brzeg jest kamienisty, ale w zatoczkach osłoniętych od wiatru znajdziemy piękne piaszczyste plaże.</p>Wybrzeże:<p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/wybrzeZe.jpg" alt="" /><p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Nasza „prywatna” plaża:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/plaZa.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Skały poddane erozji i działaniu morza tworzą niesamowite kształty i faktury</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/morze.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/skala.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Zachwyca też piękna śródziemnomorska roślinność, moje ulubione kwiaty w kształcie szczotki do mycia butelek – wyjaśnienie dla młodszych czytelników: kiedyś myło się butelki od mleka specjalnymi szczotkami :-)</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/kwiatek.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">i otoczenie domków campingowych w villagio:</p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/villagio.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">kaktusy przybierają ciekawe kształty:</p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/kaktus.jpg" alt="" /><p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">a niektóre roślinki nie dość, że ładne to mają małe wymagania i potrafią wyrosnąć wprost ze skały:</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/kwiatek_ze_skaly.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Do odwiedzenia pobliskiego miasteczka Villaputzu tak zachęcą przewodnik: „właścicielem miejscowości był niegdyś Giovanni Maria Visconti, który zasłynął jako okrutnik. Hodował sfory psów, które uczył pożerania ludzi żywcem” - nie możemy nie odwiedzić takiego miejsca. Samo miasteczko nie zachwyca, ale można znaleźć kilka ciekawych miejsc, o których milczą przewodniki, np. ciekawy kościół z charakterystycznym dla tego regionu dachem:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/kosciol.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">oraz klimat prawdziwego życia w stylu południowym:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/villaputzu.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">W Villaputzu jest też market, w którym można uzupełnić zaopatrzenie. Ceny żywności są trochę wyższe niż w Polsce, ale za to asortyment może przyprawić o zawrót głowy nawet umiarkowanego miłośnika kuchni włoskiej. W każdym sklepie kupimy ser pecorino w kilkunastu odmianach, ricottę czy kilkanaście odmian sera koziego i owczego, szynkę parmeńską i mnóstwo pysznych produktów, których nazw nie jestem w stanie tutaj przytoczyć, a których warto spróbować. W sklepie, w którym się zaopatrywaliśmy niestety nie było sera Casu Marzu – dziurawionego przez żywe larwy owadów. Wspominają o nim wszystkie przewodniki,wzbudził więc, czemu chyba trudno się dziwić, nasze spore zainteresowanie graniczące nawet z chęcią spróbowania tego przysmaku, poszukiwania jednak zakończyły się fiaskiem. Czyżby surowe europejskie przepisy sanitarne zabiły kolejną lokalną mało higieniczną atrakcję kulinarną ? Sklep to nie tylko miejsce, gdzie robi się zakupy, to miejsce spotkań towarzyskich, wymiany informacji, pogawędek ze sprzedawcami, sąsiadkami, pośpiech nie jest mile widziany, a kupienie i krojenie plastra sera czy szynki to prawdziwa ceremonia, na zakupy trzeba zarezerwować sporo czasu i uzbroić się w cierpliwość. Raz w tygodniu odbywa się targ na którym można w bardzo przystępnych cenach kupić owoce i warzywa. Maj to końcówka zbiorów pomarańczy, kilogram owoców prosto z sadu kosztuje od 0,5-1 Euro. </p> <p align="JUSTIFY">Przy drodze między Porto Corallo a Villaputzu stoi Torre Murtas jedna z setek wież obronnych, znajdujących się na wybrzeżu. </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/wieZa.jpg" alt="" /><p> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Wieże zostały wybudowane podczas hiszpańskiego panowania na wyspie w XVI-XVII wieku, jako system fortyfikacji mających chronić wybrzeże przed napaściami arabskich piratów. Część wież jest udostępniona do zwiedzania, część, szczególnie te znajdujące się w trudno dostępnych miejscach można podziwiać tylko z oddali.</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"><strong>SARDYNIA PODZIEMNA</strong></p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/mapka_2.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Kolejny dzień nie budzi nas słońcem, tylko jakby znajomą deszczową pogodą, na szczęście jest całkiem ciepło. Po szybkiej naradzie wybieramy cel wyprawy: uciekamy przed deszczem pod ziemię - jedziemy do jaskini <strong>Grotte di Su Marmuri</strong> nieopodal miasta Ullassai.</p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Do pokonania jest trasa ok. 60 km, częściowo po nowo budowanej trasie szybkiego ruchu, a częściowo po krętych górskich drogach. Droga szybkiego ruchu SS125, powstaje w tempie jakie znamy z naszego kraju, przy czym Euro 2012 odbędzie się w Polsce, więc tutaj pośpiechu nie ma...Na próżno szukać map, na których naniesiono by istniejące już odcinki nowej drogi w sposób zgodny z rzeczywistością. Jak dowiedzieliśmy się w sklepie przypominającym sklep papierniczy znany nam z końcówki lat 80 w Polsce, jak skończą budowę to naniosą na mapy. Do tego czasu trzeba przyjąć zasadę: jak się jedzie drogą szybkiego ruchu to znaczy, że ten odcinek jest już skończony, jak się kończy i trzeba zjechać na wąską górską drogę, to znaczy że tego kawałka jeszcze nie ma. Miasteczko Ulassai jest malowniczo położone, a w zasadzie wygląda jakby zostało zawieszone pod skałami </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/ullasai.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Z miasteczka prowadzi dość dobrze oznakowana droga do jaskini, w sezonie wejścia odbywają się dość często, zwiedzanie trwa około godziny, przewodnik mówi w języku angielskim i włoskim, szczegółowe informacje na stronie:<font color="#000080"><span><u>http://www.ogliastraontheweb.it/sumarmuri.htm</u></span></font>. </p> <p align="JUSTIFY">Trzeba przyznać, że jaskinia robi wrażenie, składa się z kilku sal, największa Grande Sala ma 70 metrów długości i 30 metrów wysokości, ciekawa jest też Sala del Cactus nazwana tak od stalagmitów, które przybrały kształt kaktusów. Po zwiedzeniu jaskini nabraliśmy chęci na jakiś większy posiłek, zachęceni przewodnikowymi opisami wspaniałości kuchni Sardyńskiej udaliśmy się na poszukiwanie restauracji. Nie wzięliśmy pod uwagę jednak, że obiad w rozumieniu ciepłego kilkudaniowego posiłku jada się na Sardynii bardzo późnym wieczorem. W typowej dla nas porze obiadowej, a więc jeszcze przed zachodem słońca, można co najwyżej zjeść kanapkę. Zanim dotarła do nas ta „oczywista oczywistość” odwiedziliśmy kilka sympatycznych restauracji, gdzie popatrzono na nas z politowaniem jak na typowych „turisti” i zaproszono na wieczór. Od śmierci głodowej uratowała nas przemiła właścicielka pijalni wina w miejscowości o swojsko brzmiącej nazwie Jerzu, która do kieliszeczka miejscowego cannonau podała nam właśnie wyjęte z pieca drożdżowe bułeczki nadziewane ziemniakami z serem i przyprawami. Wieczorem deszcz ustał a na niebie pokazała się tęcza zapowiadając piękną pogodę następnego dnia.</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/tecza.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Kolejny dzień minął nam na lenistwie na plaży, i planowaniu kolejnej wyprawy. Postanowiliśmy wrócić do Cagliari, żeby zwiedzić miasto, ale tym razem wybraliśmy bardzo malowniczą trasę wzdłuż wybrzeża, przez Villasimius i Poetto. </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><strong>WZDŁUŻ WYBRZEŻA</strong></p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/mapka_3.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Villasimius, w ostatnim czasie z małej rybackiej osady stało się modnym ośrodkiem wypoczynkowym z wszystkim tego konsekwencjami, czyli tłumem turystów, sklepikami i straganami z pamiątkami. Są też dobre strony komercjalizacji, znaleźliśmy informację turystyczną i darmową mapkę regionu z zaznaczonymi atrakcjami, i co wywołało naszą euforię z naniesionymi fragmentami nowo budowanej drogi - co kurort to kurort ! W okolicach Villasimius na pewno warto zobaczyć wznoszącą się nad zatoką fortecę – <strong>Fortezza Vecchia</strong>, wzniesioną w XIV wieku i rozbudowaną w XVII przez Hiszpanów. W fortecy obecnie znajduje się galeria sztuki, w maju zamknięta, a więc nie udało się wejść do środka. Sprzed fortecy roztacza się bardzo ładny widok na zatokę.</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/forteca.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Z Villasimius ruszyliśmy wzdłuż wybrzeża do Cagliari. Droga wije się po górzystym terenie, cały czas towarzyszył nam widok na szmaragdowe morze i malownicze zatoczki z piaszczystymi plażami, o tej porze roku zupełnie pustymi. Natężenie ruchu na tym odcinku drogi jest bardzo duże i pewnie takie będzie, aż do otwarcia kolejnego odcinka autostrady, wtedy pokonywać ją będą tylko miłośnicy pięknych widoków, a nie tak jak to się dzieje teraz, cały transport zmierzający do stolicy od strony wschodniego wybrzeża. Dotarcie do centrum Cagliari zajmuje sporo czasu odstanego w korkach, ale naprawdę warto poświecić dzień na zwiedzenie tego starszego od Rzymu miasta. A szczególnie warto zagłębić się w wąskie uliczki Castello - historycznego centrum w obrębie dawnych murów obronnych. </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/cagliari.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Zdążyliśmy zobaczyć dwie wieże fortecy – wieżę św. Pankracego i Słoniową, Bastion San Remy, z którego roztacza się panorama miasta, oraz katedrę i dopadła nas ulewa. I mimo że nie straszne nam deszcze, to tym razem musieliśmy ustąpić i schronić się w pobliskiej kawiarni.</p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Catedra di Santa Maria</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/cagliari_2.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Siedząc nad kawą i resztkami ciabatty, wraz z innymi zmokniętymi turystami zastanawialiśmy się czy deszcz ustanie i pozwoli nam pogubić się w krętych zaułkach starego miasta. Niestety nie tym razem, obiecujemy sobie że jeszcze tu wrócimy, jeśli nie w tym to w przyszłym roku. Czeka nas jeszcze droga powrotna przez góry, więc ze sporym poczuciem niedosytu ruszamy w kierunku Porto Corallo. Na pocieszenie zatrzymujemy się w centrum handlowym przy wyjeździe z miasta i kupujemy zestaw lokalnych win, dzięki którym lepiej poznamy prawdziwy smak tej krainy. Sardyńskie wina należą do pierwszej ligi winiarskiej, są towarem bardzo poszukiwanym na świecie, a że produkowane są w niewielkich ilościach, to kupienie ich poza wyspą jest bardzo trudne i kosztowne. Średniej klasy lokalne wino kupowane w supermarkecie to wydatek ok. 6-10 E.</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/wino.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><strong>W POSZUKIWANIU NUORÓW</strong></p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/mapka_4.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Nie zrażeni ulewą z Cagliari i zachęceni słoneczną poranną pogodą postanowiliśmy odkryć ślady tajemniczej cywilizacji nuorskiej i obraliśmy kurs na Nuraghe su Nuraxi w pobliżu Barumini – skupisko zachowanych doskonale budowli z 1500 r. p.n.e. Cywilizacja nuorska pozostawiła po sobie na Sardynii ok. 7 tysięcy konstrukcji kamiennych - „nuraghi”, które powstały jak wykazują badania mniej więcej w połowie drugiego tysiąclecia p.n.e. Nie wiadomo w jakim celu były wznoszone, ani przez kogo, a cywilizacja Nuorska zaginęła w tak samo tajemniczych okolicznościach jak się pojawiła. </p> <p align="JUSTIFY">Tym razem poruszaliśmy się nie wzdłuż wybrzeża, tylko w głąb wyspy, szkoda trochę było zostawiać za sobą widok lazurowego morza, ale płaskowyż przez który przejeżdżaliśmy w pełni zaspokajał naszą żądzę doznań estetycznych. </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/widoczek.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Po prawie trzech godzinach jazdy, potrzebnych na pokonanie ok. 100 km naszym oczom ukazał wyczekiwany Nuragh. </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/su_nuraxi.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Wieża znajdująca się pośrodku obecnie ma ok 13 metrów, a według badaczy miała kiedyś 18 metrów wysokości. Do roku 1949 była ukryta wewnątrz wzgórza, została odkryta przez archeologów i udostępniona zwiedzającym, wykopaliska trwają do dziś, a wieża i otaczające ją budowle została wpisana na listę Unesco.</p> <p align="JUSTIFY">Jeśli kogoś zainteresowały tajemnicze nuraghi w innych miejscach wyspy polecam stronę (po włosku)</p> <p align="JUSTIFY"><font color="#000080"><span><u>http://www.neroargento.com</u></span></font></p> <p align="JUSTIFY">Zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem, trwa ok. pół godziny i jest dość kosztowne, bilet normalny kosztuje 8 E. W budynku, gdzie znajduje się kasa można kupić pamiątki a w okolicznych barach przygotowanych na przybycie turystów zjeść posiłek, nawet w środku dnia. </p> <p align="JUSTIFY">My ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu mniej „turystycznego” miejsca i znaleźliśmy je zaledwie kilka kilometrów dalej, w uroczym malutkim miasteczku Tuili, które wyglądało jakby czas się w nim zatrzymał. Wąskie uliczki wyłożone brukiem, drzewka oliwne, krzewy winogron przechodzące na drugą stronę kamiennych murków, karczochy w przydomowych ogródkach i do tego niesamowity spokój zakłócany tylko od czasu do czasu odgłosami dzieci grających w piłkę na głównym placu przed kościołem. W takich miejscach, zupełnie autentycznych, pozbawionych turystycznego blichtru, odczuwam prawdziwą radość i sens podróżowania. </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/tuili.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/tuili_1.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Karczochy w naturalnym środowisku:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/tuili_2.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Jak w prawie każdym mieście na Sardynii również w Tuili znaleźliśmy murale. Kiedyś malowidła na ścianach były dla Sardyńczyków orężem w walce politycznej o autonomię, dzisiaj murale mają inny cel, czasem są po prostu zabawne, jak na przykład ten z Villaputzu:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p> </p><p> </p><p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/murale.jpg" alt="" /> <p> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Czasem to sztuka naiwna - Tuili</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/murale_2.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">a czasem, a w zasadzie najczęściej, pokazują w dużym formacie prawdziwe życie na wyspie:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/murale_3.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Na temat sardyńskich murali powstało już wiele prac naukowych, można kupić pięknie wydane albumy z fotografiami najbardziej znanych, a w internecie warto zajrzeć na stronę z galeriami zdjęć z całej wyspy:</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><font color="#000080"><span><u>http://www.muralesinsardegna.net/index.php?act=list_gallery&categoria=1</u></span></font></p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">W drodze powrotnej po raz kolejny spotykamy świnki pasące się beztrosko przy drodze, tym razem odpowiadała im rola modelek, zapozowały do zdjęć :</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/swinki.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">i oddaliły się dostojnie..........</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/swinki_2.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">Kolejny dzień zgodnie z wyznaczonym przez pogodę cyklem – leżenie na plaży, chodzenie po plaży, i chodzenie po..... morzu. Brzeg morski w zatoczce Porto Corallo jest tak ukształtowany, że po przejściu kilku metrów w głąb morza w wodzie sięgającej mniej więcej pasa, wychodzi się na mieliznę, z wodą sięgającą kostek, i można tak wędrować unikając niewielkich fal kilkadziesiąt metrów w stronę otwartego morza prawie sucha stopą. Błogie chwile zakłócał jedynie bardzo silny, ale gorący wiatr, niosący ze sobą drobinki piasku, które jeszcze przez kilka tygodni po powrocie do domu nieoczekiwanie wysypywały się a to zza obwoluty książki, a to z kieszeni spodni, albo z etui na okulary...w sumie całkiem przyjemna pamiątka z podróży.</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"><strong>W GÓRY</strong></p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/mapka_5.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">O wyborze Sardynii jako miejsca wyprawy, zdecydowało między innymi to, że tak niedaleko plaży i morza o którym marzyliśmy od miesięcy, są położone całkiem spore góry. Przed wyjazdem próbowaliśmy kupić mapy gór Gennargentu, ale oczywiście bezskutecznie. Ostatecznie postanowiliśmy zakupić mapy na miejscu, co w miejscowościach nadmorskich też nie jest łatwą sprawą. Na podstawie doświadczeń wyniesionych z górskich wędrówek po Bałkanach, wyciągnęliśmy, już spory czas temu, wniosek, że ludy południowe zamieszkujące tereny pomiędzy górami a morzem, zdecydowanie bardziej są nastawione na eksplorację terenów płaskich, niż stromych. Być może nie leży w naturze południowca wspinanie się w skwarze na szczyty, ale nigdy nie mogłam się nadziwić, że ludzie mieszkający u stóp potężnych gór, nie mieli ochoty choćby z czystej ciekawości wejść na gorę i popatrzeć na świat z innej perspektywy. Nie inaczej było i tym razem, w informacji turystycznej budziliśmy zdziwienie pytaniami o mapę gór, a o szlaki nawet nie pytaliśmy, wiedzieliśmy że nie ma sensu...Byliśmy zdani na nasze polskie przewodniki i liczyliśmy na to, ze przecież jakieś mapy przy wejściu do parku narodowego muszą w końcu być. Kierując się wskazówkami naszego przewodnika, pojechaliśmy w kierunku miejscowości Oliena, skąd dalej udało nam się trafić na oznakowania prowadzące do miejsca nazywanego <strong>Su Gologone</strong> – czyli źródło. Stąd miały wychodzić szlaki do <strong>Gola Su Goruppu</strong> najgłębszego w Europie kanionu o ścianach sięgających prawie 500 m – celu naszej wycieczki. I owszem źródło było i to całkiem ciekawe, wypływające spomiędzy wapiennych skał, tworzące w zasadzie małe bulgoczące jeziorko z turkusową wodą o głębokości kilkudziesięciu metrów, tylko szlaku nigdzie nie było. Troszkę zirytowani wróciliśmy na parking, na którym stało kilka budek z pamiątkami, na jednym straganie oprócz miejscowego rzemiosła made in china, leżało też kilka map, a pani mówiła po angielsku. Kiedy usłyszała o celu naszej wycieczki, wyglądała na dość przerażoną. Z analizy zakupionej mapy wynikało że do wąwozu idzie się ok. 8-9 godzin w jedną stronę, a ukształtowanie terenu wskazywało na to, że bez sprzętu wspinaczkowego nie damy rady. W sumie nasz przewodnik nie do końca mijał się z prawdą, z Su Gologone można dojść do Gola Su Goruppu, tyle że raczej nie w jeden dzień i na pewno nie jest to trasa dla przeciętnego turysty. Jednak prawdziwy turysta nigdy się nie poddaje, czasem tylko zmienia cel wyprawy, zaplanowaliśmy wyjście w góry, więc góry muszą być, tylko trochę inne - wąwóz będzie musiał poczekać. Szybko znaleźliśmy nowy cel: <strong>Monte Tiscali</strong> w masywie Supramonte. Monte Tiscali to odkryta w XIX wieku, całkiem dobrze zachowana osada nuorska, kryjąca się wewnątrz krateru wygasłego wulkanu. Według archeologów osada była zamieszkała również w średniowieczu, a pierwotnie składała się z 60 okrągłych domków, i pomieszczeń mieszkalnych wydrążonych w wapiennych skałach. Według mapy od Tiscali dzieliło nas kilkanaście kilometrów, część trasy postanowiliśmy więc pokonać naszym nowiutkim Punto, nie zważając na zapis w regulaminie wypożyczalni o zakazie poruszania się poza drogami utwardzonymi. Jeśli jeszcze tego dnia chcieliśmy chociaż troszkę zapoznać się z sardyńskimi górami, nie było wyjścia. Z nadzieją na to, że w samochodzie nie ma zainstalowanego nadajnika GPS zaczęliśmy się wspinać po szutrowej drodze w kierunku Monte Tiscali. Po około pół godziny bardzo ostrożnej jazdy zostawiliśmy samochód na leśnej polance i z nadzieją że zastaniemy go po powrocie rozpoczęliśmy górską „wyprawę”. Na całej trasie dojazdowej brak jest jasnego oznakowania dla turystów, zaznaczone są miejsca, w których prowadzone są prace archeologiczne, ale drogowskazu do głównej atrakcji, nie spotkaliśmy ani razu. Nie spodziewaliśmy się też jasno oznakowanych szlaków górskich, znanych nam z polskich gór, ale rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej brutalna, po ok. pół godziny marszu w kierunku wyznaczonym „na czuja”, nie spotkaliśmy żadnego nawet najmniejszego śladu farby na skale czy drzewie. Przed nami wznosił się dość stromy masyw, na który trzeba było znaleźć jakiś sposób żeby dotrzeć do celu. Skoro docierali tam Nuorowie, na pewno nie wyposażeni w buty na wibramie, to my też powinniśmy dać radę </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/gory.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Po kolejnych kilku kilometrach znaleźliśmy pierwsze oznakowanie szlaku, hmm tylko co ono oznacza ?</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/szlak.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Odnalezienie kolejnej strzałki dowiodło, że pierwszą zinterpretowaliśmy poprawnie...</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/szlak_2.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">ale tu natrafiliśmy na kolejny problem interpretacyjny, strzałka wskazywała na ścianę skalną, po wnikliwej analizie odnaleźliśmy w niej wąski i stromy przesmyk, </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/szczelina.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">przez który przecisnęliśmy się w nadziei że właśnie trafiliśmy do wnętrza krateru, ale nic z tego … wyszliśmy na całkiem widowiskową i widokową półkę skalną: </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/polka.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">która przeszła w jeszcze węższą dróżkę, wyglądającą bardziej na uczęszczaną przez kozice niż przez turystów, i kiedy już zaczęliśmy wątpić w odnalezienie celu naszej wyprawy, po prawie dwóch godzinach błądzenia po nieoznakowanych skalnych ścieżkach, naszym oczom ukazał się następujący widok:</p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/muzeum.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Kolejnym punktem była kasa biletowa, a w niej „kustosz” tego nietypowego muzeum-wykopaliska, w stanie wskazującym na lekkie spożycie. Nie wiem, kto był bardziej zaskoczony swoją wzajemną obecnością, czy my czy on, ale po krótkiej angielsko-włosko-migowej dyskusji, ustaliliśmy, że jesteśmy z Polski, a skoro jesteśmy z ojczyzny Jana Pawła II, to zdecydowanie jesteśmy wycieczką szkolną i przysługują nam bilety ulgowe. Wnętrze krateru jest rozległe, ściany są wysokie na kilkadziesiąt metrów , więc wewnątrz panuje półmrok. Wokół wytyczona jest ścieżka przeznaczona dla zwiedzających, wyraźnie widać półokrągłe kamienne „domki” i nietrudno sobie wyobrazić, że w tym miejscu istniała kiedyś tętniąca życiem osada ludzka. Nasz gospodarz pożegnał nas bardzo serdecznie, polecając nam jakąś alternatywną drogę powrotną, ale uznaliśmy, że skoro mamy następnego dnia samolot do domu, to wrócimy jednak wypróbowana już trasą. Zejście zajęło nam zdecydowanie mniej czasu, nie skupiając się już na poszukiwaniu drogi, mogliśmy w pełni napawać się pięknem tych gór i przyrody. Strome zbocza porastają skarłowaciałe drzewa, narażone na wiejący mistral, przybierające poskręcane kształty, przypominające pienińskie reliktowe sosny.</p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/sosna.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><p align="JUSTIFY">To była nasza ostatnia Sardyńska wycieczka, ostatni dzień spędziliśmy na plaży, a wieczorem siedząc na tarasie patrzyliśmy na morze, obserwowaliśmy krążące ptaki i przybywających nowych turystów. Następnego dnia oficjalnie rozpoczynał się sezon turystyczny, jedyny sklep w villagio był już gotowy do otwarcia, obsługa przygotowywała kolejne domki na przybycie gości, pojawił się pierwszy autokar, a wraz z nim nocny szum morza przerwała swojska melodia: Sto lat sto lat...</p> <p align="JUSTIFY">Rano odzyskaliśmy kaucję za domek, ostatni raz pokonaliśmy górską trase do Cagliari, oddaliśmy nasze dzielne Punto w nienaruszonym stanie, górska wyprawa pozostała niezauważona więc i tu nie było problemów z kaucją i zasiedliśmy w hali odlotów w nadziei że pył wulkaniczny uniemożliwi odlot. Niestety, nie tym razem....Na płycie lotniska pożegnało nas mocne uderzenie gorącego mistralu, a z okien samolotu obserwowaliśmy oddalającą się wyspę </p><p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p><img src="_grafika/photos/users/b8fb0b4d49e1aaae9a390749adadd895/photos/sardynia_odlot.jpg" alt="" /> <p> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p> </p> <p> </p>