ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »
« < 799 800 801 802 803 ... 913 > »

Fotografia obnażona. Mistrzowskie sesje aktu

Poniżej prezentujemy wywiad z Radosławem Brzozowskim, przeprowadzony na okazję 14. Targów Książki w Krakowie i wydania, nakładem Wydawnictwa Helion, książki "Fotografia obnażona. Mistrzowskie sesje aktu".

Co lub kto Pana podkusił, żeby w wieku lat 13-tu złapać aparat Zenit do ręki i rozpocząć przygodę z fotografią?

Szczerze to chyba wrodzona niechęć do sprzętu, który nie działa. Tata kupił ten aparat, ale nie bardzo potrafił go obsłużyć, a ja nie lubię sprzętu, który nie działa. Bardzo szybko okazało się, że robienie zdjęć to świetna zabawa i tak oto kolejne Zenity stały się niemal najlepszymi przyjaciółmi.

W chwili obecnej ma Pan zapewne całą baterię aparatów i obiektywów, ale który z tych, jakie przewinęły się przez Pana ręce wzpomina Pan z największą czułością lub rozrzewnieniem?

Aparat to tylko narzędzie do zapisywania obrazu. Jeden robi to trochę lepiej, inny trochę gorzej, ale jeśli dobrze poznać humory posiadanego aparatu, prawie każdym da się zrobić dobre zdjęcia. Tak naprawdę nigdy nie zwracałem przesadnej uwagi na sprzęt. Jeśli pyta Pan o sympatię to najsilniej wrył mi się w pamięć Zenit, który dostałem na 18te urodziny (w połączeniu z niemieckimi obiektywami robił całkiem dobre zdjęcia), bo z niego korzystałem najdłużej i Minolta, którą nie zdążyłem się nacieszyć zanim wpadła w ręce złodzieja.

Trójmiejska Szkoła Fotografii - był Pan aż tak nabuzowany chęcią działania i chciał w sposób użyteczny wykorzystać nagromadzoną energię, czy raczej na chłodno uznał Pan, że brakuje tego typu placówki w Polsce?

Na spożytkowanie posiadanej energii zawsze znajdowałem mnóstwo sposobów i można powiedzieć, TSF był jednym z nich. Szczególnie, że powoli zaczynałem dochodzić do wniosku, że czas na zmianę dotychczasowego zawodu. Przede wszystkim jednak uważałem, że w trójmieście, bo tu zaczęliśmy działalność, brakowało dobrej szkoły fotografii. Ponieważ od blisko dwudziestu lat jestem nauczycielem, połączenie pasji do fotografii z doświadczeniem dydaktycznym wydawało się czymś naturalnym. Kolejnym krokiem było znalezienie naprawdę dobrej klasy współpracowników i sukces TSF był murowany. Potwierdza to z resztą fakt, że w tym roku otworzyliśmy filię naszej placówki w Bydgoszczy.

Czy naukę i kontakt z żywym człowiekiem można jakoś porównać do próby nauki za pośrednictwem książek?

Na pewno można, ale porównanie takie skupi uwagę przede wszystkim na różnicach. W szkolnictwie dużo mówi się na temat zanikającego kontaktu z mistrzem, magicznej relacji pomiędzy uczniem a mistrzem właśnie i to są kluczowe elementy dla rozwoju większości z nas. W szkolnictwie artystycznym dyskusja na temat tworzonych przez uczniów prac, sugestie wykładowcy i jego krytyka mają znaczenie kluczowe. W porównaniu z nauką w szkole książka to podręcznik; użyteczna pomoc dydaktyczna, czasami ′ściągawka′ podpowiadająca rozwiązania, ale na pewno nie substytut dla pracy z wykładowcą. Dla osoby chodzącej do szkoły książka jest przydatna, ale częstokroć nie jest ona niezbędna. Niestety nie wszyscy mają możliwość uczęszczania do szkoły i nie mówię tu tylko o nauce fotografii. Czasami nie pozwalają na to obowiązki zawodowe, czasami sytuacja finansowa, a czasami zwyczajnie w miejscu, w którym mieszkamy nie ma odpowiedniej szkoły. W przypadku nauki fotografii sytuację komplikuje fakt, że szkół fotografii jest bardzo niewiele, a jeszcze mniej dobrych. Dla wszystkich, którzy do szkoły pójść nie mogą książka okazuje się nieoceniona. Nauka z samym podręcznikiem jest o wiele trudniejsza, wymaga więcej samozaparcia i prawdopodobnie nie okaże się równie skuteczna jak praca pod okiem Mistrza, ale też może przynieść dobre rezultaty.

Przejdźmy do Pana ostatniej książki „Fotografia obnażona. Mistrzowskie sesje aktu”. Czemu akurat akt, a nie na przykład fotografowanie przyrody?

Wrzuca Pan swego czytelnika od razu na głęboką wodę, bo choć po drodze znaleźć można całą litanię porad, to przyznać Pan musi, że to nie najłatwiejszy kawałek chleba. Tu bardzo łatwo, szczególnie młodym adeptom fotografowania, przekroczyć granicę pewnej przyzwoitości. Pańskie ostatnie zdanie stanowi tu chyba odpowiedź. Bardzo łatwo jest przekroczyć granicę więc porady i podpowiedzi są tym ważniejsze. Ponadto na akcie cały czas tworzy swego rodzaju odium; niechętnie pokazuje się wystawy o tej tematyce, wydawcy ostrożnie podchodzą do publikowania książek. Wystarczy wejść do Empiku czy innej księgarni, a znajdziemy tam mnóstwo albumów poświęconych właśnie fotografii przyrodniczej, zdjęciom architektury, ale poza rewelacyjnymi albumami Wacława Wantucha nie znajdziemy publikacji poświęconych dobremu aktowi. Ciężko się dziwić, że nasze pojęcie o fotografii aktu jest niejednokrotnie kształtowane przez pisemka, których okładki trzeba zakrywać przed położeniem na ladzie. Podobnie rzecz ma się z podręcznikami; wystarczy przejrzeć ofertę tak dużego wydawnictwa jak Helion; mamy podręczniki poświęcone różnym zagadnieniom związanym z fotografią, ale niemal za każdym razem są one omawiane na przykładzie przyrody czy portretu.

Czy trudno jakąś sumę życiowych doświadczeń zamknąć na 192 stronach książki? Czy to wiedza pełna, czy może wymaga uzupełnienia, które wkrótce - w postaci kolejnego tytułu - pojawi się na księgarskich półkach?

Nigdy nie próbowałem umieszczać w książce sumy doświadczeń życiowych. Zaznaczam to z resztą we wstępie. Fotografia jako taka czy nawet fotografia aktu to tematy zbyt obszerne by wyczerpać, czy próbować wyczerpać je w jednej książce. Myślę z resztą, że jest to zadanie dla krytyków fotografii, a nie dla fotografów. Fotografia Obnażona to tak naprawdę wstęp do tematu, wprowadzenie do studyjnej fotografii aktu i taki był jej cel od początku. Natomiast o to, czy pojawi się kolejny tytuł poświęcony tematyce aktu czy fotografii studyjnej proszę zapytać wydawcę.

Jak ważny w pracy z modelką / modelem jest sprzęt, jak oświetlenie, jak wreszcie jakość wzajemnej relacji. Czy można to zamknąć w jakiś wartościach procentowych udanej sesji?

W książce bardzo starałem się podkreślać, że sprzęt ma znaczeniem drugo-, a nawet trzeciorzędne. Pamiętam jak kiedyś jeden z młodych fotografów stwierdził, że gdyby miał taki aparat jak ja to też robiłby takie zdjęcia. W czasie rozmowy okazało się, że korzystamy z tego samego modelu aparatu. Bardzo ważne jest dobre zrozumienie światła (w końcu fotografia to malowanie światłem), dobra nad nim kontrola. Wielkie znaczenie ma tak zwane ′oko′, umiejętność dostrzeżenia dobrego zdjęcia przed naciśnięciem spustu migawki czy stworzenia go poprzez odpowiednie ułożenie ciała modelki i oświetlenia. Tak samo z resztą jest w przypadku wszelkich rodzajów fotografii. Natomiast w fotografii aktu absolutnie najważniejsze jest zaufanie i dobra relacja z modelem czy modelką, dobra atmosfera w studio. Jest to niezbędne w każdej sytuacji, gdy fotografujemy ludzi, natomiast w akcie nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ wymaga on największej dozy zaufania. Modelka nie tylko jest odarta z ochronnej warstwy ubrania, ale również musi ufać, że fotograf korzystnie pokaże jej nagość, że zdjęcia będą ładne i gustowne, i że nie podkreślą tych elementów jej ciała, z którymi wiążą się kompleksy, a tych wszyscy mamy pod dostatkiem.

Jest Pan tłumaczem książek fachowych o Photoshopie. Jak bardzo znajomość tego programu pomaga w pracy fotografa? Jaki jest Pana stosunek do bezczelnego wręcz poprawiania urody i retuszowania mankamentów gwiazd, gwiazdeczek i celebrytów?

Bardzo obszerny temat. Znajomość Photoshopa oczywiście bardzo się przydaje, chociaż staram się go używać oszczędnie. Nie lubię, gdy Photoshop stanowi sposób na ratowanie nieudanych zdjęć, natomiast uważam go za wspaniałe narzędzie do wzmacniania działania zdjęć znakomitych. Moim celem, nie zawsze możliwym do osiągnięcia, jest tworzenie zdjęć, które mógłbym powtórzyć aparatem analogowym i ograniczenie edycji do takich samych działań, jakie można wykonać w ciemni. Myślę z resztą, że fakt, iż przygodę z fotografią zacząłem w ciemni i nadal z przyjemnością do niej wchodzę, ma co najmniej równie duży wpływ na moją fotografię jak znajomość Photoshopa. Jeśli natomiast chodzi o poprawianie mankamentów urody, do pewnego stopnia robiliśmy to zawsze, chociaż ogół odbiorców naszych zdjęć nie miał tego świadomości. Na negatywie też dokonywano retuszu, ogromny wpływ na wygląd postaci ma i zawsze miało oświetlenie, makijaż, umiejętnie dobrany strój czy fryzura. Wystarczy porównać zdjęcia M. Monroe jakie znamy z gazet czy plakatów z tymi wykonanymi po sesji. Natomiast to, co widzimy obecnie w gazetach często przekracza wszelkie granice dobrego smaku. Przecież większość z tych drastycznie przeszopowanych zdjęć jest zwyczajnie brzydka?

Ma Pan swoje ulubione modelki, modeli, czy może wychodzi Pan z założenia, że najlepsza sesja dopiero przed Panem?

Nie sądzę bym potrafił wskazać jedną czy dwie ulubione modelki. Z niemal wszystkimi dziewczynami pracowało mi się świetnie, a sesje stanowiły okazję do poznania wielu niesamowitych osób. Z wieloma modelkami udało mi się z resztą współpracować kilkukrotnie, z innymi mam w planach kolejne sesje, jak chociażby z Kasią, której zdjęcie widnieje na okładce książki. Natomiast mam nadzieję, że najlepsza sesja jeszcze przede mną.
DużeKa REDnacz, 2010-11-09

Fotografia ślubna. Emocje uchwycone światłem

David A. Ziser radzi jak uchwycić magię ślubu. Metody ustawiania modeli, reguły kompozycyjne, techniki wykonywania zdjęć niepozowanych. Uczy kreatywnych technik oświetlenia. Znajdziemy tu sprawdzone recepty na doskonałe zdjęcia do albumu ślubnego.
GAZETA KRAKOWSKA MAŁOPOLSKA 2010-12-31

126 dni na kanapie. Motocyklem dookoła świata. Wydanie 1

Ta książka pokazuje, że bardzo łatwo wyruszyć motocyklem dookoła świata. Można także pokusić się o taką wyprawę praktycznie bez żadnego przygotowania. Autor książki, nie mając nawet prawa jazdy, wpadł na pomysł, że objedzie świat na motorze. I jak pomyślał - tak zrobił. Udowodnił, że marzenia można zrealizować, o ile tylko ma się wystarczająco dużo zapału i konsekwencji, a także odrobinę szczęścia. Uczestnicy wyprawy - dziennikarze radiowej Trójki Tomek Gorazdowski i Michał Gąsiorowski spędzili cztery miesiące na "kanapach" - motocyklowych siodłach. Odwiedzili 19 krajów, przejechali ponad 21 tysięcy kilometrów. Podróżowali przez pustynny Iran, tajlandzką dżunglę i malezyjskie herbaciane wzgórza. Przejechali w poprzek Indie i Amerykę Północną. Napisana żywym językiem, pełna humoru książka jest zapisem ich wyprawy - przygód, spotkań z ludźmi, zmagań z upałem, kurzem, własnym zmęczeniem i biurokracją. Przede wszystkim jest jednak pochwałą życia niestroniącego od wyzwań i wypełnionego ciekawością świata, obowiązkową lekturą dla obieżyświatów, niespokojnych duchów i niestrudzonych poszukiwaczy przygód...
Gazeta Krakowska mst, 2011-01-03

GIMP. Praktyczne projekty. Wydanie II

Program GIMP jest jednym z najpopularniejszych, udostępnianych bezpłatnie graficznych edytorów bitmapowych. To dość rozbudowane narzędzie o niezłych możliwościach można poznać dzięki tej publikacji. Autor zmienił drugie wydanie książki - znając poprzednią edycję, przyznajemy, że są to zmiany na plus. Opisywane są zarówno narzędzia typowo retuszerskie, jak i dostępne w GIMP-ie funkcje malarskie, efekty, filtry, obwiednie itp. Książkę wydano na dobrej jakości papierze, w pełnym kolorze. Uzupełnieniem jest płyta DVD zawierająca m.in. 3000 profesjonalnych fotografii, które można dowolnie wykorzystywać w swoich projektach, także komercyjnych.
PC Format . DH, 2011-02-01

Fotografia obnażona. Mistrzowskie sesje aktu

Fotografowanie aktów jest uważane za sztukę trudną - i słusznie. Przecież nie dość, że trzeba zapanować nad światłem i kadrem, jak przy normalnym portrecie, to jeszcze wchodzimy w dziedzinę delikatną, gdzie każdy drobiazg może się okazać koszmarnym błędem. Radosław Brzozowski postanowił ułatwić początkującym wejście w tę trudną dziedzinę.

Ewa Prus

Dla osób, które chciałyby zacząć fotografować w studio, ale nie wiedzą jak się do tego zabrać, ta książka będzie bardzo przydatna - nawet jeśli nie przymierzają się do aktów, a tylko do fotografowania portretów czy nawet spokojnej, martwej natury. Zdjęcia w książce to akty (z pewnymi zabawnymi wyjątkami), ale wyjaśnienia dotyczące światła i studia są natury ogólniejszej.

Lekcja numer 1: Nie bój się

Żeby od razu ośmielić początkującego czytelnika, książka zaczyna się od obalania powszechnie powtarzanych mitów dotyczących fotografii aktu oraz od porad dotyczących współpracy z modelką. Nie chodzi tu (na razie) o pozowanie, a raczej o to, jak się dogadywać, jak zachowywać, na co zwracać uwagę i jak przygotować ją, siebie i studio do sesji. Na koniec tej części kilka stron poświęcono na rozwiązanie problemu osób, które nigdy nie ustawiały świateł studyjnych. Nauka oświetlania postaci na przykładzie lalki barbie (to właśnie te zabawne wyjątki) i lampki-czołówki nie wymaga specjalnych nakładów, a jest równie skuteczna co uczenie się na „dużych” portretach. Wystarczy potem tylko zmienić skalę i sceny, i świateł.

Lekcja numer 2: Czym by tu...?

Skoro już wiemy na czym rzecz polega, pora przejść do następnych rozdziałów. A dotyczą one niezbędnego sprzętu i studia. Okazuje się, że studiem może się stać dowolne pomieszczenie, byle tylko zapewniało wystarczającą prywatność, a lampy wcale nie muszą być drogie, żeby wystarczały do stworzenia interesującego oświetlenia. To pocieszająca wiadomość; byłoby wprawdzie lepiej, żeby rodzaje i marki lamp zostały omówione bardziej konkretnie, ale i z tego co jest da się wyciągnąć wystarczająco dużo wniosków praktycznych.

No to pstryk!

I pstryk, i pstryk, i tak na wielu stronach - autor przedstawia bowiem efekty działania różnych (i różnie ustawianych!) modyfikatorów światła. Wszystko na tej samej modelce i w tej samej (a przynajmniej bardzo podobnej) pozie. Warto przeanalizować z nim układy świateł i cieni - czytelne schematy oświetlenia pokazane przy każdym zdjęciu, również w następnych częściach książki, bardzo to ułatwiają. Po tym wstępnym pokazie działania światła, pora na zagadnienia bardziej zaawansowane: różne pozy, style, akcesoria, zamysły artystyczne, dodatkowe lampy... Jest się czego uczyć. I jest się czemu przyglądać; choć autor uprzedza, że nie należy traktować tej książki jak albumu, fotografie są w większości bardzo ładne. Szczególnie te utrzymane w stylu Wacława Wantucha. Przede wszystkim mają jednak walor edukacyjny.

I co potem?

Gdy już napstrykamy, przeważnie trzeba to jeszcze jakoś wyedytować. Ostatni, dość krótki rozdział dotyczy edycji, dokonywanej zwykle na zdjęciach aktów. Jasność, kontrast, kolor, retusz skóry, czyszczenie tła - wszystko to omówiono zwięźle, acz dokładnie, na przykładzie Photoshopa CS3. I tu dochodzimy do wady książki: przygotowując zdjęcia do druku, autor chyba nie zawsze pamiętał o swoich własnych poradach. Tak więc na niektórych zdjęciach widzimy rozstępy, pryszcze czy zbędne fałdy - które oczywiście w naturze występują, ale i tak nie powinny pozostać na fotografiach. To jednak mała wada i jeśli tylko czytelnik będzie pamiętał, że retusz powinien dotyczyć nie tylko pryszczy na plecach, ale też tych na czole, wszystko będzie OK.

Czyta się

Na koniec warto zauważyć, że książka jest bardzo dobrze napisana. Lekko, ale bez dowcipasów, czyta się bardzo dobrze - i to mimo dość technicznej miejscami tematyki. Szata graficzna również jest bez zarzutu. Zdjęcia ilustrują to, co powinny, a schematy scen są bardzo pomocne. Wszystko to sprawia, że Fotografię obnażoną można polecić jako pierwszy podręcznik każdemu, kto wchodzi w świat studia fotograficznego - nawet, jeśli zamierza tam robić zwykłe, ubrane portrety.
Digital Foto Video 2011-01-02
« < 799 800 801 802 803 ... 913 > »