ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Opinie czytelników - Mołdawianie w kosmos nie lietajut biez wina (17)

4

2014-05-10
kola , jakiś
właśnie skończyłem.... R-E-W-E-L-A-C-J-A kiedy coś nowego?
2016-07-10
bez podpisu
To książka o kraju, w którym nie ma nic ciekawego, ale napisana tak, że szukam już biletów do Kiszyniowa. To też fajny, osobisty pamiętnik. Podobał mi się, a literatury podróżniczej nie cierpię. Może to dlatego, że łatwo się z Autorką identyfikować ;)
2014-04-17
Paweł , wykładowca
Przeczytałem jednym tchem! Dużo podróżuje i połowa książek w moim gabinecie to literatura podróżnicza i reportaże, jednak cały czas czegoś mi brakowało. "Mołdawianie..." to książka, która się nie czyta, to bieg, przez historię, anegdoty legendy, wydarzenia, ludzi, wieki temu i teraźniejszość... Uchwycić w jedno wielość tych wątków to nie lada sztuka. Chapeau bas dla autorki!
2017-06-26
WineRoad , winnym szlakiem przez Mołdawię
Warto przeczytać ale jeszcze bardziej polecam podróż do Mołdawii. Mnie książka zainspirowała do przejazdu rowerem winnym szlakiem przez Mołddawię. Wyrazy podziękowania posyłam autorce książki.
2015-06-08
Barbara Piotrowska , geodeta
Warto przeczytać.
2014-04-14
mjk
Super przyjemna książka dla chętnych i dla zjadaczy wiedzy na temat Mołdawii i Gaugazji. Polecam. Smakowity kąsek!
2015-07-07
Kasia
Książka zaskoczyła mnie pozytywnie. Nie jest to ani rozprawa politologiczna, ani książka podróżnicza, po prostu osobista opowieść o podróży. Całkiem ciekawa, interesująco opowiedziana, przyjemna stylistycznie. Choć czasem mnie denerwowała nieco triumfalnymi opisami biedy i nędzy, widzianej przez "osobnika bardziej cywilizowanego", to jednak książka zachowała równowagę ukazując również pozytywne aspekty Mołdawii. Z geopolitycznego punktu widzenia opowieść jest nieco powierzchowna, ale może dzięki temu bardziej obiektywna. Autorka nie zagłębia się w historię i dzieje stosunków z sąsiadami Mołdawii, a raczej pokazuje współczesną sytuację i sympatie swoich bohaterów. Polecam, może nie tyle jako książkę, z której dowiemy się praktycznych informacji o Mołdawii, a jako ciekawie opowiedziane przygody autorki.
2015-06-09
Artur
Jestem zachwycony! Sam byłem w Mołdawii i podobnie jak autorce wszyscy powtarzali: po co? W tym kraju można się zakochać, trzeba sobie po prostu zdać sprawę, że to nie będzie Paryż, Rzym czy nawet pobliskie rumuńskie Jassy, ale proste turystyczne życie.
2015-05-04
bez podpisu
Autorka na żywym organizmie odsłania dla nas kulturę i życie w Mołdawii. Książka bardzo interesująca, dużo faktów i omówień spraw dla lepszego wytłumaczenia stanu rzeczy. Polecam wszystkim tym, którzy kochają reportaże oraz są ciekawi innych kultur. Pieniądze dobrze wydane.
2017-07-13
Łucja Szatoba , nauczycielka
Miło się czytało,ale nie wciągała.Trochę monotonna i głównie na temat picia.Ale dużo informacji o tym nieznanym turystom polskim regionie jest.Oprócz etnosu Gagauzi to dla mnie ciekawostką było słowo "pacan",bo takie nazwisko kiedyś znałam.Autorka głównie się wybrzydza na estetykę Mołdawii,gust ludzi styl ich życia a nade wszystko na rusofilizm.Wyciąga śmiałe polityczne wnioski o tym,że są do kitu,bo "homo sovieticus".Domniemam,że nie była w Przybałtyce,bo te kraje były równie długo radzieckimi republikami a nic z tego co zarzuca Mołdawianom nie można do nich zastosować.Nawet niechęć do "ruskich" jest taka jak nam się podoba. Po wojnie,gdy bezrolni(tzw.robotnik rolny)dostali porządne gospodarstwa wiejskie z ziemią na Zachodzie i Północy to sobie nie radzili,często ziemię oddawali PGR-om i szli pracować do jakiejś fabryki.Gospodarka to mały zakład pracy,a nie wszyscy są urodzonymi menagerami.No i nie byli to homo sovieticus tylko homo polacus wychowany w nędzy i do nędzy. Autorkę pozdrawiam Łucja |Sz.
2015-04-13
Mateusz
Książkę dobrze się czyta. Autorka podaje dużo faktów historycznych, co dla niektórych może być nudne. Wraz z pisaniem i przebywaniem w Mołdawii pani Sierkowska staje się coraz bardziej sarkastyczna, co moim zdaniem jest na plus. Przy końcówce momentami śmiałem się na głos.
2016-04-12
Janusz
Krótko mówiąc, historia opisana przez autorkę i jej spostrzeżenia na temat Mołdawii skłoniły mnie do tego aby latem 2016 roku pojechać tam rowerem. I obawiam się , na podstawie lektury, że ilosć przejechanych kilometrów będzie odwrotnie proporcjonalna do ilosci wina ;-)
2018-12-14
bez podpisu
Ciekawie przedstawiona Mołdawia. Przeczytałam z zainteresowaniem krótko po wizycie w tym kraju
2015-08-12
Andrzej
Ucieszyłem się, gdy otrzymałem w prezencie książkę o Mołdawii. Znajomi wiedzieli, że lubię ten kraj i jego mieszkańców. Byłem wielokrotnie w Kiszyniowie i okolicach, a że niestety tylko tam (taka natura służbowych podróży), to ucieszyłem się podwójnie, jako że miało być o Gaugazji i Naddniestrzu. Interesujące! No i tytuł, chwytliwy i, jak by nie było, prawdziwy… Szykowałem się na czytelniczą ucztę. Niestety, jeśli chodzi o walory poznawcze czy estetyczne, rozczarowałem się srodze. Wiadomości przepisane w większości z Wikipedii plus wrażenia z rozmów z rówieśnikami Autorki nie przybliżyły mi wystarczająco tych miejsc. Chciałem czegoś więcej, niż można wyczytać w Internecie, na którym zresztą, signum temporis, zbyt mocno dzisiejsi podróżnicy-pisarze polegają. Chyba mam prawo oczekiwać pogłębionej analizy po kilku miesiącach spędzonych w niewielkim przecież kraju? Irytował mnie niechlujny styl, notowanie wydarzeń nieistotnych dla czytelnika rodem z pamiętnika licealistki (ja naprawdę nie muszę wiedzieć, jak przeżywała kaca pani Judyta dzień po), mało smaczne dowcipy i niespójność opowieści. Może osobnicy powyżej czterdziestki nie powinni się w tą książkę w ogóle zagłębiać? Nie ten „target”? Owszem, nie mogę odmówić Autorce pewnej lekkości pisania, ale miałem wrażenie, że całe partie materiału nie doczekały się żadnej krytycznej korekty. Gdy dodamy jeszcze do tego takie kwiatki, jak sugerowanie, że Julio Iglesias jest Włochem (str 31), albo że Rumunia wstąpiła do Unii Europejskiej w 2004 roku (sic) (str. 39), można by tę pozycję spisać na straty. Jest jednak coś, co ratuje książkę… Otóż, niezwykle zafrapowało mnie obserwowanie zmiany, jaką przeszła pani Judyta w „dzikiej” Gaugazji. Jechała tam jakby dla hecy, bo nikt tam nie jeździ, z torbą cukierków dla dzieci, bo dzieci są wszędzie, a cukierki niekoniecznie, a wróciła do Polski najwyraźniej z Mołdawią i jej mieszkańcami, także żyjącymi tam Polakami, w sercu, autentycznie przejęta problemami i absurdami tego kraju. Zresztą, absurdy zawsze wydają się takimi z zewnątrz. Ktoś mądry powiedział, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów i można to odnieść także do państw – jest tak dobrze, jak na to warunki pozwalają. A jak się dobrze przyjrzeć, jest nawet lepiej niż powinno. Zrozumienie tej prawdy warte było podróży pani Judyty, warte moich męczarni przebicia się przez niektóre fragmenty książki. Warte było także papieru, które szanowne Wydawnictwo na nią zużyło, z jednym aczkolwiek wyjątkiem – nie warto było papieru zużywać na beznadziejną mapę Mołdawii na okładce. Lepiej nie zamieszczać żadnej, niż tak nieczytelnej i rozmytej. Pani Sierakowskiej życzę wielu pomysłów na następne podróże i książki. Mimo krytycznych słów powyżej, jestem pełen życzliwości dla przyszłych prób pisarskich Autorki – o ile tylko nie napisze znów kolejnej książki na kolanie (czy też na laptopie na kolanie). Andrzej
2015-04-23
Jurek
Krótko i na temat: przeczytać można, ale nie jest to niezbędna lektura.
2019-11-17
zuszka
Infantylna.
2018-07-29
Irena
Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy jest to opowieść o Mołdawii, czy to relacja gimnazjalistki, która wybrała się na wakacje, ot tak, dla zabicia wolnego czasu. Nieprzerwanie w trakcie czytania odnosiłam bowiem wrażenie, że najważniejsza jest w tej książce sama autorka - bardzo skupia się na tym, aby pokazać się czytelnikowi atrakcyjnie z każdej strony. Oczywiście na tle mołdawskiej biedoty, szarości kraju nasza bohaterka prezentuje się bez zastrzeżeń w każdej dziedzinie. Nie podoba mi się również lekceważące spojrzenie na mieszkańców Mołdawii, które pomiędzy wierszami przewija się od pierwszej do ostatniej strony. Autorka, wielka osobowość z bogatej części Europy kontra zacofane i niemodne społeczeństwo gorszego świata. Niesmak budzi też język - daleko mu do pięknej polszczyzny, za to blisko wulgarności. Nie wiem, może miało być dowcipnie, „swojsko„, na luzie..... Nie wyszło. Nie potrafię dostrzec w tej książce większych wartości. Bardzo męczyłam się i irytowałam w trakcie czytania. Odetchnęłam kończąc ostatnią stronę. Autorka jest młodą kobietą - życzę aby czas sprzyjał jej dojrzewaniu do miana dziennikarki, jak się sama określa.