ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Opinie czytelników - Dom pod biegunem. Gorączka (ant)arktyczna (2)

6

2018-02-20
Justyna Gul (Qultura słowa)
Na końcu świata Czy marzysz czasami, aby rzucić wszystko i wyjechać na przysłowiowy koniec świata? Takie myśli pojawiają się najczęściej wówczas, gdy dopada nas stres, kiedy problemy przerastają naszą możliwość ich rozwiązywania, a przynajmniej, kiedy wydaje się nam, że nie jesteśmy w stanie się z nimi uporać. Jednak, mimo takich pragnień, niewiele osób decyduje się rzeczywiście tak postąpić i zrezygnować ze wszystkiego, co udało się osiągnąć, tylko po to, by gonić za marzeniami. Są jednak tacy śmiałkowie, którzy na wyprawę na koniec świata decydują się z ciekawości, z poczucia braku rozwoju i stagnacji, z niechęci do dojeżdżania jednym tramwajem do pracy aż do emerytury. Ekstremalnym ich przykładem, są … polarnicy, którzy zdecydowali się spędzić rok w zapomnianej przez Boga i ludzi stacji badawczej na Spitsbergenie. Mowa to o Dagmarze Bożek-Andryszczak oraz Piotrze Andryszczak, małżeństwie, które prosto z Krakowa, niecały rok po ślubie, zdecydowało się podjąć wyzwanie i uczestniczyć w XXXV Wyprawie Polarnej IGF PAN do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund. Relacje z pobytu w tym niezwykłym miejscu w latach 2015 – 2016 roku, małżeństwo umieszczało na blogu o wyprawach polarnych, ale szerokie zainteresowanie niezwykłą pracą (i parą), zaowocowało powstaniem książki, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Bezdroża. Relacja, pt. „Dom pod biegunem. Gorączka (ant)arktyczna”, to wyjątkowy dokument, obrazujący zarówno proces ubiegania się o tę niecodzienną pracę, podróż na Spitsbergen, ludzi, z którymi parze przyszło żyć, a także samą codzienność. Ta ostatnia okazuje się być najbardziej fascynująca, bowiem w wyizolowanym środowisku, praktycznie pozbawionym bodźców zewnętrznych, zaczyna się zwracać uwagę na drobne rzeczy i doceniać to, co dotychczas było oczywiste. Wraz z małżeństwem Andryszczaków uczestniczymy w emocjonujących rozmowach kwalifikacyjnych w Warszawie, w siedzibie Instytutu Geofizyki PAN, podczas których Dagmara rozmawiała z rekruterami niejako przez przypadek, przy okazji rozmowy Piotra. Przeżywamy też prawdziwe emocje, kiedy parze przychodzi spakować całe swoje dotychczasowe życie i ograniczyć do rzeczy niezbędnych podczas zimowania na biegunie. Po długiej podróży, która nie odbyła się bez przygód, chociażby w postaci uciążliwej choroby morskiej, docierają na tajemniczą wyspę, która „kusiła i przyciągała błękitem lodowców oraz surowym, polarnym pięknem”. Działająca przez cały rok stacja, zwana polskim domem pod biegunem, to najdalej wysunięta stała placówka należąca do Polski. I choć autorom trudno było początkowo uwierzyć, że znajdują się tak daleko od domu, to codzienne życie na stacji, niekiedy boleśnie dawało temu świadectwo. Dzięki małżeństwu Andryszczaków mamy możliwość zajrzeć niejako za kulisy i dowiedzieć się, jak wyglądają najprostsze choćby czynności na biegunie, jak żyje się grupie osób na tak małej powierzchni, śledzimy różne interakcje, jesteśmy świadkami zarówno sytuacji miłych, jak pamięć o urodzinach czy wspólne świętowanie, jak i wybuchów agresji, wynikających z narastającego napięcia. Autorzy opisują cienie i blaski życia na biegunie, konsekwencje wynikające z nieustannie trwającego dnia i zaburzenia w pracy organizmu, problemy, które w Polsce są trywialne, ale na odciętym niemal od świata zakątku urastają do rangi dramatu (jak kończący się zapas owoców, brak zapachu roślinności) czy prawdziwego wyzwania (spróbujcie załatwić na mrozie swoje potrzeby fizjologiczne). Niemal namacalnie odczuwamy zachwyt nad polarną zorzą czy smak potraw serwowanych w kuchni. To tylko niewielka część rzeczywistości, z którą zmierzyli się autorzy książki, a którą z pewnością warto się zagłębić, i to nie tylko wówczas, kiedy … planujemy wyprawę na biegun. To książka o prostym życiu, o wspólnocie, o radości płynącej z codziennych czynności, a także relacja z wielkiej przygody, którą warto przeżywać wraz z autorami. Piękne zdjęcia będące częścią książki tylko ułatwiają nam chłonięcie atmosfery i wrażeń, dopełniają obrazów pojawiających się w naszej świadomości, dzięki niezwykłej plastyczności opisów. Z pewnością jest to pozycja, po którą sięga się wielokrotnie, za każdym razem na nowo przeżywając niesłabnące emocje związane z pobytem w „domu pod biegunem”.
2018-03-29
bez podpisu , Geograf / specjalista do spraw GIS
Brak mi słów na tą cudowną OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI do Lodowej "pustyni", która wcale pusta nie jest :) Po prostu rewelacja !!!!!!