(…)Tragedie roku 2013 postawiły pod wielkim znakiem zapytania całą sportową przyszłość polskiego himalaizmu, nie tylko zresztą zimowego. Tymczasem zdobycie po raz pierwszy w zimie Gasherbrumu 1 przez Adama Bieleckiego i Janusza Gołębia (3 marca 2013r.) oraz pierwsze zimowe wejście na Broad Peak dokonane przez Adama Bieleckiego, Artura Małka, Tomasza Kowalskiego i Macieja Berbekę (6 marca 2013r.) sprawiły, że pośród wszystkich czternastu szczytów Korony Himalajów do pokonania w zimie zostały jeszcze tylko K2 i Nanga Parbat. W tym momencie cały wysiłek światowego himalaizmu sportowego skupił się na Nandze. Bo to góra znacznie bliższa (rzut beretem od szosy) i tańsza, niż K2. No i wyraźnie niższa, choć ogrom jej ścian nie ma sobie równych. By było jasne: ów „światowy sportowy himalaizm”, to zaledwie kilkanaście, góra kilkadziesiąt osób kilku nacji. W drugiej dekadzie XXI wieku już mało kto miał ochotę solidnie marznąć i sporo ryzykować w górach. W niemal zmasowanym zimowym ataku na Nangę w sezonach 2013/14, 2014/15, 2015/16 brali udział także Polacy, z niezmordowanym Mackiewiczem na czele, ale ostatecznie zwycięstwo przypadło w udziale innym. Dwudziestego szóstego lutego 2016 roku pierwszego zimowego wejścia na Nanga Parbat dokonali Włoch Simone Moro, Bask Alex Txikon i Pakistańczyk Ali Sadpara. Biorąca udział w ataku szczytowym krzepka dziewczyna z Tyrolu, Włoszka Tamara Lunger dotarła w pobliże wierzchołka, do 8025 metrów. Naprawdę niewiele brakowało, by stała się pierwszą kobietą z zimowym ośmiotysięcznikiem na koncie. Niestety, dwa i pół roku wcześniej doszło pod Nangą do bezprecedensowej tragedii. W nocy z 22 na 23 czerwca 2013 roku baza została zaatakowana przez uzbrojonych ludzi podających się za Talibów, którzy zamordowali 11 znajdujących się tam akurat osób. Alpiniści przebywający w tym czasie w górnych obozach, cudem otrzymali drugie życie. Z kolei K2, to zastarzały problem nie tylko dla Polaków, ale w ogóle dla całego alpinistycznego świata. Szansa wejścia tam zimą jest generalnie mała. Da nas, zaraz po upadku projektu PHZ – była żadna! Nie mieliśmy „armat”. Trzeba by jednocześnie mieć dobry zespół wspinaczy tej klasy co Simone Moro i Denis Urubko razy 3 lub 4 (6-8 ludzi) albo takich jakimi byli Krzysztof Wielicki czy Maciej Berbeka 25-30 lat wcześniej, również razy 3 lub 4, a do tego należałoby znaleźć odpowiednie fundusze, co akurat wydawało się być łatwiejsze niż skompletowanie składu. Na koniec trzeba by też trafić na idealną pogodę, taką, jaką w 2013 roku chłopcy mieli na Broad Peaku. Wówczas mogłaby K2 wreszcie kiedyś paść. Fragment książki "Zwyciężyć znaczy przeżyć" autorstwa Alka Lwowa