ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Wyprawa rowerowa z Bydgoszczy przez Jurę Krakowsko - Częstochowską, Kraków, Tarnów, Sandomierz do Lublina

Autor: Grzegorz Kortas
Data dodania do serwisu: 2009-03-13
Relacja obejmuje następujące kraje: Polska
Średnia ocena: 5.70
Ilość ocen: 733

Oceń relację

<p align="justify">Kiedy zacząłem zastanawiać się nad spędzeniem urlopu na myśl przyszedł mi, nie po raz pierwszy zresztą, rower. Za cel miałem rekolekcje dla muzyk&oacute;w w Gr&oacute;dku n/Dunajcem. Po drodze chciałem zwiedzić m.in. Jurę Krakowsko - Częstochowską i Krak&oacute;w. Taki był m&oacute;j pomysł na wakacje i szybko przystąpiłem do jego realizacji. Obmyśliłem trasę (ok. 90 km dziennie) i zacząłem szukać nocleg&oacute;w w internecie. Tak przygotowany mogłem już wyruszać. Przejechałem wcześniej zaledwie ok. 400 km, ale chyba sobie poradzę. Oto opis mojej wyprawy.</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div align="center"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Moj_rower_z_wyposaZeniem.jpg" alt="" /></div></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień pierwszy</strong></p><p align="justify"><strong>Bydgoszcz - Września (1.07.2006)</strong></p><p align="justify"><strong> (t= 6.19 h śr.= 17.1 km/h dyst.= 108 km)</strong></p><p align="justify">Wyruszam z Bydgoszczy. Pogoda bardzo ładna. Jest zimny wiatr i mocne słońce. Jadę przez tereny dobrze mi znane. Między innymi przez Łabiszyn, Żnin, Wenecję, Gąsawę czyli Pałuki. Krainę tysiąca jezior.Dojeżdżam do Rogowa, mojej pierwszej parafii. Rozmawiam trochę z proboszczem. Zostaję poczęstowany posiłkiem i najedzony ruszam dalej. Przez Gniezno, gdzie kończyłem seminarium, tylko przejeżdżam. Temperatura wzrosła do 35 &deg;C. Jest bezwietrznie. Trzeba na sk&oacute;rę nałożyć mleczko z filtrem.&nbsp;Ten dosyć długi odcinek kończę we Wrześni, w kt&oacute;rej byłem 6 lat na parafii. Zostaję przyjęty przez gospodynię panią Henię. P&oacute;źniej pojawia się także proboszcz. Odnawiam stare znajomości dlatego zostaję tutaj jeszcze jeden dzień. Jest niedziela więc trzeba trochę odpocząć. Nocuję na plebanii.</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Chwila_modlitwy_w_rezerwacie_Zielona_Gora.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień drugi</strong></p><p align="justify"><strong>Września - Jank&oacute;w I (3.07.2006)</strong></p><p align="justify"><strong> (t= 3.34 h śr.= 16.3 km/h dyst.= 58.2 km)</strong></p><p align="justify">Wyruszam dopiero o g. 13.30 ponieważ jeszcze odwiedzałem starych znajomych. Słońce grzeje niemiłosiernie. Jest 35 &deg;C, tak jak wczoraj. Po drodze mijam drewniany kości&oacute;ł w Grabowie Kr&oacute;lewskim. Wjeżdżam na tereny dawnego zaboru rosyjskiego czyli jak tu m&oacute;wią do &bdquo;łańcuch&oacute;w&rdquo;. Od niedawna w Bożenkowie stoi symboliczna granica.W Kołaczkowie odpoczywam w parku przy pałacu Władysława Reymonta. Chocz to następna miejscowość, gdzie można coś ciekawego zobaczyć a mianowicie zabytkowy kości&oacute;ł i pałac teraz zarządzane przez franciszkan&oacute;w. Kiedy tu przystanąłem to jakaś pani pokazywała mi drogę do noclegu agroturystycznego. Wszystko się wyjaśniło gdy przyjechali rowerzyści z Radomia.Droga jest płaska i dlatego nie sprawia trudności. Gorzej z temperaturą. Nocleg mam u znajomych z pielgrzymki rowerowej z Wrześni do Częstochowy u państwa Nowak&oacute;w w Jankowie Pierwszym. Przyjmują mnie bardzo gościnnie. Pięknie opowiadają o zjeździe rodzinnym kt&oacute;ry sami zorganizowali. Pokazują zdjęcia i drzewo genealogiczne. Tylko pozazdrościć. Można by tak długo rozmawiać ale trzeba iść spać.</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Gasawa._Kosciol_sw._Mikolaja.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień trzeci</strong></p><p align="justify"><strong>Jank&oacute;w I - Wieluń (4.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 6.30 h śr.= 16.1 km/h dyst.= 96 km)</strong></p><p align="justify">Po śniadaniu i dalszych rozmowach żegnam się i wyruszam dalej. Było bardzo miło. Pozdrawiam!!! Dojeżdżam do Kalisza - jednego z najstarszych miast w Polsce. Tutaj znajduje się też sanktuarium św. J&oacute;zefa. Temperatura sięga nawet 37 &deg;C. Gubiąc na chwilę drogę w mieście po raz pierwszy zajeżdżam do drewnianego kościoła św. J&oacute;zefa. Poza Kaliszem napotkałem na duże i dzikie wysypisko śmieci. Niezbyt piękny to widok. Dojeżdżam do Wielunia. To tutaj rozpoczęła się II wojna światowa. W tym mieście faktycznie zaczyna się Jura Krakowsko - Częstochowska. Nocleg mam przewidziany u si&oacute;str Antoninek w Domu Generalnym. Spotykam spodziewaną pielgrzymkę rowerową z Wrześni do Częstochowy i z powrotem. Jadę sam ale ciągle nie sam. Kilka razy z nimi pielgrzymowałem. Razem modlimy się i śpiewamy. P&oacute;źniej trwają rozmowy. Nocleg mam w bardzo dobrych warunkach.&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Jasna_Gora.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień czwarty</strong></p><p align="justify"><strong>Wieluń - Częstochowa (5.07.2006)</strong></p><p align="justify"><strong> (t= 4.13 h śr.= 15.1 km/h dyst.= 64 km)</strong></p><p align="justify">Rano wsp&oacute;lne modlitwy i śniadanie. Trzeba jednak ruszać. Temperatura sięga 42 &deg;C. Ciśnienie gwałtownie spadło. Tak, że jest poza skalą na moim zegarku z tą funkcją. To objawiło się u mnie w dużym osłabieniu. Zaczęły się jednak pojawiać chmury i zbawienny cień. Mijam Działoszyn i tzw. Przeprośną G&oacute;rkę czyli miejsce gdzie pielgrzymi zdążający do Częstochowy przepraszają się za wszystkie przewinienia względem siebie.W Częstochowie spotykam siostrę Justynę, kt&oacute;rą znam z Wrześni. To kolejne piękne spotkanie. Na Jasnej G&oacute;rze widać już pielgrzymki. Nocleg mam w hospicjum dla księży. Rozmawiam z klerykami paulińskimi, kt&oacute;rzy przyjechali tutaj do pomocy. To był dzień kryzysowy. Ledwo dojechałem. Ale jestem.&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Mirow_zamek.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień piąty</strong></p><p align="justify"><strong>Częstochowa - Żarki-Leśni&oacute;w (6.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 3.32 h śr.= 13.6 km/h dyst.= 48 km)</strong></p><p align="justify">Dzień zapowiada się jako upalny. Temperatura sięga dzisiaj 32 &deg;C. Ciśnienie nadal wyjątkowo niskie. Jechało mi się znacznie lepiej. Po drodze spotykam turyst&oacute;w konnych kt&oacute;rzy jechali do Brucin. W Jurze są specjalne ścieżki dla takich turyst&oacute;w. Jako, że jest Jura Krakowsko - Częstochowska są r&oacute;wnież skałki i jaskinie wapienne. Jest w nich bardzo przyjemnie w ten upał. W jednej z takich jaskiń spotykam chłopaka z Radomska, kt&oacute;ry wspina się tak cały dzień.Wjeżdżam w Rezerwat Zielona G&oacute;ra i tam w cieniu robię sobie post&oacute;j. Jadę cały czas ścieżkami leśnymi dzięki GPS-owi. Dojeżdżam do pierwszego zamku - w Olsztynie. Tam już kiedyś byłem i to rowerem. Wchodziłem wtedy od tyłu. W Janowie napotykam się na lwa tzn. na psa kt&oacute;ry wygląda jak lew. Następna ciekawa miejscowość to Złoty Potok. Zajeżdżam do parku, gdzie znajduje się dworek Zygmunta Krasińskiego. Teren jest g&oacute;rzysty i mimo tego, że etap nie jest długi to daje się we znaki.Nocleg znajduje u gościnnych Paulin&oacute;w w Leśniowie. Mam tam sw&oacute;j pokoik. Jem kolację z nowicjuszami, kt&oacute;rzy tutaj mają swoją siedzibę. Jak się okazało przeor klasztoru pochodził z Sadek zaś jeden z nowicjuszy z Nowej Wsi Wielkiej. To są moje tereny. W sanktuarium w Leśniowie zbiegło się w tym roku wiele okrągłych dat i dlatego biskup Ordynariusz ustanowił dla niego Leśniowski Jubileuszowy Rok Rodziny. Matka Boża z Leśniowa jest Patronką Rodzin.&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Czerna._Widok_klasztoru.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień Sz&oacute;sty</strong></p><p align="justify"><strong>Żarki-Leśni&oacute;w - Czerna (7.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 6.14 h śr.= 12.9 km/h dyst.= 81 km)</strong></p><p align="justify">Po śniadaniu, Mszy św. i obdarowany albumem o sanktuarium ruszam o g. 11.00. Udaję się do zamku w Mirowie. Temperatura tylko 38 &deg;C. Jadę przede wszystkim wyschniętymi lasami. Jest bardzo dużo piachu. Sam zamek Mir&oacute;w jest bardzo ładny chociaż są to ruiny. Przeszedł on, podobnie jak zamek w Bobolicach, w prywatne ręce. Dla wyjaśnienia, zamki tutejsze były zbudowane przez Kazimierza Wielkiego jako system obronny (z jednego widać następny) i zostały zniszczone w czasie Potopu Szwedzkiego.&nbsp;Po raz pierwszy w czasie tego wyjazdu musiałem schodzić z roweru ze względu na g&oacute;rki. Było tak kilka razy. Przejeżdżam przez Włodowice i Zawiercie. W Podzamczu jest piękna kaplica Matki Bożej Skałkowej. Znajduje się też zamek. Pr&oacute;bowałem dojechać do zamku w Morsku, ale mi się nie udało ze względu na zbyt dużą stromiznę. Nadrobiłem przez to trochę kilometr&oacute;w. Duże wzniesienie trzeba pokonać by dojść do punktu widokowego na Pustynię Błędowską. To jest nasza Polska pustynia, chociaż już częściowo zarośnięta. Właściwa pustynia jest trochę oddalona od tego punktu na Czubatce. Znajduję się ona na poligonie wojskowym. Ćwiczą tam wojska powietrzno - desantowe. Docieram do Olkusza. Zwiedzam trochę miasto: rynek, kości&oacute;ł i basztę.&nbsp;Największa stromizna czekała mnie na sam koniec przed dojściem do klasztoru w Czernej. Podchodziłem przeszło p&oacute;ł godziny. Tutaj jednak mam zapewniony nocleg i jestem oczekiwany przez brata Macieja pochodzącego z parafii w Bydgoszczy. Na miejsce docieram o g. 20.30. Udaję się do mojej celi. P&oacute;źniej jem kolację. Robię kr&oacute;tki obch&oacute;d klasztoru prowadzony przez brata Macieja. Jest tu tak pięknie, że postanawiam zostać dzień dłużej. Nie ma z tym przeszk&oacute;d.Następny dzień spędzam wsp&oacute;lnie z bratem Maciejem. Jest tutaj naprawdę pięknie. To klasztor Karmelit&oacute;w Bosych. Opr&oacute;cz tego w Czernej znajduje się kilka innych dom&oacute;w modlitwy. Słyszę historię brata zakonnego, kt&oacute;ry jest po prostu zżerany przez chorobę. Nic już nie widzi. Od p&oacute;ł roku nie śpi bo inaczej wpadł by w śpiączkę. Ma 24 lata. Niezwykła siła woli życia. Dziękuję ci Czerna i Karmelu. Dziękuję ci bracie Macieju.&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Krakow._Wystep_Presleya_na_rynku.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień si&oacute;dmy</strong></p><p align="justify"><strong>Czerna - Krak&oacute;w (9.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 4.40 śr.= 12.8 km/h dyst.= 60 km)</strong></p><p align="justify">Po odprawienu Mszy św. i śniadaniu wyruszam dalej. Otrzymuję folder o klasztorze i obrazki kt&oacute;rymi będę się m&oacute;gł podzielić. Dzisiaj padły dwa rekordy. Pierwszy to mojej prędkości maksymalnej (52.1 km/h) i drugi najwyższej temperatury w czasie tej wyprawy (44 &deg;C). Jadę przez Krzeszowice. Miasteczko z klimatem, ale zaniedbane. P&oacute;źniej dojeżdżam do niezwykłego zamku Tęczyn w Rudnie. Co prawda są to ruiny, ale m&oacute;wią o nim drugi Wawel.Rower zostawiam na dole obok rożna, a sam wspinam się bardzo stromą ścieżką (ok. 1 km) na wzg&oacute;rze zamkowe. Warto jednak podjąć ten wysiłek. Wielkość tych ruin jest niezwykła. Ścieżką rowerową, kt&oacute;ra biegnie w d&oacute;ł, udaję się w stronę Krakowa. Mijam lotnisko Balice, gdzie widzę startujące samoloty. W oddali można dostrzec wieże klasztoru Kameduł&oacute;w na Bielanach.Przez Las Wolski docieram do kopca Piłsudzkiego w por&oacute;wnaniu do kopca Kościuszki jest on wyższy i za darmo. Można tam wejść na sam szczyt z rowerem. Następnie udałem się do klasztoru Kameduł&oacute;w. Normalnie kobiety nie mogą tutaj wchodzić, ale dzisiaj jest taki jeden z kilku dni w roku kiedy klasztor jest otwarty dla wszystkich. Stąd spory tłum. Przy bramie siedzi brat zakonny i pilnuje wchodzących. Rowerzysta kt&oacute;ry robił mi zdjęcie, a miał spodenki kolarskie, nie został wpuszczony. Ja mam bardziej przyzwoity str&oacute;j i dlatego nie miałem z tym problemu.Czuć tu atmosferę modlitwy. Jest świetna woda do picia. Odmawiam brewiarz i w drogę. Docieram do Kopca Kościuszki. Ten jednak jest płatny i dlatego zostaję na dole. Nie wiedziałem też co zrobić z rowerem. Przede mną bardzo ładny kości&oacute;ł św. J&oacute;zefa a także kości&oacute;ł św. Benedykta . Widzę r&oacute;wnież austriacki fort św. Benedykta. W supermarkecie kupuję pamięć do aparatu cyfrowego i udaję się na ul. Rakowicką do klasztoru Karmelit&oacute;w Bosych. Tutaj mam nocleg. Zostaję w Krakowie jeszcze dwa dni. Pierwszego temperatura sięgała 38 &deg;C.O g. 8.55 wyjeżdżam pociągiem papieskim do Łagiewnik i Kalwarii Zebrzydowskiej. Obchodzę w całości dr&oacute;żki Matki Bożej i Pana Jezusa. To tutaj często przyjeżdżał kardynał Karol Wojtyła. Odwiedzam seminarium duchowne. Jestem przy pustelni i na wystawie mebli. Ponieważ temperatura się nie zmienia, wybieram dosyć oryginalny szlak zwiedzania Krakowa a mianowicie szlak cienia. Gdzie cień tam i ja. Byłem m.in. na Wawelu, na Franciszkańskiej 3 (okno papieskie), u ojc&oacute;w Bernardyn&oacute;w, w kościele Na Skałce, w dzielnicy żydowskiej Kazimierz.&nbsp;&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/DoroZka_w_Krakowie.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień &oacute;smy</strong></p><p align="justify"><strong>Krak&oacute;w - Bochnia (12.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 3.35 h śr.= 15 km/h dyst.= 54 km)</strong></p><p align="justify">Ten dzień zaczynam od zwiedzania cmentarza na ul. Rakowickiej. Jest to bardzo ważne miejsce dla historii Polski. Po pożegnaniu się z zakonnikami najpierw udaję się do sklepu rowerowego. Pękła mi n&oacute;żka od ciężaru bagażu. Kupuję przystosowaną do hamulca tarczowego. Aleją Jana Pawła II jadę w stronę Nowej Huty. Tutaj spotykam rowerzystę, kt&oacute;ry m&oacute;wi o swoich planach wyprawy po parkach narodowych. Nie ma chętnych dlatego chce jechać sam. Codziennie dojeżdża do pracy 18 km w jedną stronę tzn., że przez dwa tygodnie robi więcej kilometr&oacute;w niż ja przez p&oacute;ł roku.Temperatura nadal utrzymuje się bardzo wysoka. W sklepie rowerowym dostałem mapkę tras rowerowych Krakowa, także tych planowanych. Krak&oacute;w ma największą ilość rower&oacute;w i największą długość tras rowerowych. Trochę mogłem tego popr&oacute;bować. Udaję się do opactwa cysters&oacute;w w Mogile. Tutaj przebywa m&oacute;j kolega z roku teraz o. Wincenty. Niestety akurat jest na urlopie w ..... Bydgoszczy !? Przyjął mnie jednak przeor i poczęstował obiadem. Mogłem r&oacute;wnież pochodzić sobie po klasztorze i ogrodzie.Opuszczam już teren Krakowa. Dojeżdżam do miejscowości Staniątka. Tutaj znajduje się kości&oacute;ł i klasztor si&oacute;str Benedyktynek. Oprowadzała mnie siostra przełożona z dużym poczuciem humoru. Ciekawie opowiadała i zadawała zagadki np. co to jest? nie zrodzone a ochrzczone, niewinne a powieszone? To jest dzwon. Według tradycji na tym miejscu miał się zatrzymać św. Wojciech. w czasie wyprawy na misje do Prus. Zrobiła staniatkę czyli odpoczynek. Stąd p&oacute;źniej nieco zmienione Staniątka. To drugi obok św. Benedykta patron kościoła.Docieram do Niepołomic. Chciałem zwiedzić zamek, ale właściciel nie pozwala wprowadzać rower&oacute;w. W końcu jednak na chwilę udaje mi się wejść. Podr&oacute;żuję teraz Puszczą Niepołomicką. Jest tutaj bardzo przyjemna ścieżka rowerowa. I oto jestem u celu, w Bochni. Nocleg mam w Domu Pielgrzyma parafii pw. św. Mikołaja. Trochę pochodziłem po mieście i poszedłem spać.&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Zamek_w_Podzamczu.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień dziewiąty</strong></p><p align="justify"><strong>Bochnia - Gr&oacute;dek n/Dunajcem (13.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 3.26 h śr.= 13.9 km/h dyst.= 48 km)</strong></p><p align="justify">Rano odprawiam Mszę św. w sanktuarium Matki Bożej Bocheńskiej. Na śniadanie zostaję zaproszony na plebanię. Zwiedzam kopalnię soli. To druga po Wieliczce kopalnia kt&oacute;rą zwiedzam. Zajmuje mi to 3 h. Trudno więc m&oacute;wić o szybkim wyjeździe, ale szkoda stracić taką okazję. Następna miejscowość w kt&oacute;rej się zatrzymuję to Nowy Wiśnicz. Tutaj znajduje się zamek. Został bez obrony poddany Szwedom przez Lubomirskich a ci go ograbili i zniszczyli. Przyjeżdżam o g. 15.35, a zamek jest otwarty do g. 16.00.Dostaję ulgowy bilet i wraz z 3 osobami z Wrocławia dołączyliśmy do pozostałych zwiedzających. Rower zostawiłem w recepcji i nie było z tym żadnego problemu. Wielkie było zdziwienie, kiedy turyści dowiedzieli się, że przyjechałem tutaj z Bydgoszczy na rowerze. Z kolei docieram do Lipnicy Murowej. Zostaję ugoszczony przez proboszcza, kt&oacute;ry opowiada trochę o tym miejscu. To jest miejscowość trzech świętych (św. Szymona z Lipnicy, Urszuli Led&oacute;chowskiej i Anny Marii Led&oacute;chowskiej). Tutaj znajduje się też kilka kościoł&oacute;w. Najcenniejszy z nich, kości&oacute;ł św. Leonarda, jest wpisany na listę UNESCO.W Czchowie przeprawiam się promem przez Dunajec. Teren robi się coraz bardziej g&oacute;rzysty. Dzisiaj dużo zwiedzam i dlatego czas szybko ucieka. Po przeprawie pojawiają się g&oacute;rki kt&oacute;re naprawdę trudno nawet przejść. Kilka kilometr&oacute;w idę po kamienistej drodze, pod g&oacute;rkę gdzie wiał bardzo silny wiatr. Szedłem tak 45 minut. W nagrodę za to były piękne krajobrazy na jezioro Rożnowskie i tamę. Objechałem spora część jeziora Rożnowskiego. To jest teren typowo turystyczny.Nadal utrzymuje się wysoka temperatura. Jak na razie deszcz mogę liczyć dosłownie w kroplach. No i po ostatnim podejściu docieram do Gr&oacute;dka nad Dunajcem. Tutaj odbędę 5 dniowe rekolekcje - Strefa Chwały . Przedstawiam kilka zdjęć z tego spotkania i z pięknego ośrodka rekolekcyjnego diecezji tarnowskiej.&nbsp;&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Zamek_Teczyn_w_Rudnie.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień dziesiąty</strong></p><p align="justify"><strong>Gr&oacute;dek n/Dunajcem - Tarn&oacute;w (18.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 4.50 h śr.= 15.6 km/h dyst.= 76 km)</strong></p><p align="justify">Rekolekcje dla muzyk&oacute;w to był dla mnie piękny i potrzebny czas. W tym czasie padał deszcz, ale ja nie jechałem. Zostało mi to oszczędzone. Uparłem się żeby pojechać na Jamną. To jest ośrodek rekolekcyjny nad kt&oacute;rym patronat ma ojciec G&oacute;ra znany ze spotkań lednickich. Pojechałem trochę naokoło ponieważ w międzyczasie zastanawiałem się czy tam w og&oacute;le jechać. Kiedy tam wjechałem spotkałem kleryka z Rogowa, kt&oacute;ry akurat miał tygodniową praktykę. C&oacute;ż za zbieg okoliczności. Nie widziałem go kilka ładnych lat. Tam zostałem poczęstowany obiadem. Porobiłem trochę zdjęć i w upale ruszyłem dalej. Korzystałem za to ze źr&oacute;deł g&oacute;rskich.&nbsp;Przejeżdżam przez miejscowość Jastrzębia z zabytkowym kościołem drewnianym. Dotarłem do Skamieniałego Miasta koło Ciężkowic ale tylko z zewnątrz. Są to r&oacute;żne formy skalne. Sam zobaczyłem skałę - Grunwald. Postanowiłem sobie, że jeszcze muszę tutaj wr&oacute;cić. W Tuchowie zajechałem do sanktuarium maryjnego. Byłem tu pierwszy raz. Prowadzone jest ono przez ojc&oacute;w Redemptoryst&oacute;w. Kości&oacute;ł był zapełniony młodzieżą, kt&oacute;ra miała jakieś spotkanie rekolekcyjne. Skorzystałem z toalety i pojechałem dalej. Tutaj kończą się g&oacute;ry. P&oacute;źniej to już są tylko wzniesienia.&nbsp;Do Tarnowa jest prawie cały czas z g&oacute;rki dlatego mogłem w miarę szybko pojechać. Nocleg mam zapewniony w seminarium. Ks. Rektor co prawda o mnie zapomniał, ale p&oacute;źniej wszystkiego osobiście dopilnowywał. Po mieście oprowadzał mnie jeden z kleryk&oacute;w. Wcześniej na 1 piętro wni&oacute;sł w całości i bagaż i rower. Ja nie byłbym w stanie. Zawsze robiłem to oddzielnie. Byłem pełen podziwu. W Tarnowie najładniejsze i najbardziej zadbane są obiekty kościelne.&nbsp;&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Zamek_w_Sandomierzu.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień jedenasty</strong></p><p align="justify"><strong>Tarn&oacute;w - Sandomierz (19.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 6.24 h śr.= 16 km/h dyst.= 103 km)</strong></p><p align="justify">Rano wsp&oacute;lnie z Rektorem odprawiłem Mszę św. P&oacute;źniej wsp&oacute;lne śniadanie i spotkanie przy kawie z moderatorami. Kiedy posłuchali mojej opowieści o wyprawie to pomyśleli, że sami mogli by objechać Polskę na motorze jadąc od seminarium do seminarium. Życzyłem im powodzenia. Rektor sam zadzwonił do seminarium w Sandomierzu, aby przygotowali mi tam nocleg.&nbsp;Podziękowałem za wspaniałą gościnę i ruszyłem dalej. Dzisiaj mam jeden z najdłuższych odcink&oacute;w. Mijam Radomyśl Wielki gdzie znajduje się pomnik poświęcony lotnikom. Mielec wita mnie postumentem z samolotem. Na południowy odpoczynek zajechałem do parku przy pałacu. Rozłożyłem się na ławce i trochę pospałem. W Padwi zobaczyłem pomniki poświęcone znanym osobom związanym z miejscowością - Ignacemu Łukaszewiczowi i Ludwice z Użar&oacute;w Krysiakowej. Pierwszy raz pojawia się wiatr. Droga na szczęście jest płaska. Całymi kilometrami trwają roboty drogowe. Temperatura sięga 36 &deg;C.Po drodze czeka mnie niespodzianka w postaci zamku w Baranowie Lubelskim. Słyszałem o nim od mężczyzny kt&oacute;rego pytałem się o drogę. Bilet na wejście do parku kosztuje 1 zł. Za zwiedzanie zamku trzeba dopłacić. Nie mam za bardzo czasu więc oglądam tylko park. Warto tutaj zajechać na trochę dłużej. Przez jezioro kt&oacute;re mijam widzę kopalnię siarki. Prowadzi ona rewitalizację jeziora. Przez sam Tarnobrzeg tylko przejeżdżam.W końcu docieram do Sandomierza. Nocleg mam zapewniony w seminarium. Jem kolację i biorę prysznic. Postanowiłem zostać cały dzień w Sandomierzu w mieście by m&oacute;c spokojnie pozwiedzać. Sandomierzem jestem oczarowany. Turyst&oacute;w jest bardzo mało. Pływam stateczkiem po Wiśle. Odwiedzam Wąw&oacute;z św. Jadwigi, kości&oacute;ł dominikan&oacute;w, muzeum Długosza, przepiękną katedrę, seminarium, trasę podziemną. Temperatura utrzymuje się na poziomie 36 &deg;C. Sandomierz polecam każdemu.</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Zamek_w_Niepolomicach.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień dwunasty</strong></p><p align="justify"><strong>Sandomierz - Jan&oacute;w Lubel. (21.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 4.06 h śr.= 14.2 km/h dyst.= 59 km)</strong></p><p align="justify">Robię z mostu ostatnie zdjęcie panoramy Sandomierza i ruszam w drogę. Etap jest płaski. Raczej wypoczynkowy. Przeprawiam się promem przez Wisłę we Wrzawach. Na polach jest dużo fasoli zwanej &bdquo;piękny Jaś&rdquo;. Z niej robi fasolkę bo bretońsku. Skręcam w stronę kościoła w Zaklikowie, kt&oacute;ry jest cały obłożony tablicami nagrobnymi. Niedaleko znajduje się plaża nad jeziorem. Obmyłem sobie tylko nogi i jadę dalej. Z kolei dojeżdżam do Janowa Lubelskiego. To jest jedyne miejsce gdzie nie mam wcześniej zarezerwowanego noclegu. Dotychczas robiłem tak, że w internecie wyszukałem adresy i wziąłem je ze sobą. P&oacute;źniej dzień przed przyjazdem dzwoniłem by spytać się o nocleg. Tutaj nikt nie odbierał. Okazało się, że proboszcz wyjechał na urlop. Stoję więc pod kościołem i czekam na koniec Mszy św. To jest wypr&oacute;bowany spos&oacute;b z poprzednich wypraw gdzie nie miałem zarezerwowanych żadnych nocleg&oacute;w. Zaczepiam przechodzącego księdza wikariusza i po chwili wahania mam już nocleg. W Janowie Lubelskim znajduje się sanktuarium maryjne i właśnie przy nim jestem rozlokowany. Otrzymuję kolację i umawiam się z wikariuszami na wieczorne wyjście na Drugą edycję Festiwalu Artyst&oacute;w Filmu i Telewizji FART 2006. Dzisiaj będzie puszczany polski film &bdquo;Jasminus&rdquo;. Wcześniej występował kabaret &bdquo;Pod Wydrwigroszem&rdquo;. Wiecz&oacute;r był bardzo miły. Temperatura sięgała 31 &deg;C. W dzień było znacznie cieplej. </p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Tama_na_j._RoZnowskim.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień trzynasty</strong></p><p align="justify"><strong>Jan&oacute;w Lubel. - Lublin (22.07.2006) </strong></p><p align="justify"><strong>(t= 4.58 h śr.= 15.02 km/h dyst.= 76 km)</strong></p><p align="justify">W nocy przeszła potężna burza i ulewa. Nad ranem się uspokoiło. Odprawiłem Mszę św. i zjadłem bardzo dobre śniadanie. Dziękuję za piękną gościnę u ruszam w drogę. Trasa prawie bez historii. Nadal panuje upał. Droga jest pofałdowana. Po drodze nie znajduję żadnych ciekawych miejsc. W Kraśniku z gorąca robi mi się na chwilę niedobrze. Kiedy proszę miejscowego mężczyznę o trochę wody dostaję 2 litrową butelkę. Dziękuję!!. Za tym miastem miałem mały wypadek. Kobieta wyjeżdżając z drogi podporządkowanej w og&oacute;le mnie nie zauważyła i zostałem lekko uderzony. To była część orszaku weselnego. Wyglądała na wstawioną. Mi i rowerowi nic się nie stało. Jej odpadła tablica rejestracyjna. I to by było na tyle z tego dnia. Na nocleg w Lublinie dojechałem do si&oacute;str Franciszkanek Misjonarek Maryi. Znałem je ponieważ wcześniej głosiłem tu rekolekcje dla dziewczyn. </p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Bochnia._Kopalnia_soli,_dawne_miejsce_odpoczynku_dla_koni.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Dzień czternasty</strong></p><p align="justify"><strong>Zwiedzanie Lublina (23.07.2006) (t= 2.24 h śr.= 11.4 km/h dyst.= 28 km)</strong></p><p align="justify">Rano odprawiam Mszę św., jem śniadanie i ruszam na pociąg. Ponieważ jest o g. 16.20 bezpośrednio do Bydgoszczy, mam trochę czasu. Postanawiam zwiedzić trochę Lublin. Najpierw KUL, p&oacute;źniej Star&oacute;wka, Majdanek i kawałek ścieżki rowerowej wzdłuż Bystrzycy. Pociąg zajeżdża punktualnie. Ja zaś bardzo zadowolony z wyprawy siadam w przedziale rower zostawiając na korytarzu.</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Czerna._zrodlo_sw._Eliasza.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">Czas na podsumowania.&nbsp;</p><p align="justify">&nbsp;</p><p align="justify"><strong>Podsumowania</strong></p><p align="justify"><strong>Noclegi:</strong></p><p align="justify">Na plebani x2</p><p align="justify">U si&oacute;str x2</p><p align="justify">U zakonnik&oacute;w x4</p><p align="justify">W seminarium x2</p><p align="justify">W domu pielgrzyma x1</p><p align="justify">W domu prywatnym x1</p><p align="justify"><strong>Jazda:</strong></p><p align="justify">Dni jazdy - 13</p><p align="justify">Dni bez jazdy - 10</p><p align="justify">Czas jazdy - 1 - 23 lipca</p><p align="justify">Wypadki - 1</p><p align="justify">Ilość kilometr&oacute;w - 1000 km</p><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Zamosc_-_Rynek_Wielki_i_Kamieniczki.jpg" alt="" /></div></div><p align="justify">&nbsp;</p><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Pociag_papieski.jpg" alt="" /></div></div><div align="justify">&nbsp;</div><div align="justify">&nbsp;</div><div align="justify"><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/84bf2b7dfc6ead07bbc10549450b0f10/photos/Radomysl_Wielki._Pomnik_poswiecony_lotnikom_z_II_Wojny_Swiatowej.jpg" alt="" /></div>&nbsp;</div><p align="justify">Autor zdjęć i tekstu: ks. Grzegorz Kortas</p><p align="justify">Moja strona to: <a href="http://wyprawy-rowerowe-grzegorza.110mb.com/index.html">http://wyprawy-rowerowe-grzegorza.110mb.com/index.html</a></p>