ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Sztokholm na weekend-jesień 2010

Autor: Marta Pawlak
Data dodania do serwisu: 2011-02-11
Średnia ocena: 6.90
Ilość ocen: 10

Oceń relację

Odkąd Wizzair wprowadził połączenie lotnicze z Poznania do Sztokholmu spędzenie taniego weekendu w tym uroczym mieście jest tylko kwestią podjęcia decyzji odpowiednio wcześniej-przy odrobinie szczęścia podróż w obie strony nie będzie Cię kosztować więcej niż 200zł.(124 zł bilet lotniczy + 24EUR transfer autobusem z lotniska Skavska do City Terminalem w centrum Sztokholmu.
Wylot z Poznania w piątek 11.40, przylot do Sztokholmu 13.30 ( Skavska Airport), transfer 80 minut. Powrót  w poniedziałek o 13.30 ze Sztokholmu.
Wysiadamy na City Terminalen i pierwsze co robimy, to zakładamy zimowe czapki, szale i rękawice, które przezornie spakowałyśmy. Jest słonecznie, ale mroźne, arktyczne powietrze przeszywa nas do szpiku kości. Później okazuje się, że poczucie zimna jest względne- Szwedzi nadal chodzą w bluzach i trampkach, szwedzkie dzieci biegają bez czapek, w porozpinanych jesiennych kurteczkach. Jeśli spotkasz kogoś w grubej czapce i szalu, będzie to na pewno turysta-bardzo prawdopodobne, że z Polski. To, po czym jeszcze można poznać rodowitych Szwedów, to nieodłączny papierowy kubek z kawą na wynos i telefon komórkowy przy uchu. Często, gdy przez niego rozmawiają siadają gdzie popadnie-na ławkach, murkach albo zwyczajnie na chodnikach.
Jest 15 października. Na drzewach jeszcze pięknie złocą się i czerwienią liście, ale czuć już w powietrzu nadchodzącą zimę.
Postanawiamy zacząć od kupna tzw. „Stockholmskortet” ( taka „City card”), która uprawnia do bezpłatnego transportu miejskiego ( metro, autobusy, tramwaje i podmiejskie pociągi) oraz darmowego wejścia do 80-ciu muzeów i innych atrakcji, które oferuje miasto. Jeśli wybierzecie się do Sztokholmu latem-co stanowczo rekomenduję- w cenie są również wycieczki specjalnymi turystycznymi stateczkami- tzw. Hop-On Hop-Off Tours. Gdy wreszcie docieramy do Domu Szwecji ( Sverigehuset, Hamngatan 27) okazuje się, że Stockholm Tourist Centre przeniosło się niedawno na ul. Vasagatan 14-dokładnie naprzeciwko Dworca Centralnego. Zrobiłyśmy więc ciekawe kółko po Śródmieściu, wokół słynnego Kulturhuset i Sergels Torg, kryjąc przed zimnem w mijanych kościołach ( Klara Kyrka i Jakobs Kyrka). Tym na pewno Szwecja różni się od Polski- w kościołach jest przyjemnie ciepło… Wreszcie kupujemy Sztockholm Card- jedyne 525 SEK za 72 godziny. Później okaże się, że naszym bogatym planem wycieczki zakup karty zwraca się z nadwyżką
Z centrum odbiera nas Elina-nasza łotewska znajoma z rosyjskimi korzeniami, która od trzech lat mieszka i pracuje w Sztockholmie.  Jeśli nie znacie Eliny możecie zarezerwować pokój w jednym z wielu młodzieżowych hoteli lub niedrogich hoteli ( np. Hotel Micro, Tegnerlunden 8, zarezerowany via www.booking.com  to koszt rzędu 525 SEK za pokój 2-osobowy za dobę)
W sobotni ranek zaczynamy nasze zwiedzanie od Areny Globen.  Ta przedziwna, największa na świecie sferyczna budowla jest w nocy ładnie podświetlona ( ma swój color coding- świeci na czerwono, różowo, niebiesko, żółto lub zielono)- widać ją niemal z każdego miejsca w Sztockholmie. Normalnie odbywają się tam mecze i koncerty- jak ostatni Stinga, ale atrakcją którą przyciąga turystów jest tzw. Skyview-On the Top of The Globe.   Przeszkloną  windą zbudowaną na zewnątrz Areny wjeżdża się powoli na 130m, skąd rozciąga się sympatyczny widok na miasto. Niestety Globen znajduje się dość daleko od Centrum i Starego Miasta i widok może trochę rozczarować. Elina widząc nasze nietęgie miny zabiera nas do Slussen, gdzie znajduje się Katarinahissen ( The Katarina Lift). Nie trzeba nawet wjeżdżać windą- z drewnianego mostu, na który wspina się schodami rozciąga się spektakularny widok na Stare Miasto. Latem miejsce to tętni życiem dzięki ogródkom, które pojawiają się na moście, teraz jest przyjemnie spokojne…
 

Jeśli-podobnie jak my-jesteście fanami miejsc, skąd rozciąga się piękna panorama miasta, warto przejść się kawałek dalej w kierunku Kościoła Norweskiego. Oprócz spektakularnego widoku na kilka sztokholmskich wysp zachwycają malutkie, drewniane, świetnie zachowane domki z Söder ( ul. Stigbergsgatan i ul. Sista Styvern), w których nadal mieszkają ludzie. W oknach nie ma firanek, można więc „niechcący” podejrzeć Szwedów pijących kawę przy drewnianych uroczych stołach. Sama dzielnica Södermalm ( w skrócie Söder) położona jest stromo nad wodą i stanowi niemal odrębne miasto w mieście. Ma swoisty, artystyczny charakter i staje się naszym ulubionym miejscem. Elina dzieli Sztockholm na część „intelektualną”  ( Bohemian Söder) i „bogatą” ( biznesowy, elegancki i modny Östermalm, Stureplan). Östermalm w ciągu dnia stanowi wymarzone miejsce na spacer z aparatem fotograficznym w dłoni- nigdzie indziej nie widziałam tylu przepięknych, starych ( często ponad stuletnich) wysokich kamienic-kolorowych i świetnie zachowanych, romantycznie otoczonych wodą. Gdy parę godzin później wybieramy się podejrzeć nocne życie Szwedów z zaciekawieniem obserwujemy, jak bardzo różnią się te dwie dzielnice. W Östermalm tłumy elegancko ubranych kobiet na wysokich obcasach i mężczyzn w firmowych, sportowych marynarkach tworzą kilkudziesięciometrowe kolejki do „face control” ( selekcji) modnych klubów nocnych. Całe Östermalm to w zasadzie banki i kluby nocne. Mimo temperatury bliskiej zero miasto tętni życiem nawet na ulicach-nadal powystawiane są uliczne ogródki, gdzie półnagie towarzystwo popala papierosy. We wszystkich pubach , klubach i restauracjach w Szwecji obowiązuje całkowity zakaz palenia tytoniu. Zamiast tego można delektować się tytoniową używką, która nazywa się „snus”- małą, celulozową torebkę z tytoniem umieszcza się pod górną wargą i wchłania z niej nikotynę. Prill czyli jedna porcja snusa trzymana pod wargą przez godzinę odpowiada pod względem wchłoniętej nikotyny wypaleniu czterech papierosów. Gdy później, już po powrocie do Polski testowałyśmy działanie snusa, zgodnie stwierdziłyśmy,że jest to coś równie potwornego w smaku jak gumy Nicorette-zdaje się, że mógłby pełnić podobną rolę.- Nie tylko w obawie przed selekcją ( „face control) nie decydujemy się na pozostanie dłużej w Östermalm.
 
Wracamy do Gamla Stan-Starego Miasta i jednocześnie największej wyspy Sztokholmu, gdzie za dnia spędziłyśmy wiele godzin wśród starych, zabytkowych budowli, gwarnych ulic pełnych sklepików z pamiątkami, kościołów, muzeów, pałaców i kawiarni.


Mając tylko dwa dni nie sposób zobaczyć wszystkiego, dlatego świadomie rezygnujemy ze zwiedzania Pałacu Królewskiego ( Kungliga Slottet), zadowalając się rzuceniem oka na pierwsze pięć minut z godzinnej zmiany warty ( w soboty o 12.15, w niedziele o 13.15). Na pewno warto zatrzymać się dłuższą chwilę w sztokholmskiej, gotyckiej katedrze ( Storkyrkan). Katedra ma ponad 700 lat i słynie z przepięknej, wielkiej rzeźby Św. Jerzego ze smokiem ( 1489r.) autorstwa Bernta  Notkego. To tu odbył się w czerwcu tego roku najsłynniejszy ślub 2010r-pięknej księżnej Victorii z Danielem Westlingiem z tzw. „ludu”. Szwedzi uwielbiają tą parę-ich portrety i ślubne zdjęcia widnieją na wystawach sklepów, ścianach kawiarni, pudełkach czekoladek i niezliczonych pamiątkach.



Wybierając się do Sztokholmu warto pamiętać, że część atrakcji dostępna jest tylko w miesiącach letnich-tak jest np. z robiącym wrażenie, słynnym kościołem Riddarholmskyrkan, położonym na wyspie Riddarholmen i znanym jako miejsce pochówku władców Szwecji. Można jednak zobaczyć miejsca trochę mniej znane-pod warunkiem, że ktoś je Wam poleci-jak np. niewielką, metalową rzeźbę chłopca bez głowy, który według legendy spełnia życzenia ( niestety tylko materialne- ,jeśli pogłaszczemy go po miejscu, w którym powinna być głowa i zostawimy w prezencie monety lub cukierki ( na podwórzu kościoła Finska Kyrkan przy Slottsbacken).
Na chwilę zaglądamy do Muzeum Nobla, a właściwie historii nagród przyznawanych z jego pieniędzy. Muzeum ma specjalną, interaktywną część przeznaczoną do zwiedzania przez dzieci ( okazuje się, ze nie tylko przez dzieci- Ogólnie Sztokholm stanowi idealne miejsce do podróży z dziećmi- Szwedzi uwielbiają dzieci i tak konstruują wszystkie muzea i atrakcje, by dzieci mogły w nich aktywnie uczestniczyć-nie wspominając już o licznych placach zabaw i specjalnym menu w restauracjach. Ciekawsze niż Muzeum Nobla okazuje się zwiedzanie Ratusza ( Stadshuset), gdzie odbywają się uroczystości związane z wręczeniem Nagród Nobla. Warto skorzystać z usługi przewodników (w języku angielskim), którzy w niezwykle barwny sposób opowiadają historie związane z Ratuszem, zdradzają dlaczego sala z czerwonej, ręcznie formowanej cegły znana jest jako „Niebieska”. Odkrywają tajemnice ściennej mozaiki Złotej Sali do budowy której zużyto 19 milionów płatków złota i przy budowie której popełniono kilka spektakularnych błędów- tego wszystkiego nie dowiecie się z klasycznych przewodników po Sztokholmie.  W Ratuszu również przewidziano specjalną „trasę” dla dzieci. Zachwyca nas podejście Szwedów do tych najmniejszych obywateli. Zresztą nie tylko to.
Wrażenie robią na nas chociażby stacje metra. Wiele z nich to swoiste dzieła sztuki same w sobie- nasza ulubiona, pełna rzeźb i zaskakujących połączeń kolorów to Kungsträdgaåden-koniecznie trzeba się tam zatrzymać ( niebieska linia, kolejna stacja za T-Centralen, którą nota bene też warto zobaczyć)
Z tzw. „dobrych rad” dla podróżujących po obcym mieście na pewno przydadzą się te związane z kulinarną stroną miasta-szczególnie, gdy mówimy o mieście tak drogim, jak Sztokholm. Jednogłośnie polecamy spróbować świeżo smażonego śledzia, podawanego ze słodkawą musztardą i czerwoną cebulą ( 35-45 SEK za sporą porcję)-np. w Nystekt Strömming-przyczepie kempingowej naprzeciwko Muzeum Miasta Sztokholmu ( stacja metra: Slussen). Koniecznie trzeba skosztować coś z przepysznych słodkości-sernik z malinami, tradycyjną cynamonową drożdżówkę, bezowy torcik z cytrynowym kremem, zielony, słynny „Princess Cake” czy przepyszne czekoladowe ciasteczko „Sarah Bernardth” ( mniam!) Polecamy np. przedziwną kawiarnię prowadzoną od lat przez Polkę, usytuowaną na Gamla Stan, przy ul. Järntorget 83. Nazywa się „Sundbergs Konditori” i swoim nieco kiczowatym wystrojem przypomina niektóre wiedeńskie kawiarnie, oferując jednak pyszną kawę „påtår” ( czyli bezpłatną „dolewkę” do filiżanki po wypiciu pierwszej kawy) i pyszne wypieki. We wszystkich kawiarniach i restauracjach można częstować się wodą- pija się tu wodę prosto z kranu i jest faktycznie bardzo smaczna. ( Kawa od 30 SEK, ciastko od 35 SEK). Kawiarnie są również idealnym miejscem na zjedzenie niedrogiego ( jak na warunki szwedzkie) lunchu-każda oferuje w porze lunchu kilka ciepłych, prostych dań. Osobiście polecamy pieczone ziemniaki ( odpowiednik angielskich „baked potatoes”, choć nieco mniejsze) ze szwedzką sałatką z krewetek lub łososia ( od 75 EUR za porcję. Jeśli dysponujecie większym budżetem, koniecznie skosztujcie łososia pieczonego w folii w cytrynowo-śmietanowym sosie-my testujemy jego „domową” wersję przygotowaną przez Elinę i rozpływamy się nad smakiem samej ryby-zupełnie innej niż ta, którą można kupić w Polsce. Tanio zjeść można w jednej z wegetariańskich restauracji-osobiście testujemy restaurację-bufet  Hare Kriszna ( „Govindes”, Friedhemsgatan 22, tuż przy stacji metra Friedhemsplan), gdzie obowiązuje stała opłata za bufet , „agens ratt”- od 85 SEK. Znacznie bardziej „europejska” wegetariańska restauracja „Hermitage” znajduje się na Gamla Stan ( Stora Nygatan 14)-bufet od 100 SEK.


Niemal cały następny dzień-niedzielę, spędzamy na wyspie Djurgården. Można dojść tam piechotą podążając z centrum nadbrzeżną Strandvägen. My jednak wybieramy trasę turystycznego tramwaju T7. Wysiadamy przy wielkim, monumentalnym budynku Nordiska Museet ( Muzeum Nordyckie) i od razu kierujemy się do Junibacken- przedziwnego muzeum, przed którego wejściem zaparkowanych jest kilkadziesiąt…dziecięcych wózków. Wkraczamy w świat postaci z książek Astrid Lindgren. Przedziwnym pociągiem podróżujemy przez magiczny świat, przypominając sobie losy Braci Lwie Serce, Ronji Córki Zbójnika, Emila, Karlossona z Dachu i Pippi Pończoszanki- choć najwidoczniej ta ostatnia bardziej popularna jest w Polsce, niż w Szwecji. Dla nas to prawdziwa ikona dzieciństwa-jak zaczarowane pstrykamy pewnie z kilkadziesiąt fotek z koniem Pippi, domem Pipii, przyjaciółmi Pipii… To muzeum musicie zobaczyć koniecznie!

Choć prawdziwe tłumy kłębią się od rana przed Vasa Museum-czyli Muzeum Okrętu Waza. Okręt ten zatonął w sztokholmskim porcie wypływając na swój pierwszy i jak się okazało ostatni rejs 10.08.1628r. Po 333 latach, w 1961r. udało się wydobyć wrak z dna morza. Dzięki niskiemu zasoleniu wody drewno statku, pochodzące z ponad 1000 dębów, uratowało się przed robakami. Odbudowany okręt ozdobiony setkami kolorowych rzeźb w 95% składa się z oryginalnych części i naprawdę robi wrażenie, nawet na takich laikach w tej dziedzinie, jak my. Nie mając za wiele czasu na zwiedzanie muzeum, decydujemy się na obejrzenie filmu ilustrującego historię statku ( trafiamy akurat na fińską wersję, ale na szczęście z napisami w j. angielskim). Warto!
Śpieszymy się do Skansenu- tym bardziej, że pogoda nam sprzyja-piękne słońce zachęca do dłuższego spaceru. Skansen zajmuje obszar 30 ha, a więc dużą część wyspy Djurgården. To przedziwna „Szwecja w miniaturze” ponad 150 zabytkowych budowli zgromadzono tu ku uciesze turystów. Oczywiście my Polacy mamy swoje znakomite skanseny, jak choćby ten w Biskupinie, czy we Wdzydzach. Ale tu piekarz na naszych oczach piecze tradycyjny szwedzki chleb, cukiernik częstuje cynamonową bułeczką a w pracowni szkła rzemieślnik wydmuchuje małego renifera. Skansen posiada również własne zoo, gdzie wędrujemy, by zobaczyć prawdziwego łosia. Choć zwierzęta mają tu lepiej niż w większości ogrodów zoologicznych w Polsce, to jednak spotkany przez nas łoś ma smutne oczy i nie wygląda na szczęśliwego-

Gdyby obiektywnie podsumować ten weekend, trzeba by przyznać, że w ciągu tych 72 godzin zobaczyłyśmy, doświadczyłyśmy naprawdę sporo-na tyle dużo, by nabrać ochoty na więcej. Zabrakło czasu choćby na Millesgården-  ulubionego miejsca naszych zaprzyjaźnionych sióstr Eliny i  Mariny, lub choćby na Drottningholm- leżącego poza Sztokholmem letniego pałacu książęcego, gdzie de facto mieszkają szwedzcy władcy.
Sztokholm to cudowne miasto, stanowczo zasługuje na więcej!
Wrócimy tam, a Was zachęcamy, by pójść w nasze ślady….
Nawet trylogię Stiega Larssona z tej perspektywy odbiera się inaczej

Blogerka Marta