ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Szlakiem zamków i pałaców w Słowacji, Węgrzech i Austrii.

Autor: Wojciech Kłoskowski
Data dodania do serwisu: 2007-05-25
Relacja obejmuje następujące kraje: Słowacja, Węgry, Austria
Średnia ocena: 6.01
Ilość ocen: 3523

Oceń relację

<p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Słowacja &ndash; Węgry &ndash; Austria </strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Termin: 28 IV &ndash; 6 V<br /></strong><br />Wyruszyliśmy w tr&oacute;jkę: ja, żona i przyjaciel. P&oacute;źniej nasza ekipa miała się powiększyć do 6 os&oacute;b. Plan był prosty - jedziemy przed siebie, a każdy dzień ma być lepszy od poprzedniego. Z grubsza mieliśmy zaplanowane miejsca w kt&oacute;rych chcieliśmy być, resztę mieliśmy planować na miejscu. Brak konkretnej trasy przejazdu okazał się trafnym pomysłem ze względu na spontaniczność, jednak następnym razem chyba szczeg&oacute;łowo rozpracuję trasę przejazdu.<span>&nbsp; </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Wyjazd planowaliśmy na podstawie przewodnik&oacute;w Bezdroży: &quot;Węgry. Na ostro i na słodko&quot;, &quot;Słowacja. Karpackie serce Europy&quot; i starszego przewodnika po Wiedniu. Na miejscu znaleźliśmy w nich prawie wszystkie niezbędne informacje, za wyjątkiem map. Na przyszłość mapy kupimy w Polsce by nie podr&oacute;żować po omacu.</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Nie będę rozpisywał się dokładnie o poszczeg&oacute;lnych miejscach. Od tego są przewodniki. Jedynie zasygnalizuję, co warto było zobaczyć, co wywarło na nas największe wrażenie. Przy okazji być może uda się zamieścić kilka praktycznych informacji.<span>&nbsp;&nbsp;</span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień pierwszy</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Wystartowaliśmy o godzinie 2 w nocy z Białegostoku. Do granicy polsko - słowackiej mieliśmy ponad 550 km. Byliśmy bardzo zaspani, a drogę w końcowym fragmencie utrudniał ruch jadących na maj&oacute;wkę. Wyglądało to w ten spos&oacute;b, jakby cała Polska gdzieś wyruszyła. Może tam gdzie my? Na przejście graniczne w Barwinku dotarliśmy zgodnie z planem ok. 11. Bez żadnych formalności, na podstawie okazanych paszport&oacute;w, wolni od codziennych stres&oacute;w, wjechaliśmy na Słowację. Szybko wymieniliśmy złot&oacute;wki na korony (w sumie na granicy był najlepszy kurs), nieomal zapomnieliśmy o zakupie winiety i ruszyliśmy dalej w głąb Słowacji. Dla nas na dobre rozpoczął się piękny dzień. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Na początek odwiedziliśmy Sarisz - piękny przyg&oacute;rski region z kilkoma cerkiewkami. W mijanych miejscowościach zdziwiły nas rozwieszone megafony. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Największą atrakcją regionu jest Bardi&oacute;w <em>(Bardejov)</em>, kt&oacute;re posiada najlepiej zachowany średniowieczny zesp&oacute;ł miejski na Słowacji. W 2001 roku miasto zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Urok tego miasta to przede wszystkim malowniczy rynek wyłożony rzecznymi kamieniami, otoczony domami mieszczańskimi o charakterze architektury gotyckiej i renesansowej. Na środku rynku, obok gotyckiego kościoła św. Idziego (wewnątrz mieści się 11 p&oacute;źnogotyckich ołtarzy szafiastych z lat 1440-1510), stoi starożytny gotycko-renesansowy ratusz z 1509 roku. Kilka chwil relaksu na ławeczce pozwoliło zauważyć, iż życie tutaj toczy się wolniej. Kilkunastu pracownik&oacute;w, na zlecenie właścicieli pub&oacute;w, mieszczących się w pobliskich piwnicach, nienerwowo, popijając piwo, rozkładało ogr&oacute;dki na zbliżający się sezon. Wniosek - przyjechaliśmy za wcześnie. Warto było udać się w kierunku mur&oacute;w obronnych a po drodze odwiedzić lodziarnię (zmarzlina) przy ulicy Veterna. Naprawdę bardzo dobre lody, dużo lepsze niż w Polsce.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img style="width: 500px; height: 85px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-2_copy.jpg" alt="Słowacja, Bardi&oacute;w" title="Słowacja, Bardi&oacute;w" width="500" height="85" align="middle" /></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Ruszamy dalej. Po drodze do Preszowa z oddali podziwialiśmy ledwo zachowane ruiny zamku Sariskiego. Kojejnym wartym przystanku miejscem był Presz&oacute;w. Nowoczesne przedmieścia z hipermarketami oraz nieciekawe osiedla wieżowc&oacute;w otaczają piękną star&oacute;wkę, niewiele skromniejszą od koszyckiej. Kr&oacute;tki spacer po niej pozwolił doskonale się zrelaksować przed dalsza podr&oacute;żą. Centrum miasta skupia się wzdłuż ulicy Hlavnej, kt&oacute;ra w środkowym biegu rozszerza się w długi, wrzecionowaty rynek. Tutaj skupiona jest większość lokali gastronomicznych i atrakcji turystycznych. Pośrodku placu znajduje się budowla byłego kolegium ewangelickiego - szkoły wyższej ewangelickiej z 1666 roku, niedaleko od świątyni pw św. Tr&oacute;jcy z początk&oacute;w XVII wieku i ratusz w pierwotnie mieszczańskim domu z XVI wieku. Nieopodal jest świątynia greckokatolicka pw św. Jana Chrzciciela, pałac reprezentacyjny biskupa i Greckokatolicki Wydział Teologiczny. W pobliżu znajdują się stare obwarowania miejskie z XV wieku, a w ich sąsiedztwie Muzeum Win. Niestety zamknięte.<span>&nbsp; </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Przed nami wspinaczka w g&oacute;ry. Na Spisz można przedostać się łatwą drogą<img style="width: 207px; height: 154px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-1_copy.jpg" alt="Słowacja, zamek spiski" title="Słowacja, zamek spiski" width="207" height="154" align="left" /> przed 5 kilometrowy tunel Banisko lub poprzez g&oacute;rskie serpentyny. Przez tunel przejechaliśmy w drodze powrotnej, teraz zaś rozpoczęliśmy walkę z g&oacute;rskimi podjazdami i zakrętami. Było warto. Z drogi na szczyt roztaczają się rozległe panoramy na Spisz zamknięte widokiem oddalonych Tatr. No i oczywiście przepiękny widok na Spiski Hrad, warty kilkunastu nadrobionych kilometr&oacute;w. </font><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Tak trafiamy do Spiskiego Podgrodzia. Jest to ładna miejscowość położona u podn&oacute;ża wzg&oacute;rza, na kt&oacute;rym wznosi się zamek z kilkukilometrową zabudową szeregową, zamieszkała przez Rom&oacute;w. W 1993 roku Zamek Spiski i okoliczne zabytki wpisano na listę UNESCO. Z noclegiem nie mieliśmy problem&oacute;w. W miejscowości tej jest kilka pensjonat&oacute;w, my wybraliśmy z widokiem na zamek. Cena - 500 koron za 3 osoby, za pok&oacute;j, kt&oacute;ry okazał się być bez czajnika. Poza tym czysto i schludnie. Szybka kąpiel i regeneracyjne dwa piwa Sm&auml;dn&yacute; Mnich, z pobliskiego browaru Veľk&yacute; &Scaron;ari&scaron;<span>&nbsp; </span>postawiły nas na nogi. Najpierw wyruszyliśmy na miasto. Na każdym kroku dało się odczuć cygański charakter okolicy.<span>&nbsp; </span>Uczucia zachwytu nad zamkiem i innymi zabytkami pomieszane były z ohydnym i nieprzyjemnym wyglądem miasteczka. Oczywiście to tylko nasza bardzo subiektywna ocena. Miasteczko zapewne kryje bardzo wiele pięknych i ciekawych miejsc. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img style="width: 268px; height: 131px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-3.jpg" alt="Słowacja, Spiskie podgrodzie" title="Słowacja, Spiskie podgrodzie" width="268" height="131" align="left" />Do najbardziej atrakcyjnych zabytk&oacute;w architektonicznych okolicy należą: kości&oacute;ł Narodzenia Marii Panny z gotyckim ołtarzem skrzydłowym św. Barbary i gotycka chrzcielnica, z drugiej połowy XV wieku, klasztor Braci Miłosierdzia, kości&oacute;ł ewangelicki z cennymi organami oraz odrestaurowana synagoga. Nieopodal jest Kapituła Spiska - często por&oacute;wnywana z Watykanem - jest małym cerkiewnym miasteczkiem, z mn&oacute;stwem cennych zabytk&oacute;w, gdzie znajduje się urząd biskupi. Najcenniejszymi zabytkami Kapituły są: Katedra św. Marcina, Pałac biskupi i Wieża Zegarowa. Najładniejszy widok na Kapitułę jest ze wzg&oacute;rza zamkowego o zachodzie słońca.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Następnie wieczorową porą postanowiliśmy wybrać się na zamek. Ruiny usytuowane są na pokaźnym stromym wzg&oacute;rzu. Podejście pod zamek zajęło nam 20 minut. Kompleks zamkowy poraża swoim ogromem. Jest to imponująca budowla, g&oacute;rująca nad całą okolicą. Z wzg&oacute;rza zamkowego roztacza się przepiękny widok na podgrodzie z wyraźnie wyodrębnioną Kapitułą Spiską. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img style="width: 246px; height: 150px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-4_copy.jpg" alt="Słowacja, zamek spiski" title="Słowacja, zamek spiski" width="246" height="150" align="right" />W nocy zamek jest podświetlony i wygląda to niesamowicie. Jednak my nie mogliśmy w pełni skupić się na jego podziwianiu, albowiem zaatakowało nas stado nietoperzy, zmuszając do ucieczki. W połowie drogi na d&oacute;ł zrobiliśmy dłuższy przystanek - na piwo i zdjęcia. P&oacute;źnym wieczorem na kwaterze podświetlony hrad dodawał uroku wesołej kolacji. A przed snem obowiązkowa dawka hokeju &ndash; MŚ w Moskwie (relacje na antenie słowackiej dw&oacute;jki były niemal non stop).<span>&nbsp;&nbsp;</span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><span></span></font><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień drugi</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Pierwsza noc za nami. Obudziłem się tradycyjnie przed 6.00. Ktoś chrapał i niemożliwym było ponowne zaśnięcie (i tak do końca). Postanowiłem wyjść na taras i poświęcić się lekturze przewodnik&oacute;w. Okazało się, że nie tylko ja nie spałem. W dw&oacute;jkę wymieniliśmy dotychczasowe wrażenia i wybraliśmy się do centrum do sklepu. W &quot;Potravinach&quot; dokonaliśmy wymiany : butelki po piwie (4 korony za sztukę) za chleb i cukier. Byliśmy zachwyceni i postanowiliśmy więcej pić. Chleb był jeszcze cieplutki a do tego bardzo dobry, wobec czego do śniadania zjedliśmy cały kilogramowy bochenek. Do pieczywa obowiązkowo pasztet. Jeszcze tylko kr&oacute;tka lektura przewodnik&oacute;w i pora było ruszać w trasę. W planach mieliśmy zwiedzanie Koszyc. Właściciel kwatery był bardzo serdeczny i kilka minut tłumaczył nam co jeszcze warto zobaczyć po drodze. Wszystko to widzieliśmy będąc poprzednim razem na Słowacji. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Podr&oacute;ż autostradą do Koszyc zajęła ok. p&oacute;ł godziny. Zachęciły nas przewodniki wskazując, że to niezwykle atrakcyjne miasto, ze wspaniale odnowioną star&oacute;wką i bogatym życiem kulturalnym. Szczerze, nic ciekawego tam nie było. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od pałacu Jakuba.<span>&nbsp; </span>Stamtąd ciągiem pieszym (ul. Mlynską), wśr&oacute;d kilku ładnych kamienic, dotarliśmy pod monumentalną Katedrę Św. Elżbiety. W tej okolicy skupia się większość zabytk&oacute;w, muze&oacute;w i atrakcji miasta. Na nas największe wrażenie zrobiła fontanna, z kt&oacute;rej woda tryskała w rytm muzyki. Całe zabytkowe centrum zwiedziliśmy idąc ulicą Hlavną. Chwili wytchnienia chcieliśmy doznać w polecanym w przewodniku bistro u &quot;Starej Mamy&quot; jednak klimat tamtejszych knajpek spowodował, że skupiliśmy się tylko na regionalnej odmianie piwa. Nie danym było nam tam zaznać smaku tradycyjnych potraw kuchni słowackiej. Przy wyjeździe z miasta zaopatrzyliśmy się w jednym ze sklep&oacute;w Tesco w niezbędne artykuły spożywcze, kupiliśmy bardzo dobry kminkowy chleb, jemny ketchup (polecam), i ruszyliśmy dalej. Niedaleko stąd do Rudaw Spiskich i w Słowacki Kras. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Około 20 km. od Koszyc znajduje się Jasov. Spacer po miasteczku rozpoczęliśmy od zespołu klasztornego Norbertyn&oacute;w, by w końcu udać się do największej atrakcji tej miejscowości - Jaskini Jasovskiej. Niestety nie dane było nam<span>&nbsp;&nbsp; </span>nacieszyć się urokiem podziemnej wyprawy. Ostatnie wejście do jaskini było o godzinie 14.00. Jedyne co nam zostało to spacer ścieżką na Jasovska skałę. Po drodze znajduje się kilka ładnych punkt&oacute;w widokowych na Jasov i okolice z g&oacute;rami w tle.<span>&nbsp; </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Podążając dalej wytyczoną sobie trasą dotarliśmy do miasteczka Medzew, gdzie znajduje się rodzimy dom prezydenta Słowacji. Dalsza wyprawa była odmienna od wielu innych. O jej odmienności zadecydowała przypadkowa chęć zapuszczenia się w ciszy i samotności w Rudawy Słowackie. &nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Podr&oacute;żując kilkakrotnie zatrzymywaliśmy się na chwilę odpoczynku, dając odpocząć silnikowi i hamulcom. W&oacute;wczas mogliśmy podziwiać otaczające nas panoramy g&oacute;rskie. P&oacute;źne popołudnie sprawiło, iż roztaczające się przed nami widoki były jeszcze piękniejsze. Tak podr&oacute;żując dotarliśmy do okolic, gdzie na trasie nie spotykaliśmy jakiegokolwiek samochodu. Tym większe było nasze zdziwienie gdy w dole zobaczyliśmy jakąś miejscowość. Jeszcze tylko kilka stromych zakręt&oacute;w, przedsmak tego co na nas czekało p&oacute;źniej, i byliśmy u tablicy informacyjnej - Smolniki. To nie tu. Zabłądziliśmy?? Jednak szybko uśmiech wr&oacute;cił na twarze, gdyż z pobliskiego drogowskazu wynikało, iż do Roznavy jest tylko 10 km. Nie było źle. Jakże kr&oacute;tka była moja radość. 10 km przez g&oacute;ry, po drodze, kt&oacute;rą można śmiało nazwać polną. Ten etap podr&oacute;ży okazał się bardzo długi i trudny dla samochodu. 18 stopniowe podjazdy pod g&oacute;rę zmuszeni byliśmy pokonywać jedynką by za chwilę zjeżdżając z g&oacute;ry przez kilka minut trzymać nogę na hamulcu. I tak przez ponad godzinę. Jedynka, dw&oacute;jka, hamulec. Po tej szkole jazdy kolejne g&oacute;ry na trasie wyjazdu nie sprawiały już żadnych trudności. Pozostali skupili się na super widoczkach. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Jakaż była nasza radość gdy dotarliśmy do Krasnej Horki. Nikogo nie było trzeba pytać czy jedziemy dalej. Nasz wzrok przykuł g&oacute;rujący nad wioską olbrzymi zamek. Szybko rozejrzeliśmy się za noclegiem. Wyb&oacute;r nie był trudny. Znaleźliśmy kilka kwater prywatnych i pensjonat. Wybraliśmy tę z widokiem na zamek. Oby tak dalej. Co nocleg to lepszy widok z okna. Do dyspozycji mieliśmy cały niewielki domek jednorodzinny: pok&oacute;j-sypialnia z TV i kuchnię z lod&oacute;wką, czajnikiem, płytą gazową i mikrofal&oacute;wką. Do tego komplet talerzy, szklanek i sztućc&oacute;w. </font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><img style="width: 259px; height: 194px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-7_copy.jpg" alt="Słowacja, Krasna Horka" title="Słowacja, Krasna Horka" width="259" height="194" align="left" /></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">Godzina była już dosyć p&oacute;źna, a my mieliśmy jeszcze w planach zwiedzanie zamku. Aby zdążyć przez zmierzchem, lepszy obiad musiał zaczekać. Posileni zupką chińską i lampką białego wina rozpoczęliśmy nasz marsz na zamek. Wybraliśmy drogę na skr&oacute;ty stromą ścieżką biegnącą przez las. Opłacało się. Na g&oacute;rze byliśmy po 10 minutach. Nad nami g&oacute;rował zamek, przed nami piękny widok na Słowacki Kres, a w dole malowniczo przedstawiająca się miejscowość, gdzie nocujemy. Urządziliśmy jeszcze tylko kr&oacute;tką sesję fotograficzną i postanowiliśmy wracać na zasłużony odpoczynek. Zanim jednak położyliśmy się spać, odbiliśmy w prawo by posilić się czymś &quot;ciepłym&quot; w pobliskiej restauracyjce z bardzo miłą obsługą. Skończyło się na Kelcie. Po powrocie szybka kąpiel i spaghetti. Leżąc planowałem co dalej. Przede mną<span>&nbsp; </span>rozpościerał się cudowny widok na okoliczne wzg&oacute;rze i zamek. W telewizji zn&oacute;w leciał hokej. Spędzając czas przy winie bawiliśmy się wesoło.</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p></font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień trzeci</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><img style="width: 218px; height: 163px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-8_copy.jpg" alt="Słowacja, Betliar" title="Słowacja, Betliar" width="218" height="163" align="right" /></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">Przy śniadaniu (suche kanapki m.in. z pasztetem + zupka chińska) postanowiliśmy, że jedziemy na Węgry. Jako kawosze jeszcze obowiązkowo wypiliśmy gorącą i słodką kawę. Na Słowacji zwiedziliśmy szybko Roznavę, następnie zdecydowaliśmy się na p&oacute;łtoragodzinny spacer po Betliar, gdzie w pięknym parku angielskim stoi zabytkowy pałacyk myśliwski. Przyległy park został wpisany na listę historycznych ogrod&oacute;w świata. W nim egzotyczne drzewa i krzewy urozmaicone licznymi japońskimi budowlami. Nam najbardziej do gustu przypadło jeziorko i ... spotkanie z wiewi&oacute;rką.</p></font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Powr&oacute;ciwszy do samochodu wyruszyliśmy wzdłuż Słowackiego Kresu do Plesivca, gdzie pr&oacute;bowaliśmy znaleźć ruiny zamku, a stamtąd następnie wyruszyliśmy do lokalnego przejścia drogowego na Węgry. Po przekroczeniu granicy wjechaliśmy się w Węgierski Park Narodowy Aggetelek. Szybko zaparkowaliśmy samoch&oacute;d i z tłumem węgierskich turyst&oacute;w ruszyliśmy do jaskini Bardala-Domica. Niestety okazuje się, że wejście do jaskini jest możliwe po uprzedniej dwutygodniowej rezerwacji złożonej na piśmie. Szkoda. To już druga jaskinia do kt&oacute;rej nie udało nam się wejść. Ruszamy dalej.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Krążąc po urokliwych węgierskich wioskach docieramy do miejscowości Edeleny. Sz&oacute;sty co do wielkości pałac na Węgrzech okazuje się być ruiną. Barokoy L`Huiller-Coburg nie był wart nadłożonych kilometr&oacute;w i straconego czasu.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Na szczęście udało nam się szybko dotrzeć do Miszkolca. Jest to niestety trzecie co do wielkości miasto Węgier i przez to wyjazd z miasta zajął nam p&oacute;łtorej godziny. Zwiedzanie miasta ograniczyliśmy do spacerowej promenady Szechenyi Istvan Ut. Ponadto odwiedziliśmy jedno z centr&oacute;w handlowych, gdzie staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami forint&oacute;w. Tradycyjnie spotkaliśmy tam rodak&oacute;w. Pełno nas Polak&oacute;w wszędzie. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Miasto jest bardzo źle oznakowane i bez mapy krążyliśmy kilkadziesiąt minut szukając drogi prowadzącej do celu - na zamek w Diosgyor. W końcu dotarliśmy tam cierpliwie jadąc za autobusem komunikacji miejskiej.&nbsp;</font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><img style="width: 171px; height: 128px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-9_copy.jpg" alt="Węgry, Miszkolc" title="Węgry, Miszkolc" width="171" height="128" align="left" /></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">Zamek jest bardzo potężny a dodatkowego uroku dodają mu cztery prostokątne wieże narożne. Z wieży rozpościera się wspaniały widok na okolice i zamkowy dziedziniec. Jak się okazało, był to największy zamek jaki zwiedziliśmy (wstęp po 700 forint&oacute;w).&nbsp;</p></font><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><img style="width: 224px; height: 170px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-10_copy.jpg" alt="Węgry, Lillafured" title="Węgry, Lillafured" width="224" height="170" align="right" /></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">Kolejnym wartym dłuższego przystanku miejscem naszej podr&oacute;ży było Lillafured - dzielnica kurort. Nad brzegiem jeziora znajduje się przepiękny Hotel Pałacowy - przyciągający najbogatszych turyst&oacute;w. My niestety mogliśmy tylko podziwiać ich samochody i kobiety. Wok&oacute;ł hotelu rozpościerają się wspaniałe wiszące ogrody,<span>&nbsp; </span>a ich największą atrakcją jest 20 metrowy wodospad Szinva.<span>&nbsp; </span>Taki sztuczny wodospad w zadbanym parku. Niestety nie zwiedziliśmy całych ogrod&oacute;w bo musieliśmy się spieszyć. Przed dalszą podr&oacute;żą posililiśmy się typowo węgierskim jedzeniem - hot dogami i hamburgerami. Tradycyjna kuchnia węgierska w tej miejscowości była dla nas za droga. Nadto Pani sprzedawczyni zrobiła nam psikusa: dziurę w bułce wydrążyła palcem by wepchnąć w nią par&oacute;wkę. Nota bene, odradzamy zwykłe hot dogi - sama bułka i par&oacute;wka bez żadnych dodatk&oacute;w za 270 forint&oacute;w.&nbsp;</p></font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Dalsza trasa, mimo że przedzieraliśmy się przez G&oacute;ry Bukowe, wydała się dość łatwa. W rekordowym tempie 30 minut przejechaliśmy 30 kilometr&oacute;w g&oacute;rskich zakręt&oacute;w i podjazd&oacute;w.<span>&nbsp; </span>Już o zmroku dotarliśmy do Egeru. To niezbyt duże miasto z rozbudowaną bazą noclegową zaskoczyło nas niemożnością znalezienia noclegu. Łażąc po starym mieście za pensjonatem po nocy zwiedziliśmy kilka niezwykle urodziwych, wąskich uliczek zdominowanych przez turyst&oacute;w i gwar rozm&oacute;w dochodzący z okolicznych knajpek. W og&oacute;le w Egerze stare miasto to jeden wielki ciąg knajp, restauracji, bar&oacute;w i dyskotek. Warto tam być. Nadaje to temu miejscu niepowtarzalne wrażenie. Po ponad dw&oacute;ch godzinach poszukiwań, przez przypadek udało nam się wynaleźć kwaterę prywatną -<span>&nbsp; </span>apartament - praktycznie w centrum. Ale znaleźć to jedno a dogadać się to drugie. W tym kraju nikt nie rozmawia po angielsku, a zrozumienie węgierskiego jest gorsze niż hieroglif&oacute;w. C&oacute;ż, zawsze zostają kalambury. Zaskoczyła nas niesamowicie właścicielka, kt&oacute;ra okazała się być bardzo przygotowana na wizyty polskich turyst&oacute;w. Po tym jak z posiadanych przez nią rozm&oacute;wek polsko-węgierskich nic nie wynikło, zdesperowana przyniosła odręczne zapiski w języku polskim z niezbędnymi zwrotami: Ile za pok&oacute;j? 3000 forint&oacute;w za osobę. Szerokiej drogi !. Mimo nienajniższej ceny wzięliśmy nocleg. Perspektywa dalszych poszukiwań nie wchodziła w rachubę. Dostaliśmy super wyposażony pok&oacute;j z łożem małżeńskim. W nocy znowu ktoś chrapał nad uchem. Padaliśmy ze zmęczenia, jednak przed snem nie omieszkaliśmy wypić Egri bikaver. W regionie z kt&oacute;rego pochodzi odkryliśmy jego inny niepowtarzalny smak. Był <span>&nbsp;</span>lepszy. A humor po winku się poprawił. Spędziliśmy kolejny wesoły wieczorzyk, planując kolejny dzień. Znowu bez szczeg&oacute;ł&oacute;w. Kiedyś to się źle skończy.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień czwarty</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">Obiecałem reszcie, że nie będę ich budził rano, wobec czego sam wybrałem się na spacer po star&oacute;wce. Miasto było spokojne i dopiero budziło się do życia. Wszędzie cisza, mimo że to miejsca, kt&oacute;re kilka godzin p&oacute;źniej pogrążone będą w gwarze rozm&oacute;w setek turyst&oacute;w. A było co zwiedzać. Neoklasycystyczna bazylika, druga co do wielkości na Węgrzech, barokowy kości&oacute;ł minoryt&oacute;w, nieopodal kości&oacute;ł franciszkan&oacute;w, ratusz miejski.<span>&nbsp; </span>Gdy około godziny 9.00 wsp&oacute;lnie rozpoczeliśmy zwiedzanie, na star&oacute;wce pojawili się już pierwsi turyści. Szybko zwiedziliśmy miasteczko i weszliśmy na potężny zamek. Z baszty roztaczał się piękny widok na miasto. G&oacute;rował nad nim turecki minaret.&nbsp;</p></font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Ruszamy dalej. Mamy dwie drogi do wyboru: przez g&oacute;ry Matra i nizinną, biegnącą obok autostrady. Tym razem wierzchołki g&oacute;r zamierzamy podziwiać z oddali. Po drodze mijaliśmy <span>&nbsp;</span>urokliwe miasteczka, m.in. Gyongyos: ratusz, kości&oacute;ł, na rynku odbywał się festyn. Nie udało się tylko odnaleźć zamku, ale miasto zjeździliśmy wszerz i wzdłuż (nie pierwszy i nie ostatni). Następnym razem poprosimy pilota, żeby informacje z przewodnika czytał także na kolejnej stronie. Ale i tak było miło :). Na drodze natknęliśmy się na w&oacute;z w zaprzęgu z koniem i osłem. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Po ponad godzinnej podr&oacute;ży przez kilkanaście tak urokliwych węgierskich miasteczek dotarliśmy do Godolo. Cała atrakcja tego miejsca sprowadza się do przepięknego pałacu kr&oacute;lewskiego Grassalkovich&oacute;w. Nasze zwiedzanie ograniczyliśmy do kr&oacute;tkiego spaceru po ogrodach i kilku zdjęć na fasadę pałacu. Duża część ogrodu jest bardzo zaniedbana i rozczarowuje. Pałac też aż tak bardzo nas nie zachwycił.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Największe atrakcje tego dnia jeszcze przed nami. Przejeżdżając przez Mogyor&oacute;d koniecznie musieliśmy zboczyć na Hungaroring. Odbywał się tam zlot motocykli i po drodze kilkanaście razy mijały nas kawalkady motocyklist&oacute;w. Chociaż tor F1 największe wrażenie robi z ekranu tv gdy jeżdżą po nim koledzy Szumiego to i tak warto było zajechać. Najbliższe zawody w sierpniu będzie się oglądało zupełnie inaczej, a wejście w ostatni zakręt przed prostą start-meta nie jest takie proste.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-13_copy.jpg" alt="Węgry, Hungaroring" width="500" height="90" /></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Po południu dotarliśmy nad Dunaj. Po pierwsze, odmiennie niż to twierdził Johan Straus, Dunaj wcale nie jest taki modry. Po drugie, czemu w przewodnikach nie piszą, że na Dunaju nie ma most&oacute;w. Ale nade wszystko, nie ma na świecie drugiej tak pięknej widokowo rzeki.<span>&nbsp; </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><span><img src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-14_copy.jpg" alt="Węgry, Dolina Dunaju" width="500" height="125" /></span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Jadąc wzdłuż Dunaju kilkakrotnie robiliśmy post&oacute;j by cieszyć oczy i obiektyw panoramą na zakole. Szukając mostu dotarliśmy do Vacu, gdzie poczuliśmy klimat węgierskich festyn&oacute;w, a jadąc dalej podziwialiśmy z oddali (przez rzekę) niezdobyty (przez nas) zamek w Wyszechradzie. Nic dziwnego, że nikt go nie zdobył, skoro musiał przeprawić się przez Dunaj. Nam się nie udało. Tutaj zakończyliśmy chwilowo naszą wyprawę przez Węgry i nagleni przez czas musieliśmy wracać na Słowację. By dotrzeć do Bańskiej Szczawnicy zn&oacute;w musieliśmy przebić się przez g&oacute;ry (G&oacute;ry Szczawnickie). </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img style="width: 151px; height: 200px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-15_copy.jpg" alt="Słowacja, Bańska Szczawnica" title="Słowacja, Bańska Szczawnica" width="151" height="200" align="right" />Czekała tam na nas kolejna niespodzianka. Miasto położone jest na stromych zboczach G&oacute;r Szczawnickich. Miasteczko jest wpisane na<span>&nbsp; </span>Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i wcale nie trzeba go zwiedzać by dociec czemu. Czas w nim zatrzymał przed paroma wiekami. My na szczęście zdążyliśmy na czas i wieczorem ekipa naszej wyprawy powiększyła się do 6 os&oacute;b. Największą zaletą noclegu, kt&oacute;ry znaleźliśmy, była jego cena. Następnym tazem zamieszkamy tam w Grand Hotelu. O dziwo, było nas stać. P&oacute;źniej wyczerpani podr&oacute;żą skupiliśmy się na degustacji słowackich specjał&oacute;w. Wizja poznania życia nocnego kopalnianego miasteczka wyciągnęła nas na stare miasto, jednak bynajmniej nie jest to miasto do kt&oacute;rego przyjeżdżają osoby, kt&oacute;re lubią się nieco zabawić. Zmuszeni do powrotu, z ręką na sercu możemy polecić śliwowicę w czystej postaci. Siedząc przy stole i sącząc alkohol jak za dawnych<span>&nbsp; </span>czas&oacute;w toczyliśmy dysputy do p&oacute;źnej nocy o życiu i celu naszej wyprawy (&hellip;?).</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień piąty</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Dla odmiany dzień ten spędziliśmy poruszając się bez samochodu. Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w kopalni (<em>Banske muzeum v prirode</em>). Dostaliśmy nieprzemakalne płaszcze, kaski, g&oacute;rnicze latarki i tak wprost do Sztolni Bartolomej. Przez ponad godzinę szliśmy wąziutkimi korytarzami, często mocno pochyleni. Niczym krasnoludki. Od przewodnika dowiedzieliśmy się że najstarsze korytarze pochodzą z XVII w. Idziemy dalej. Przewodnik, kt&oacute;ry swoim wyglądem utwierdza jak ciężka była praca w kopali, m&oacute;wi, że kilkadziesiąt metr&oacute;w nad naszymi głowami jest jezioro. Po wyjściu z kopalni wybraliśmy się nad nie. Tradycyjnie wybraliśmy złą drogę i szlak nad jezioro zajął godzinę zamiast pięciu minut. Jezioro jak jezioro. Niewarte godzinnej wyprawy, tym bardziej, iż wok&oacute;ł miasteczka znajduje się kilkadziesiąt takich sztucznych jezior, zwanych tajchami, do kt&oacute;rych przy pomocy specjalnych row&oacute;w odprowadzano wodę z kopalń. Kilka z nich widzieliśmy podczas wyjazdu z Bańskiej Szczawnicy. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Spacerując po wąskich uliczkach w zasadzie szliśmy cały czas stromo pod g&oacute;rę. To charakterystyczne dla Bańskiej Szczawnicy. Ul. Kmeta, plac Świętej Tr&oacute;jcy, Nowy zamek. Stary zamek, Ratusz, stare kamienice i niesamowite wąskie uliczki. Nawet stare zaniedbane i opuszczone kamienice podkreślają wyjątkowy charakter miasta. Warto pochodzić i nie unikać zaułk&oacute;w. No i zegar na kt&oacute;rym mała wskaz&oacute;wka wskazuje minuty, a duża godziny. W zasadzie klimat tego miasteczka, a nie jego zabytki, jest niesamowitą atrakcją. Ale zwiedzanie miasta to nie tylko zabytki.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img style="width: 141px; height: 163px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/P1080311.jpg" alt="Bańska szczawnica" title="Bańska szczawnica" width="141" height="163" align="right" />Utrudzeni podr&oacute;żą kilkakrotnie zaglądaliśmy do uroczych knajpek z piwem słowackim lub przysmakami tamtejszej kuchni. Spr&oacute;bowaliśmy typowo słowackiej zupy - czosnkowej z grzankami- kt&oacute;ra działa niby na wszystko, ale najlepiej po wypiciu butelki słowackiej śliwowicy. Ale nie było tak prosto dokonać zam&oacute;wienia. Wino do obiadu serwowano nam w innych ilościach od zam&oacute;wionych, a pojedyncze drinki okazywały się być w potr&oacute;jnej ilości. W restauracyjkach w starej części miasta na obiad można zam&oacute;wić bardzo dobre lokalne przysmaki, naprawdę warto. W jednej z knajpek dla miejscowych (piwo po 16 koron) spotkaliśmy naszego przewodnika z kopalni, kt&oacute;ry krzepił się piwem po ciężkim dniu pracy :). My zaś nie odm&oacute;wiliśmy sobie także skosztowania czarnego Leffa. Po zmroku miasto nabrało dodatkowego uroku, a na ulicach pusto. Szkoda tylko, że wszystkie knajpy zamykają o 22. tego dnia najbardziej zaskoczyło nas, że Słowacy oglądają hokeja z wielkim entuzjazmem, a p&oacute;łfinałowy mecz Ligi Mistrz&oacute;w w og&oacute;le ich nie interesuje. My odwrotnie, na noclegu tym razem obyło się bez hokeja. Milan wygrał 3:0.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień sz&oacute;sty</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Parę godzin snu i pobudka. Podczas gdy wszyscy w mieście spali, my <span>&nbsp;</span>spędziliśmy kr&oacute;tką chwilę na śniadaniu i nie zwlekając, wyruszyliśmy w dalszą trasę. Jak się p&oacute;źniej okazało na następny posiłek trzeba było sporo poczekać. Naszym celem był Budapeszt. Opuszczając Bańską zn&oacute;w musieliśmy pokonać kilkadziesiąt kilometr&oacute;w g&oacute;rskiej drogi. Po kilkudziesięciu minutach zatrzymaliśmy się w Levicach na szybkie zakupy w Tesco by uzupełnić zapas zupek chińskich, wina. Adama udało się skusić na rum. Następny przystanek robimy nad samą granicą przy polnej drodze. Mieliśmy stąd wspaniały widok na wyniosłą katedrę w Esztergomie. Kolejny post&oacute;j był na granicznym moście. Zatrzymaliśmy się na chwilę by zrobić kilka zdjęć na meandrujący Dunaj i g&oacute;rującą nad całym miastem bazylikę. Stąd już tylko kilka krok&oacute;w i po kocich schodach rozpoczęliśmy wspinaczkę na zamkowe wzg&oacute;rze. Z bliska wielkość bazyliki przytłacza. Wyczytaliśmy, iż jest piątą na świecie pod względem wielkości. Mierzy 117m długości i 47m szerokości, a jej kopuła wznosi się na wysokość 100m. Wysokość nawy gł&oacute;wnej to 68m. W sąsiedztwie znajduje się zamek kr&oacute;lewski, a przy nim imponująca kolekcja dzwon&oacute;w. Wyjeżdżając z Esztergomu, Adam wyczytał, iż odwiedzając świątynię warto wspiąć się na jej kopułę, skąd rozciąga się zapierający dech w piersi widok na zakole Dunaju. Widać stamtąd nie tylko panoramę całego miasta, lecz r&oacute;wnież zachwyca błękitna wstęga rzeki przecinająca dolinę między pokrytymi lasami wzg&oacute;rzami pasm B&ouml;rzs&ouml;ny, Visegr&aacute;d, Pilis i Gerecse. Szkoda, że nikt tego nie przeczytał jak realnym było wejście na kopułę.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Następny przystanek niespodziewanie robimy w miejscu bez żadnych atrakcji turystycznych. Przy wjeździe do jakiejś miejscowości zatrzymuje nas kilkudziesięciu osobowa grupa policjant&oacute;w. Z rozmowy z policjantem wynikło, iż między nami nie ma wsp&oacute;lnego języka. Domyśliłem się, że chce dokument&oacute;w, wobec czego otrzymał wszystkie kwity jakie tylko posiadaliśmy. Chyba o to mu chodziło. Przy wyjeździe z tej samej miejscowości znowu zatrzymała nas grupka kilkunastu policjant&oacute;w. Tym razem chcieli tylko paszporty. Obyło się bez dodatkowych kontroli.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><img style="width: 83px; height: 114px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-20_copy.jpg" alt="Węgry, Wyszehrad" title="Węgry, Wyszehrad" width="83" height="114" align="right" /><img style="width: 147px; height: 109px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-19_copy.jpg" alt="Węgry, Wyszehrad" title="Węgry, Wyszehrad" width="147" height="109" align="left" />Po kilkunastu kilometrach zatrzymujemy się w Wyszechradzie. Spacerując po tym miejscu zwiedziliśmy pałac kr&oacute;lewski i wieżę Salomona, z kt&oacute;rej podziwiać można piękno zakola Dunaju. Nie udało nam się niestety znaleźć drogi samochodowej na cytadelę i jest to największy pow&oacute;d dla kt&oacute;rego Adam chce tam wr&oacute;cić. Zamek nie został zdobyty.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Naszym następnym celem jest Szentendre - miejsce, kt&oacute;re udało się nam pobieżnie zwiedzić szukając noclegu. Może miasto to jest tak piękne jak opisują przewodniki, ale wydaje się, że takich miejsc podczas naszej wędr&oacute;wki zwiedziliśmy kilkanaście, wobec czego te wąskie i kręte uliczki nie zrobiły na nas większego wrażenia. Na nocleg wybraliśmy dwa pokoje niedaleko dworca. Do dyspozycji dostaliśmy jeszcze nieźle wyposażoną kuchnię (kuchenka gazowa, garnki, sztućce - wszystko jest), łazienki z ciepłą wodą, telewizor, żelazko. Jednym słowem full wypas. Pod domem zostawiliśmy samochody i szybką kolejką HEV dotarliśmy do Budapesztu. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Gdy wyszliśmy z podziemi stacji kolejki, od razu poraziło nas piękno tego miasta. Przed nami był Dunaj, a na wprost wyr&oacute;żniający się budynek parlamentu. Kilka zdjęć i wyruszyliśmy na Wzg&oacute;rze Zamkowe. Na g&oacute;rze nie spos&oacute;b było ogarnąć wzrokiem wspaniałości tego miejsca. Urządziliśmy sobie dość długi spacer zaplanowaną wcześniej trasą tak by nie ominąć największych atrakcji. Spokojny krokiem obeszliśmy Fortuna utca, następnie T&aacute;ncsics Mih&aacute;ly utca, by Orsz&aacute;gh&aacute;z utca dotrzeć na Plac D&iacute;sz<span>&nbsp; </span>z kościołem św. Macieja i Basztą Rybacką, a następnie &Uacute;ri utca udać się na Zamek Kr&oacute;lewski. Cały kompleks zabudowań kr&oacute;lewskich, podobnie jak całe Wzg&oacute;rze Zamkowe, znajdują się na liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. We wschodnim skrzydle pałacu mieści się Galeria Narodowa, w południowym - Muzeum Historii Budapesztu, w zachodnim - Biblioteka Narodowa im. Sz&eacute;ch&eacute;ny&#39;iego, a w najbardziej wysuniętym na p&oacute;łnoc - Muzeum Historii Wsp&oacute;łczesnej. <em>Podziwiając mijane kamiennice, rzeźby i pomniki , </em>spacer po Star&oacute;wce dostarczył niezapomnianych wrażeń. Ale największe były spod Zamku, <span style="color: black">skąd widać panoramę Budapesztu: parlament, operę, mosty, Dunaj... Całe miasto jak na dłoni. Robi wrażenie - naprawdę! </span><span style="color: black">Chwilę przerwy zrobiliśmy dopiero po zejściu z g&oacute;ry w napotkanym bistro, gdzie właściciel nas zaskoczył. Mało, że potrafił co nieco po polsku, to twierdził, iż był w Białymstoku. Szybki posiłek postawił nas na nogi. Generalnie od tej strony Budapeszt okazał się dość drogi. Przy okazji zaznaliśmy smaku węgierskiego piwa. Niezłe. Popijaliśmy potem do końca pobytu w </span><span style="color: black">Budapeszcie. Następnie pieszo przez niesamowity Most Łańcuchwy rozpoczęliśmy wędr&oacute;wkę na drugą stronę miasta - przez Peszt. Z czasem przestaliśmy zwracać uwagę na kolejne pomniki i zabytkowe kamiennice czy kościoły. Po prostu jest ich w Budapeszcie zbyt dużo jak na jeden pobyt. Po </span><span style="color: black">zmierzchu miasto opanował specyficzny klimat i dodatkowy urok. Może od wypitego wina? Niesamowite wrażenie zrobiła oświetlona opera i parlament. Wolno wracając naddunajską promenadą do stacji HEV zrobiliśmy kilkadziesiąt nocnych zdjęć na Budapeszt. Widok na oświetlony Most Łańcuchowy i g&oacute;rujący nad nim zamek zostanie na długo w naszej pamięci. Zmęczeni jeszcze długo po powrocie wymienialiśmy się wrażeniami. Miasto jak już wspomniałem - porusza.&nbsp;</span>&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><u>Dzień si&oacute;dmy</u></strong></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Z Budapesztu jest tylko 200 km do Wiednia. Grzechem byłoby się tam nie wybrać. Szybkie śniadanie (zn&oacute;w pasztet i zupka chińska), kawa i przed 10 wyruszamy w trasę. Niestety nasze plany pokrzyżował Budapeszt. Przez ponad 40 minut staliśmy w korku, czekając na wjazd na most, przez kt&oacute;ry nie chcieliśmy przejechać. C&oacute;ż - gdybyśmy rozłożyli mapę pewnie udało by się przewidzieć i ominąć korek. Na szczęście korek przesuwał się piękną trasą - po prawej Wzg&oacute;rze Zamkowe, po lewej Dunaj i Parlament, na wprost Most Łańcuchowy. W końcu dotarliśmy na autostradę (winieta 1500 forint&oacute;w) i z prędkością ponad 130 km/h mniej więcej w ciągu godziny dotarliśmy do granicy węgiersko-austrackiej. Chcąc pozbyć się drobnych forint&oacute;w zakupiliśmy chleb, zaś na poprawę, i tak dobrych nastroj&oacute;w, moi towarzysze dostali węgierskie piwo. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">W Austrii zboczyliśmy z autostrady i podr&oacute;żując dalej zwykłą drogą krajową minęliśmy szereg malowniczych i bardzo zadbanych miejscowości. Generalnie Austria okazała się bardzo pięknym krajem. W przeciwną stronę minęło nas kilkanaście Porsche. To wyjątkowy kraj gdzie bogactwo społeczeństwa widać na każdym kroku. Po kilkudziesięciu kilometrach zatrzymaliśmy się na kr&oacute;tki post&oacute;j - na kawę. Wybraliśmy miejsce, gdzie tłem były ruiny zamku. Stąd już tylko kilkanaście minut do Wiednia. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Pierwszy przystanek w Wiedniu zrobiliśmy przy kościele Boremeusza. Następny dłuższy post&oacute;j był celem zwiedzenia Belwederu. Z tyłu Pałacu roztacza się wspaniała panorama miasta. Także Pałac imponuje wyglądem i kolekcją zbior&oacute;w w środku. Następny przystanek robimy w ścisłym centrum. Kilkanaście minut zajęło znalezienie wolnego miejsca do parkowania. Niestety nasz czas zwiedzania zabytk&oacute;w zgromadzonych na wiedeńskiej star&oacute;wce został ograniczony maksymalną długością czasu parkowania - 1,5 godziny (godzina parkowania 80 eurocent&oacute;w). </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Docieramy pod Operę i zaczynamy wędr&oacute;wkę po star&oacute;wce. Jest co oglądać i m&oacute;wiąc szczerze jednodniowa wycieczka do Wiednia okazała się zbyt kr&oacute;tka. Co <span style="color: black">krok był jakiś unikalny w skali światowej zabytek, w sumie to chyba wszystkie budynki były zabytkowe. </span>Wiedeń jest jednym z najbardziej bogatych w zabytki i miejsca warte zobaczenia miast w Europie. Nic dziwnego, że jest wpisany jako dziedzictwo światowej kultury UNESCO. Oto tylko nieliczne z nich. <span>Hofburg,<span>&nbsp; </span>Stephansdom, Hoher Markt, zegar Anker, Alte Burg. </span>Ale przede wszystkim to miejsce do spacer&oacute;w. Wydawac by się mogło, że wszystkie zabytki znajduja się w tym samym miejscu, ale wędrując między nimi czas biegł nieubłaganie i w końcu niemal truchtem musieliśmy wracać do samochodu.<span>&nbsp; </span>Następnym punktem wyprawy była wycieczka reprezentacyjną arterię miasta - Ringstrasse, gdzie stoją najwspaniajsze gmachy Wiednia. W ten spos&oacute;b dotarliśmy m.in. pod Ratusz, Burgtheatru i Parlament. Nie było więc zbytnio czasu na zwiedzanie, a można tak jeździć w k&oacute;łko i rozglądać się wokoło. Jedno jest pewne, chętnie wybierzemy się tam ponownie. Ja po raz czwarty. Miasto nas zaskoczyło, kolejny raz okazało się przepiękne. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Dalsze zwiedzanie musieliśmy zostawić na kolejny raz bo czas było wracać na Słowację. Nie mieliśmy żadnej mapy i na podstawie kontur&oacute;w Wiednia z przewodnika postanowiliśmy znaleźć drogę do Bratysławy. Po kilkunastu minutach i prawie bezbłędnej nawigacji Pani Schumacher udało nam się wydostać z tego wielkiego miasta. Niestety mieliśmy straszne op&oacute;źnienie. Po drodze mijaliśmy kilka sympatycznych miasteczek (a może wiosek). Pozytywne wrażenie wywarł Hainburg nad Dunajem. Z okien samochodu mogliśmy podziwiać wyjątkowo dużo zabytkowych pomnik&oacute;w, kamienic<span>&nbsp; </span>i w g&oacute;rze masywną twierdzę. Był to urzekający widok, zwłaszcza, że trafiliśmy tam o zachodzie słońca. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Na granicę dotarliśmy po zmroku. Niestety tym razem nie udało się wjechać na Słowację tak szybko jak wcześniej. Kilkanaście minut staliśmy w nadgranicznym korku. Sama odprawa była szybka. Pani celnik nawet nie zerknęła do paszport&oacute;w. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Naszym celem były Bojnice. Jakieś ponad 150 km od Bratysławy. Na dłuższą chwilę (kanapka, kawa i tankowanie) zatrzymujemy się na stacji benzynowej pod Bratysławą. Jak ruszyliśmy dalej było już po 21.00. Nocna jazda autostradą zakończyła się w Pieszczanach. Niestety nie mieliśmy czasu aby zwiedzić te miasteczko. Następnie skierowaliśmy się w kierunku Topolczan. I tu kolejna niespodzianka - wjechaliśmy w g&oacute;ry (Powaski Inowiec, następnie Trybecz i Ptasznik). Po drodze zastanawiamy się kilkakrotnie czy oby nie zatrzymać się na nocleg w kt&oacute;rejś z mijanych miejscowości. Postanowiliśmy, że jedziemy dalej - do Prievidzy pod Bojnicami.<span>&nbsp; </span>Mijaliśmy po drodze kilkanaście os&oacute;b pr&oacute;bujących zachować r&oacute;wnowagę. Chyba w końcu dotarliśmy w rejon, gdzie życie nocne nie kończy się przed 22.00. W końcu, kilka minut przed p&oacute;łnocą, dotarliśmy do um&oacute;wionego pensjonatu. Pok&oacute;j może nie był luksusowy, ale spełniał wszystkie nasze wymogi, tym bardziej, że na zewnątrz rozpadał się deszcz. Poza tym, byliśmy szczęśliwi, że dotarliśmy. Z radości osuszyliśmy butelkę rumu. Mnie przypadła do gustu.&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font size="2" color="#000000"><u><strong><font face="arial,helvetica,sans-serif">Dzień &oacute;smy</font></strong></u></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="text-indent: 1.27cm; margin-bottom: 0cm; widows: 0; orphans: 0" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000"> Dziś nie mamy ochoty już na nic. Przez cały dzień odczuwany skutki nieprzespanej nocy. Wystarczy nam spacer do pobliskich Bojnic. Gł&oacute;wna ulica niczym zakopiańskie Krup&oacute;wki przyciągała tłumy turyst&oacute;w. Miasto cechuje atmosfera sjesty. Większość sklep&oacute;w i stragan&oacute;w miała w swojej ofercie regionalne przysmaki oraz doskonałe wina i nalewki. Wart polecenia jest serwowany pod zamkiem szaszłyk oraz pieczeń cygańska zar&oacute;wno w bułce jak i z frytkami. Będąc w Bojnicach nie spos&oacute;b ominąć położonego na wzg&oacute;rzu zamku - jednego z piękniejszych zamk&oacute;w na Słowacji. Położony bardzo malowniczo na szczycie wzniesienia urzeka swoim bajkowym wyglądem. W sąsiedztwie na uwagę zasługuje zoo. Na zamku, a następnie w okolicznych restauracjach spędziliśmy cały dzień utrwalając swoje zamiłowanie do picia chmielowego trunku. Pod piwo smakował nam serwowany w restauracjach u podn&oacute;ża zamku ros&oacute;ł i zupa pomidorowa. Zresztą w Bojnicach oferują ciekawe regionalne potrawy: od wyprażanego syra, bryndzowych halusek po wyśmienite kulki mięsne w paryskiej kawie. Pycha, a ceny potraw okazały się bardzo przystępne (do 130 koron). Poza tym głupio się zamawia jedzenie pokazując palcami. </font></p> <p style="text-indent: 1.27cm; margin-bottom: 0cm; widows: 0; orphans: 0" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000"> Było naprawdę piękne, może tylko za dużo turyst&oacute;w. Jutro do domu. Spędzamy miły, leniwy dzień.</font></p> <p style="margin-bottom: 0cm; widows: 0; orphans: 0" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000"><br />&nbsp;&nbsp;&nbsp; &nbsp;&nbsp;&nbsp; &nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; <font size="2"><strong><u>Dzień dziewiąty</u></strong></font></font></p> <font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000"><br /></font> <p style="text-indent: 1.27cm; margin-bottom: 0cm; widows: 0; orphans: 0" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000"> Wyruszamy po 10.00. Po drodze było kilka miejsc godnych polecenia. Pierwszy przystanek robimy pomiędzy G&oacute;rami Strażawskimi a Małą Fatrą. Jest tam wyjątkowo ładna panorama g&oacute;rska. Następny przystanek robimy po kilkunastu kilometrach zn&oacute;w z przepiękną panoramą g&oacute;rską, w kt&oacute;rą wpl&oacute;tł się jakiś klasztor. Aż do samej granicy towarzyszyła nam g&oacute;rska sceneria. Po drodze zrobiliśmy kilkadziesiąt zdjęć. Po kilkunastu kolejnych kilometrach docieramy do Orawskiego Podzamcza. Miłe miejsce, dobre na dłuży post&oacute;j i obiad. Podeszliśmy tylko pod zamek. Zwiedzanie wewnątrz zostawiliśmy na p&oacute;źniej, na kolejną wyprawę. Jako pamiątki z wyjazdu kupiliśmy ozdobne monety z nadrukiem zamk&oacute;w, kt&oacute;re zwiedziliśmy. Na poczt&oacute;wki zn&oacute;w nie znaleźliśmy czasu. W pobliskiej restauracji zam&oacute;wiliśmy po zupie i drugim daniu. Obsługa była niesamowita. Najpierw zapomniała o nas, a potem o tym, że zam&oacute;wiliśmy zupę. Straciliśmy ponad godzinę. Kolejny przystanek mieliśmy na granicy. Jako kolejne pamiątki kupiliśmy alkohol. Zajęło nam to także ponad godzinę. Granicę przekroczyliśmy w Chyżnym. W Polsce z każdym przejechanym kilometrem wjeżdżaliśmy w coraz większy korek jadących na Warszawę. W Faktach i Wiadomościach relacjonowano jak przebiegał ruch na naszej trasie. Do tego samochody z naprzeciwka oślepiały tak kompletnie, ze momentami nie wiedzieliśmy czy byliśmy na właściwym pasie. Wszystko to wpływa na końcowe op&oacute;źnienie i w Białymstoku byliśmy po 1.00. Koniec.</font></p><p style="text-indent: 1.27cm; margin-bottom: 0cm; widows: 0; orphans: 0" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" color="#000000">Już dziś do pracy ....</font></p> <p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p>

Szlakiem zamków i pałaców w Słowacji, Węgrzech i Austrii - Informacje praktyczne


<font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Słowacja &ndash; Węgry &ndash; Austria </strong></font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Termin: 28. IV &ndash; 6. V.2007<br /></strong><br />&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; Wyruszyliśmy w tr&oacute;jkę: ja, żona i przyjaciel. P&oacute;źniej nasza ekipa miała się powiększyć do 6 os&oacute;b. Plan był prosty - jedziemy przed siebie, a każdy dzień ma być lepszy od poprzedniego. Z grubsza mieliśmy zaplanowane miejsca w kt&oacute;rych chcieliśmy być, resztę mieliśmy planować na miejscu. Brak konkretnej trasy przejazdu okazał się trafnym pomysłem ze względu na spontaniczność, jednak następnym razem chyba szczeg&oacute;łowo rozpracuję trasę przejazdu.<span>&nbsp; </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Wyjazd planowaliśmy na podstawie przewodnik&oacute;w Bezdroży: &quot;Węgry. Na ostro i na słodko&quot;, &quot;Słowacja. Karpackie serce Europy&quot; i starszego przewodnika po Wiedniu. Na miejscu znaleźliśmy w nich prawie wszystkie niezbędne informacje, za wyjątkiem map. Na przyszłość mapy kupimy w Polsce by nie podr&oacute;żować po omacu.</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Trasa:</strong> Białystok &ndash; Lublin &ndash; Rzesz&oacute;w &ndash; Barwinek &ndash; Swidnik &ndash; Bardi&oacute;w &ndash; Przesz&oacute;w &ndash; Spiskie Podzamcze &ndash; Presz&oacute;w &ndash; Koszyce &ndash; Jasov &ndash; Smolniki &ndash; Krasna Horka &ndash; Roznava &ndash; Betliar &ndash; Aggetelek &ndash; Edelany &ndash; Miskolc Diosgyor &ndash; Lillafured &ndash; Eger &ndash; Gyongyos &ndash; Godollo - Hungaroring Mogyor&oacute;d &ndash; Zakole Dunaju (Vac) -<span>&nbsp; </span>Banska Stiavnica &ndash; Esztergom &ndash; Wyszechrad &ndash; Szentendre &ndash; Budapeszt &ndash; Wiedeń &ndash; Bratysława &ndash; Pieszczany &ndash; Topolczany &ndash; Prievidza &ndash; Bojnice &ndash; Martin &ndash; Trenczyn &ndash; Chyżne &ndash; Krak&oacute;w &ndash; Kielce &ndash; Radom &ndash; Warszawa &ndash; Białystok.</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Język: </strong>Nasza ekipa w zasadzie była polskojęzyczna, chociaż każdy z nas z czasem zaczął się popisywać znajomością angielskiego. Jednak zar&oacute;wno na Słowacji jak i Węgrzech z angielskim jest na og&oacute;ł słabo. Na Słowacji bez problemu można porozumieć się po polsku. Co innego Węgry. Nikt z nas nie władał węgierskim. Niekt&oacute;rzy Węgrzy pr&oacute;bowali porozumiewać się z nami po niemiecki, ale ich znajomość tego języka jest kiepska. Tak jak nasza. Ale i tak daliśmy radę się dogadać z ponoć bratnim narodem. Przy ustalaniu noclegu musieliśmy porozumiewać się za pomocą rysunk&oacute;w. Zawsze też można pokazywać palcami.</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Waluta: </strong>Wymiany złot&oacute;wek na korony słowackie<strong> </strong>radzimy dokonać w kantorach na przejściu granicy (za 100 zł dostaliśmy 860 koron). W głębi kraju, w tym na granicy słowacko-austrackiej, kurs jest dużo niższy (za 100 zł 800 koron). Forinty wymienialiśmy zaś w kantorach centrum miasta (Miszkolc i Esztergom &ndash; za 100 zł dostaliśmy 6400 forint&oacute;w). Na granicy mielibyśmy tylko 5500. Odradzam wymianę waluty w Budapeszcie &ndash; ceny są bardzo zaniżone.</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Transport: </strong>Na Słowacji jest bardzo dobrze rozwinięta sieć dr&oacute;g, w tym ekspresowych i autostrad. Te ostatnie wymagają zakupu winiet (tygodniowa kosztuje 150 koron). Paliwo na Słowacji jest dużo droższe. Nas najbardziej interesował gaz (1 litr &ndash; około 21 koron). Na Węgrzech paliwo jest trochę tańsze, za to cena gazu niemal dor&oacute;wnuje cenie benzyny. Najtańsze paliwo było na Austrii &ndash; za litr 95 trzeba zapłacić trochę ponad euro. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">W samochodzie obowiązkowo powinniśmy posiadać: <span style="color: black">1. zapasowe bezpieczniki elektryczne, jeżeli są używane w instalacji elektrycznej danego samochodu; 2. zapasowe żar&oacute;wki, po jednej sztuce z każdego rodzaju; 3. podnośnik samochodowy; 4. klucz do demontażu k&oacute;ł samochodowych; 5. koło zapasowe; 6. linka holownicza; 7. tr&oacute;jkąt ostrzegawczy; 8. kamizelka odblaskowa, kt&oacute;ra musi być umieszczona w kabinie pasażera, a nie w bagażniku; 9. apteczka samochodowa. Rzeczywiście patrole policyjne sprawdzają te wyposażenie.</span> </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Zar&oacute;wno na Słowacji jak i Węgrzech ilość dozwolonego alkoholu we krwi wynosi 0,00. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><span style="color: black">Warto też nie przekraczać dozwolonych prędkości (w terenie zabudowanym jest 60 km/h, poza terenem zabudowanym 90 km/h i na autostradach i drogach typu autostradowego 130 km/h.) i jeździć w zapiętych pasach. </span><span style="color: black">Na Słowacji, Węgrzech i w Wiedniu parkowanie jest możliwe tylko w wyznaczonych miejscach (lepiej kilka razy sprawdzić lub podpytać czy w danym miejscu można parkować). Przeważnie parkowanie jest też płatne za pomocą parkometr&oacute;w (Węgry) lub kart do parkowania (Słowacja &ndash; 20-40 koron za godzinę, Wiedeń &ndash; 80 eurocent&oacute;w za godzinę). W Wiedniu dodatkowym ograniczeniem w parkowaniu jest maksymalny czas parkowania wynoszący 1,5 godziny (w&oacute;wczas warto schować stare karty parkingowe i wypełnić nowe).</span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Ceny: </strong>Na Słowacji jest bardzo tani alkohol.<strong> </strong>Reszta cen jest por&oacute;wnywalna z Polskimi. Za p&oacute;ł litra śliwowicy lub rumu płaciliśmy 119 koron. Piwo w sklepach kosztuje od 12 do 16 koron. No i wino nie jest drogie, w szczeg&oacute;lności w hipermarketach. Bardzo podobne ceny są w barach. Za piwko w barach płaciliśmy od 16 do 30 koron. Drinki są w średniej cenie 25 koron. Papierosy są nieco droższe od naszych, ale charakteryzują się lepszym tytoniem (paczka Marlboro &ndash; 80 koron). Ceny jedzenia w sklepach są na polskim poziomie. Dobry obiad w restauracji to koszt ok. 200 koron (zupa &ndash; 25, drugie danie &ndash; 120, wino &ndash; 25).<span>&nbsp; </span>Przykładowe ceny z Węgier to: hot &ndash; dog: 270 forint&oacute;w, piwo w barze: 360 forint&oacute;w, hamburger: 360 forint&oacute;w. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Bezpieczeństwo: </strong>Przez cały wyjazd czuliśmy się w miarę bezpieczni. Kilkakrotnie wybieraliśmy się na nocne eskapady i nie spotkaliśmy się z jakimikolwiek zaczepkami czy też innymi niebezpiecznymi sytuacjami. Pewnie wynika, m.in. to z faktu, iż życia nocnego na Słowacji brak. Na Węgrzech także było bezpiecznie. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Zakwaterowanie: </strong>Nocleg&oacute;w za każdym razem poszukiwaliśmy na miejscu. W każdej z miejscowości w kt&oacute;rych nocowaliśmy do wyboru mieliśmy zamieszkać na kwaterach prywatnych (privat, zimmer, ubytowanie &ndash; średnia cena ok. 250 koron) lub pensjonatach (ceny ciut wyższe, ale i standard lepszy). Na Węgrzech ceny bardzo podobne. W Egrze za pok&oacute;j płaciliśmy 7000 forint&oacute;w, w Szentedre &ndash; po 2500 forint&oacute;w od osoby. </font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp; </font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">Nasz wyjazd trwał 9 dni podczas kt&oacute;rych w sumie przejechaliśmy 3000 kilometr&oacute;w intensywnie zwiedzając napotkane miejscowości. W tym czasie zrobiliśmy ponad 2000 fot. Na minimalizację koszt&oacute;w nie zwracaliśmy największej uwagi, w sumie średnio na osobę wyszło, iż wydaliśmy po 1000 zł, z czego część poszła na pamiątki alkoholowe, przywiezione do domu. Jeśli ktoś prowadzi mniej rozrywkowy tryb życia to m&oacute;głby sporo jeszcze zaoszczędzić, ale nie napić się miejscowego słowackiego czy węgierskiego wina, śliwowicy lub rumu to grzech, a po ich wypiciu satysfakcja jest gwarantowana. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><span style="font-style: normal">C&oacute;ż, zobaczyliśmy kawałek środkowej Europy: przepiękne krajobrazy, wspaniałe g&oacute;ry, potężne zamki, piękno Budapesztu i bogato zdobiony Wiedeń &ndash; wystarczyło trochę posiedzieć za k&oacute;łkiem, a potem pochodzić po mieście. Każdy kolejny dzień to nowe wrażenia, ciekawe miejsca i jeszcze wspanialsza przygoda, a wszystko po to by w niebanalny spos&oacute;b odpocząć od pracy. </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><span style="font-style: normal"></span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><span style="font-style: normal">A tak opisywaliśmy wyprawę dla znajomych: </span></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Słowacja? </strong>To miejsce gdzie trzeba się pojawić raz na jakiś czas, aby naładować akumulatory g&oacute;rską ciszą &ndash; zakł&oacute;coną turkotem naszego samochodu &ndash; pięknem zamk&oacute;w i smakiem piwa. Zwiedziliśmy też prawdziwie winne okolice.</font><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt"> </span></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt"><div style="text-align: center"><img style="width: 171px; height: 130px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-88_copy.jpg" alt="Słowacja, Bojnice" width="171" height="130" /></div>&nbsp;<img style="width: 175px; height: 129px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-7_copy.jpg" alt="Słowacja, Krasna Horka" width="175" height="129" align="right" /></span></em></font></p><div align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt"><div style="text-align: center"><img style="width: 177px; height: 129px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-99_copy.jpg" alt="Słowacja, Zamek orawski" width="177" height="129" /></div></span></em></font></div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt"></span></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt"></span></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Węgry? </strong>G&oacute;ry, pałace i Dunaj. Kraj gdzie zrozumienie ludzi m&oacute;wiących językiem aglutynacyjnym jest takie same jak hieroglif&oacute;w. Sajnos nem tudok magyeru? Kraj ten przemierzyliśmy z taką swobodą z jaką chodzi się (jeździ) po ulicach i wśr&oacute;d ludzi Wiednia.</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"></span></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"><div style="text-align: center"><img style="width: 186px; height: 134px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-9_copy.jpg" alt="Węgry, Miszkolc" width="186" height="134" /></div><div style="text-align: center">&nbsp;</div><img style="width: 114px; height: 132px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-11_copy.jpg" alt="Węgry, Eger" width="114" height="132" align="right" /><img style="width: 185px; height: 130px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-12_copy.jpg" alt="Węgry, Godolo" width="185" height="130" align="left" /></span></em></font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p></span></em></font><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Bańska Stiavnica?</strong> Dop&oacute;ki nasza stopa nie stanęła w tym mieście nie znaliśmy sensu powiedzenia: &bdquo;mieć pod g&oacute;rkę do szkoły&rdquo;. Poznaliśmy prawdziwe życie w kopalni i &bdquo;po&rdquo;. </font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Budapeszt?</strong> Żaden przewodnik, mimo największych starań autora, nie jest w stanie podać wszystkich ważnych i ciekawych informacji o tym miejscu. Urok tego miasta i lampka wina przytłacza i wpływa na końcowe zauroczenie.</font></p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p></span></em></font><div align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"><div style="text-align: center"><img style="width: 189px; height: 137px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-22_copy.jpg" alt="Budapeszt, Most Łańcuchowy" width="189" height="137" /></div><div style="text-align: center">&nbsp;</div></span></em></font></div><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"><img style="width: 187px; height: 137px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-21_copy.jpg" alt="Węgry, Budapeszt" width="187" height="137" align="right" /><img style="width: 200px; height: 137px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-23_copy.jpg" alt="Budapeszt, parlament" width="200" height="137" align="left" /></span></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"></span></em></font></p><p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><span style="font-size: 11pt; color: black"></span></em><strong><em>&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp;&nbsp; </em></strong></font></p><p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><em>&nbsp;&nbsp;&nbsp; &nbsp;&nbsp;&nbsp; &nbsp;&nbsp;</em></strong></font></p><p>&nbsp;</p><p>&nbsp;</p><p>&nbsp;</p><p>&nbsp;</p><p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong><em>&nbsp;&nbsp;&nbsp; &nbsp;&nbsp;&nbsp; &nbsp;&nbsp;&nbsp; </em></strong></font><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><strong>Wiedeń?</strong> To tylko 2 godziny drogi. Spędziliśmy kilka chwil, by liznąć tego co inni odkrywają, zwiedzają i&nbsp; inspirują się całymi tygodniami. To najpiękniejsze miasto na świecie i za każdym razem wspanialsze.</font></p><p><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000"><em><div style="text-align: center"><img style="width: 173px; height: 145px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-55_copy.jpg" alt="Wiedeń, Parlament" width="173" height="145" /></div><div style="text-align: center">&nbsp;</div><img style="width: 216px; height: 145px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-44_copy.jpg" alt="Wiedeń, Hofburg" width="216" height="145" align="right" /><img style="width: 181px; height: 145px" src="_grafika/photos/users/eba3806ae7a4b9415f4e9b4dbc4dba8d/photos/Untitled-77_copy.jpg" alt="Wiedeń, Hofburg" width="181" height="145" align="left" /></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify">&nbsp;</p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font color="#000000"><em><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2">Tyle fascynujących miejsc ile spojrzeń na około. Doprawdy szczęśliwie zgrały nam się ze sobą drogi i wszystkie zwiedzane obiekty, kt&oacute;re wsp&oacute;łistniejąc z nami stworzyły barwna całość naszego wyjazdu.&nbsp;&nbsp;</font></em></font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2" color="#000000">&nbsp;</font></p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal" align="justify"><font color="#000000"><strong><font face="arial,helvetica,sans-serif" size="2">Uczestnicy: Wojciech Kłoskowski (autor relacji), Justyna Anna Kłoskowska i Adam Łepkowski.</font></strong></font> </p><p style="margin: 0cm 0cm 0pt; text-indent: 36pt; text-align: justify" class="MsoNormal"><font color="#000000">&nbsp;</font></p>