ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Sielska, zielona Skania. Szwecja.

Autor: Wiesław Karliński
Data dodania do serwisu: 2014-03-06
Średnia ocena: 9.55
Ilość ocen: 40

Oceń relację

Nie tylko ryby

Jenny oprócz wędkowania zaproponowała mi kontrolowane spotkanie z łosiami, zwiedzenie labiryntów groty Tykarp i degustację tradycyjnego szwedzkiego pieczywa. Podpowiedziała, gdzie spotkam polującego rybołowa, u kogo wypożyczę kanoe, a kto zajmująco opowie o domowym warzeniu piwa.

***

Moje pierwsze spotkanie z rybami w Szwecji miało miejsce dawno temu na głębokiej prowincji. Na zaproszenie korespondencyjnych przyjaciół część wakacji spędzałem w Skanii. Mając lokum w Kristianstad autostopem robiłem całodniowe eskapady po bliższej i dalszej okolicy. Jednego dnia podglądałem wodne ptactwo w pobliskim rezerwacie, a innym razem szukałem skamielin na wyspie jeziora Ivösjön. W gminie Bromölla przyglądałem się wypiekowi chleba w starym wiejskim piecu, a w lasach Tormestorp zbierałem i suszyłem borowiki. Kilka razy przebywałem na wybrzeżu bałtyckim.

fot. Wypiek tradycyjnych szwedzkich podpłomyków
 

Przygodnym znajomym pomagałem remontować łódź rybacką, łowić szproty i obsługiwać wędzarnię. Słuchałem opowieści o rodzinnych tradycjach rybackich i legend związanych z morzem.

fot. Rybacka chatka nad Bałtykiem
 

Fotografowałem wylegujące się na kamieniach foki, wschody i zachody słońca. Kiedyś na nocleg zatrzymałem się przy starej przybrzeżnej baszcie. W okresie wojen duńsko - szwedzkich była to kamienna twierdza obronna. Potem stanowiła część większego kompleksu obiektów militarnych broniących dostępu do szwedzkiego interioru. Stacjonował tam oddział artylerii, była latarnia morska, a później część poligonu wojskowego.

fot. Kamień jako budulec jest używany w Skanii od dawna
 

W spokojnych czasach we wnętrzu budowli rodziny miejscowych rybaków i farmerów urządziły miejsce świątecznych spotkań. Od dnia św. Łucji do końca Karnawału przy śpiewie raczono się daniami tradycyjnej szwedzkiej kuchni i rozmawiano o wspólnych przedsięwzięciach. Zimą w zamarzniętej zatoczce organizowano zawody w łowieniu ryb spod lodu, a latem z lądu lub z łodzi. Z twierdzy dobrze widać było usypane z kamienia niewielkie mola – pułapki. Jeszcze 40 lat wcześniej kłusownicy zapędzali w nie węgorze i wędzone potajemnie wywozili do Niemiec. Dziś na szwedzkim brzegu Bałtyku wolno łowić bez pozwolenia choć o węgorza coraz trudniej.

fot. Łosoś tęczowy to pożądana przez wędkarzy ryba
 

Podczas tamtego pobytu w Skanii ryby towarzyszyły mi także na stole i przy ognisku. Moi znajomi, jak wiele szwedzkich rodzin, preferowali rodzimą kuchnię. Zawsze mieli w zapasie śledzie w rozmaitych zalewach, wędzonego łososia, zamrożonego halibuta czy choćby flądrę.

fot. Brusznica w towarzystwie śledzi
 

Podczas święta Midsommar tradycja kazała im spożywać specjalny gatunek matiesów. Podaje się je ze słodkawymi małymi ziemniakami mandelpotatis, z kwaśną śmietaną i koperkiem. Daniu towarzyszy dobrze zmrożona wódka, najczęściej skåne akvavit – pamiętająca czasy bimbrownictwa kminkówka. W sierpniu moi znajomi świętowali dzień handlowej promocji popularnych w Szwecji raków i degustowali kwaszonego śledzia. Ten ostatni zwyczaj, znany bardziej na północy kraju, obrósł legendą za sprawą kontrowersyjnego smaku i zapachu zgliwiałej ryby.

Kiedyś wybrałem się do gminy Hässleholm zwiedzić średniowieczny kościółek Finja kyrkan i Hovdala slott – pięknie utrzymany kamienny zamek z XVI. stulecia. Po obejrzeniu fresków w jednej z najstarszych szwedzkich świątyń trafiłem na koncert muzyki poważnej. Grano utwory Haydna, Veraciniego, Menkena i Schuberta. W luterańskich kościołach, nawet tych maleńkich na prowincji, organizuje się rozmaite artystyczne spektakle oraz spotkania przy kawie i ciastku. Malejącej liczbie praktykujących wiernych urozmaica się w ten sposób duchowy kontakt ze Stwórcą i parafialną wspólnotą. W restauracji zamku Hovdala jadłem spóźniony obiad. Na stole była przystawka w postaci anchois, plastrów wędzonego łososia, oliwek i twardego sera. Danie główne też stanowiła ryba – duszony w maśle i cebuli filet halibuta, pieczone plastry ziemniaka i kurki z cieniutkimi paseczkami bekonu. Szwedzi od dawna już nie zbierają leśnych grzybów choć kiedyś robiono to dość powszechnie. Wyjątek stanowi pieprznik jadalny zwany tu „kantarell”. W Skanii na leśnych parkingach parę razy spotkałem ludzi ładujących do bagażników koszyczki pełne intensywnie żółtych kurek. Towarzyszący mi przy posiłku emerytowany strażnik leśny Gunnar opowiadał zarówno o rybach, jak i grzybach. Mówił o wikingach konserwujących śledzie i dorsze zabierane potem na długie morskie wyprawy. Wspominał o rybnym prowiancie na wojennym okręcie „Vasa”, za który odpowiadał specjalnie przeszkolony kucharz. Radził mi zwiedzić jeden z okolicznych zamków, gdzie pod kuchnią przepływa strumień. Mieszkający tam przed wiekami mnisi zmyślnie wykorzystali różnice poziomów wód między dwoma sąsiadującymi z obiektem jeziorami. Mogli w ten sposób sięgać po świeże ryby, głównie pstrągi, kiedy mieli ochotę. Natychmiast skojarzyłem, że jednym z utworów słuchanych wcześniej w Finja kyrkan był „Pstrąg” Franciszka Schuberta. Jak widzisz – zażartował Gunnar – ryby grają w naszym życiu ważną rolę. Zaraz potem zaczął o grzybach. Usłyszałem, że Szwedzi od dawna lubią jeść zdrowo i muszą wiedzieć co jedzą. Grzyby leśne są ciężkostrawne i nie mają przydatnych organizmowi wartości. Generują w sobie toksyczne substancje, a po wybuchu elektrowni w Czarnobylu stały się wręcz niebezpieczne. Gunnar sam nie jada żadnych grzybów, rozpoznaje jedynie kantarell i z przyjemnością je zbiera … dla sąsiadki.

fot. Grzybów, poza kurkami, nikt w Szwecji nie zbiera

 

Starsza pani nie chodzi już do lasu, ale z kurek potrafi wyczarować całą gamę specjałów. Smaży je, dusi, konserwuje w soli, mrozi i marynuje. Twierdzi, że kurki pod każdą postacią wspaniale komponują się z rybami.

***

W czasach, gdy w Polsce nawet wędzone szproty były na wagę cennego kruszcu, skańskie sklepy zachwycały obfitością ryb i owoców morza. W każdym spożywczym markecie Hässleholm, Kristianstad czy Åhus samych tylko bałtyckich śledzi były dziesiątki smakowych wariantów. W zalewie czosnkowej, musztardowej, w majonezie, z cebulką, koprem, kolendrą, kapustą albo z pomidorami. Wędzone na zimno i na gorąco, suszone, ługowane i kwaszone. Jako składnik warzywnych sałatek, tarzające się we własnym mleczu lub marynowane w słodko – kwaśnym occie. Na kolejnych półkach i w chłodniach wzrok przyciągały i kusiły zmysły inne ryby bałtyckie a także te z Cieśnin Duńskich i oceaniczne. Obok tego ośmiornice, langusty, krewetki, omułki oraz rozmaitość ryb słodkowodnych. Z tamtej skandynawskiej podróży przytaszczyłem do kraju kilkanaście kilogramów ryb i frutti di mare. Degustujący to potem moi znajomi zaczęli częściej jeździć na Północ.

Święto węgorza i jabłonie Yoko Ono

Dziś znowu jestem w rejonie Hässleholm, jednej z kilku gmin realizujących wspólny turystyczny projekt pod nazwą „Zielona Skania”. Po powrocie z wędkowania czyszczę zdobycz planując przyrządzenie zupy rybnej. Sprzyja temu rozmaitość gatunków, w jakie obfitują okoliczne wody. W jeziorze Svenstorp nieopodal miejscowości Västra Torup można łowić płocie, sandacze, szczupaki i dorodne okonie. W sąsiednich kameralnie położonych akwenach i łączących je ciekach trafimy też na węgorza, miętusa, sumika karłowatego a nawet pstrąga tęczowego. Kto zna tajniki połowu siei albo sielawy ten może przeżyć tu wędkarską przygodę życia. Do położonego w gęstym lesie wodnego kompleksu łatwo dotrzeć siecią duktów i ścieżek rowerowych. Na nocleg można zatrzymać się w zadbanych bungalowach posiadających wyposażenie kuchenne. Standard i ceny domków dostosowano do potrzeb bardziej i mniej wymagających turystów.

fot. Domek kempingowy w okolicach Västra Torup

Goszcząca mnie przez kilka dni Jenny, odpowiadająca za promocję gminy menedżerka, postarała się zaprezentować mi całą turystyczną ofertę okolicy. Oprócz wędkowania zaproponowała bliskie, kontrolowane spotkanie z łosiami, zwiedzenie labiryntów groty Tykarp i degustację tradycyjnego szwedzkiego pieczywa. Podpowiedziała, gdzie spotkam polującego rybołowa, u kogo wypożyczę kanoe a kto zajmująco opowie o domowym warzeniu piwa. Kilka dni podróżowaliśmy po okolicy samochodem oglądając atrakcje sąsiednich gmin biorących udział w projekcie.

***

Åhus Rökeriet, prywatna wędzarnia u ujścia rzeki Helge do Bałtyku, ugościła nas zestawem dań ze swego rybnego menu.

fot. Poczęstunek w nadmorskiej wędzarni

Najlepiej smakował węgorz oraz łosoś przed wędzeniem poddany kombinacji kilku rodzajów peklowania. Smak specjałów tego lokalu znają już turyści z całego globu. Kilka dni w roku idylliczne Åhus przeżywa najazd tysięcy gości. Do cichego średniowiecznego grodu ściągają amatorzy piłki plażowej. Spotkania organizują tu skauci, poeci, malarze i fotograficy. Miasto, drugie pod względem wielkości w gminie Kristianstad, słynie z rozlewni wódek Absolut, fabryki lodów i kulinarnej fety ålagille. To sierpniowe i wrześniowe spotkania przy stołach zastawionych daniami z węgorza obficie popijanymi kultowym trunkiem. Połowy i przyrządzanie dań z węgorza to kilkusetletnia tradycja regionu.

W gminie Östra Göinge kilka godzin spędziliśmy na zamku Vånas i w otaczającym go parku. Tu nie było ryb. Obejrzeliśmy za to kilkanaście instalacji artystycznych we wnętrzach dawnej warowni i w plenerze. Od lat do Vånas z całego świata przyjeżdżają malarze, rzeźbiarze oraz performerzy. W zamkowych salach, na dziedzińcu i w parku prezentują swoje oryginalne dzieła. Czerwone potężne kule na konarach drzew, imitacje okien wśród gęstwiny rododendronów, skupiska drabin, schodów i posklejanych fragmentów ceramiki. Prace artystów wyrażają przeżycia egzystencjalne, problemy społeczne, etyczne, ekologiczne. Wszystko ma służyć refleksji nad przemijaniem, odradzaniem się, zbliżeniu ludzi różnych ras, religii i poglądów. Jakiś czas temu na głęboką skańską prowincję przyjechała Yoko Ono. Wdowa po Johnie Lennonie na jednym ze skwerów otaczających zamek posadziła alejkę jabłoni. Na gałązkach młodych drzewek zaproponowała wieszanie karteczek z życzeniami. W innym miejscu artystka ulokowała wielką tablicę, na której zwiedzający mogli oddać hołd swoim matkom.

fot. Drzewka życzeń Yoko Ono w Vånas

***

Pobyt w Skanii kończę przy tradycyjnej fika w kawiarence Hovdala slott. Fika to neologizm - żartobliwie przestawione sylaby słowa „kawa” w szwedzkim brzmieniu. Oznacza popołudniowe spotkanie dobrych znajomych przy małej czarnej i ciastku. Jest wtedy czas na zwierzenia, refleksje, plany i ploteczki. Jenny przedstawia mi przyjaciół, którzy przed paru laty wpadli na pomysł wspólnego projektu, skierowanego także do Polaków. Camilla i Tobias koordynują działania „Zielonej Skanii” w gminach Östra Göinge i Bromölla. Teraz przy mnie podsumowują kolejny sezon. Po stworzeniu internetowej strony w języku polskim ( www.zielonaskania.pl ) wyraźnie wzrosło zainteresowanie naszych rodaków wycieczkami na drugi brzeg Bałtyku. Niebawem z Polski do Skanii przyjedzie 50. autokar. To rodziny biznesmenów z Ziemi Lubuskiej. Goście chcą wędkować, zbierać borowiki, uprawiać conoeing i poznawać tradycje miejscowej kuchni. Wiele osób przemierza południowe regiony Szwecji własnymi samochodami.

fot. Nieodłączny element krajobrazu południa Szwecji

Wygodne i tanie podróże gwarantuje też lokalna komunikacja autobusowa. Dwumiesięczna sieciówka ważna w całej prowincji kosztuje tylko 550 szwedzkich koron (1 SEK = 0.47 PLN). Do naszego stolika przysiada się Iwona, właścicielka firmy Cross Baltica ( www.crossbaltica.pl ), która pomaga organizować podróże w obie strony. Właśnie obwozi po Skanii studentów historii z Olsztyna pokazując im m. in. kamienie runiczne, kurhany z okresu neolitu i miejsca związane z dziejami wojen duńsko – szwedzkich.

Żegnająca nas szefowa zamkowej gastronomi Victoria Winberg wręcza mi słoiczek marynowanych kurek, butelkę soku z rokitnika i książkę kucharską. „Sommarmat med Victoria” napisały i zilustrowały dwie dziennikarki. Praca zawiera około stu receptur letnich dań – sałatek, koktajli, ciast i deserów – w których wykorzystano warzywa i owoce rosnące w okolicy. Obok artystycznych zdjęć smakołyków Victorii książka pełna jest fotografii fragmentów zamczyska i otaczającej go przyrody. Wcześniej od innych pasjonatów szwedzkiej kuchni dostałem zestaw przepisów na 80 sposobów przyrządzenia bałtyckiego śledzia.

Wiesław Karliński, wrzesień 2013