San Francisco - odgłosy wolności
Autor: Arek Braniewski
Data dodania do serwisu: 2008-10-28
Relacja obejmuje następujące kraje: USA
Średnia ocena: 6.13
Ilość ocen: 143
Oceń relację
<div align="center"><font color="#800080"><strong><font size="3"> </font><font size="3">SAN FRANCISCO - odgłosy wolności</font></strong></font> </div><div align="center"> </div> <p align="justify"> <font>Dlaczego tak wielu Amerykanów chce przeprowadzić się do San Francisco? Wystarczy jeden dzień w tym niezwykłym miejscu, aby zrozumieć. Udać się na spacer wśród monumentalnej wiktoriańskiej zabudowy, która przypomina Europę. Zwiedzić bajecznie kolorową, za sprawą sztuki ulicznej, dzielnicę Mission. Poczuć klimat Lata Miłości przemierzając Haight-Ashbury i Golden Gate Park. A wreszcie dwa żelazne punkty turystyczne San Francisco - Golden Gate Bridge (Most Złotych Wrót) i wyspa Alcatraz ze słynnym więzieniem. I koniecznie przejażdżka zabytkową kolejką szynowo-linową. Tuż po przybyciu San Francisco wydało mi się mało przyjaznym miejscem. Różnica temperatur, w porównaniu do Los Angeles, z którego przylecieliśmy, była bardzo odczuwalna. Na Powell Street, gdzie wysiedliśmy z kolejki BART, przywitali nas liczni bezdomni, którzy stanowią stały element krajobrazu miejskiego. Następnie wędrówka do hostelu, która miała być przyjemnym spacerkiem, okazała się podejściem wysokogórskim. Nagle wyszło słońce, zrobiło się niemal upalnie, jak na wrzesień. Położenie na 48 wzgórzach i błyskawicznie zmieniająca się pogoda to znaki rozpoznawcze San Francisco. Pierwsze swoje kroki skierowaliśmy do Golden Gate Bridge. Przestrogą była informacja z przewodnika, że o każdej porze roku jest tam zimno i wietrznie. Sam spacer ponad kilometrowym mostem rozczarował. Hałas pędzących aut i obawa przed mknącymi za plecami rowerami odbiera temu miejscu całą magię. Podziwiać most z punktu widokowego i zrobić pamiątkowe zdjęcie w zupełności wystarczy. Ale koniec tego malkontenctwa! </font> </p> <p align="justify"><strong><font color="#800080"><em><font>Odgłosy wolności</font></em></font></strong></p> <p align="justify"> <font> Rejs na wyspę Alcatraz i zwiedzanie więzienia są świetnie zorganizowane i nawet wymagający turyści będą w pełni zadowoleni. Bilet najlepiej kupić z wyprzedzeniem, co najmniej jednodniowym. Wyspa oddalona jest zaledwie o milę od miasta. Rejs wypełnionym po brzegi statkiem trwa około dziesięciu minut. Na miejscu informacji o wyspie udziela strażnik, który co turnus opowiada te same dowcipy. Osławione więzienie Alcatraz funkcjonuje również pod nazwą The Rock (Skała). Nie wszyscy turyści znają powód popularności Alcatraz. Z tłumu słyszę pytanie: To tu kręcony był Prison Break?</font></p> <p align="justify"> <font> </font></p> <p align="justify"><font>Na początek film o historii więzienia zachwalający florę pięknej wyspy. Dowiadujemy się również, że na wyspie mieszkały rodziny strażników. Dzieci codziennie rano płynęły statkiem do szkoły, by po południu wracać do rodziny. Świadectwo dojrzałych już osób, które wspominają dzieciństwo na Alcatraz jako szczęśliwe, brzmi przekonująco. Przechodzimy do budynku, gdzie mieściły się cele. Zaraz po wejściu otrzymujemy zestawy radiowe ze słuchawkami z nagranym przewodnikiem. Z braku dostępności polskiej wersji językowej wybieram angielską. Koleżanki, z którymi podróżuję - Yan i Nana - patriotycznie wybierają mandaryński. Zestaw jest nieocenioną pomocą. Przewodnik prowadzi ,,za rękę”. Skręć w prawo, zatrzymaj się przy celi numer... W każdej chwili możesz wcisnąć stop. Nagranie to nie tylko suche fakty. To show, jak u Wołoszańskiego. Informacja na tablicy w dawnej bibliotece robi na mnie ogromne wrażenie. ,,Ponieważ byli zamknięci, większość z nich w książkach widziała ucieczkę w świat wyobraźni. Osadzeni czytali od 75 do 100 książek rocznie. 15000 woluminów w bibliotece zawierało filozofię, prozę i materiały edukacyjne. Książki z odniesieniami seksualnymi, do przemocy albo przestępczości nie były dozwolone.” Jestem zaskoczony, bo czytali więcej niż studenci filologii polskiej. A teraz czas obalić mit o niezwykle surowych warunkach panujących w Alcatraz. Tak naprawdę, nie były gorsze niż w innym więzieniach w kraju. Więźniowie mieli nawet gorącą wodę w prysznicach. Wszystko po to, aby nie zaaklimatyzowali się do lodowatej wody w zatoce i nie próbowali ucieczki. Blok D był przeznaczony dla najgorszych przestępców. Tuż przy korytarzu znajdują się zakratowane okna. Gdy była ładna pogoda, wiał lekki wiaterek, z oddalonego zaledwie o milę San Francisco dochodziły głosy mieszkańców. Słychać było gwar rozmów, radosną zabawę dzieci. Słuchanie tych odgłosów było dla osadzonych największą karą. Tak blisko, a jednak tak daleko od wolności. Kolejny dzień w Mieście Mgły zapowiadał się intensywnie i emocjonująco. Chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Wybraliśmy się pieszo na Lombard Street – nazywaną najbardziej krętą ulicą na świecie. Ta jednokierunkowa ulica jest tak stroma, że aby ułatwić zjazd ma aż pięć zakrętów. Zygzak upiększają klomby kwiatów.</font></p> <p align="justify"> <font> W drogę powrotną, w kierunku Union Square, wybraliśmy się zabytkową kolejką szynowo-linową. Sprawiło mi to wielką frajdę, bowiem jechałem stojąc na podeście z boku kolejki. Udzieliła mi się atmosfera dawnych lat, gdy mieszkańcy San Francisco przemieszczali się tym środkiem transportu. W wypełnionej kolejce stłoczeni na bocznych podestach z podziwem dla amerykańskiej myśli technicznej obserwowali pokonywane wzgórza. Trzeba wiedzieć, że niegdyś miasto oplecione było siecią torów, a kolejkę uznawano za wspaniały wynalazek. Cieszyła się ogromną popularnością. Obecnie pozostała jedynie krótka trasa dla turystów i miłośników miasta.</font></p> <p align="justify"><em><font color="#800080"> </font><font color="#800080"><strong>Malowane Damy i Lato Miłości</strong></font></em></p> <p align="justify"> <font> Najbardziej fotogenicznym punktem w mieście jest widok na Painted Ladies (Malowane Damy), jak określa się sześć wiktoriańskich domów, zza których rozciąga się panorama miasta. Te kolorowe domy nazywane są także pocztówkowym rzędem. Kolejnym punktem w naszym planie zwiedzania była dzielnica Haight-Ashbury. Nazwę wzięła od skrzyżowania tych dwóch ulic. Niczym nie wyróżniająca się dzielnica aż do lat 60. XX wieku, kiedy stała się światowym ośrodkiem kontrkultury. Młodzież z całych Stanów Zjednoczonych zjeżdżała do Haight-Ashbury, aby poczuć smak wolności w narkotykowym transie i zaznać wolnej miłości w pobliskim Golden Gate Park. Lato Miłości w 1967 roku było bezprecedensowym wydarzeniem. Dziś pozostały jedynie relikty tamtych czasów w postaci oryginalnych sklepików i snujących się ludzi, którzy wyglądają, jakby zagubili się w czasie. Golden Gate Park dalej jest ulubionym miejscem spotkań alternatywnej młodzieży. Mijaliśmy hałaśliwą grupę, która obozowała w parku. Pokonując alejki, co krok natykaliśmy się na znaki zakazujące picia alkoholu i zażywania narkotyków na terenie parku.</font></p> <p align="justify"><em><font color="#800080"><strong>Feeria kolorów</strong></font></em></p> <p align="justify"> <font> Do Mission – dzielnicy zamieszkanej głównie przez imigrantów z Ameryki Środkowej i Południowej – udaliśmy się nie mając wielkich oczekiwań co do atrakcji turystycznych. Zostaliśmy porażeni feerią kolorów i wspaniałą gwarną atmosferą. To niezbyt eksponowana część miasta, ale rewelacyjna w swej barwności, z urokliwymi knajpkami, barami oraz galeriami sztuki. Największe wrażenie robią malowidła uliczne, których jest ponad dwieście. Sztuka uliczna, która przyozdabia mury, płoty, garaże. Ukazuje politycznie zaangażowane obrazy na temat cierpienia Latynosów, ale nie tylko. Jeden obraz szczególnie zwrócił moją uwagę. To widoczek na wodę i palmy otoczony pomarańczowym tłem i opatrzony napisem: I left my heart in San Francisco (Zostawiłem moje serce w San Francisco). </font></p> <p align="justify"> </p>