Relacja z podroży do Mongolii - gdzie życie płynie w kolorze błękitu.
Autor: Hanna Woj
Data dodania do serwisu: 2008-10-28
Relacja obejmuje następujące kraje: Mongolia
Średnia ocena: 5.22
Ilość ocen: 117
Oceń relację
<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } A:link { color: #0000ff; text-decoration: underline } --> <p align="center"><font size="2"><strong> Tam, gdzie życie płynie w kolorze błękitu... </strong></font></p> <p align="justify"><font><span>Planowo Mongolia miała być dla nas jednym z trzech krajów, które odwiedzimy podczas podroży koleją transsyberyjska. Stala się jednak głównym punktem naszej czterotygodniowej podroży, krajem, który nas zachwycił i sprawił, że wcześniej ustalony plan niejako samowolnie uległ zmianie, poprostu nie było, nad czym się zastanawiać, chcieliśmy tam zostać najdłużej jak tylko się da, a po powrocie planować kolejna wyprawę! Ucierpialy na tym Chiny, niestety, cos kosztem czegoś, ale było warto. Okazuje się, ze 4 tygodnie to niesamowicie mało by moc nasycić się tymi trzema krajami jednocześnie.Mongolia to dla mnie przede wszystkim miejsce MAGICZNE, gdzie to, co dla nas już zapomniane i odlegle, tam dzieje się tak naturalnie, z absolutnym spokojem, pomijając myślenie nad późniejsza ocena, bądź skutkami tego, co robimy. Przejawia się to już w najprostszych rzeczach, lecz znajduje odbicie w osobowości większości Mongołów. Oni po prostu </span></font><font><span>zaskakują prostota myślenia i reakcji – i to jest właśnie piękne!</span></font></p> <p align="justify"> </p><img src="_grafika/photos/users/5c0b2b3c1a625d6dac727e48df6d5458/photos/jurty.jpg" alt="" /> <p align="justify"><font><span>Od granicy rosyjskiej do Ułan Bator jechaliśmy z dwójka Mongołów o imionach Ulzii i Otka. Mimo, ze nie do końca potrafiliśmy się z nimi porozumieć to już oni pokazali nam jak bardzo otwarci i pomocni są ludzie z tych rejonów. Zaskoczyli nas jak bardzo są wyluzowani, brali sobie nasze kubki czy scyzoryk, pożyczali ładowarki do telefonu, wszystko to bez zbędnych formułek, a potem półgodzinnego wyrażania wdzięczności. By</span></font><font><span>ło to dla nas dużym zaskoczeniem, zapomniałam, ze tak mogą się wobec siebie zachowywać nieznajacy się zupełnie ludzie, ale absolutnie mi się to podobało. Zawsze tez wyznawałam zasadę, ze, jeżeli nie potrafimy brać, to w wielu przypadkach nie potrafimy tez dawać, że, jeżeli godzinami za cos dziękujemy, oznacza to, ze w podobnej sytuacji sami biedzimy się wymagali od kogoś podobnej wdzięczności. W Mongolii, każdy jeżeli może cos dla Ciebie zrobić, to robi to PO PROSTU. Rozstaliśmy</span></font><font><span> się z nimi, w zasadzie nie wiem, czemu, ale nie wymienielismy się, żadnymi danymi kontaktowymi, tak wyszło. Do UB. przyjechaliśmy z samego rana wiec od razu poszliśmy się gdzieś trochę przespać, w dwóch hotelach, o których mieliśmy jakieś informacje nie było miejsca i w ostateczności skończyliśmy w hotelu, (choć ceny niemalże te same a standard dużo lepszy!). W południe zorientowaliśmy się, ze w pociągu zostawiliśmy telefon wiec poszliśmy na dworzec wypytać się czy gdzieś się przypadkiem nie znalazł. Na dworcu już czekał na nas Ulzii.</span></font><font><span></span></font><font><span> Okazało się, ze szukał nas w jednym z hoteli, o którym mu mówiliśmy, stamtąd odesłali go do drugiego, potem do hotelu i właśnie wraca od nas z hotelu, bo w recepcji powiedzieli mu, ze poszliśmy na dworzec. I Ulzii spędził pół dnia żeby nas znaleźć. Okazało się, ze, jeżeli chcesz to w milionowym mieście bez telefonu tez można kogoś odszukać...</span></font><font><span>Ogólnie</span></font><font><span> nasze komórki w Mongolii nie działały, poza UB. nie mieliśmy nawet zasięgu, a w UB. po prostu nie działały. Gdy wieczorem wróciliśmy do hotelu, mieliśmy do odebrania w recepcji trzy wiadomości (przy czym nikt nie wiedział, ze tam będziemy</span></font><font><span></span></font><font><span>): od Ulziija, ze ma nasz telefon, od Andreja z Irkucka (organizator podnoszących poziom adrenaliny podroży po Mongolii, którego poznaliśmy w pociągu) i od mojego znajomego Mongoła Ociroo, którego poznałam parę lat wcześniej w Krakowie – sama nie wiem skąd wiedział, że właśnie tego dnia przyjeżdżam do UB.</span></font><font><span></span></font></p> <p align="justify"> </p><div style="text-align: center"><img src="_grafika/photos/users/5c0b2b3c1a625d6dac727e48df6d5458/photos/nomadka.jpg" alt="" /></div><p align="justify"><font><span></span></font></p> <p align="justify"><font><span>I właśnie taki był pobyt w Mongolii, pełen niewyjaśnionych do końca wydarzeń i wspaniałych ludzi. Jak chciałam zadzwonić i szukałam telefonu, to kobieta z przypadkowego biura, która prosiłam o pomoc, po prostu zamykała biuro i szła ze mną szukać telefonu, (co okazało się nie być takie trudne, w UB. na każdej ulicy stoją ludzie z telefonami, wyglądającymi jak zwykle telefony przewodowe) I mimo, że Ułan Bator pod względem architektonicznym nie jest perełką, nawet możnaby powiedzieć, ze miasto to jest po prostu brzydkie, to czuje się tam tam pozytywna energie, która tkwi w jego mieszkańcach, wszyscy są wyluzowani, a życie płynie w kolorze błękitu, czerwieni, żółtego, zielonego i białego...Podobno im dalej od stolicy tym lepiej, a mnie ju</span></font><font><span>ż stolica zachwyciła. Ale rzeczywiście, będąc w Mongolii koniecznie trzeba wyjechać poza UB. My pojechaliśmy na tydzień, nie tak daleko, w granicach 150 km od UB. poszarżować po bezkresach tego przepięknego kraju. Standardowo – piękne widoki, świetni ludzie, ale to, co wydawało mi się najbardziej interesujące to to, jak żywy i namacalny jest tamtejszy folklor. Przekonujemy się, że to, co widzieliśmy na filmach, na zdjęciach, okładkach przewodników jest jak najbardziej autentyczne. Nomadowie naprawdę tak żyją, naprawdę tak się ubierają, naprawdę tacy są, widzimy to i czujemy w każdej sekundzie. To mnie wzruszyło i zachwyciło. Uwilbiałam przeprawiać się konno przez rzekę i w międzyczasie słuchać śpiewu mongolskich pasterzy. To było wspaniale! Nomadowie to twardzi i dobrzy ludzie! Teraz już trochę trące wenę i tez nie chcilabym was zanudzić tymi bardzo subiektywnymi opiniami, choć z kolei uważam, ze ciekawostki typu, co zwiedzić, gdzie jeść są do znalezienia w przewodniku. Chciałabym jeszcze tylko podzielić się paroma informacjami, które mogą być dla was przydatne podczas podroży.</span></font></p><img src="_grafika/photos/users/5c0b2b3c1a625d6dac727e48df6d5458/photos/motor.jpg" alt="" /> <p align="justify"><font><span><u>Je</u></span></font><font><span><u>żeli zatrzymujecie się w UB. i dalej jedziecie pociągiem do Pekinu, to są dosyć spore kłopoty z kupnem biletu</u></span></font><font><span> – dotyczy to pociągu, który jedzie z Moskwy do Pekinu, w UB. jest w niedziele chwile po 8 rano. (Oprócz tego pociągu jest jeszcze jeden lub dwa inne – z tymi chyba nie ma problemu, ponieważ wyjeżdżają z UB.) Na ten </span></font><font><span>pociąg nie można wcześniej kupić biletu (dopiero Kolo 3 nad ranem tego samego dnia okazuje się ile miejsc jest wolnych i wtedy można zarezerowac bilet – chyba za jakąś (sporą) opłata można to zrobić w jakimś biurze podroży.My tego nie zrobiliśmy, ale ostatecznie udało nam się dostać do pociągu. Informacja na dworcu jest bardzo kiepska, mimo, ze Panie starają się mówić po angielsku, to podają informacje, które nie są do końca prawdziwe, a w dodatku bardzo nielogiczne. Mówią, że bilet można kupić tylko w kasie w dzień odjazdu pociągu, kasa czynna jest od 8:00, a pociąg odjeżdża o 8:05. Okazało się jednak, że prawdopodobnie jest taka kasjerka, która chodzi po peronach i u niej można kupić bilet (niestety my jej jakoś nigdzie nie widzieliśmy) Udało się nam kupić bilety u konduktora, choć pokazują oni swoje niezadowolenie i dosyć długo potrafią trzymać w niepewności. Bardzo ważne jest to, że, jeżeli decydujecie się na taki wariant to musicie mieć przy sobie dolary, tylko tą walutę przyjmowali. Kilkoro turystów już było zrezygnowanych, ale mieliśmy trochę więcej dolarów wiec im pożyczyliśmy i tym sposobem udało się im kontynuować podroż. Bilet taki, kupiony w ostatnim momencie jest nawet chyba trochę tańszy, ale pozbawiony jest bonów na obiad i śniadanie, ale co tam.</span></font><font><span> Je</span></font><font><span>żeli kogoś interesuje tańsza wersja podróżowania, to podobno studenci uczący się w Pekinie, jeżdżą pociągiem do granicy chińskiej, a potem stamtąd busem. Ta informacja wydaje mi się dosyć ważna, ponieważ już w Chinach poznałam kilkoro Polaków, którzy mieli tranzytowe wizy, nie udało im się załapać na odpowiedni pociąg z UB. o Pekinu i zmarnowali kupe czasu i kasy w ambasadzie polskiej załatwiając zbędne formalności.</span></font></p> <p align="justify"><font><span><u>Co do rejestracji w </u></span></font><font><span><u>Rosji</u></span></font><font><span>, – bo o tym, choć było dużo w przewodniku, to i tak mięliśmy z tym problemy. Mimo, ze miałam voucher turystyczny, w wyznaczonym przez polskie biuro turystyczne urzędzie kazano mi zapłacić 1200 rubli za rejestracje. Potem urzędnicy powiedzieli mi, że, jeżeli będę w Moskwie do trzech dni to rejestracja jest niekonieczna. Stwierdziliśmy, ze w takim razie pojedziemy do Irkucka i tam w hotelu, który podaje informacje, ze udziela rejestracji dopełnimy formalności. Przyjechaliśmy tam w czwartek a w piątek wyruszaliśmy już nad Bajkał. W hotelu powiedzieli nam, że mogą nam załatwić rejestracje dopiero w piątek, (bo wtedy jest czynny jakiś urząd), zapłacimy im za nią około 400 rubli i przślą nam papier na maila. Zapłaciliśmy, ale nie przesłali.</span></font><font><span>(Ogólnie nikomu nie polecam hotelu Bajkał, wbrew temu, co pisza jest na końcu świata, standard beznadziejny, choć pracownicy mili). A najprostszy sposób to: Jeżeli jesteśmy w Irkucku trzeba pójść do hotelu Ankara (bardzo znany) i tam od ręki w ciągu dwóch minut robią rejestrację, opłata tez jest niska – tak robili inni turyści, których później poznaliśmy. Ostatecznie rejestracji nie mieliśmy, na granicy z tego powodu nie mieliśmy żadnych problemów wiec OK.!</span></font><font><span></span></font></p> <p align="justify"><font><span><u>Jazda konno w Mongolii </u></span></font><font><span>– dla tych, którzy wcześniej nie jeździli konno i z tego powodu nie planują tygodniowego galopowania po ogromnej Mongolii – nie stanowi to absolutnie żadnego problemu. Mongołowie są mistrzami w szkoleniu koni, ich zwierzęta są dużo mniejsze i tez dużo mniej agresywne od naszych. Poza obolałymi pośladkami nic się wam nie stanie. Dla mnie to był szok, że jazda konno nie zaczyna się tam od kilkugodzinnego jeżdżenia w kółko, powoli, potem nieco szybciej, tylko od razu mkniesz w przestworza a po kilku godzinach już sama galopujesz, jest to absolutnie wykonalne!</span></font></p> <p align="justify"> <font><span><u>Jak </u></span></font><font><span><u>organizować wycieczki po Mongolii</u></span></font><font><span>: Przede wszystkim najlepiej skumać się z jakąś większa grupa, najlepiej tak, żeby zapełnić Vana. Nas była piątka, ja, mój kumpel z Węgier, z którym podróżowałam, dwóch Belgów, których poznaliśmy w pociągu i jedna Tajlandką, również zapoznana w pociągu.Jeżeli ktoś nie trafiłby na dobre towarzystwo w pociągu, co wątpliwe</span></font><font><span></span></font><font><span> to zawsze jest też opcja czytania ogłoszeń a pubach na Peace avenue. Jeden z nich to Amsterdam Cafe, i ten, który mi bardziej przypadł do gustu, tyle, że nazwy nie pamiętam </span></font><font><span></span></font><font><span> - ale jest dosłownie kilka kroków na prawo od Amsterdam Cafe, na tej samej ulicy. Nie </span></font><font><span>mięliśmy zbyt wiele czasu wiec poszliśmy do biura turystycznego, tam powiedzieliśmy, o co nam chodzi, a człowiek się tym zajął. (Tym czlowiekem był Rick – Holender, właściciel wyżej wspomnianego pubu) Dla usprawiedliwienia dodam, że do tej pory wszystko sama organizowałam i nie korzystałam z pośrednictwa takich biur, ale myślę, ze w Mongolii trudno byłoby inaczej to załatwić. Na transport publiczny za bardzo nie ma co liczyć, połączenia są bardzo rzadko. Jeśli uda Ci się wynająć samochód bez kierowcy, (co podobno jest niemożliwe) to, jeżeli gdzieś utkniesz to na dobre. Drogi są fatalne, jeżeli w ogóle można powiedzieć, że są, w większości przypadków żeby gdziekolwiek dojechać wielokrotnie trzeba przejeżdżać przez rzeki, potoki itp. (tylko lokalni kierowcy wiedza gdzie jak jest głęboko, gdzie można wjechać, gdzie nie), nie ma oznakowania, a jeżeli cos się stanie, to pamiętajcie, że są to tereny słabo zaludnione i praktycznie nigdzie nie ma zasięgu. Biuro </span></font><font><span>zorganizowało nam Vana, kierowcę, tłumacza oraz dwóch ludzi zajmujących się końmi – Nambe i Basę, którzy byli po prostu świetni. Zorganizowali nam tez wyżywienie (zakupy zrobiliśmy w UB. i przez cały tydzień kilka koni nam to nosiło, tam przecież nie było sklepów). Zorganizowali nam tez namioty, śpiwory i inne podstawowe rzeczy. Jak było strasznie zimno, albo przemokliśmy to szliśmy spać do ludzi w jurtach. To wszystko kosztowało od osoby około 300 dolarów. Na pewno biuro na tym dużo zarobiło, ale myślę, że pomogli nam zorganizować super wycieczkę! </span></font> </p> <p align="justify"><font><span><u>Pogoda w Mongolii</u></span></font><font><span>- My byliśmy pod koniec sierpnia wiec odniosę się tylko do tej pory roku – w UB. było OK., ale poza UB. przygotujcie się na niska temperaturę, szczególnie w nocy, było około 0 stopni! Zabierzcie masę ciepłych rzeczy!</span></font></p><p align="justify"> <font><span><u>Taxi w UB</u></span></font><font><span> – w UB praktycznie każdy samochód jest taksówka, nie są one specjalnie oznakowane, nie ma ustalonej taryfy, po prostu kto chce i kiedy chce może być taksówkarzem, wsiada się i jedzie.</span></font><font><span></span></font><font><span> </span></font> </p> <p align="justify"><font><span>Jeszcze może tylko jedno, odnośnie tego, co warto zobaczyć w UB. – koniecznie pójdźcie do </span></font><font><span><u>klasztoru Gandan</u></span></font><font><span>, chyba codziennie około godziny 9 rano jest ceremonia, wybierzcie się koniecznie! Jeżeli ktokolwiek miałby jakieś pytania dotyczące Mongolii, czy może nawet ogólnie podroży koleją transsyberyjska, z chęcią odpowiem. Dajcie znać </span></font><font><span></span></font></p> <p align="justify"><font><span>I już pożegnanie, po mongolsku, bez zbędnych słów...CZEŚĆ!</span></font></p> <p align="justify"> <font>Hanka</font></p> <p align="justify"><font color="#0000ff"><u><font><span>hannawoj@op.pl</span></font></u></font></p> <p align="justify"><font>P.S. Twórcom przewodnika po szlaku transsyberyjskim wielkie dzieki! </font> </p>