7 Czerwca 2010
Orientacja w terenie
5 Maja 2010
Zawsze uważałem, że mam niezłą orientację w terenie. Nie chodzi mi tutaj o czytanie mapy czy znajdowanie się w górach, bo te umiejętności doskonaliłem podczas kursu na przewodnika górskiego (powiało skromnością, co? :p). Chodzi mi o taką naturalną, wrodzoną zdolność do odnajdowania się w przestrzeni, obierania mniej więcej słusznego kierunku marszu, gdy nie ma się przy sobie mapy ani kompasu. Często z tego korzystam w miastach, gdy spaceruje po ulicach, alejkach i parkach, celowo starając się zgubić w miejskim labiryncie w sposób „kontrolowany”, by potem wyjść w znanym mi już miejscu.. Jak większość facetów, nie lubię się pytać o drogę.. :) Czytaj dalej…
Vipassana
28 kwietnia 2010
Dzwonki. Jakby gdzieś daleko… Dzyń-dzyń, dzyń-dzyń, coraz bliżej i głośniej. Przekręcam się w śpiworze na drugą stronę, jednak to nic nie daje. Delikatny, ale irytujący dźwięk przybiera na sile. W ciemnościach wyciągam rękę i na szafce nocnej odnajduję zegarek. Czwarta w nocy… czy kogoś przypadkiem pogięło?! Boże narodzenie? Sanki? Rezurekcje? Święta już przecież były.. Gdzie ja w ogóle jestem? Otwieram oczy i widzę zarysy niewielkiego pokoju. Ktoś zaczyna się kręcić na łóżku obok, słychać stłumione pomruki i wygląda na to, że inni też się obudzili. Nic dziwnego, dzwonki słyszę już niemalże zza drzwi. Po chwili znów cisza.. można iść spać, przymykam oczy i zaczynam odpływać.. To tylko zły sen. Wraz z brutalnie zapalonym, oślepiającym światłem wraca pamięć… Czytaj dalej…
Słońce pustyni
14 kwietnia 2010
Po załatwieniu formalności na przejściu granicznym w La Balsie czekam aż zbierze się wystarczająca liczba osób do taksówki collectivo.. Większość Ekwadorczyków, która przyjechała tu ze mną truckiem z Zumby już dawno odjechała. Następny transport dotrze dopiero za 7h.. Na szczęście znajdują się jeszcze dwie osoby, co pozwala mi na bardziej korzystny podział kosztów za transport.. Za chwile już jedziemy po wertepach. Kierowca jeździ chyba tędy często bo osobowa toyota mknie z zawrotną prędkością, omijając największe dziury i skacząc nad tymi mniejszymi. Miejscami przypomina to bardziej offroadowe wyścigi niż cokolwiek innego. Mam wrażenie, że jestem w jakiejś samochodowej grze komputerowej, brakuje tylko zakrętów na ręcznym i kilku żyć w zapasie… Jakoś udaje mi się zdrzemnąć… Czytaj dalej…
Saraguro i droga do Peru
13 kwietnia 2010
Cuenca to urokliwie miasto, przez samych Ekwadorczyków uznawane za najpiękniejsze w kraju. Spacerując w labiryncie brukowanych uliczek, wśród kolorowych ścian niewysokich budynków, co chwila można natknąć się na jakiś ukryty placyk, wyrastający niespodziewanie przed oczami kościół czy przyjemnie wyglądającą kawiarenkę, w której chciałoby się choć na chwilę zagościć. Nie dziwi fakt, że starówka, zbudowana w kolonialnym stylu, wpisana jest na listę dziedzictwa UNESCO. W pogodne dni widać łagodne zbocza Andów, okalające miasto ze wszystkich stron i będących dla niego niejako tłem. No właśnie.. Tylko dlaczego przez dwa dni, gdy ja tam byłem, lało bez przerwy..? Czytaj dalej…
Skok w Łazienkach i nad Pacyfik!
1 kwietnia 2010
Jak nietrudno zauważyć, zmieniłem nieco wygląd strony. Mam nadzieję, że się podoba. Dostałem już kilka wiadomości z sugestiami co jeszcze można poprawić, będę starał się w miarę możliwości coś z tym zrobić, ale gdyby ktoś jeszcze chciał wyrazić swoje zdanie – z chęcią wysłucham. Mam wrażenie, że jest tu teraz bardziej przejrzyście. Po prawej stronie pojawiło się też logo Wydawnictwa Podróżniczego Bezdroża, które objęło patronat medialny nad moją ‘ekskursją’. Na stronach ich portalu będzie można przeczytać nieco skrócone wersje relacji z tego bloga. Poza tym, prawdopodobnie przybędzie trochę nowych czytelników, a co za tym idzie, także komentarzy i ogólnie może zrobi się bardziej interesująco :)
Dziś jest 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis. Zwyczajowo robi się więc jakieś żarty i żarciki. Jako że ze mnie trochę taki ’śmieszek klasowy’ :p , myślałem trochę o tym, co by tu napisać, ale właściwie poza tym, że ‘wracam, niedługo jestem w Polsce’, nic nie przychodziło mi do głowy.. W to i tak by mi nikt nie uwierzył, więc odpuściłem sobie :] Poniżej opis kilku ostatnich wydarzeń, zapraszam do lektury :] Czytaj dalej…
Ayahuasca – roślina, która naucza
27 marca 2010
Jednym z głównych powodów, dla których chciałem odwiedzić El Oriente w Ekwadorze, była właśnie ona. Nazywana Winem Duszy, Yage lub Rośliną-Nauczycielem, Ayahuasca jest jednym z najsilniejszych znanych środków halucynogennych na Ziemi. Jeśli nie najsilniejszym. Od 4 tysięcy lat używana jest przez Amazońskich szamanów, których na tych terenach nazywa się także mianem curanderoros lub ayahuasceros. Z jej pomocą wchodzą oni w trans i leczą chorych, wypędzają z nich drobne dolegliwości, ciężkie choroby i złe duchy. Mogą widzieć przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, być w wielu miejscach na raz… Ayahuasca jest lekarstwem o tyle nietypowym, że często zażywa go nie sam pacjent, ale lekarz. Dzięki niej potrafi ‘widzieć’ chorobę w ciele chorego i poznać remedium na nie. To właśnie dzięki niej, szamani kontaktują się z duchami i uczą się od nich.. I ja też pragnąłem się czegoś od Niej nauczyć, przekonać się na własnej skórze… Czytaj dalej…
Z wizytą w selvie
25 marca 2010
W Quito nastąpiła w ostatnim roku mała zmiana jeśli chodzi o transport międzymiastowy. Zdecydowano się na przesunięcie terminali autobusowych do skrajnych części miasta – północnej i południowej. Wcześniej, główny terminal był położony w samym centrum Quito, w okolicy Starego Miasta i licznych hosteli, dziś natomiast z terminalu trzeba jechać ponad 1h komunikacją miejską by się dostać do najciekawszych miejsc. To utrudnienie dla turystów, ale mieszkańcy cenią sobie takie rozwiązanie, gdyż na miejskich drogach już nie ma ogromnych autobusów, powodujących ponoć niesamowite korki. Korki i tak są, ale już nie stoją w nich autokary. Trwają też pracę nad przeniesieniem lotniska poza miasto, które do tej pory znajdowało się w jego granicach. O tym wszystkim powiedział mi w samochodzie jeden z pracowników hostelu, w którym mieszkałem w Quito. Usłyszał jak się pytałem o drogę na terminal i zaoferował, że mnie podwiezie, bo niedługo akurat jedzie w tym kierunku. No i jak tu odmówić? :) Czytaj dalej…
La Mitad del Mundo
18 marca 2010
Z Otavalo, razem z Kevinem, pojechalismy autobusem do stolicy Ekwadoru, Quito. Jak zapewne wielu z Was wie, Ekwador znaczy tyle co rownik. Przebiega on przez ten kraj wlasnie w okolicach Quito, a dokladnie ok. 20 km na polnoc od tego miasta. Miejsce to zostalo nazwane Mitad del Mundo, co w jezyku hiszpanskim znaczy Srodek Swiata. Prosty ten jezyk, co? Ja tez sie od razu domyslilem.. :) Czytaj dalej…
Ekwador, targ w Otavalo
14 marca 2010
Dosc dlugo nie pisalem, takze od razu wrzucam i kolejny wpis i zdjecia, mam nadzieje, ze nie zanudzam :) Oczywiscie, aby pozostac w zgodzie z chronologia, nalezy przeczytac najpierw poprzedni wpis, zatytulowany Kawa czy Salsa (takie male, smieszniutkie nawiazanie z mojej strony do pewnego programu telewizyjnego :p).. Ale dosc juz zarcikow… za-za-zapraszam Cie do mego swiata :) Czytaj dalej…
Kawa czy Salsa?
14 marca 2010
Szara barwa nieba zlewala sie beznamietnie z wyblakla zielenia lagodnych wzgorz pokrytych kawa. Chmury przewalaly sie dosc szybko przez nie i czasem z ktorejs chwile pokropilo. Od ponad godziny stoje juz na calkiem ruchliwym odcinku drogi Manizales – Pereira i zaden kierowca nawet nie zaszczycil mnie uwaga.. W Manizales spedzilem dwa dni, nie robiac wlasciwie nic konkretnego. Wloczylem sie po kilku uliczkach i placach, zrobilem troche zdjec i odwiedzilem pare kosciolow. Kilka razy musialem szukac schronienia w kawiarniach przed burza z piorunami, ktore zdarzyly sie dwukrotnie w godzinach popoludniowych.. Teraz jednak, wydawalo sie, ze nie mam gdzie sie schronic przed deszczem. Z pozoru niczym nie rozniaca sie od innych chmura nagle pociemniala i zaczelo lac na dobre.. Czytaj dalej…