ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Lwów - Odessa - Krym 2006

Autor: Arek Zaremba
Data dodania do serwisu: 2007-03-02
Relacja obejmuje następujące kraje: Ukraina
Średnia ocena: 6.03
Ilość ocen: 337

Oceń relację

Nie będę się rozpisywał o wrażeniach z pobytu na Krymie, we Lwowie i Odessie, bo każdy będzie miał inne, każdy znajdzie coś interesującego. Po prostu zamieszczę kilka praktycznych informacji z 2006r.


INFORMACJE WSTĘPNE:


Przewodniki: "Krym. Półwysep rozmaitości". Bardzo nam pomógł. Są w nim wszystkie najważniejsze informacje dla ludzi z każdą zasobnością portfela. Do tego zawiera krótkie mini-przewodniki po Lwowie, Odessie i Kijowie.
Język: Gdyby nie podstawowa znajomość rosyjskiego, skończylibyśmy w Odessie, nie wiedząc jak z niej wrócić. We Lwowie wszyscy mówią po polsku, więc nie ma problemu, ale dalej… Naprawdę mało kto mówi po angielsku.


Ceny:
Ceny alkoholu i papierosów są powalające. Najtańsze papierosy 36gr za paczkę. Piwo 2hr. Marlboro 4hr. Dobre piwo 2,5hr. W barach trochę drożej ale o tym później. Ceny jedzenia są na polskim poziomie. Ale przetwory mięsne są dużo droższe. Jeśli jedliśmy w lokalach to były to „stołowaje”, czyli bardzo tanie lokale podobne do naszych stołówek szkolnych czy akademickich. Jak ktoś pokombinuje może się porządnie najeść za 5hr. Dobry obiad w restauracji to koszt ok. 15-20hr. A jak ktoś lubi tłuste żarcie, to na każdym rogu będzie się mógł zaopatrzyć od wszechobecnych babuszek w ciepłe czeburieki, pirożki i wiele innych rarytasów. Prawie wszystko po hrywnie.


Komunikacja:
Po wszystkich większych miastach kursują trolejbusy i tramwaje (0,5hr za przejazd) i prywatne minibusy zwane marszrutami (1-1,5hr)


Klimat:
Byliśmy pod koniec czerwca. Niesamowite upały, praktyczny brak opadów. W Jałcie pod naszym mieszkaniem rosły palmy. To chyba mówi samo za siebie.


LWÓW


Dojazd:
Wyruszamy z Warszawy nocnym do Przemyśla (bilet ze zniżką uczniowską 33zł). O piątej rano przesiadka w Łańcucie i koło siódmej jesteśmy na dworcu w Przemyślu. Wszędzie stoją busiki jadące do Medyki (2zł). W Medyce jest przejście graniczne, które pokonujemy pieszo.
I tutaj uwaga, kolejka jest ogromna (mrówki), staliśmy około godziny, ale na przejściu samochodowym nie było lepiej, a pieszo wychodzi taniej. Po przekroczeniu granicy łapiemy autobus do Lwowa za 12hr(1 hrywna – 60 groszy, ale bardziej opłaca się kupić w Polsce dolary i wymienić na Ukrainie na hrywny). Podróż trwa 1,5 godziny. Wysiadamy na dworcu autobusowym (kolejowy jest obok).

Nocleg:
Na dworcu zaczepia nas pani Sofia (telefon: dom +380 32 274 61 81, kom +380 96 373 59 23), oferując kwaterę za 10$ od łebka, ale po krótkich negocjacjach zbijamy cenę na 6$ (1 dolar – 5 hrywien). Mieszkanie okazuje się być na Starym Rynku (Plac Rynek). Stylowa kamienica, schludny pokój. Tylko jedno ale… Woda w większości Lwowa jest od 6.00 – 9.00 rano i w tych samych godzinach wieczorem…

Atrakcje:
Bardzo ciekawe miasto, gigantyczna starówka, bogato zdobione wnętrza kościołów, opera, dworzec kolejowy. Naprawdę jest co zobaczyć. Wystarczy pochodzić po mieście.

Życie nocne:
Lwów to nie jest imprezowe miasto. Kiepskie puby, bary (wódka – 30hr, piwo – 4hr). Ogólnie mało jest tego typu lokali. Jest też dyskoteka „Millenium”. Wjazd 6$. Nie byliśmy. Ale sądząc po samochodach to zbiera się tam bogatsza część lwowskiej młodzieży. Żeby znaleźć bilard, trzeba się sporo nachodzić. I nie będzie w tym nic dziwnego jeśli to będzie jego rosyjska odmiana…


ODESSA


Dojazd:
Bilet do Odessy kosztował 40hr, w plackarcie (wagon sypialny bez przedziałów). Żeby kupić bilet trzeba okazać paszport.

Nocleg:
Od razu skierowaliśmy się do hotelu „Spartak” (Bulwar Deribasiwska 25 – samo centrum miasta, 2 przecznice od Primorskiego Bulwaru, głównej ulicy miasta). Pokój czwórka tylko 100hr. Ale prysznic z zimną wodą (na Ukrainie to standard) kosztował 5hr. WC na szczęście za darmo. Pokój trochę obskurny, ale żadnych robali i czysta pościel.

Atrakcje:
Jest kilka miejsc godnych polecenia. Wystarczy trochę się pokręcić po mieście w rejonie od dworca kolejowego do hotelu „Odessa”.
Życie nocne
Tu można się zabawić. Miasto tętni w nocy. Aczkolwiek ceny są wyższe niż we Lwowie. Piwo w porządnym pubie 6-8hr. Ale za to standard europejski.


BAKCZYSARAJ


Dojazd:
Kupiliśmy za 44hr bilet do Symferopola. Tam przesiedliśmy się w pociąg podmiejski (elektriczkę) odjeżdżający z tego samego dworca. Bilet kosztował około 4hr. Po 2h jazdy wysiadamy na dworcu w Bakczysaraju. Należy wspomnieć że tak zadbanych dworców jak na Ukrainie możemy w Polsce pozazdrościć. Czysto, porządnie, żadnych lumpów.

Nocleg:
W hotelu „Bakczysaraj” żądano 40hr od osoby. Stwierdziliśmy, że za dużo. Recepcjonistka powiedziała, że załatwi nam nocleg za 15hr. Po dalszych poszukiwaniach (w turbazie ceny też były wysokie, od 50hr) zdecydowaliśmy się na jej ofertę. Dostaliśmy dwa pokoje do użytku. Bardzo miła właścicielka (starsza pani) dała nam proszek do prania, pozwoliła korzystać z kuchni i prysznica umieszczonego w drewnianej budce na podwórku. Na budce stała beczka z wodą. Resztę możecie sobie wyobrazić. No ale czego wymagać za 9zł? Żeby się z panią Aliewą skontaktować należy udać się do hotelu „Bakczysaraj” i porozmawiać z recepcjonistką lub wsiąść w marszrutkę i udać się do końca Krymskiej, i zaraz obok jest ul. Suworowa. Pani Aliewa mieszka pod nr 4.

Atrakcje:
Zwiedzanie Pałacu Chanów kosztuje 20hr, ale na kartę euro26 dostaliśmy studencką zniżkę 50%. Można się też wybrać do skalnego miasta Czufut Kale. Stara część miasta posiada dodatkowo fascynujący klimat wschodni. Naprawdę trzeba to poczuć.

Życie nocne:
Jest kilka knajp, jedyna dyskoteka w mieście „1+1” (adzin plus adzin). Jak ktoś chce zobaczyć Miss Krymu 2002 na żywo powinien od pałacu chanów skierować się w dół ulicy (na lewo od wyjścia, ulica prowadzi na dworzec kolejowy) i znaleźć niebieską budkę z szaurmą (lokalny kebab w picie – na całym Krymie można go kupić za 7-8hr)


SEWASTOPOL


Dojazd:
Elektriczka z Bakczysaraju kosztuje około 4hr.

Nocleg:
Po wyjściu z pociągu otoczyło nas 15-20 osób oferujących noclegi w różnych częściach miasta. Z nikim nie udało się potargować i u każdego mieszkanie kosztowało 25$ za dobę. Wybraliśmy lokal w centrum na ul. Gogola. Całe mieszkanie do dyspozycji. Kuchnia (kuchenka gazowa, garnki, sztućce – wszystko jest), łazienka z ciepłą wodą z bojlera, telewizor, żelazko. Jednym słowem full wypas.

Atrakcje:
Dla wielbicieli socrealizmu, socjalizmu i Lenina te miasto jest idealne. Wszechobecne sierpy i młoty, gigantyczny pomnik Lenina górujący nad miastem, pomniki radzieckich bohaterów. Jednym słowem, ZSRR jeszcze żyje. Jest też jeszcze Chersonez Taurydzki, a raczej jego ruiny. Ale oprócz odnowionej cerkwi nie ma tam podobno nic ciekawego (słowa spotkanych Polaków, na zdjęciach w przewodniku też nie wyglądało ciekawie). Jest również Muzeum Floty Czarnomorskiej. Niestety we wtorek było zamknięte. Można też zwiedzić meczet i kilka cerkwi oraz kościołów. Warto się też wybrać w okolice Pomnika Zatopionych Okrętów (najlepiej na zachód słońca).

Życie nocne:
Wystarczy przejść się nad nadmorski bulwar przy Pomniku Zatopionych Okrętów. Impreza goni imprezę. Kilkusetmetrowy ciąg barów przy plaży Omega (w innej części miasta, w pobliżu Chersonezu Taurydzkiego) może wykończyć chyba każdego imprezowicza. Ceny mniej więcej takie jak w Odessie.


JAŁTA


Dojazd:
Dojazd z Symferopola autobusem kosztował około 18hr. Po drodze można podziwiać całkiem atrakcyjny krajobraz (urwiste skały nad morzem, kręte uliczki), a także zobaczyć wschodni styl jazdy (szalony kierowca to standard na Krymie).

Noclegi:
Po wyjściu z autobusu otoczyło nas grono naganiaczy. Po krótkich targach zbiliśmy cenę z 30$ na 20$/dzień i wybraliśmy mieszkanie koło dworca. Standard identyczny jak w Symferopolu. Zatrzymaliśmy się na 3 noce. Jałta jest dobrą bazą wypadową do pobliskich miejscowości

Atrakcje:
Oprócz pomnika Lenina to chyba nic tam nie ma. Typowy turystyczny kurort.
Życie nocne
Wystarczy iść w stronę morza. Tłumy ludzi odwiedzających puby, restauracje, dyskoteki. A wszystko przy nadmorskim bulwarze. Wrażenie potęgują ludzie okupujący fontanny, ławeczki. Dzieje się tak dlatego, że na Ukrainie można legalnie pić alkohol na ulicy. Klimatu dodają muzycy zbierający do pieniądze do futerałow. Wszędzie słychać gitary, trąbki itp.


AŁUPKA


Dojazd:
Autobus z Jałty kosztował 4hr.

Atrakcje:
Oczywiście pałac. Wstęp 10hr. Udostępniony jest dziedziniec, ogrody i niestety tylko kilka pomieszczeń w środku. Spore wrażenie robi wejściowy portal od strony morza. Podobno autor wzorował się na Wielkim Portalu z Delhi.

Powrót:
W Ałupce jest przystań promowa. Za 17hr można wrócić do Jałty oglądając przy okazji słynne Jaskółcze Gniazdo od strony morza. Widok wart uwagi.


GURZUF


Dojazd:
Autobus z Jałty kosztował tyle co do Ałupki, czyli 4hr.

Atrakcje:
Gurzuf nie posiada żadnej atrakcji. To klimat tego miasteczka jest jego atrakcją. Niesamowicie wąski uliczki, malownicze domy. Warto pochodzić i nie unikać ciasnych zaułków. Przy wjeździe do starej części miasta jest rynek gdzie można kupić bardzo dobre lokalne przysmaki (trochę drogie, ale raz się żyje).


POWRÓT DO DOMU


Z Jałty za 11hr dojechaliśmy trolejbusem (linia ponad 70km) do Symferopola, gdzie za 77hr wsiedliśmy w pociąg do Lwowa (podróż trwała 26h). Stamtąd wróciliśmy tą samą drogą jaką przybyliśmy. Dla zainteresowanych powiem, że autobus z Lwowa do Warszawy kosztuje 100hr.


PODSUMOWANIE


Ludzie na Ukrainie są bardzo pomocni, przyjaźni. Chętnie wdają się w dłuższą dyskusję. Poziom bezpieczeństwa jest wysoki. Pociągi są czyste i bezpieczne. Taksówki są śmiesznie tanie. Komunikacja państwowa również. Do tego jest to miejsce gdzie naprawdę można zobaczyć wiele ciekawych rzeczy. Rozciągający się po horyzont step widziany z okien pociągu, lwowska starówka, klasycystyczne budowle Odessy, orientalny klimat Krymu, pomniki Lenina.
Na 2-tygodniowy pobyt (w tym 4 dni jazdy, liczone z dojazdem) wydaliśmy po 900zł (na dojazd w jedną stronę na Krym, takim sposobem jak my, trzeba wydać 100zł). Koszty mieszkania dzieliliśmy na czterech. Nie żałowaliśmy na jedzenie (głównie robione w domu, ale nie jakieś najtańsze badziewie), alkohol, papierosy i wstępy do ciekawych miejsc. Jeśli ktoś prowadzi mniej rozrywkowy tryb życia za te pieniądze mógłby przeżyć jeszcze trzeci tydzień (ale nie skosztować krymskiego wina to grzech – polecam Kadarkę Teodozji i wina winiarni Massandra). Jednym słowem mogę polecić Ukrainę każdemu. Jak ktoś chce zwiedzać niech zwiedza jak najwięcej włącznie z Kijowem. Jak ktoś się chce zabawić za małe pieniądze niech jedzie do Odessy lub Jałty i bawi się do rana. Satysfakcja gwarantowana.