ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Futuna, raj odzyskany

Autor: Ewa Molik
Data dodania do serwisu: 2008-09-19
Relacja obejmuje następujące kraje: Wallis i Futuna, Fiji, Australia
Średnia ocena: 5.93
Ilość ocen: 183

Oceń relację

<p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Za oknem sali tanecznej szaro, chłodno, wilgotno, niemiło, jesiennie. Na sali - grupa tancerzy akademickiego zespołu folklorystycznego rozmasowuje sobie ponaciągane łydki w roztargnieniu słuchając kierownika, kt&oacute;ry podaje szczeg&oacute;ły przelotu na drugi koniec świata.</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>- Naprawdę aż tyle nas dzieli od celu? </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>- </font></span><span style="font-family: Verdana"><font>Znaczy, że na tą Futurę to dopiero po Australii, tak?</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>- A tak w zasadzie, to gdzie jes ta wyspa i jak ona się nazywa?</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>&nbsp;</font></span><span style="font-family: Verdana"><font>- Futuna. to jest tam na skraju mapy, przyjrzyjcie się dobrze, bo jest ledwo widoczna.</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>Tak więc grupa wie: że lot&oacute;w będzie dużo, że kolana będą boleć od niekończących się godizn w samolotach. Wie też, że udaje się na jedną z piękniejszych i bardziej odległych wypraw w historii zespołu. Ba! w historii każdego z nas także. Nie wie jednak, jakie przygody i jakie wrażenia na nią czekają.</font></span><span style="font-family: Verdana"><font>&nbsp;</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>23 listopada 2006 grupa wyruszamy. Najpierw walka o nadbagaże na Okęciu, potem przesiadka w Paryżu, potem dłuuugi lot do Sydney via Hongkong. Prościzna. Tak, byłoby dobrze, gdyby na lotnisku w Paryżu samolot na nas zaczekał, w ramach gdy my krążyliśmy autobusem, kt&oacute;ego kierowca ewidetnie nie wiedział, pod kt&oacute;ry rękaw podjechać...No i już pierwsza przygoda, niespodziewana noc w Paryżu. Następnie loty, loty. Jumbo nie robi już na nikim wrażenia, duży, pełny ludzi samolot. Lądowanie w Sydney, widok na operę - ale Australia to inna historia. W pięknym Sydney spędzamy tydzień, dając koncerty dla Polonii, zwiedzając miasto i okolice, robiąc wypad na Uluru, czyli świętą Gorę Aborygen&oacute;w. Stop, przecież m&oacute;wiłam, innym razem...</font></span><span style="font-family: Verdana"><font>&nbsp;</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>Australia to pierwszy &quot;skrawek&quot; odwrotnej strony globu kt&oacute;ry poznaliśmy - cywilizowane, zatłoczone, dobrze zorganizowane antypody. Drugi świat - dopiero przed nami.</font></span><span style="font-family: Verdana"><font>&nbsp;</font></span><span style="font-family: Verdana"><font>Najpierw z Sydney udajemy się do raju kurort&oacute;w, palm, turystyki (h)amerykańskiej - Fiji to nasz przystanek tranzytowy. Stamtąd mamy udać się statkiem w stronę archipelagu. Taki jest plan. Plan okazuje się szybko upaść z wielkim hukiem. Na Fiji okazuje się że, po pierwsze, nasz organizator zawalił i zapomniał wykupic bilet&oacute;w na statek. Po drugie, że na Fiji aktualnie panuje stan wojenny i co 500 m przy drodze stoją uzbrojone po zęby patrole wojskowe. Po trzecie, że Fiji to kurorty, ale nie na głownej wyspie, na kt&oacute;rej jest międzynarodowe lotnisko i my w ramach tranzytu. Autobus bez szyb podskakuje na dziurach i wertepach, a my z obawą przytrzymujemy nasze bagaże, aby nie wypadły przez jedyne źr&oacute;dła powietrza, czyli te nieobecne okna...Za oknem chatki poskładane z czego się da, czyli blachy falistej, liści babanowca. Kurort? Średnio...Zresztą, nasz kwaterunek też woła o pomstę do nieba - jakiś lichy budyneczek w centrum miasta raczej zakrawa na nazwę slumsy niż hotel. Fauna i flora towarzyszy nam dzielnie pod prysznicem (woda jest, ale prysznic trzeba odkręcać kombinerkami) i pod ł&oacute;żkiem i na ł&oacute;żku na balkonie i w dziurze w ścianie i w oknach. Na szczęście dość szybko, bo raptem po dw&oacute;ch dniach udaje się nam dostać na samolot&nbsp;wiozący nas już do celu. Boeing unosi się chyba cudem, myłsimy, bo już w nim towarzyszą nam typowi wyspiarze - potężnie zbudowani, ciemnosk&oacute;rzy, weseli i głośni wciskają się w standardowe siedzenia lotnicze raz po raz tubalnie chichocząc. Samolot niesie nas nad preludium Polinezji - mozaiką wysepek, raf, lazuru i szmaragdu wody.</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/wallis-_atol2.jpg" alt="" />&nbsp;</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Na Wallis, czyli większej z trzech wysp archipelagu przesiadamy się w....aaaa? naprawdę mam tym lecieć? </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/przylot.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Samolocik mieści jednorazowo 16 os&oacute;b i część bagaż&oacute;w, miejsca pasażerskie dają wgląd na sp&oacute;d skrzydeł, śr&oacute;bek i k&oacute;łka. Trzęsie sakramencko, nie słychać nic, a pilot raz na pewien czas odwara się do nas z uśmiechem podając przez otwarte drzwi kabiny pilockiej liściki - &quot;jak się macie?&quot; Lądowanie odbiera wszystkim dech w piersiach - lotnisko to przedłużony trawnik na skraju plaży.</font></span><span style="font-family: Verdana"><font>&nbsp;</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>Drugi świat - Futuna, czyli jedna z wysp polinezyjskiego archipelagu Wallis i Futuna, francuskiego terytorium zamorskiego. Jedna z pierwszych wysp za linią zmiany daty, na skraju mapy i świata. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/futuna3_221.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Życie płynie tu w innym tempie, egzotycznym acz spokojnym. Mały tłumek zebrany na lotnisku wita nas wieńcami kwiatowymi. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Po przejechaniu na pace pick-up&#39;a do jednej z wiosek, zajmujemy miejsca na plecionych matach, kt&oacute;re stanowią ł&oacute;żka. Za przykrycie, ratujące także przed stadami uciążliwych much, robią materiał takie same, jakie mieszkańcy wykorzystują na swoje stroje. My po paru dniach także zaczniemy doceniać ten ubi&oacute;r i nosić się w ten spos&oacute;b. Dwa tygodnie tutaj płynie powoli, pięknie i egzotycznie. Jeśli świeci słońce to nie daje się wytrzymać z gorąca. Temperatury dochodzą do +42 st co przy tutejszej wilgotności utrudnia funkcjonowanie. Jeśli pada deszcz - a pada i świeci p&oacute;ł na p&oacute;ł - to leje i zacina niemiłosiernie cały dzień i noc. Nasz plan dnia polega na wstawaniu rano, zjedzeniu, położeniu się z powrotem spać, wstaniu, zjedzeniu etc. ale nie zawsze, bo z pomocą naszych opiekun&oacute;w objeżdzamy wyspę, wybieramy się na wycieczki w g&oacute;rki, odwiedzamy plaże, zwiedzamy kości&oacute;łki i kapliczki. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/wallis-kapliczka_na_nocke.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Ale także poznajemy tradycje ludności. W mieszkańcach wyspy zakochujemy się chyba ze wzajemnością. Traktują nas jak najważniejszych gości, uczą swoich piosenek i tańc&oacute;w, wyplatania koszyk&oacute;w z liści palmy. Zapraszają na swoje ceremonie - nasza damska część grupy jest bodajże pierwszymi kobietami, kt&oacute;re akurat w tej wiosce zostają zaproszone do picia tradycyjnej cavy, czyli lekko narkotyzującego napoju wytwarzanego w czasie specjalnej ceremonii z korzeni rośliny o tej nazwie. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/Picture_079.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Siedzimy w kręgu razem z kr&oacute;lem - ta maleńka wyspeka (łączna powierzchnia lądowa wysp to 264 km2) jest podzielona na 2 kr&oacute;lestwa - i starszyzna wioski. Ale tylko tą męską cześcią - kobiety i urocze dzieci o demonicznie czarnych oczach nie mają prawa nam towarzyszyć. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/Picture_012.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Nap&oacute;j&nbsp;jest nam podawany w połowce kokosowej skorupy, płyn powoduje lekkie szczypanie i drętwienie języka. Należy wypić go jednym haustem,&nbsp;by wyrazić sw&oacute;j szacunek dla częstujących. &nbsp;Dla naszych gospodarzy nie jest ważne, jak dużo czasu nam poświęcają, dla nich to zaszczyt. Tak powiedział nam, jak się okazało,&nbsp;futuński książę, kt&oacute;ry nas obsługiwał. Zaszczyt&nbsp;to także przygotowanie dla nas tradycyjnych stroj&oacute;w - zar&oacute;wno tych codziennych pareo, jak i oficjalnych, uroczystych, kt&oacute;re&nbsp;całę wioski szyły dla naszej grupy. Karmiono nas wybornie i w ogromnych ilościach. W miejscu, gdzie stopień zamożności jest wyznaczany przez ilość posiadanych świń, my codziennie dostawaliśmy na obiad pieczoną świnię. A opr&oacute;cz tego pieczony dr&oacute;b, krewetki kr&oacute;lewskie, kt&oacute;re mieszkańcy wydobywają &quot;o, tam, za rogiem wyspy&quot;, wyśmienite sosy, owoce bananowca. Jeśli ktoś z nas chciał banana - o proszę, tu rosną, hop i już spadają nam do st&oacute;p. Tak samo ananasy, rosną przecież tuż, przy drodze. Na pożegnalną ucztę u kr&oacute;la podano 14 świń przygotowywanych w specjalnych kopcach ziemno-popielnych a my tylko się modliliśmy, żeby nie&nbsp;musieć rozrywać potrawy palcami, tak jak tubylcy, wprost z kopca. Podano także szare bulwy otoczone w sproszkowanej korze sandałowca - ni to owoc, ni to słodkie, o rany, co ja&nbsp;jem?! </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/bulwy_jakies.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Grupę zawsze witano z honorami.</font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font> </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"></span><span style="font-family: Verdana"><font>Grupa. No tak, pojechaliśmy tańczyć. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/futunczycy2.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Festiwal był zorganizowany w iście wyspiarskim&nbsp;duchu, czyli organizacji prawie nie było, albo plany zmieniały się jak w kalejdoskopie. My stanowiliśmy atrakcję dla widz&oacute;w, ze względu&nbsp;na &quot;egzotykę&quot; naszych tańc&oacute;w, kolorowe stroje,&nbsp; a także wirującą w pędzie tańc&oacute;w bieliznę, widok kt&oacute;rej wywoływał dzikie piski na widowni. Widowni w znacznym stopniu &quot;babskiej&quot;, kt&oacute;ra rozsiadła się na piaszczystym placu przed wylaną z betonu na początku tygodnia sceną. Ich reakcję tłumaczy całkiem odrębna, trochę przestarzała tradycja kulturowa. Na Futunie nadal obowiązuje kategoryczny podział na mężczyzn i kobiety, o trybie życia decyduje rzeczony kr&oacute;l mający bezgraniczny posłuch. Dla nas, Europejczyk&oacute;w, jes to aż trudne do pojęcia, że takie cywilizacje jeszcze się cudem uchroniły przed galopującą inwazją świata zewnętrznego. Niekt&oacute;rym może przeszkadzać kompletny brak kontaktu z rzeczywistością - wyspa jest praktycznie odcięta od świata - samoloty przylatują dwa razy w tygodniu, statek wraz z bankiem (jeden urzędnik z walizką-sejfem) i zapasami żywności przypływa raz w tygodniu. Nie istnieje tu czas, komputery, telewizja, telefony (3 telefony stacjonarne na całą wyspę!!)&nbsp;czy służby asfaltujące drogi.&nbsp; Objeżdzając wyspę zdezelowanym busikiem, popijając whisky z pociętej puszki po piwie,&nbsp;oglądamy niesamowite rajskie plenery,&nbsp; krajobrazy jak z katalogu czy filmu. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/pocztowka_-_plaza_przed_burza1.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Te kości&oacute;łki kolonialne, rozbrzmiewające śpiewem wielogłosowych ch&oacute;r&oacute;w, zaskakujące kolorystyką i prymistywistycznymi zdobieniami. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/Picture_049.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Kapliczki przy skalnym, oceanicznym wybrzeżu. Domki kryte palmowym dachem. Dziewicze plaże wysypane nieskazitelnie białym piaskiem. Rzędy palm odbijające się w krystalicznie czystej wodzie przypływu, ostre kamienie wymarłej rafy koralowej, oddalonej od naszych ł&oacute;żek o jakieś 20 metr&oacute;w. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/dookola_wyspy2.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>I ludzie, ludzie, ludzie...oni oddali by nam swoje serca. Gdy już wyjeżamy, żegnani&nbsp;&nbsp;płaczem całej wioski, ubrani w ich stroje, jedna z dziewczyn zdejmuje swoje złote kolczyki z czarnym koralem, wyobrażenie bożka Tiki, czczonego tutaj mimo wierzeń chrześcijańskich i wkłada mi je w uszy. &quot;Souvenir de Futuna&quot;, słyszę tylko na m&oacute;j wyraźny sprzeciw, gdy do kolczyk&oacute;w dołącza też wisiorek w kształcie wyspy i z modlitwą w narzeczu wyspiarskim. </font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/futuna3_205.jpg" alt="" /></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font></font></span></p><p align="justify"><span style="font-family: Verdana"><font>Odlatując, ze łzami w oczach jeszcze rzucamy ostatnie spojrzenia na widoki, kt&oacute;re każdemu kojarzą się z rajem utraconym. Utracony? Nie, dla nas cudownie odzyskany.</font></span><font><font>&nbsp;</font></font></p><p align="justify"><font><font><img src="_grafika/photos/users/5faaba9a8ca711183804eec80dfa37de/photos/futuna3_190.jpg" alt="" /></font></font></p><p align="justify">&nbsp;</p>